Mamutku - to jeszcze niestety nie jest koniec, bo teraz jeden terror, zastąpił drugi. Weszli hitlerowcy i w pierwszym rzędzie doprowadzili do tego, że znikła całkowicie społeczność żydowska Drohiczyna - pozostał jedynie zarośniętemiejsce po cmentarzu ok. półtora kilometra za miasteczkiem. A potem tak jak Rosjanie, którzy uwięzili i powywozili wgłąb ZSRR wszystkich przedwojennych urzędników i pracownikow aparatu państwowego, czy gminnego, tak teraz Niemcy aresztowali wszystkich namierzonych działaczy komunistycznych.
Andres - nie wiem jeszcze czy pokażę kościół pojezuicki - tam nie robiłem zdjęć nocą - brakowało oświetlenia ulicznego, a następnego dnia i w niedzielę pogoda była taka, że złość brała. Fotki raczej nic ciekawego, nawet mocna szara połówka niewiele dramatyzmu potrafiła do tego wnieść - niebo było mleczne, jednolite i do tego cały czas mżyło...
Są jeszcze takie miejsca gdzie czas powoli płynie, to takie miasteczka jak Tykocin, Drohiczyn, gdzie gdzie pod wieczór życie dnia codziennego zamiera... a Drohiczyn, niegdyś centrum kultury i oświaty na Podlasiu dużą cenę zapłacił w czasie sowieckiej okupacji, a i po wojnie też różnie bywało, nazwa "Diecezja Pińska", bo tu przeniesiono siedzibę kurii była zakazana... dzieje kościołów drohiczyńskich były tragiczne, zastanawiam się czy będzie tu zdjęcie katedry, czyli kościoła pojezuickiego, którego dzieje są bardziej burzliwe i czasem mrożące krew w żyłach.
Jeszcze nie przebrzmiała muzyka balu i pijackie śpiewy, kiedy od strony Bugu o trzeciej nad ranem 22 czerwca zerwała się nawałnica. Mieszkańcy w pierwszym momencie wystraszyli się, że to NKWD znowu łomocze do drzwi, ale ci przesadzają właśnie płoty w panicznej ucieczce, nieraz w samych tylko kalesonach. Zanim jednak opuszczą Drohiczyn zdążą jeszcze podpalić kościół. Ogień strawi resztę ołtarza, której nie zniszczono do tej pory, cały dach i szczyt dzwonnicy...
Sobota 22 czerwca 1941 roku była dniem, który głęboko zapadł w pamięć mieszkańców Drohiczyna. Z okolic ulicy Nowej dochodzą odgłosy muzyki tanecznej. Trwa bal oficerów. Ich żony, poubierane w najbardziej szykowne, zrabowane w okolicznych sklepach koszule nocne, zamiast sukienek budziłyby śmiech mieszkańców, gdyby tylko komukolwiek było jeszcze do śmiechu...
Wiele wycierpieli mieszkańcy Drohiczyna za tzw. "drugiego sowieta". Nikt nie mógł być pewny dnia ani godziny. NKWD szalało... Ludzi wywożono na Sybir przewożąc furmankami do pobliskiej stacji kolejowej w Siemiatyczach...
Do opuszczonych świątyń wtargnęło żołdactwo. Cokolwiek miało najmniejszą choćby wartość zostało zrabowane, z marmurowymi elementami posadzki włącznie. Drewniane elementy poszły na opał. Starodruki odzierano ze skórzanych okładek, które zabierano na portfele lub naprawę podeszew do butów. Karty zaś szły na skręty - do czasu aż jeden z sołdatów doznał jakiegoś zatrucia paląc machorkę w skręcie ze starego i chyba lekko zgrzybiałego papieru czerpanego...
Również trzy, ale godziny dostał na ewakuację kościoła proboszcz Juniewicz. Po upływie trzech godzin miał oddać klucze do świątyń. Co można w takim czasie wywieźć z trzech w sumie kościołów w mieście?
[2008-04-28 15:13:42] Wczoraj ponownie wróciłem do Ogniem i Mieczem. Dla mnie historia jest niepojęta......... Jakie to musiały być podziały, że gdzieniegdzie utrzymują się po dziś dzień ???
Zniknęło wtedy już bezpowrotnie z krajobrazu Drohiczyna kilka pięknych zabytków architektury, głównie drewnianej. Pod topór poszły dwie cerkiewki i XVII wieczny modrzewiowy dworek. Ocalały tylko te domy, które sowieci uznali za przydatne do zakwaterowania dla oficerów. Na całą operację mieszkańcy dostali tylko trzy dni...
Problem polegał na tym, że właściwie większość Drohiczyna, w tym całe zabytkowe centrum leży właśnie w tym 800 metrowym pasie, przylegającym do rzeki...
Już na wiosnę 1940 roku sowiecki komendant straży granicznej rozkazał spędzić wszystkich mieszkańców i oznajmił im, że z racji na konieczność obserwacji i ochrony granicy, każdy budynek, który znajduje się w odległości mniejszej niż 800 metrów od Bugu ma być rozebrany i przeniesiony w inne miejsce, w przeciwnym razie zostanie zburzony.
We wrześniu 1939 roku zjawiają się w Drohiczynie panowie w czapkach z wysokimi czubami i czerwoną gwiazdą po środku. Mieszkańcom oznajmili: "my priszli was oswobodit' ot kapitalistow i polskoho gniota'
Po odzyskaniu niepodległości i odrestaurowaniu klasztoru mieści się tu gimnazjum. Kościół zaś zostaje odbudowany i oddany ponownie do użytku katolikom w 1929 roku. Nie służy im jednak długo...
Wojsko pozostaje tutaj niemal do końca wieku. Pod koniec XIX w. budynki klasztorne zmieniają przeznaczenie na cele edukacyjne. Najpierw mieści się tu szkola dla nauczycieli wiejskich, potem powszechna szkoła żeńska. Stan ten trwa do odzyskania niepodległości...
Klasztor zaś (na zdjęciu budynki przylegające od lewej strony do kościoła) zamieniono na więzienie, które po powstaniu styczniowym zamieniono z kolei na koszary.
No to jeszcze obiecany koniec historii, zanim pojawi się nowe zdjęcie. Otóż kościół od chwili zakończenia budowy służył miejscowym katolikom mniej więcej do czasów powstania listopadowego. W 1832 roku rząd gubernialny wydał ukaz, na mocy którego wydalono z miasta franciszkanów...
Kimi - bez natłoku samochodów i reklam, to już chyba tylko Białoruś i ewentualnie nasze wschodnie pogranicze. A Drohiczyn z pewnością należy do tych miejsc, w których czas płynie powoli...
Są jeszcze jak widać miejsca bez natłoku samochodów i reklam. Wyprawę do Drohiczyna z braku czasu ciągle odkładam. Zachęciłeś mnie mocno swymi ciekawymi opowieściami :)
Następny kościół, tym razem murowny rozpoczęto budować około roku 1678 i potrwała ona do roku 1715. Do 1750 wybudowano nowy murowany klasztor, poszerzony o archiwum ksiąg ziemskich i grodzkich, zaś do 1777 roku stanęła dzwonnica - więc mamy już komplet tego, co na zdjęciu lepiej, lub gorzej widać...
Kolejny kościół drewniany wybudowano w 1615 roku a niedługo po tym nowe budynki klasztorne. I tym razem postało sobie to wszystko "aż" do roku 1657. W tym czasie przewaliły się tędy wojska kozackie, szwedzkie i siedmiogrodzkie. A potem kronikarz wspomina już tylko: miejsce "to tak leżało pusto. A tak z powodu, że było poświętne, nikt się na nim nie budował, ani one imał zarabiać".
Najpierw ten wybudowany w 1409 spłonął w pożarze w roku 1595. Kilka lat wcześniej cudem tylko ocalał, bo spalony został doszczętnie leżący tuż obok drewniany klasztor franciszkanów. Już rok później w tym miejscu wybudowano kolejny drewniany kościół - jednak nie postał długo, bo spłonął już w 1601.
tankować zaczęliśmy tak jak planowaliśmy, czyli od razu, natomiast po kilkuset metrach złamaliśmy jedno wiosło. płynęliśmy odbijając się od brzegu do brzegu w niesamowitym ukropie. po jednym dniu nie daliśmy rady się ruszać (spaleni na skwarki i skłuci przez nadnarwiańskie żyjątka). jakoś rozstawiliśmy w niedostępnym miejscu namiot, trochę się znieczuliliśmy do snu, a rano zakombinowaliśmy transport do domu i tyle było naszej wycieczki:)
Warto również wiedzieć, że z Górą Zamkową w Drohiczynie związanych jest wiele legend. Jedna z nich mówi, że raz na sto lat ze ściany góry wypływają rycerze. W jakim celu? Tego nie wie żaden śmiertelnik, ale jedno jest pewne – muszą wrócić do podziemi, zanim zabłyśnie świt. Wegług legendy, podczas takiej wyprawy jeden z rycerzy ujrzał na brzegu piękną dziewczynę i zapatrzony w nią zapomniał o powrocie. Od tego czasu błąka się po nadbużańskich łąkach....
Niezwykłe zalety tego niewielkiego miasteczka i jego okolic już dawno odkryli artyści. Tutejsze plenery upodobał sobie reżyser Andrzej Wajda i wykorzystał przy realizacji filmu "Nad Niemnem". Górę Zamkową oraz łąki nad Bugiem można podziwiać w "Kronice wypadków miłosnych" i "Pannach z Wilka". W tym drugim filmie jedną z głównych ról gra pochodzący stamtąd aktor Daniel Olbrychski...
O zdecydowanie warto. To tylko jedno zdjęcie a jest w Drohiczynie co oglądać. Ja się zastanawiam nad pokonaniem tratwą odcinka z Mielnika do Drohiczyna. Z wody muszą być też piękne widoki...
w ubiegłym roku byłem w Mielniku(dziadkowie żony tam mieszkali) i zahaczyłem o Grabarkę; na Drohiczyn nie stało czasu-moze innym razem, bo widzę, że warto
rezon [2008-04-25 10:20:40] przez Strzeszew przejeżdżałem, a z Liwa pewnie nawet coś pokażę, bo mimo kiepskiej pogody, nawet coś tam wyszło - a że to pogranicze Mazowsza i Podlasia, to od biedy tematycznie można uznać, że się w moich zainteresowaniach mieści. A do tego legenda też jest do opowiedzenia, więc prawdopodobieństwo, że się w portfolio pojawi, rośnie...
Partizan: dziadkowie ze strony mamy pochodzą ze Skrzeszewa (po drodze z Sokołowa do Drohiczyna), a ze strony taty z Liwa (ale to już raczej jest Mazowsze...)
Raals: Słoneczna dziewczyna” to książka, w której poza główną postacią Klementyny Sołonowicz-Olbrychskiej znajdziemy również portret rodziny bohaterki oraz ciekawe opisy podlaskiego Drohiczyna. Subtelnego uroku i ciepła dodają biografii anegdotki siostry, syna czy młodzieży z liceum, w którym uczyła Klementyna. Książka jest ładnie wydana, wzbogacona o zdjęcia, listy a także opisy książek pisarki.
:))) , a Cierpki Owoc Tarniny przeczytałem już chyba ze trzy razy i gwarantuję, że Ci się spodoba jak lubisz stare klimaty Drohiczyna....
W życie szesnastoletniej Joanny i jej młodszego brata wkracza nie akceptowany "nowy tatuś". Mama - lekarka nie zawsze potrafi załagodzić konflikty między dziećmi a ojczymem. Joannie trudno też zaakceptować niektóre zachowania jej chłopaka - Wojtka. Moderatorem nastrojów rodziny, nie zawsze bezstronnym, jest ciotka Mila.
Książka traktuje o trudnym okresie dojrzewania, to powieść dla nastolatek i... wielu rodziców. - taką recenzję znalazłem w necie - chyba bym nie kupił w oparciu tylko o to - ale teraz dołączam do długiej listy lektur do przeczytania...
I moja rodzina pochodzi z Podlasia. Jabłeczną znajdziesz gdzieś u mnie w portfolio, w Janowie byłem dwa razy - w tym ostatnio - tydzień temu. Niewykluczone, że coś powieszę... Grabarka, Mielnik, Koterka są w planach na maj lub ewentualnie czerwiec.
"Cierpki Owoc Tarniny" i "Słoneczna Dziewczyna" to dwie książki Sołonowicz Olbrychskiej, powieści autobiograficzne z Drohiczynem w roli głównej, polecam, bo świetnie się czyta, na allegro można kupić dość tanio...
a w Jabłecznej byłeś? Pewnie tak, bo widzę, że Podlasie nie mam przed Toba tajemnic... Ja lubię też okolice Białowieży, Hajnówki, Sokółkę, czasem odwiedzam Grabarkę, Siemiatycze, Mielnik, janów Podl.... Moi dziadkowie pochodzą z Podlasia, więc te tereny mam we krwi :)))
Andres - zbyt wiele się informacji nie zachowało o nich - a i to natrafiłem na sprzeczne. Jakąś wersję trzeba będzie jednak opowiedzieć, bo historia niezwykle ciekawa. Drohiczyn to kopalnia opowieści jest!
pespe - prawda, ten biały barok to trochę wizytówka Podlasia, choć mam znajomych z Torunia, którzy powtarzają, że jak coś nie jest z czerwonej cegły, to nie zabytek :) Ale jestem pewny, że turystyczna komercja nie odeśle nigdzie - jeszcze przez czas jakiś tego leniwego wschodniego klimatu. A jeśli się to kiedyś stanie, to zawsze można pojechać poza sezonem, kiedy wszystko jeszcze się nie obudziło, albo właśnie usnęło...
A ja bym chętnie posluchał opowieści o Braciach Dobrzyńskich, taki mały epizodzik w dziejach Drohiczyna... chyba się domyślam jakie zdjęcie będzie w poniedziałek, skoro to 200 kroków dalej :)
Muszę przyznać, że walka ze światłem uwieńczona powodzeniem. Nastrojowe to zdjęcie. Zresztą te miasteczka na wschodzie Polski, z pięknymi przykładami charakterystycznego polskiego "białego" baroku, maja niepowtarzalny klimat. Warto go uwieczniać zanim turystyczna komercja - która tam niewątpliwie z czasem napłynie - nie odeśle go w przeszłość.
podoba się
Niebo jak z Twoich opowieści żar dołu jak nadzieja ..
lubię nocne
super, przejeżdżałem obok ale w blasku południa ;-)
Mamutku - to jeszcze niestety nie jest koniec, bo teraz jeden terror, zastąpił drugi. Weszli hitlerowcy i w pierwszym rzędzie doprowadzili do tego, że znikła całkowicie społeczność żydowska Drohiczyna - pozostał jedynie zarośniętemiejsce po cmentarzu ok. półtora kilometra za miasteczkiem. A potem tak jak Rosjanie, którzy uwięzili i powywozili wgłąb ZSRR wszystkich przedwojennych urzędników i pracownikow aparatu państwowego, czy gminnego, tak teraz Niemcy aresztowali wszystkich namierzonych działaczy komunistycznych.
Andres - nie wiem jeszcze czy pokażę kościół pojezuicki - tam nie robiłem zdjęć nocą - brakowało oświetlenia ulicznego, a następnego dnia i w niedzielę pogoda była taka, że złość brała. Fotki raczej nic ciekawego, nawet mocna szara połówka niewiele dramatyzmu potrafiła do tego wnieść - niebo było mleczne, jednolite i do tego cały czas mżyło...
bardzo dobre!
niezłe - mam u siebie podobne nocne
znakomite
Straszne historie opowiadasz, skoro nam straszno słuchać, to jak musiało być tym, którzy to przeżywali... mój rozum tego nie pojmuje...
Są jeszcze takie miejsca gdzie czas powoli płynie, to takie miasteczka jak Tykocin, Drohiczyn, gdzie gdzie pod wieczór życie dnia codziennego zamiera... a Drohiczyn, niegdyś centrum kultury i oświaty na Podlasiu dużą cenę zapłacił w czasie sowieckiej okupacji, a i po wojnie też różnie bywało, nazwa "Diecezja Pińska", bo tu przeniesiono siedzibę kurii była zakazana... dzieje kościołów drohiczyńskich były tragiczne, zastanawiam się czy będzie tu zdjęcie katedry, czyli kościoła pojezuickiego, którego dzieje są bardziej burzliwe i czasem mrożące krew w żyłach.
Jeszcze nie przebrzmiała muzyka balu i pijackie śpiewy, kiedy od strony Bugu o trzeciej nad ranem 22 czerwca zerwała się nawałnica. Mieszkańcy w pierwszym momencie wystraszyli się, że to NKWD znowu łomocze do drzwi, ale ci przesadzają właśnie płoty w panicznej ucieczce, nieraz w samych tylko kalesonach. Zanim jednak opuszczą Drohiczyn zdążą jeszcze podpalić kościół. Ogień strawi resztę ołtarza, której nie zniszczono do tej pory, cały dach i szczyt dzwonnicy...
21 czerwca - przepraszam...
Sobota 22 czerwca 1941 roku była dniem, który głęboko zapadł w pamięć mieszkańców Drohiczyna. Z okolic ulicy Nowej dochodzą odgłosy muzyki tanecznej. Trwa bal oficerów. Ich żony, poubierane w najbardziej szykowne, zrabowane w okolicznych sklepach koszule nocne, zamiast sukienek budziłyby śmiech mieszkańców, gdyby tylko komukolwiek było jeszcze do śmiechu...
Wiele wycierpieli mieszkańcy Drohiczyna za tzw. "drugiego sowieta". Nikt nie mógł być pewny dnia ani godziny. NKWD szalało... Ludzi wywożono na Sybir przewożąc furmankami do pobliskiej stacji kolejowej w Siemiatyczach...
W kościołach i cerkwi urządzono strzelnice, stajnie i latryny - dość typowe i w wielu innych miejscach spotykane zachowanie.
Do opuszczonych świątyń wtargnęło żołdactwo. Cokolwiek miało najmniejszą choćby wartość zostało zrabowane, z marmurowymi elementami posadzki włącznie. Drewniane elementy poszły na opał. Starodruki odzierano ze skórzanych okładek, które zabierano na portfele lub naprawę podeszew do butów. Karty zaś szły na skręty - do czasu aż jeden z sołdatów doznał jakiegoś zatrucia paląc machorkę w skręcie ze starego i chyba lekko zgrzybiałego papieru czerpanego...
Zapraszam do portfolio - niejedną opowieść tam znajdziesz...
Raals, zaglądać będę po więcej, zdjęć i historii:)
I tu jest dobry moment na wklejenie kolejnego zdjęcia - bo prawosławna cerkiew drohiczyńska nie uniknęła podobnego traktowania...
Również trzy, ale godziny dostał na ewakuację kościoła proboszcz Juniewicz. Po upływie trzech godzin miał oddać klucze do świątyń. Co można w takim czasie wywieźć z trzech w sumie kościołów w mieście?
[2008-04-28 15:13:42] Wczoraj ponownie wróciłem do Ogniem i Mieczem. Dla mnie historia jest niepojęta......... Jakie to musiały być podziały, że gdzieniegdzie utrzymują się po dziś dzień ???
Zniknęło wtedy już bezpowrotnie z krajobrazu Drohiczyna kilka pięknych zabytków architektury, głównie drewnianej. Pod topór poszły dwie cerkiewki i XVII wieczny modrzewiowy dworek. Ocalały tylko te domy, które sowieci uznali za przydatne do zakwaterowania dla oficerów. Na całą operację mieszkańcy dostali tylko trzy dni...
Problem polegał na tym, że właściwie większość Drohiczyna, w tym całe zabytkowe centrum leży właśnie w tym 800 metrowym pasie, przylegającym do rzeki...
Nie ma za co :) Bardzo lubię opowiadać historie...
dzięki Raals za kawałek historii:)
Już na wiosnę 1940 roku sowiecki komendant straży granicznej rozkazał spędzić wszystkich mieszkańców i oznajmił im, że z racji na konieczność obserwacji i ochrony granicy, każdy budynek, który znajduje się w odległości mniejszej niż 800 metrów od Bugu ma być rozebrany i przeniesiony w inne miejsce, w przeciwnym razie zostanie zburzony.
Prawdziwe nieszczęście Drohiczyna polegało na tym, że na Bugu była granica między ZSRR a Generalną Gubernią...
We wrześniu 1939 roku zjawiają się w Drohiczynie panowie w czapkach z wysokimi czubami i czerwoną gwiazdą po środku. Mieszkańcom oznajmili: "my priszli was oswobodit' ot kapitalistow i polskoho gniota'
Po odzyskaniu niepodległości i odrestaurowaniu klasztoru mieści się tu gimnazjum. Kościół zaś zostaje odbudowany i oddany ponownie do użytku katolikom w 1929 roku. Nie służy im jednak długo...
Wojsko pozostaje tutaj niemal do końca wieku. Pod koniec XIX w. budynki klasztorne zmieniają przeznaczenie na cele edukacyjne. Najpierw mieści się tu szkola dla nauczycieli wiejskich, potem powszechna szkoła żeńska. Stan ten trwa do odzyskania niepodległości...
Klasztor zaś (na zdjęciu budynki przylegające od lewej strony do kościoła) zamieniono na więzienie, które po powstaniu styczniowym zamieniono z kolei na koszary.
Już w następnym roku rozpoczęto prace nad adaptacją kościoła na cerkiew prawosławną. W 1836 roku sprowadzono tu mniszki.
No to jeszcze obiecany koniec historii, zanim pojawi się nowe zdjęcie. Otóż kościół od chwili zakończenia budowy służył miejscowym katolikom mniej więcej do czasów powstania listopadowego. W 1832 roku rząd gubernialny wydał ukaz, na mocy którego wydalono z miasta franciszkanów...
Kimi - bez natłoku samochodów i reklam, to już chyba tylko Białoruś i ewentualnie nasze wschodnie pogranicze. A Drohiczyn z pewnością należy do tych miejsc, w których czas płynie powoli...
Znam i ja to miejsce... sentyment pozostał... dzięki za przypomnienie i to w dodatku w takiej aurze :)
I ja kawałek swojego sentymentu tu zostawiam :) Wydeptane ścieżki... ach...
Są jeszcze jak widać miejsca bez natłoku samochodów i reklam. Wyprawę do Drohiczyna z braku czasu ciągle odkładam. Zachęciłeś mnie mocno swymi ciekawymi opowieściami :)
ciemne chmury nad nami
Byłam, poczytałam, czekam na więcej, miłego weekendu życzę :)
To jeszcze nie koniec, bo dzieje Podlasia burzliwe są niezwykle - ale to już nie teraz, bo czas trochę pomieszkać :)
opis i dodatek niesamowity....
Następny kościół, tym razem murowny rozpoczęto budować około roku 1678 i potrwała ona do roku 1715. Do 1750 wybudowano nowy murowany klasztor, poszerzony o archiwum ksiąg ziemskich i grodzkich, zaś do 1777 roku stanęła dzwonnica - więc mamy już komplet tego, co na zdjęciu lepiej, lub gorzej widać...
Kolejny kościół drewniany wybudowano w 1615 roku a niedługo po tym nowe budynki klasztorne. I tym razem postało sobie to wszystko "aż" do roku 1657. W tym czasie przewaliły się tędy wojska kozackie, szwedzkie i siedmiogrodzkie. A potem kronikarz wspomina już tylko: miejsce "to tak leżało pusto. A tak z powodu, że było poświętne, nikt się na nim nie budował, ani one imał zarabiać".
Najpierw ten wybudowany w 1409 spłonął w pożarze w roku 1595. Kilka lat wcześniej cudem tylko ocalał, bo spalony został doszczętnie leżący tuż obok drewniany klasztor franciszkanów. Już rok później w tym miejscu wybudowano kolejny drewniany kościół - jednak nie postał długo, bo spłonął już w 1601.
O rycerzach może jeszcze później - a teraz kilka słów o tym co to się z kościołem dalej działo....
niezły obrazek
nooo, takich rycerzy to tam sporo łazi nad Bugiem ;))))
tankować zaczęliśmy tak jak planowaliśmy, czyli od razu, natomiast po kilkuset metrach złamaliśmy jedno wiosło. płynęliśmy odbijając się od brzegu do brzegu w niesamowitym ukropie. po jednym dniu nie daliśmy rady się ruszać (spaleni na skwarki i skłuci przez nadnarwiańskie żyjątka). jakoś rozstawiliśmy w niedostępnym miejscu namiot, trochę się znieczuliliśmy do snu, a rano zakombinowaliśmy transport do domu i tyle było naszej wycieczki:)
To ja chyba go widziałem, znaczy tego rycerza, kiedy poszedłem nocą na Górę Zamkową. Musiał być już bardzo zmęczony, bo się trochę zataczał :)
Warto również wiedzieć, że z Górą Zamkową w Drohiczynie związanych jest wiele legend. Jedna z nich mówi, że raz na sto lat ze ściany góry wypływają rycerze. W jakim celu? Tego nie wie żaden śmiertelnik, ale jedno jest pewne – muszą wrócić do podziemi, zanim zabłyśnie świt. Wegług legendy, podczas takiej wyprawy jeden z rycerzy ujrzał na brzegu piękną dziewczynę i zapatrzony w nią zapomniał o powrocie. Od tego czasu błąka się po nadbużańskich łąkach.... Niezwykłe zalety tego niewielkiego miasteczka i jego okolic już dawno odkryli artyści. Tutejsze plenery upodobał sobie reżyser Andrzej Wajda i wykorzystał przy realizacji filmu "Nad Niemnem". Górę Zamkową oraz łąki nad Bugiem można podziwiać w "Kronice wypadków miłosnych" i "Pannach z Wilka". W tym drugim filmie jedną z głównych ról gra pochodzący stamtąd aktor Daniel Olbrychski...
A co? Za wcześnie zaczęliście tankować, czy się jakaś przygoda zdarzyła?
Raals, już ja raz płynąłem Narwią z Siemianówki do Plosek.. tyle że pontonem.. wyprawy nie ukończyliśmy..
Rezon, to Ty nadbużański chłopak jesteś:)
O zdecydowanie warto. To tylko jedno zdjęcie a jest w Drohiczynie co oglądać. Ja się zastanawiam nad pokonaniem tratwą odcinka z Mielnika do Drohiczyna. Z wody muszą być też piękne widoki...
w ubiegłym roku byłem w Mielniku(dziadkowie żony tam mieszkali) i zahaczyłem o Grabarkę; na Drohiczyn nie stało czasu-moze innym razem, bo widzę, że warto
Corundum - no zdrzemnąłem się chwilę ;)
rezon [2008-04-25 10:20:40] przez Strzeszew przejeżdżałem, a z Liwa pewnie nawet coś pokażę, bo mimo kiepskiej pogody, nawet coś tam wyszło - a że to pogranicze Mazowsza i Podlasia, to od biedy tematycznie można uznać, że się w moich zainteresowaniach mieści. A do tego legenda też jest do opowiedzenia, więc prawdopodobieństwo, że się w portfolio pojawi, rośnie...
Zdecydowanie sięgnę po te książki, tym bardziej, że jeszcze trochę i będę miał w domu nastolatkę - więc też mam nadzieję, że chętnie przeczyta...
witam wszystkich. nie moge. Wy tak bez żadnych przerw od wczoraj ?
przebardzo + sentymenty
fajowskie. pozdro!
Partizan: dziadkowie ze strony mamy pochodzą ze Skrzeszewa (po drodze z Sokołowa do Drohiczyna), a ze strony taty z Liwa (ale to już raczej jest Mazowsze...)
Raals: Słoneczna dziewczyna” to książka, w której poza główną postacią Klementyny Sołonowicz-Olbrychskiej znajdziemy również portret rodziny bohaterki oraz ciekawe opisy podlaskiego Drohiczyna. Subtelnego uroku i ciepła dodają biografii anegdotki siostry, syna czy młodzieży z liceum, w którym uczyła Klementyna. Książka jest ładnie wydana, wzbogacona o zdjęcia, listy a także opisy książek pisarki. :))) , a Cierpki Owoc Tarniny przeczytałem już chyba ze trzy razy i gwarantuję, że Ci się spodoba jak lubisz stare klimaty Drohiczyna....
W życie szesnastoletniej Joanny i jej młodszego brata wkracza nie akceptowany "nowy tatuś". Mama - lekarka nie zawsze potrafi załagodzić konflikty między dziećmi a ojczymem. Joannie trudno też zaakceptować niektóre zachowania jej chłopaka - Wojtka. Moderatorem nastrojów rodziny, nie zawsze bezstronnym, jest ciotka Mila. Książka traktuje o trudnym okresie dojrzewania, to powieść dla nastolatek i... wielu rodziców. - taką recenzję znalazłem w necie - chyba bym nie kupił w oparciu tylko o to - ale teraz dołączam do długiej listy lektur do przeczytania...
Rezon, a z jakich okolic mniej więcej pochodzą jeśli można zapytać?
I moja rodzina pochodzi z Podlasia. Jabłeczną znajdziesz gdzieś u mnie w portfolio, w Janowie byłem dwa razy - w tym ostatnio - tydzień temu. Niewykluczone, że coś powieszę... Grabarka, Mielnik, Koterka są w planach na maj lub ewentualnie czerwiec.
"Cierpki Owoc Tarniny" i "Słoneczna Dziewczyna" to dwie książki Sołonowicz Olbrychskiej, powieści autobiograficzne z Drohiczynem w roli głównej, polecam, bo świetnie się czyta, na allegro można kupić dość tanio...
a w Jabłecznej byłeś? Pewnie tak, bo widzę, że Podlasie nie mam przed Toba tajemnic... Ja lubię też okolice Białowieży, Hajnówki, Sokółkę, czasem odwiedzam Grabarkę, Siemiatycze, Mielnik, janów Podl.... Moi dziadkowie pochodzą z Podlasia, więc te tereny mam we krwi :)))
Nie znam - ale chętnie bym przeczytał. Jak pamiętasz jakies ciekawostki o Drohiczynie, czy Ruskiej Stronie - to dawaj!
a czytałeś książkę Sołonowicz - Olbrychskiej (matki Daniela) o Drohiczynie i drugiej stronie Bugu???
Nie dziwię się, bo niewiele jest tak urokliwych miasteczek. Wszystkim, którzy jeszcze nie byli gorąco polecam...
jakieś 30 km...., ale dawno już tam nie mieszkam, choć czasem bywam i o Drohiczyn zahaczam chętnie...
No z Sokołowa to już trochę bliżej :)
nie z Małkinii tylko z Sokołowa Podl. :)))
Rezon - no z Małkinii, to kawałak miałeś do Drohiczyna ;)
Drohiczyn mój ukochany :)))) świetne foto
Piękne zdjęcie, miejsce, światło, barwa...wszystko super! pozdrawiam:)
http://plfoto.com/1331132/zdjecie.html to jeszcze to..i może coś jeszcze - nie jestem zbyt uporządkowana...no idę, pa :)
zdecydowanie udana praca - bdb+++
Dobranoc :)
Oprócz tych czterech masz jeszcze jedno w kat. głównym. Z Mielnika.
Dobranoc :)
Dobra :) a Ty sobie zobacz moje z Podlaskiego Przełomu Bugu (4 :)
Andres - zbyt wiele się informacji nie zachowało o nich - a i to natrafiłem na sprzeczne. Jakąś wersję trzeba będzie jednak opowiedzieć, bo historia niezwykle ciekawa. Drohiczyn to kopalnia opowieści jest!
To zaglądaj. Będzie jeszcze parę z Dohiczyna i może coś z okolic jeszcze...
o tu byłam :) w zeszłym roku :)
Dzięki, jestem ukontentowany, bo po nich w zasadzie nie ma żadnego śladu :)
Andres - będzie coś i o braciach Dobrzyńskich, bo jak tu o Drohiczynie bez braci?
pespe - prawda, ten biały barok to trochę wizytówka Podlasia, choć mam znajomych z Torunia, którzy powtarzają, że jak coś nie jest z czerwonej cegły, to nie zabytek :) Ale jestem pewny, że turystyczna komercja nie odeśle nigdzie - jeszcze przez czas jakiś tego leniwego wschodniego klimatu. A jeśli się to kiedyś stanie, to zawsze można pojechać poza sezonem, kiedy wszystko jeszcze się nie obudziło, albo właśnie usnęło...
przecież wierzę i nie podważam tego:)
damk - musisz dać wiarę. Zresztą wyraźnie widać, że nie ma żadnych reflektorów skierowanych wprost na budynek.
A ja bym chętnie posluchał opowieści o Braciach Dobrzyńskich, taki mały epizodzik w dziejach Drohiczyna... chyba się domyślam jakie zdjęcie będzie w poniedziałek, skoro to 200 kroków dalej :)
:))
bdb
ładne
Muszę przyznać, że walka ze światłem uwieńczona powodzeniem. Nastrojowe to zdjęcie. Zresztą te miasteczka na wschodzie Polski, z pięknymi przykładami charakterystycznego polskiego "białego" baroku, maja niepowtarzalny klimat. Warto go uwieczniać zanim turystyczna komercja - która tam niewątpliwie z czasem napłynie - nie odeśle go w przeszłość.
piękne światło, aż się wierzyć nie chce, że to tylko z lamp ulicznych i księżyca :)
A ja tradycyjnie postaram się, żeby długo nie trzeba było czekać :)
Ja tradycyjnie cierpliwie poczekam :)