Życie płynie a my albo wiosłujemy w swoich łódeczkach, albo siedzimy na brzegu i przypatrujemy się leniwej strudze w zakolu. Zależy gdzie kto siedzi,co też był wybrał nieopatrznie w zamętach życia. Jedni ryby łowią inni drzemią pod powiekami niosąc wspomnienia szczenięcych lat.Dobrych i złych miłości,natchnień i celów wytyczanych dziecięcą bezczelnością wobec nieuchronności życia,w tym ostatecznym zmierzaniu do nikąd.Słońce omiata twarz w swych codziennych wędrówkach. Zagląda w oczy wiernym hedonistom i dzieciom księżyca,tym skurwielom którzy już w nic nie wierzą. Tym w łodziach i tym na brzegach po obu stronach,w cieniu i na słonecznych plantch.Swieci ukrytym w piwnicach którzy stracili nadzieję i owym wędrującym za nim,za cieniem własnym,jakby w przeczuciu ostatecznego . Siedzę i patrze na płynące łodzie. Pośród setek mijających mnie twarzy odnajduję czasem znajome ,wesołe,smutne,oszalałe lub pełne nadzieji oczy nie dostrzegają mnie ukrytego w zaroślach na skraju spienionej wody.To zaledwie strumyk,gdzieś dalej jest wieksza woda,rzeka,morze,ocean i dalej,jeszcze dalej przestrzenie których opisać się boje.W ciszy jaką pielęgnuje nie ma miejsca na komfortowe ustalenie pozycji.Tkwię i to wystarcza. Miejsce dobrze mi znane,królestwo,wyspa.Moja robinsonada gdzie codzienność nie męczy,nic mnie nie woła abym rzucił ten znany ląd i ruszył brzegiem,albo przekupił wioślarzy ostatnim papierosem by zabrali mnie do jednej z przepływajacych łodzi.Nie mam zresztą specjalnie chęci ani powodu by płynąć.Tu czekam a czekanie to również podróż.Nie nudzi mnie własna twarz odbita w wodzie,moje towarzystwo jest mi znane ,nie cierpie na brak przyjaciół.Wystarcza mi wiedzieć że cali i zdrowi przepływają obok.Mam czasem chwile zabawnej przekorności na którą pozwalam sobie wyłącznie z powodu ciszy.Krzyczę wówczas w stronę nieszczęśników tulących swe skarby w chybotliwych łodziach.Bawią mnie ich rozpaczliwe próby ocalenia rupieci które zabrali ze sobą. Toną czesto i za bystrzem tuż na łachach białego piasku pełno jest czarnych,spuchniętych fortepianów,wyrzuconych na brzeg walizek,gadających telewizorów,niepotrzebnych mi pieniędzy w przemoknietych rulonikach usianych między nierozpoznawalnymi resztkami cudzych własności.Oto ich marzenia butwiejące,zmywane na powrót,omiatane piachem,znikające,unicestwione. Opowiadał bym dalej ale dzień robi się szpetny.Nie bawi mnie już siedzenie na brzegu,wolę poleżeć,popatrzeć w chmury,chociaz i tu nie znajduję spokoju.Pocięte kondensacyjnymi smugami niebo kreśli monstrualne krzyże.Wszysko umiera podróżując. Zapalam kolejnego papierosa ,błoga chwila zadumy.Pewność niczym nieuzasadniona ze wyskoczyłem z łodzi w dobrym miejscu.Czekam bo czekanie to także podróż. Jutro zobaczę inne łodzie. Pozdrawiam Cię szczerze i serdecznie.Starałem sie napisać najuczciwiej, w sposób jaki lubię,tak aby pozwolić chociaż troszeczkę wleźć w skórę prawie pięćdziesieciolatka który nie ma usprawiedliwienia dla swej natury.
— 1.02.2008, 16:31:27
Życie płynie a my albo wiosłujemy w swoich łódeczkach, albo siedzimy na brzegu i przypatrujemy się leniwej strudze w zakolu. Zależy gdzie kto siedzi,co też był wybrał nieopatrznie w zamętach życia. Jedni ryby łowią inni drzemią pod powiekami niosąc wspomnienia szczenięcych lat.Dobrych i złych miłości,natchnień i celów wytyczanych dziecięcą bezczelnością wobec nieuchronności życia,w tym ostatecznym zmierzaniu do nikąd.Słońce omiata twarz w swych codziennych wędrówkach. Zagląda w oczy wiernym hedonistom i dzieciom księżyca,tym skurwielom którzy już w nic nie wierzą. Tym w łodziach i tym na brzegach po obu stronach,w cieniu i na słonecznych plantch.Swieci ukrytym w piwnicach którzy stracili nadzieję i owym wędrującym za nim,za cieniem własnym,jakby w przeczuciu ostatecznego . Siedzę i patrze na płynące łodzie. Pośród setek mijających mnie twarzy odnajduję czasem znajome ,wesołe,smutne,oszalałe lub pełne nadzieji oczy nie dostrzegają mnie ukrytego w zaroślach na skraju spienionej wody.To zaledwie strumyk,gdzieś dalej jest wieksza woda,rzeka,morze,ocean i dalej,jeszcze dalej przestrzenie których opisać się boje.W ciszy jaką pielęgnuje nie ma miejsca na komfortowe ustalenie pozycji.Tkwię i to wystarcza. Miejsce dobrze mi znane,królestwo,wyspa.Moja robinsonada gdzie codzienność nie męczy,nic mnie nie woła abym rzucił ten znany ląd i ruszył brzegiem,albo przekupił wioślarzy ostatnim papierosem by zabrali mnie do jednej z przepływajacych łodzi.Nie mam zresztą specjalnie chęci ani powodu by płynąć.Tu czekam a czekanie to również podróż.Nie nudzi mnie własna twarz odbita w wodzie,moje towarzystwo jest mi znane ,nie cierpie na brak przyjaciół.Wystarcza mi wiedzieć że cali i zdrowi przepływają obok.Mam czasem chwile zabawnej przekorności na którą pozwalam sobie wyłącznie z powodu ciszy.Krzyczę wówczas w stronę nieszczęśników tulących swe skarby w chybotliwych łodziach.Bawią mnie ich rozpaczliwe próby ocalenia rupieci które zabrali ze sobą. Toną czesto i za bystrzem tuż na łachach białego piasku pełno jest czarnych,spuchniętych fortepianów,wyrzuconych na brzeg walizek,gadających telewizorów,niepotrzebnych mi pieniędzy w przemoknietych rulonikach usianych między nierozpoznawalnymi resztkami cudzych własności.Oto ich marzenia butwiejące,zmywane na powrót,omiatane piachem,znikające,unicestwione. Opowiadał bym dalej ale dzień robi się szpetny.Nie bawi mnie już siedzenie na brzegu,wolę poleżeć,popatrzeć w chmury,chociaz i tu nie znajduję spokoju.Pocięte kondensacyjnymi smugami niebo kreśli monstrualne krzyże.Wszysko umiera podróżując. Zapalam kolejnego papierosa ,błoga chwila zadumy.Pewność niczym nieuzasadniona ze wyskoczyłem z łodzi w dobrym miejscu.Czekam bo czekanie to także podróż. Jutro zobaczę inne łodzie. Pozdrawiam Cię szczerze i serdecznie.Starałem sie napisać najuczciwiej, w sposób jaki lubię,tak aby pozwolić chociaż troszeczkę wleźć w skórę prawie pięćdziesieciolatka który nie ma usprawiedliwienia dla swej natury.
— 1.02.2008, 16:31:27
Fotograf ze mnie cieńki.Jakos nie potrafię kochac czystej fotografii.Może nigdy nie było mi pisane zrozumiec istoty tej dyscypliny sztuki tak jak nie pojmuję baletu nowoczesnego.
— 18.11.2007, 08:22:03
Nie spotykam na swej drodze życiowej nic smiesznego.Wszystko z czym mam ostatnio doczynienia jest we mnie o mnie i na przekór mnie dla mnie!Ciemna ta moja galeria ale prawdziwa,zatem macie mnie na widelcu
— 4.10.2007, 19:21:43
Dziekuje za wizyty w moim portfolio.Pozdrawiam.
— 29.11.2006, 22:17:26
Juz jestem zmeczony odpisywaniem na ten temat.Praca zwyczajnie zrealizowana-poskladane sa jedynie pojedyncze foty z odpowiednia tonalna obróbka.Zatem nic nowatorskiego-Jak dawniej praca na kliszach(negatywach,pozytywach)tylko mozliwosci o wiele wieksze.Tak to zwyczajna fotografia.Po to istnieja narzedzia zeby z nich korzystac.Jaka zatem GRAFIKA?Mylne pojecia.Grafika to generowanie efektów-tekstury,pedzle,wtyczki,etc.Ja nic takiego nie stosuje.PS sluzy jak dawniej sluzyl powiekszalnik i tylko tyle.Pozdrawiam.
— 22.11.2006, 18:54:59
Bywaj częściej, pokazuj więcej, nie znikaj na długooo... hej:)
dzięki żeś zajrzał ..pozdrawiam.
Zajęty bywam ostatnio po pachy,do pasa i w bok.Kręcę na obrotach jak patefon,zdarta czarna płyta.Maluje niewiele ale cholerny ogród w swej nieskończenie powabnej urodzie traw i chwastów nie pozwala ...
Poświęcę chyba cały weekend aby posiedzieć tu u Ciebie ;) Twoje prace bardzo inspirują ;)
Dziekuje, dziękuję, dziękuję :)
camp-Tekst mnie poprostu w.....rwił.Niby gość wrażliwy a tu masz taki tekst posłał pod zdjęciem jak gówniarz z onetu,gimbus jakiś porąbany.