Vian, na szczęście doczekał się wartościowszych recenzji i ma swoich fanów... podobnie, jak np. "Rejs" Piwowskiego...można i tu dialogi określić mianem "pierdów, tylko po co? I tak wszystko sprowadza się do rodzaju poczucia humoru potencjalnych odbiorców... dystansu do tego rodzaju twórczości... wreszcie - nadęcia i powagi lub radości i luzu w odbiorze, nieprawdaż? Nie każdemu odpowiadają dzieła tzw. Wielkich literatury... pozdrawiam ;-)))
Mam nadzieję, że dzisiejsi gimnazjaliści są o tyle bystrzejsi od małpy, by nie usiłować epatować swoich matek Vianem, bo one już ziewały z nudów przy Toporze. A cóz powiedzieć o takiej ramocie jak Vian? Absolutne fiasko tak masturbacyjne, jak literackie. To nadaje się już tylko na lans dla starzejących się frankofilów :)
Pan wybaczy, ale to są pierdy dla gimnazjalistów do epatowania matek służące. Młodsze dzieci czynią to przez powtarzania słowa "dupa" na rodzinnych przyjęciach.
Piotrze, specjalnie dla Ciebie...
- Więc nie będzie tej pani, co? – spytał ksiądz Małyjanio.
- Dzisiaj nie.
- To po co ona w ogóle tu przyjechała? – zastanowił się Małyjanio. – Śliczna dziewczyna, odrobinę ekscentryczna, wspaniałe włosy, piersi takie, że człowiek chętnie by się dla nich zgodził na ekskomunikę, inteligentna i wie czego chce, jak zwierzę, a nie pokazuje się nigdy. Czyżby sypiała z braciszkami?
- Nie – odparł archeolog. – Mam wrażenie, że Angel się jej spodobał.
- To na co czekamy? Mogę ich pożenić, jeżeli pan chce.
- Angel myśli tylko o Rochelle – powiedział archeolog.
- Nie odpowiada mi. Za bardzo nasycona.
- Tak – odparł Atanagoras. – Ale on ją kocha.
- Kocha ją?
- Zbadać, czy istotnie ją kocha, byłoby interesującym przedsięwzięciem
- Czy możliwe, by kochał ją nadal, wiedząc, że sypia z jego przyjacielem? – zapytał ksiądz Małyjanio. – Rozmawiam z Panem o tym wszystkim, ale proszę nie myśleć, że to ciekawość faceta niewyżytego seksualnie. W wolnych chwilach ja też uprawiam te ćwiczenia.
- Rzecz oczywista – odparł Atanagoras. – Nie musi się ksiądz tłumaczyć. A co do Angela to mam wrażenie, że kocha ją naprawdę. To znaczy do tego stopnia, że chodzi za nią, chociaż nie ma żadnej nadziei. I że nie zwraca uwagi na Miedziankę, choć wystarczyłoby mu kiwnąć palcem.
- Fiu fiu! – powiedział Małyjanio – a to w takim razie musi trzepać konika!
- Co musi?
- Trzepać konika. Proszę darować, to taki żargon kościelny.
- Ach, tak! – odparł Atanagoras. – Rozumiem. Ale nie, nie myślę , żeby miał coś tam trzepać.
- Wobec tego – powiedział Małyjanio – bez trudu spikniemy go z Miedzianką.
- Bardzo bym się z tego ucieszył – powiedział Atanagoras. – To miłe dzieci, oboje.
- Trzeba ich zaprowadzić do pustelnika – oświadczył ksiądz – żeby sobie popatrzyli. Demonstrowany przez niego akt skruchy działa rzeczywiście piorunująco. O, do diabła! Znów.
Cóż, trudno. Niech mi pan przypomni, że mam odmówić parę zdrowasiek.
- A co się stało? – zapytał archeolog.
- Wciąż tylko bluźnię – powiedział Małyjanio. – Ale to głupstwo. Zaraz obliczę, ile zdrowasiek wypada mi w sumie. A wracając do naszych spraw, to mówiłem panu właśnie, że widok pustelnika w akcji jest dość interesujący.
- Nie byłem tam jeszcze – rzekł archeolog.
- Och, na panu na pewno nie zrobi to specjalnego wrażenia. Pan jest stary.
- Istotnie – odparł archeolog – interesują mnie raczej przedmioty i wspomnienia z odległej przeszłości. Nie mam jednak nic przeciwko temu, by popatrzeć na dwa młode zgrabne ciała
w układach niewymuszonych i zgodnych z naturą.
- Ta Murzynka... – powiedział Małyjanio.
Nie dokończył.
- Co, ta Murzynka?
- Ma... niebywały dryg. Jest bardzo zręczna, chciałem powiedzieć. Czy nie sprawiłoby panu wielkiej różnicy, gdybyśmy zmienili temat?
- Najmniejszej – odparł archeolog.
- Zaczyna odczuwać pewien niepokój – rzekł Małyjanio. – Ale nie chciałbym narzucać się pańskiej młodej znajomej. Więc niech mi pan opowie może o wylewaniu szklanki zimnej wody za kołnierz albo o kaźni tłuczkiem.
- Nigdy o tym nie słyszałem.
- To zabieg bardzo często stosowany u niektórych Indian – odparł ksiądz. – Polega na powolnym ściskaniu moszny delikwenta na pieńku, tak aby wystąpiły jądra, które miażdży się następnie drewnianym tłuczkiem... Aj! Aj!... – dorzucił zwijając się – ależ to musi boleć!
- Niezły pomysł – rzekł archeolog. – Przypomina mi...
- Dajmy już spokój... – odezwał się ksiądz skulony we dwoje. – Już mi przeszło.
- Doskonale – odparł Atanagoras. – To możemy już iść?
- Jak to? – zdziwił się ksiądz. – To jeszcze nie poszliśmy? Nie do wiary, jaki pan jest gadatliwy.
Archeolog roześmiał się, zdjął z głowy hełm tropikalny i powiesił na gwoździu.
- Proszę, ksiądz pierwszy.
- Na stacji Mysiadło piętnaście gęsi wysiadło... – powiedział ksiądz.
- I ty z nimi też! – dokończył archeolog.
- Amen! – odparł Małyjanio.
Przeżegnał się i wyszedł z namiotu.
(Boris Vian - "Jesień w Pekinie" przekład Krystyna Dolatowska)
Miśku..ostatnio na Plfoto różne paskudztwa wywołujące zachwyt szerokiego grona odbiorców....ale mimo,że nie lubisz Świąt B.N...to zdjęcie nie pasuje mi do Twojego wizerunku...
Nic. Specjalistami od dupcenia owiec są barany...może za trzy dni czegoś się od nich dowiemy... ;-)))
Ale cóż ma to ze mną wspólnego, że bywają wielbiciele Viana, trabantów, haftu krzyżykowego, czy nawet dupczenia owiec? Co mnie to obchodzi?
Vian, na szczęście doczekał się wartościowszych recenzji i ma swoich fanów... podobnie, jak np. "Rejs" Piwowskiego...można i tu dialogi określić mianem "pierdów, tylko po co? I tak wszystko sprowadza się do rodzaju poczucia humoru potencjalnych odbiorców... dystansu do tego rodzaju twórczości... wreszcie - nadęcia i powagi lub radości i luzu w odbiorze, nieprawdaż? Nie każdemu odpowiadają dzieła tzw. Wielkich literatury... pozdrawiam ;-)))
Mam nadzieję, że dzisiejsi gimnazjaliści są o tyle bystrzejsi od małpy, by nie usiłować epatować swoich matek Vianem, bo one już ziewały z nudów przy Toporze. A cóz powiedzieć o takiej ramocie jak Vian? Absolutne fiasko tak masturbacyjne, jak literackie. To nadaje się już tylko na lans dla starzejących się frankofilów :)
Wybaczam. Starsze dzieci powtarzają cyt: "pierdylion" razy inne pierdy. Tym różnimy się np od małp...
Pan wybaczy, ale to są pierdy dla gimnazjalistów do epatowania matek służące. Młodsze dzieci czynią to przez powtarzania słowa "dupa" na rodzinnych przyjęciach.
Piotrze, specjalnie dla Ciebie... - Więc nie będzie tej pani, co? – spytał ksiądz Małyjanio. - Dzisiaj nie. - To po co ona w ogóle tu przyjechała? – zastanowił się Małyjanio. – Śliczna dziewczyna, odrobinę ekscentryczna, wspaniałe włosy, piersi takie, że człowiek chętnie by się dla nich zgodził na ekskomunikę, inteligentna i wie czego chce, jak zwierzę, a nie pokazuje się nigdy. Czyżby sypiała z braciszkami? - Nie – odparł archeolog. – Mam wrażenie, że Angel się jej spodobał. - To na co czekamy? Mogę ich pożenić, jeżeli pan chce. - Angel myśli tylko o Rochelle – powiedział archeolog. - Nie odpowiada mi. Za bardzo nasycona. - Tak – odparł Atanagoras. – Ale on ją kocha. - Kocha ją? - Zbadać, czy istotnie ją kocha, byłoby interesującym przedsięwzięciem - Czy możliwe, by kochał ją nadal, wiedząc, że sypia z jego przyjacielem? – zapytał ksiądz Małyjanio. – Rozmawiam z Panem o tym wszystkim, ale proszę nie myśleć, że to ciekawość faceta niewyżytego seksualnie. W wolnych chwilach ja też uprawiam te ćwiczenia. - Rzecz oczywista – odparł Atanagoras. – Nie musi się ksiądz tłumaczyć. A co do Angela to mam wrażenie, że kocha ją naprawdę. To znaczy do tego stopnia, że chodzi za nią, chociaż nie ma żadnej nadziei. I że nie zwraca uwagi na Miedziankę, choć wystarczyłoby mu kiwnąć palcem. - Fiu fiu! – powiedział Małyjanio – a to w takim razie musi trzepać konika! - Co musi? - Trzepać konika. Proszę darować, to taki żargon kościelny. - Ach, tak! – odparł Atanagoras. – Rozumiem. Ale nie, nie myślę , żeby miał coś tam trzepać. - Wobec tego – powiedział Małyjanio – bez trudu spikniemy go z Miedzianką. - Bardzo bym się z tego ucieszył – powiedział Atanagoras. – To miłe dzieci, oboje. - Trzeba ich zaprowadzić do pustelnika – oświadczył ksiądz – żeby sobie popatrzyli. Demonstrowany przez niego akt skruchy działa rzeczywiście piorunująco. O, do diabła! Znów. Cóż, trudno. Niech mi pan przypomni, że mam odmówić parę zdrowasiek. - A co się stało? – zapytał archeolog. - Wciąż tylko bluźnię – powiedział Małyjanio. – Ale to głupstwo. Zaraz obliczę, ile zdrowasiek wypada mi w sumie. A wracając do naszych spraw, to mówiłem panu właśnie, że widok pustelnika w akcji jest dość interesujący. - Nie byłem tam jeszcze – rzekł archeolog. - Och, na panu na pewno nie zrobi to specjalnego wrażenia. Pan jest stary. - Istotnie – odparł archeolog – interesują mnie raczej przedmioty i wspomnienia z odległej przeszłości. Nie mam jednak nic przeciwko temu, by popatrzeć na dwa młode zgrabne ciała w układach niewymuszonych i zgodnych z naturą. - Ta Murzynka... – powiedział Małyjanio. Nie dokończył. - Co, ta Murzynka? - Ma... niebywały dryg. Jest bardzo zręczna, chciałem powiedzieć. Czy nie sprawiłoby panu wielkiej różnicy, gdybyśmy zmienili temat? - Najmniejszej – odparł archeolog. - Zaczyna odczuwać pewien niepokój – rzekł Małyjanio. – Ale nie chciałbym narzucać się pańskiej młodej znajomej. Więc niech mi pan opowie może o wylewaniu szklanki zimnej wody za kołnierz albo o kaźni tłuczkiem. - Nigdy o tym nie słyszałem. - To zabieg bardzo często stosowany u niektórych Indian – odparł ksiądz. – Polega na powolnym ściskaniu moszny delikwenta na pieńku, tak aby wystąpiły jądra, które miażdży się następnie drewnianym tłuczkiem... Aj! Aj!... – dorzucił zwijając się – ależ to musi boleć! - Niezły pomysł – rzekł archeolog. – Przypomina mi... - Dajmy już spokój... – odezwał się ksiądz skulony we dwoje. – Już mi przeszło. - Doskonale – odparł Atanagoras. – To możemy już iść? - Jak to? – zdziwił się ksiądz. – To jeszcze nie poszliśmy? Nie do wiary, jaki pan jest gadatliwy. Archeolog roześmiał się, zdjął z głowy hełm tropikalny i powiesił na gwoździu. - Proszę, ksiądz pierwszy. - Na stacji Mysiadło piętnaście gęsi wysiadło... – powiedział ksiądz. - I ty z nimi też! – dokończył archeolog. - Amen! – odparł Małyjanio. Przeżegnał się i wyszedł z namiotu. (Boris Vian - "Jesień w Pekinie" przekład Krystyna Dolatowska)
he!he!dobre!
:)
P.S. brzydkie
Miśku..ostatnio na Plfoto różne paskudztwa wywołujące zachwyt szerokiego grona odbiorców....ale mimo,że nie lubisz Świąt B.N...to zdjęcie nie pasuje mi do Twojego wizerunku...
Masssakra :)))...
:-)) p-m.
:)