Opis zdjęcia
Dawid Fiszerung jest jedynym Żydem z Chorzel (północne Mazowsze), który ocalał z Zagłady. Do Auschwitz przyjechał ponownie w sierpniu 2007 r.z żoną, córką z mężem i trójką wnuków. Opowiada im o swoim pierwszym przyjeździe w to miejsce. W tle wagon z tamtych czasów
Sławekol - dzięki za tę historię, to miałem na myśli.
dzięki.
milo czasem poczytac jak madrzy ludzie pisza.
Zostawmy taką konkluzję: „Im został zapisany inny los...”. Kropka.
Malczer [2008-12-17 13:02:49] : w swoim życiu spotkałem bodaj pięciu Żydów, którzy przetrwali obozy koncentracyjne. Dwaj, Dawid Fiszerung i Zenek Drezner, po raz pierwszy złożyli mi wizytę w moim gabinecie. Wydawało mi się, że wokół tych ludzi istnieje bardzo specjalna aura. W czasie rozmowy miałem ochotę zrobić im zdjęcie. I był to jeden jedyny przypadek w moim życiu, że tego nie zrobiłem, tak długo, aż nie wyczułem wewnętrznego ich przyzwolenia. Być może świadomość tego, kim są, wywoływała we mnie jakieś zahamowania. Jestem jednak przekonany, że była wokół tych ludzi jakaś aura, jakby osłona. Nie mieli prawa przeżyć, a przeżyli. W jakimś sensie byli wybrańcami losu. Swojemu dalszemu życiu musieli nadać jakiś sens. Dla tych, których poznałem, tym sensem było dawanie świadectwa. Jedną z rozmów nagrywałem na dyktafon. Oto parę zdań, wypowiedzianych przez Dawida Fiszerunga: "Im więcej lat upływa od tamtych wydarzeń, tym trudniej mi w nie uwierzyć. To, co się z nami stało, dziś wydaje mi się nieprawdopodobne. W niedługim czasie została zgładzona większość narodu żydowskiego, kilka milionów ludzi. Stało się to w sercu postępowej, kulturalnej, chrześcijańskiej Europy. A skoro ja sam, który to wszystko przeżyłem i widziałem na własne oczy, nie mogę uwierzyć, to cóż mówić o ludziach, urodzonych pół wieku później? Dlatego póki żyję, będę mówił o tamtych czasach. Jest moim obowiązkiem zrobić wszystko, aby się nigdy nie powtórzyły. Tym bardziej, że świat dzisiejszy nie daje na to żadnej gwarancji". Wydaje mi się, że ta motywacja nadaje im siłę powrotu do koszmaru. I jeszcze jedno, Dawida Fiszerunga i Zenka Dreznera odprowadziłem aż do drzwi. Patrzyłem jak powoli znikali w tłumie ludzi na chodniku. Dwóch starych, zgarbionych ludzi, jeden o lasce. I pomyślałem sobie wtedy, że gdybym miał być na pokładzie porwanego samolotu, wolałbym mieć ich ze sobą, niż pluton antyterrorystów. Bo wydaje mi się, że ci starcy znaleźliby jakiś sposób wyjścia z sytuacji. Im został zapisany inny los.
Reporterka. I tyle. Niektórzy akceptują inni doszukują się wartości „artystycznych”. Nie o to chodzi. I nie będę wychylał się z osobistym poglądem na temat tych wydarzeń, bo też nie o to chodzi. Ale... wrzucę kamyczek do ogródka - w kontekście powracania Bohatera reportażu do miejsca jego traumatycznych przeżyć. Może dlatego, że Żydzi inaczej podchodzą do tego? Może są silniejsi psychicznie? Tłumacząc - brat mojego dziadka był w Stutthofie - uciekł stamtąd, ukrywał się do końca okupacji, NIGDY i NIKOMU o tym nie chciał opowiadać, nawet przed śmiercią, nawet najbliżsi nie wiedzieli co tam go spotkało. Tyle mojego kamyczka do wspólnej historii...
@Michał Kasperczyk => ja wiem ale użyłem tu obiegowego rozumienia słowa "semita" korespondującego z "antysemitą". Aby być precyzyjnym i niczego nie poplątać, dla powszechnej wiadomości, posługuję się Kopalińskim: "Semita - człowiek należący do jednej z grup ludów płd.-zach. Azji, mówiących jęz. semickimi (i spokrewnionych, gł. jęz.), reprezentowanych dziś głównie przez Żydów i Arabów, a w starożytności także przez Babilończyków, Asyryjczyków, Aramejczyków, Kaneanitów i Fenicjan".
jogin: semickie, to nie koniecznie żydowskie, o czym mało kto wie...
barszczon - jestem dorosłym wykształconym Polakiem i patrząc na człowieka nie zastanawiam się nad aryjskością jego rysów. Co do reszty - zgoda, wywołuje skojarzenia, ale natychmiast wzbudza ciekawość szczegółów (które już są w opisie). Innymi słowy - dobre jest i gada, ale nie aż tak bardzo, żeby bronić się bez opisu. A czy musi? Chyba nie...
@barszczon => Mz, niezupełnie masz rację. To najmłodsze i troszkę starsze pokolenie niezupełnie jest doinformowane nt. tamtego okresu naszej historii - oni tylko świetnie są uczeni, że komuna sowieckim butem gnębiła naród, że za komuny to tylko ocet stał na półkach sklepów, że Michnik to Żyd iitp.itd... O takich duperelach jak Holocaust czy walki Polaków na wszystkich frontach II Wojny Światowej nie mówi się w szkole po prostu z braku woli i czasu. Konia z rzędem temu młodziakowi, który będzie wiedział, co oznacza określenie "semickie" czy "aryjskie" rysy. Teraz szkoły nie organizują wycieczek do Oświęcimia, na Majdanek czy na Westerplatte...Sylweta takiego wagonu kolejowego nic młodrmu człowiekowi nie mówi...ot, jakiś wagon i jacyś ludzie obok przechodzący...że facet ma niewesołą minę?...może ząb go boli albo mu gorąco?... Dlatego uważam foty Sławka z TAKIMI opisami za bardzo pożądane dla edukacyjnej "misji" Plfoto. Nieraz piszę i wysoko oceniam foty, m.in. i Twoje, które pokazują miejsca, technikę, mikroświat , kosmos itp.itd. - rzeczy, których nie widziałem, o których nie wiedziałem i do których bym nie dotarł jak niektórzy "zakręceni" (to pozytyw) plfotowicze. W odróżnieniu od wielu ja, pomimo swoich niemal 67-miu lat, nie uważam, że wszystko wiem, wszystko widziałem i że "...mądry jestem niesłychanie, najpiękniejsze mam ubranie..." (jan Brzechwa "Samochwała"). Krótko, lako "plfotowski pianobijca", nie potrafię...
Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Według mnie - każdy dorosły i w miarę wykształcony człowiek (zwłaszcza Polak!) widząc taką scenę - nawet BEZ opisu - powinien się zastanowić. A właściwie - bez zastanowienia powinny mu sie nasunąć pewne skojarzenia: mocno starszy człowiek, o "niearyjskich" rysach twarzy, z tatuarzem na ręku, w otoczeniu dużo młodszych, w tle charakterystyczny wagon - to nie pozostawia wielu możliwości interpretacyjnych... Poza tym - mimo wszystko - poprosiłbym o sprecyzowanie pojęcia "słabe"... pozdrawiam
Ciężar gatunkowy
przejmująca i piękna historia Człowieka pokazana ciepło; znam tę rodzinę z poprzednich zdjęć, patrzę na nich z uśmiechem i szacunkiem, bardzo dobra i cenna seria
@Sławekol => ten tak szczegółowy opis podnosi pod niebiosa dokumentacyjną wartość foty...brak mi słów!...
Każda z tych postaci ma inny wyraz na twarzy. Być może nie powinienem tego pisać: dla mnie wspaniale zostały zarejestrowane emocje właściwe dla każdej z postaci. Potrafię wczuć się w ciekawość wnuków, bo sam byłem dzieckiem. Potrafię odnaleźć wyciszenie dzieci... wg mnie już to wystarcza aby uznać to zdjęcie za dobre. Ale to zdjęcie ma w sobie coś więcej. Coś czego (mam nadzieję) nigdy nie będę wstanie sobie wyobrazić. To właśnie tacy ludzie powinni (jeśli emocje na to pozwolą) opowiadać o historii tych miejsc.
to ilustracja ważnego fragmentu wspólnej historii - tylko tyle i aż tyle !
!!!
partizan [2008-12-16 08:49:17] : tak, tam jest jego obozowy numer - 80 388.
Miałem siedzieć cicho i słuchać, ale temat wydaje mi się nazbyt ważny, by nie wtrącić swoich trzech groszy. Chodzi o sprawę kryteriów oceny i umiejętności czytania zdjęć reporterskich w ogóle, szczególnie, kiedy dotyczy to fotografowania tak wyjątkowych momentów, jak ten na zdjęciu. Zacznę od tego, że DominikS [2008-12-16 07:26:26] i focamovie [2008-12-16 07:39:17] w jakimś sensie mają rację – wedle standardowych kryteriów oceny zdjęć to nie jest świetny obraz. Światło mogło padać inaczej, niebo być bardziej dramatyczne, grupa ustawiona w pozycjach bardziej interesujących. Tyle tylko, że teraz trzeba uruchomić empatię i wyobraźnię. Pierwsze 20 lat swego życia Dawid Fiszerung w liście do mnie zawarł w kilku zdaniach. Oto one: „Urodziłem się w Chorzelach 26 marca 1925 r. Jako jeden jedyny z mieszkańców naszego miasteczka pozostałem przy życiu po przejściu przez K.L. Auschitz-Birkenau. „Żółtą łatę” w czasie okupacji hitlerowskiej przyszyli mi w Chorzelach, 1 września 1941 r. Potem byłem w gettach w Makowie Mazowieckim i w Mławie, w K.L. Auschwitz, K.L. Mauthausen i K.L. Ebensee. Tam oswobodziły mnie wojska Stanów Zjednoczonych, w maju 1945r.”. Do Auschwitz przywieziono go w grudniu 1942 roku. Co się w ten mroczny dzień działo w miejscu, które można obejrzeć na fotografii? Dawid Fiszerung pisze o tym tak: „ Kiedy przybyliśmy na stację kolejową w Oświęcimiu, byliśmy załamani, głodni i spragnieni. Dopadliśmy do kałuż i piliśmy brudną, błotnistą wodę. Zaczęła się sławna selekcja: kto na prawo, kto na lewo. Nikt nie wiedział, co jest lepsze – strona lewa czy prawa. Każdy musiał głośno powiedzieć swoje nazwisko i wiek. Ja postanowiłem dodać kilka lat do mojego prawdziwego wieku i tak postanowiłem zrobić także w stosunku do mego brata Szlomo, kiedy podeszliśmy do stołu selekcyjnego. Ale selekcyjny rozdzielił nas, a z boku stali żołnierze z karabinami. Siłą oderwali mnie od brata i nigdy więcej go nie zobaczyłem, gdyż zagnano go prosto do krematoriów Oświęcimia – Brzezinki.. Nam kazano przejść kilka kilometrów, aż dotarliśmy do obozu w Brzezince. Tu odebrano nam torby, kazano rozebrać się do naga i włożyć obozową odzież. Każdemu wytatuowano na lewym ramieniu numer więźnia, który służył zamiast nazwiska i imienia. Ja otrzymałem nr. 80.388”. Halina Jastrzębska, historyk z muzeum oświęcimskiego, w naukowym opracowaniu przytoczyła fakty, dotyczące tego transportu: „Z tego liczącego około 2,5 tys. kobiet, mężczyzn i dzieci transportu zaledwie 406 mężczyzn i młodych chłopców skierowano do pracy w obozie. Pozostałych niemieccy naziści zamordowali w komorach gazowych”. Mija 65 lat i oto ten człowiek postanawia wrócić w to samo miejsce. Zabiera ze sobą córkę, zięcia i trójkę wnuków. Wraca w miejsce, w którym po raz ostatni widział swego młodszego brata. Wraca może nie do końca z własnej woli i ochoty. Jego 11-letni wnuk Matan własnie uczył się o Holokauście. Dziadek wymieniany jest tam jako jeden z niewielu, którzy przeżyli. Matan chce zobaczyć te miejsca i tam słuchać opowieści dziadka. Dziadek się zgadza. W liście do mnie, napisanym po powrocie do Izraela napisał: „Bardzo cieszyłem się jak spotkałem Pana wraz z córką przed wejściem do obozu w Oświęcimiu , i oczywiście miałem lepsze samopoczucie w Waszym towarzystwie . (…) Pierwszy raz przybyłem w to miejsce razem z grupą , wraz z przewodnikiem , bo nie wiedziałem jak będę się czuł w takiej sytuacji , ale to przeszło gładko . Odczuwałem wielką satysfakcję , że mimo wszystkie wyczyny które Niemcy nam uczynili, udało mi się uratować i przeżyć te straszne lata”. No dobrze. Wracamy do zdjęcia. Czy Panowie wyobrażacie sobie, że tę grupę w jakikolwiek sposób ustawiam na rampie? Że proszę, by posiedzieli tu godzinę, albowiem słońce świeci nazbyt ostro? Pragnę bowiem sprostać wysokim standardom estetyki fotograficznej. Janusz napisał bardzo słusznie o znaczeniu opisu w przypadku zdjęć reporterskich - A_R_mator [2008-12-16 11:36:29. Ja dodam jeszcze jedno – otóż przy ocenie takich zdjęć należy brać pod uwagę wagę tematu. To kto, lub co jest na zdjęciu. Niewielu bowiem Żydów Oświęcim w ogóle przeżyło, a jaeszcze mniej z nich kiedykolwiek później chciało to miejsce oglądać. Przypadek Dawida Fiszerunga, który przyjechał tam z rodziną, jest zupełnie unikatowy. Fotoreporterów nazywa się - bardzo trafnie zresztą - eyewitness. Istnieją po to, by dawać świadectwo czasom, ludziom, wydarzeniom. Mnie się otóż wydaje, że tym niedoskonałym estetycznie zdjęciem ową podstawową misję mojego zawodu i powołania wypełniłem. A tak zupełnie na marginesie – fotoreporter to nie tylko ktos, kto sprawnie posługuje się aparatem. To również ktoś, kto potrafi wyszukiwać tematy i dzięki temu znajduje się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. To jest nie mniej ważna, a może nawet ważniejsza część tej profesji.
DominikS [2008-12-16 07:26:26] i focamovie [2008-12-16 07:39:17] > Otóż fotografia reporterska ma to do siebie, iż często opis jest nieodzowny. "Przykładanie szablonów" w fotografii niczemu nie służy i to nie tylko pod tym względem. Prowadzi często w ślepe zaułki, a bywa, że jednym z nich jest wtórny analfabetyzm (to nie przytyk!), coś czego źródłem jest nie tyle brak umiejętności, co raczej brak dobrej woli "czytania" fotografii z całym jej kontekstem.
najwięcej emocji na twarzy Pana Fiszerunga.....
czasami się zastanawiam..a od ,,zapisania,, sie na to forum coraz częściej,,, czego ludzie oczekują od fotografii ..czy ważne jest, że bohater i jego dwójka wnucząt ma obcięte nogi , w tle blade niebo itd. Każda praca powinna być ,,oglądana pod wieloma kątami,, ..jak ktoś nie ma na to chęci lub czasu powinien sobie darować komenty..Przyjdzie czas ,że otworzy takie zdjęcie jeszcze raz po pewnym czasie i stwierdzi...wstyd..należało się wstrzymać . To takie ogólne moje spostrzeżenie...
!!!
!!!
Czasami nie wiem co mnie bardziej przyciąga do Twojego folio, zdjęcia czy ich opisy? Dużo tu emocji, dobrze pokazanych i opowiedzianych. Pozdrawiam
ja wiem czy słabe - ważne są emocje na twarzach, można się nawet domyślić kontekstu i bez opisu.
dobra reporterka.. na ręku ma tatuaże?
to świadczy o tym jak wazny jest opis, foto jednak słabbe
ale foto bez opisu o niczym nie mówi... może gdyby było częścią jakiejś serii.....
Banalna z pozoru fota ale z opisem "osób dramatu", okoliczności i miejsca wykonania...