No dobra. To o zalozeniach kawe na lawe. Projekt wyniknal z dyskusji o autorstwie, wspolautorstwie, i zaprogramowaniu zywego samowyzwalacza. Kto jest autorem projektu - nie ulega watpliwosci - osoba ktora projekt wymyslila i zdefiniowala jego zasady. 20 osob to wspoluczestnicy projektu. Kazda z nich wykonuje dwa pstryki. Pierwszy pstryk - to zadanie zaprogramowane przez autora projektu - to on jest autorem, on zdefiniowal, zaprogramowal to zdjecie, osoba wciskajaca spust autorem nie bedzie, jest tylko wykonawca programu. Z tym, ze autor projektu, i jednoczesnie autor tej pierwszej klatki, nie byl w stanie przewidziec kto, gdzie i kiedy wykona to zdjecie - stad mowa o przypadku, o losowosci. Fakt, ze nie da sie ukryc, ze czynnik ludzki jest rowniez elementem nieprzewidywalnym - kazda z osob wciskajacych spust przy swojej pierwszej fotce mniej lub bardziej swiadomie wlozy cos od siebie (to nie jest aparat dyndajacy na szyi fotografisty i majacy zamontowany zegarowy samowyzwalacz) - nawet Corundum twierdzacy, ze tylko podniosl do oka i wcisnal musial miec przeblysk (byc moze podswiadomy) dorwania na swej klatce uciekajacego Tygrysa. Chwila wczesniej badz chwila pozniej, i mielibysmy albo portret Tygrysa, albo drabine pod kinkietem... Natomiast druga klatka kazdego ze wspoluczestnikow - to juz praca autorska, w pewnym zakresie ograniczona ramami projektu, ale mamy tu juz stricte autorski wklad kazdego z fotografistow - wybor miejsca, kadru, momentu. A w efekcie wyjsciowym mamy miszmasz autorstwa, wspolautorstwa i braku autorstwa - i z takich rozwazan zrodzil sie projekt. I rzeczywiscie, jako efekt nieprzewidziany w zalozeniach, przyniosl bardz prawdziwy, choc przypadkowy (ale i nieprzypadkowy przeciez), dokument.
— 21.09.2010, 21:37:57
Jedna mydleniczka, pięć miesięcy wędrówki po Polsce i Europie, dwudziestu autorów, czterdzieści zdjęć. Projekt zainspirowany dyskusjami o autorstwie oraz wkładzie autorskim w fotografię. Każdy z uczestników wykonał dwa naświetlenia. Pierwsze jako żywy samowyzwalacz w samo południe w miejscu w którym akurat znajdował się pierwszego dnia po otrzymaniu aparatu. Drugie wedle własnego uznania, z pełną dowolnością wyboru miejsca, kadru i momentu. Pierwsze zaprogramowane zasadami projektu, drugie w pełni autorskie. Dodatkowo uwikłane w rozważania o autorstwie projektu i współautorstwie uczestników. Efekty do obejrzenia obok. Zapraszam do dyskusji.
— 15.09.2010, 16:03:56
świetny projekt, idea zacna :)
wystawione przez: barszczon 2010-09-30 19:50:55 > Podobne jak inni tutaj ja też. Ale takich jak zrobiłem, tak wymuszonych to nie :-)))
wystawione przez: A_R_mator 2010-09-29 23:40:28 - zapewne :)). Ale odnoszę wrażenie, że są tu pokazane zdjęcia, których Autorzy zrobiliby podobne - bez akcji aparatka :)
barszczon 2010-09-28 23:39:56 > I w tym problem. Przykładowo, takich zdjęć jak tutaj z uwzględnieniem "jak ja widzę" bym nie zrobił. Jednak decyzja fotografować czy nie należy do podstawowych :-)
wystawione przez: A_R_mator 2010-09-25 23:31:14 - tak w prostych słowach - to chyba chodzi mi o porównanie typu: obiektywny obbraz/widok (to co "widzi" aparat), a potem wyłuskanie z tego obrazu widz...
:)) Cieszy mnie to :)