Opis zdjęcia
Poznaliśmy się na wernisażu jednej z poplenerowych wystaw w Galerii Fotografii ZPAF w Kielcach gdzieś w połowie lat 90. Moje pierwsze wrażenie z naszego kontaktu, choć nad wyraz pozytywne, było trochę przytłumione atmosferą i gwarem, jaki nam towarzyszył tamtego wieczoru. Jednak zapamiętałem jego ujmujący sposób zachowania polegający na rzadko dziś spotykanej umiejętności słuchania innych, połączonej z życzliwym uśmiechem i spojrzeniem - a czasem błyskotliwą uwagą świadczącą o niesamowitej wręcz intuicji i poczuciu humoru. Wyczuwało się w nim z jednej strony pokorę i nieśmiałość, czasem może nawet lekkie zakłopotanie, z drugiej zaś, jakby dla przeciwwagi - pewien majestatyczny rys osobowości, co zresztą całkiem nieźle podkreślała jego oryginalna aparycja: mocny profil, długie siwe włosy i broda oraz żółtobrązowe od papierosów - łagodnie pofalowane wąsy. Ucieszyłem się, gdy po latach przerwy spotkaliśmy się w 1998 r. na plenerze Art -Eko w Sielpi na Kielecczyźnie. Niekończące się rozmowy w gronie przyjaciół, prezentacje autorskie, pokazy przeźroczy i spotkania w których braliśmy udział oraz wspaniałe wycieczki po drogach i bezdrożach rejonu Gór Świętokrzyskich przypieczętowały naszą sympatyczną znajomość. Myślę, że łatwo było nam znajdować wspólny język w związku z zamiłowaniem do “staroci” - z prawdziwą bowiem przyjemnością fotografowaliśmy chałupy i stare wiejskie graty służące ludziom niekiedy przez całe pokolenia. Henryk zawsze potrafił dostrzec w nich jakąś wyjątkowość i ducha przeszłości, co i mnie bardzo inspirowało. Tamte wspólne eskapady jak i te późniejsze: do Krakowa, Kielc, Ostrowca Św., Sandomierza, Szydłowca, Końskich, Ameliówki czy Bodzentyna w mniejszym czy większym towarzystwie wspominam jak najlepiej. Był znakomitym kompanem: w czasie fotografowania, gdy każdy niemal chadzał swoimi ścieżkami, z nim można było spokojnie, bez pośpiechu wyszukać interesujący motyw - ustawić się - zaczekać na właściwy moment i światło, a czasem wymienić uwagi, spytać o coś czy pożartować. Fotografował sporo i zapamiętale, wykonując po kilka wariantów danego ujęcia. Interesujący obiekt lub detal zwykł oglądać z wielu stron - tak, aby wybrać dlań możliwie najlepszą formę, perspektywę czy światłocień. Zwracał też uwagę na kontekst i relacje elementów cząstkowych w kadrze, aby podporządkować je głównym tematom. Zdjęcia które robił w terenie, najczęściej wykorzystywał później do dalszej pracy polegającej na grafizacji: zziarnieniu, likwidacji półtonów czy pseudosolaryzacji na błonach graficznych po to, by ostateczne dzieło wykonać perfekcyjnie w technice gumy arabskiej. Z reguły były to monochromy: czarno-białe, sepia bądź ciemna zieleń. Dzięki nim uzyskiwał odrealnione, przenoszące widza na wyższy poziom abstrakcji obrazy: czasem niezwykle ascetyczne, innym razem pełne bujnej ornamentyki o ciekawej - liniowej lub plamkowej - rozgrywce plastycznej. Posługując się skomplikowaną techniką gumy - uzyskiwał dodatkowo bogatą fakturę i wydobywał niemal strukturalne szczegóły. W jego pracach dominuje umiłowany przez niego krajobraz, ale także cerkwie, drzewa i wiatraki: źródła jego własnych przeżyć estetycznych. Poza sferą wizualną obecna jest dawka nostalgii i romantyzmu, wzmacniająca odbiór refleksyjny. Fotografie Henryka Rogozińskiego są tworem świadomym, oryginalnym, a nade wszystko adekwatnym do wartości jakie dostrzegał w świecie rzeczywistym, i które nieustannie poddawał indywidualnej kreacji. Twórczość była dla niego wzniosłą dziedziną życia, dla której warto było się poświęcić. Osoby, które poznały Henryka Rogozińskiego wspominają jego wielką kulturę osobistą, dobroć, skromność i szacunek jaki przejawiał dla drugiego człowieka. Kochał ludzi i sztukę. Z wzajemnością! Henryk Rogoziński urodził się 2 lipca 1934 roku w Grabowcu koło Bielska Podlaskiego, a od lat mieszkał i tworzył w Białymstoku. Ukończył Technikum Poligraficzne w Warszawie, zaliczył także 4 lata na SGGW w Warszawie. Posiadał uprawnienia instruktora fotografii kat. "S", oraz tytuł: "Zasłużony dla twórczości polskiej" - za dokonania w technice gumy, a ponadto członkiem założycielem, rzeczywistym i honorowym oraz członkiem Kapituły Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej. Był również członkiem rzeczywistym Okręgu Świętokrzyskiego Związku Polskich Artystów Fotografików. Z dziedziną fotografii zetknął się już w szkole podstawowej w Bielsku Podlaskim, a będąc w liceum ogólnokształcącym wykonał swój pierwszy skrzynkowy, jednosoczewkowy aparat. Odbitki wykonywał wówczas w kopioramce metodą stykową. Później wraz kolegą urządził pracownię na strychu piekarni gdzie - jak wspominał - było zawsze ciepło. Gdy podjął studia w Warszawie ma SGGW na wydziale melioracji, po ukończeniu kursu uzyskał członkowstwo w Warszawskim Towarzystwie Fotograficznym, a po przerwaniu studiów na melioracji i zmianie na kierunek poligraficzny, został członkiem Białostockiego Towarzystwa Fotograficznego. Henryk Rogoziński, jak sam często przyznawał, nieustannie eksperymentował. Fotografię traktował jak hobby, i z benedyktyńską cierpliwością szukał takich metod i środków, które jak najlepiej mogłyby oddać jego twórczy zamysł. Swą pierwszą wystawę przygotowywał przez 10 lat, a roboczo nazwał ją „wszystkie chwyty dozwolone”. Pokazał ją po raz pierwszy w Białymstoku w 1973 roku; były to portrety i pejzaże. Serią tych prac uzyskał później członkostwo w ZPAF. W okresie następnych 30 lat zaprezentował przeszło 50 wystaw autorskich w kraju i za granicą. Lubił uczyć fotografii i miał w tej dziedzinie wielu utalentowanych wychowanków. Wspominał z uśmiechem, że prowadzi „młodzież” od lat 7-miu do 70-ciu, bo przy uprawianiu hobby wiek nie odgrywa większej roli. Do jego pracowni przy ul. Mickiewicza w Białymstoku przychodziła młodzież ze szkół podstawowych i spotykała się ze starszymi kolegami w wieku swoich dziadków. Wcześniej opiekował się jeszcze dwoma zespołami fotograficznymi działającymi przy Białostockiej Sp-ni Mieszkaniowej i Wojewódzkim Domu Kultury /obecnie Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury/, gdzie w latach 1966-1977 pracował jako instruktor fotografii. Był niezwykle pracowity; oprócz własnej pracy artystycznej i zawodowej jako poligraf, organizował rozmaite kursy, plenery, warsztaty, seminaria i konsultacje. Brał aktywny udział w licznych plenerach krajowych i wystawach. Był także współorganizatorem Ogólnopolskiego Festiwalu Amatorskich Filmów Publicystycznych w Białymstoku, a przez kilka kadencji sprawował funkcję prezesa (lub jego zastępcy) w Białostockim Towarzystwie Fotograficznym. Zmarł po długiej chorobie 3 czerwca 2004 r.
Jaki pogodny człowiek...;)
chyle czola przed ogromem przekazu jakie plynie z tego zdjecia .. wspaniale zdjecie .. jak opanuje zdjecia kotkow i kwiatkow to tez bede takie robic :)) pozdrawiam szczerze
Fotografik okiem Fotografisty. Perfekcyjny, przepiękny, pełen emocji portret.
Mistrza nie ma już miedzy nami... Gratuluję i Pozdrawiam :)
Bardzo podoba mi się ten portret. Model jest spokojnym i wesołym człowiekiem.
oj ciekawy model cos dla mnie ;) pozdrawiam
BRAWO... lepsze od tamtego jestem pod wrazeniem
super
typowy MARKS borowy. B. Dobra fotka
świetne...
Świetny portret.
dobroduszność , obrazem przekazana :) Portret klasa sama w sobie .
wracam tu ciągle:)... jedno z fajniejszych miejsc na plfoto:)...pzdr:)
dostojna i sympatyczna twarz
wyraźny model i dobry portert
sfotografowałeś dobroduszność we własnej postaci..
śwoietne pozdr.
kogś mi przypomina....
wspaniałe!... starsi ludzie są ciekawymi modelami do fotografowania.Ale oczy mam młode Pan Henryk.
co za oczy
ąwietny portret co tu dużo mówić :) pozd
portret rewelacja! a tak na marginesie.....czy Henryk i św.Mikołaj mają ze sobą coś wspolnego?:)
bardzo dobre
powalczyłbym jeszcze ze światłem. myslę, że taką twarz można wykorzystać z dużo ciekawszym efektem (ale źle nie jest)
drugi raz piszę, że mamy dzisiaj dobry dzień ... choć za oknem urwanie chmury ... dusza się raduje z dostąpienia zaszczytu dotkniecia okiem takich fotek ... pozdrawiam
jak dla mnie świetne! wspaniała twarz i ciekawe oczy.
Świetny portret. Niesamowicie wykorzystany ciekawy model. Pozdrawiam.