VanGodz: rzuć temat, to sobie pogadamy - a każde "do siebie, od siebie"... :)) ja tam mogę długo i namiętnie, tylko doba ciągle za krótka i sypiać trzeba ciągle jak dziecię - po 8/24 h
Zauwazylas Ggato, ze Twoje zdjecia sa jak magnesy? albo hihihihihihi psychoterapeuci? nie magnesy, magiczne:))) przyciagaja, wciagaja i wyciagaja z nas najcudowniejsze wspomnienia, tylko czy wszyscy schodzimy w kopalnie dziecinstwa? Wszyscy, tylko pewnie wspomneinia mamy inne, niektorzy pewnie i smutne niestety:) pzdr.serd.:), bardzo serdecznie i ejszcze bardziej:)
no cóż przeczytałam monolog LB i pozostaje podpisać mi się tylko pod nim, a zwłaszcza pod kubańskimi pomarańczami, mlekiem z tubki (oj!), Bebiko, Gąskami, babingtonem (paletki, tak mówiliśmy), no i w ogóle...
Ulżyło mi, że jest tu jeszcze ktoś, kto pisze bardziej kobylaste monologi niż ja ;-)) Zastanawiam się nad tytułem zdjęcia..... myślisz, że WSZYSCY tam schodzą..... ? :( co do samej fotki. Jest przyjemna w odbiorze, dzieci jakie je często widujemy i jakie być powinne, beztroskie. Pozdr. Mi :-)
Haniu> "Kobra" była takim czwartkowym świętem, pamiętam:). LB> zaświadczam, że "wszyćko prowda, co prawicie". Pamiętam i ceramiczne korki na butelkach, i babingtona:), i podstępne ogladanie filmów, i... mnóstwo tego. Cały ten NIEBYT.
Jeszcze raz i już na spokojnie: Cześć Gęgato! O, cześć dziewczyny i chłopaki!  RychoOprycho: nie wierz temu, co mówiła moja babcia – odkąd pamiętam, byłam DZIEWCZYNKĄ z obitymi kolanami. Poza tym, skoro już tak miło sobie gaworzymy, to uściślijmy: poza rozbitymi kolanami pasjami rozcinałam sobie łuki brwiowe na ślizgawkach, a z każdym rozcięciem trzeba było gnać do chirurga, bo się tego byle plastrem załatwić nie dawało. Niom! To teraz do rzeczy - Numer 1: BEBIKO 1 w proszku. Najlepiej i na bieżąco był w nie zaopatrzony DOM CHLEBA [kiedyś sklepy nazywały się tak, że nawet oseski wiedziały, o co chodzi, a DOM CHLEBA był naprzeciwko mojego “W... JAK WÓZ ALBO PRZEWÓZ”. To mleko pakowali w takie zgrzewane torebki: srebrzysta folia z nadrukowanym blękitnym, prawie turkusowym tłem, białymi literkami i słodkim niemowlakiem. Czemu nie BEBIKO 2? – BEBIKO 1 występowało w dwóch opcjach: słodzonej i niesłodzonej. Priorytetem była, ma się rozumieć, pierwsza opcja i własnie tę najtrudniej było dostać. Numer 2: Mleczko skondensowane w tubce [do dziś mam słabość] Numer 3: oranżada w butelkach z korkiem ceramicznym! Kosztowała 2 złote i była najlepsza! Numer 4: oranżadka w proszku jak najbardziej z ręki zlizywana, acz osobiście wolałam urywać rożek w tej lekko kremowej torebce z różowym nadrukiem, polizywać palec, zanurzać go w proszku i dopiero wtedy do dzioba. Paluch mój wskazujący na ogół był mocno zaróżowiony [że też nie pamiętam innych barw oranżadki?] Numer 5: DZIEŃ DZIECKA W WOJSKU – był konkurs na najładniej zaśpiewaną piosenkę, a nagrodą była przejażdżka dokoła placu manewrowego – UWAGA! – NAJNOWSZYM POLONEZEM, co to FSO go dopiero co na rynek wpuściła. LB słuch od dzieciństwa miała wybitny do... słuchania, więc na pudło konkursowe się nie załapała. O, jakżesz LB mocno płakała! Jakiś dobry wujo z ciocią popaczyli, pogadali na boku i załatwili z gościem od POLONEZA [nikomu wtedy jeszcze nie przyszło nawet do glowy, że kiedykolwiek ktoś ośmieli się nazwać to cudeńko Poldkiem!], że pojedzie na dwie albo trzy rundy i obwiezie wszystkie dzieci, które w ogóle podeszły do konkursu. Niom, nawet pamiętam, jaką spódniczkę wtedy miałam – białą z koronką bawełnianą i falbanką. Babcia mi uszyła z takiego błyszczącego materiału z herbacianymi różyczkami – ups! – z Baltony... Numer 4: TV – czarno-białe, ale jakie? Nie pamiętam. Od kiedy? Też nie pamiętam. Ważne, że był i że nie wolno było oglądać filmów po ósmej. Ale! “Na mojej ulicy” mój pokój był obok pokoju z TV i drzwi przejściowe z prawdziwną dziurką od klucza naprzeciwko TV, a sosnowe łóżko babci stało pod “obrazkiem” z dziurki od klucza. LB cichaczem [coby drewniana podłoga nie skrzypiała] przemykała do babcinego łóżka, zarzucała nogi na ścianę albo wykonywała inny manewr pozwalający na oglądanie westernu [cóż innego mogło być wtedy w TV? – Ba! Długie białe noce z MOSFILMEM :)], w którym konie biegały po niebie, a jeźdźcy siedzieli głowami do dołu i wcale im kapelusze nie spadały, o! Numer 5: “Budujemy mosty” – nie. Wolałam “Gąski, gąski, do domu!”, chowanego i babingtona [tak się to fachowo wymawiało! – ktoś jest przeciw?] A z frykasów: pomarańcze kubańskie! Banany? Pierwszego [z Baltony, qrza twarz!] zjadłam w wieku 7 lat. Banan był to mój ostatni, ale bardzo prosiem: nie pytajcie, czemu... [Nie mniejszym jeszcze raz dziękuję w imieniu Małego Zaklinacza Wodnych Kręgów i swoim]
Ggata, a pamiętasz "kobrę" w czwartki. My też mieliśmy jako jedni z pierwszych w bloku telewizor " Belweder". Sąsiedzi przychodzili wieczorem na dziennik telewizyjny...:)) Aha, można było mieć "kolor". Wystarczyło nałożyć trójkolorową szybkę i było. Edytka Wojtczak miała twarz w trzech kolorach :))
Gęgato: SĘKJU! i: czy to SS? :))) stamtąd Mały Zaklinacz Wodnych Kręgów bierze swój początek! :)) [przywaliłaś w czułe struny również fotograficznie :)) nota wysoka bez wazeliny]
Pozdrawiam czterdziestolatka:) Pierwszy program - to Ty chyba warszawiak. W Szczecinie najpierw przez jakiś czas odbierało się tylko niemiecki program.
Szampan mleczny to byl jakis cudak z serwatki. Z szampana mial kolor. Smak zblizony zupelnie do niczego. Ale pilo sie , bo sprzedawali to w delikatesach z lodowki. Niczego wiecej z lodowki nie podawali.
Pingwina nie pamiętam, ale jeszcze były takie co się zwały: Calypso i były z patyczkiem, ale nie na patyku... w Chodzieży można dostać je do dzisiaj, tylko chyba inna firma
Wlasciwie to wystarczy pamietac aparat marki Druh. Z kulinariow przypomina mi sie jeszcze zestaw (w butelce od smietany) pt. "szampan mleczny plus slomka".
W kwestii gustu jestem zgodna z kwestią_gustu: suchary wojskowe!!! Pycha. Prawdziwe dostawało się przy okazki wizyt w koszarach (w czasie Dnia Wojska); teraz można kupić, ale... to już nie tamte SUCHARY:(
ha, ha oranzada w proszku to bylo cos. Jezyk szczypal jak sie patrzy. Do tego paczka twardych wojskowych sucharow i juz byla super impreza. Fajny klimacik
Ggata jak nic stałaś na bramie i byłaś dzielna prawda?. Jak patrze teraz na swojego chłopaka profesjonalnie ubranego z super piłką....... to aż się wyć chcę , choć on pewnie uważa że wszystko smakuje tak samo.(nie wstawie oceny bo sentymentów nie oceniam)
Już otarłam łzy Rychu; nawet się uśmiecham.Na całe szczęście miałam tylko dwóch braci, no i nie mam już warkoczy ;)Nawet sobie nie potrafisz wyobrazić jak bolało czesanie i zaplatanie ich :)Uśmiechy dla ciebie i czarodziejki-autorki.Pzdr
wspomnienia nie są wcale mgliste, jak nas niektórzy usiłują przekonać, tylko Ci którzy usiłują zapomnieć powołują się na niepamięć i zamglenia... moje wspomnienia zaostrzają się, a poprzez zaostrzanie i zwiększanie kontrastu bardziej się utrwalają. Moja pamięć jest jak sny, a jeszcze dodatkowo w kolorze. Tutaj rozumiem cz-b, bowiem tak się zazwyczaj zaznacza retrospekcję :)
Właśnie kontrasty stanowią sedno dzieciństwa. Korczak pisał: „Dziecko to jak wiosna. Albo słońce, pogoda i już bardzo wesoło i pięknie. Albo nagle burza, błyśnie, zagrzmi i piorun uderzy. A dorosły – jakby we mgle”.
A tam z tyłu za nimi ja się wlekę z włosami w warkoczach i pochlipuję cichutko , bo mnie bracia nie chcą zabrac na boisko ...Podobają mi się kontrasty i przejaskrawienia w słońcu.Czuć na skórze chłód drzew na przemian z ciepłem słońca.Bardzo ładnie przypomniałaś ggatko te chwile, coś w duszy załkało rzewnie.Pzdr
kontarsty i fota piękne - na więcej mnie narazie nie stać po wczorajszym wiosennym dajvu, ale obiecuję że wrócę - ten park, to jak mój park dzieciństwa ... LB -> piękną fotę dostałeś, w końcu każdy z nas jest wciąż jeszcze chłopcem z obitymi kolanami ...
Czy to mecz czy trening, faktu jednak to nie zmieni, że fotograf wszędobylski wszędzie rozsiewa błyski. I utrwala rzec to muszę nie tylko obraz, lecz i duszę. Zwłaszcza na obrazach Ggatki, jak nie skrzaty to gagatki, którzy chyba pięć szyb zbili zanim tu się pojawili. ;))))o
He, he - zapomiałaś o listach w skrzynce:-) One są?
Nie ma już cukierków w bombonierkach wszystkich Twych i diamentów w kopalni nie ma już!
super!! bardzo...
Wspaniale swiatlo... czb znakomicie to tutaj oddaje...
VanGodz: rzuć temat, to sobie pogadamy - a każde "do siebie, od siebie"... :)) ja tam mogę długo i namiętnie, tylko doba ciągle za krótka i sypiać trzeba ciągle jak dziecię - po 8/24 h
Ggato - dzień dobry :)
Dziewczyny... milo jest sięgnąć pamięcią w prehistorię... VanGodz, Antelio, Nereis i Katulo - moc pozdrowień!
Zauwazylas Ggato, ze Twoje zdjecia sa jak magnesy? albo hihihihihihi psychoterapeuci? nie magnesy, magiczne:))) przyciagaja, wciagaja i wyciagaja z nas najcudowniejsze wspomnienia, tylko czy wszyscy schodzimy w kopalnie dziecinstwa? Wszyscy, tylko pewnie wspomneinia mamy inne, niektorzy pewnie i smutne niestety:) pzdr.serd.:), bardzo serdecznie i ejszcze bardziej:)
no cóż przeczytałam monolog LB i pozostaje podpisać mi się tylko pod nim, a zwłaszcza pod kubańskimi pomarańczami, mlekiem z tubki (oj!), Bebiko, Gąskami, babingtonem (paletki, tak mówiliśmy), no i w ogóle...
ggata... 333004 ;)
Ulżyło mi, że jest tu jeszcze ktoś, kto pisze bardziej kobylaste monologi niż ja ;-)) Zastanawiam się nad tytułem zdjęcia..... myślisz, że WSZYSCY tam schodzą..... ? :( co do samej fotki. Jest przyjemna w odbiorze, dzieci jakie je często widujemy i jakie być powinne, beztroskie. Pozdr. Mi :-)
Wojuwoju> dziękuję:) Jest wszystko tak, jak zapamiętałam.
sprawdź meila- pozdrawiem i miłego wspominania
eLBe: tak, to Stargard:) Pozdrowionka dla MZWK!
Haniu> "Kobra" była takim czwartkowym świętem, pamiętam:). LB> zaświadczam, że "wszyćko prowda, co prawicie". Pamiętam i ceramiczne korki na butelkach, i babingtona:), i podstępne ogladanie filmów, i... mnóstwo tego. Cały ten NIEBYT.
No, patrzcie - to jest WPIS! eLBe się nie obija, i nie żałuje czasu i paluszków:) Dziękuję!!!
Jeszcze raz i już na spokojnie: Cześć Gęgato! O, cześć dziewczyny i chłopaki!  RychoOprycho: nie wierz temu, co mówiła moja babcia – odkąd pamiętam, byłam DZIEWCZYNKĄ z obitymi kolanami. Poza tym, skoro już tak miło sobie gaworzymy, to uściślijmy: poza rozbitymi kolanami pasjami rozcinałam sobie łuki brwiowe na ślizgawkach, a z każdym rozcięciem trzeba było gnać do chirurga, bo się tego byle plastrem załatwić nie dawało. Niom! To teraz do rzeczy - Numer 1: BEBIKO 1 w proszku. Najlepiej i na bieżąco był w nie zaopatrzony DOM CHLEBA [kiedyś sklepy nazywały się tak, że nawet oseski wiedziały, o co chodzi, a DOM CHLEBA był naprzeciwko mojego “W... JAK WÓZ ALBO PRZEWÓZ”. To mleko pakowali w takie zgrzewane torebki: srebrzysta folia z nadrukowanym blękitnym, prawie turkusowym tłem, białymi literkami i słodkim niemowlakiem. Czemu nie BEBIKO 2? – BEBIKO 1 występowało w dwóch opcjach: słodzonej i niesłodzonej. Priorytetem była, ma się rozumieć, pierwsza opcja i własnie tę najtrudniej było dostać. Numer 2: Mleczko skondensowane w tubce [do dziś mam słabość] Numer 3: oranżada w butelkach z korkiem ceramicznym! Kosztowała 2 złote i była najlepsza! Numer 4: oranżadka w proszku jak najbardziej z ręki zlizywana, acz osobiście wolałam urywać rożek w tej lekko kremowej torebce z różowym nadrukiem, polizywać palec, zanurzać go w proszku i dopiero wtedy do dzioba. Paluch mój wskazujący na ogół był mocno zaróżowiony [że też nie pamiętam innych barw oranżadki?] Numer 5: DZIEŃ DZIECKA W WOJSKU – był konkurs na najładniej zaśpiewaną piosenkę, a nagrodą była przejażdżka dokoła placu manewrowego – UWAGA! – NAJNOWSZYM POLONEZEM, co to FSO go dopiero co na rynek wpuściła. LB słuch od dzieciństwa miała wybitny do... słuchania, więc na pudło konkursowe się nie załapała. O, jakżesz LB mocno płakała! Jakiś dobry wujo z ciocią popaczyli, pogadali na boku i załatwili z gościem od POLONEZA [nikomu wtedy jeszcze nie przyszło nawet do glowy, że kiedykolwiek ktoś ośmieli się nazwać to cudeńko Poldkiem!], że pojedzie na dwie albo trzy rundy i obwiezie wszystkie dzieci, które w ogóle podeszły do konkursu. Niom, nawet pamiętam, jaką spódniczkę wtedy miałam – białą z koronką bawełnianą i falbanką. Babcia mi uszyła z takiego błyszczącego materiału z herbacianymi różyczkami – ups! – z Baltony... Numer 4: TV – czarno-białe, ale jakie? Nie pamiętam. Od kiedy? Też nie pamiętam. Ważne, że był i że nie wolno było oglądać filmów po ósmej. Ale! “Na mojej ulicy” mój pokój był obok pokoju z TV i drzwi przejściowe z prawdziwną dziurką od klucza naprzeciwko TV, a sosnowe łóżko babci stało pod “obrazkiem” z dziurki od klucza. LB cichaczem [coby drewniana podłoga nie skrzypiała] przemykała do babcinego łóżka, zarzucała nogi na ścianę albo wykonywała inny manewr pozwalający na oglądanie westernu [cóż innego mogło być wtedy w TV? – Ba! Długie białe noce z MOSFILMEM :)], w którym konie biegały po niebie, a jeźdźcy siedzieli głowami do dołu i wcale im kapelusze nie spadały, o! Numer 5: “Budujemy mosty” – nie. Wolałam “Gąski, gąski, do domu!”, chowanego i babingtona [tak się to fachowo wymawiało! – ktoś jest przeciw?] A z frykasów: pomarańcze kubańskie! Banany? Pierwszego [z Baltony, qrza twarz!] zjadłam w wieku 7 lat. Banan był to mój ostatni, ale bardzo prosiem: nie pytajcie, czemu... [Nie mniejszym jeszcze raz dziękuję w imieniu Małego Zaklinacza Wodnych Kręgów i swoim]
Ggata, a pamiętasz "kobrę" w czwartki. My też mieliśmy jako jedni z pierwszych w bloku telewizor " Belweder". Sąsiedzi przychodzili wieczorem na dziennik telewizyjny...:)) Aha, można było mieć "kolor". Wystarczyło nałożyć trójkolorową szybkę i było. Edytka Wojtczak miała twarz w trzech kolorach :))
Gęgato: SĘKJU! i: czy to SS? :))) stamtąd Mały Zaklinacz Wodnych Kręgów bierze swój początek! :)) [przywaliłaś w czułe struny również fotograficznie :)) nota wysoka bez wazeliny]
Hardnut> twardy orzech z tymi poprawkami... Przyciemniłam w dwóch miejscach, żeby nie biło w oczy, ale teraz widzę, że nieporadnie.
sympatyczne, czy niebo przyciemniałaś nieco w PS?
Swoje dziecinstwo, spedzilem na Zulawach. Pierwszy program ... TV radzieckiej.
Pozdrawiam czterdziestolatka:) Pierwszy program - to Ty chyba warszawiak. W Szczecinie najpierw przez jakiś czas odbierało się tylko niemiecki program.
No jestem smarkul, niemal 40 letni. Pamietam tylko pierwszy program i TV marki Fregata. Nie nawidzilem infatylizmu Agatki. Jacek byl ok.
Topaz, bodajże. Chcesz dropsa?
Beryl 101, wcześniej Neptun
Kwestio_gustu: delikatesy, lodówki... Ty zdaje się też smarkul?
Nereis, Fiii! A my mieliśmy telewizor jako pierwsi z całej kamienicy! AHA!
moi rodzice pierwszą lodówkę kupili z wygranej w totolotka :)))) powiedziała Nereis bez związku ze sprawą :))
no tak! jak się juz skończyło osiemnaście lat, to się na młodszych patrzy jak na gówniarzy, hę??
Szampan mleczny to byl jakis cudak z serwatki. Z szampana mial kolor. Smak zblizony zupelnie do niczego. Ale pilo sie , bo sprzedawali to w delikatesach z lodowki. Niczego wiecej z lodowki nie podawali.
No, dobra, to możesz bawić się z nami!
Kurcze! ja też lizałem oranżadę w proszku (może nie tyle co Nereis) ale pamiętam doskonale i wierzę, że i ona pamięta!
dla Pana Starosty?
Jak bum cyk cyk... Nereis, smarkulo, a wiesz, jak się bawi w "Budujemy mosty", aha?
dobra - idę do piaskownicy :((( tylko zapnę śpiochy :PPP
język jej lata lata jak łopata!!
calypso - to wieki po bambinach:) Ciiiichaj, Młoda.
...od zmyślania?
Druha to Aleks ma do dzisiaj :))) i jeszcze działa...
Pingwina nie pamiętam, ale jeszcze były takie co się zwały: Calypso i były z patyczkiem, ale nie na patyku... w Chodzieży można dostać je do dzisiaj, tylko chyba inna firma
Haniu - i Ty przeciw mnie???? buuuuu!!!!
no wiesz! Ggato! i tu się pomyliłaś! myślisz dlaczego mam takie wżery na jęzorze???
Ha, ja miałam Zorkę 4, alee Druha pamietam, a jakże:) A szampana mlecznego nie piłam - dużo straciłam?
Wlasciwie to wystarczy pamietac aparat marki Druh. Z kulinariow przypomina mi sie jeszcze zestaw (w butelce od smietany) pt. "szampan mleczny plus slomka".
Jack58 - witaj na podwórku! Kawa prasowana:). Haniu - jak Nereis jeszcze powie, że pamięta i pingwiny, to wiadomo będzie, że zmyśla na całego:)
I jeszcze takie lody śmietankowe na patyku w których były kryształki lodu.. (:
jak suchary wojskowe to jeszcze wojskowa kawa prasowana z cukrem - super. ach wspomnienia, pzdr. dla wszystkich z podwórka :))
Jej, pewnie! Po pingwiny w podstawówce latałam do sklepiku obok. Potem dopiero były bambino! ( Chyba nie pokręciłam. A Nereis buja, za młoda....) :))
W kwestii gustu jestem zgodna z kwestią_gustu: suchary wojskowe!!! Pycha. Prawdziwe dostawało się przy okazki wizyt w koszarach (w czasie Dnia Wojska); teraz można kupić, ale... to już nie tamte SUCHARY:(
Hanni i Rey - fajnie, że wpadliście (... do kopalni!!!)
Haniu - pozdrowiniea dla Hań, Pantofelków i lodów bambino (a lody Pingwin - pamietasz?)
Nereis> bujasz jak nic z tą oranżadą - Ty nie możesz tego pamiętać!
ja ja! ja pamiętam również oranżadę w proszku! i za Hanią - lody bambino w polewie! dzień dobry Ggato...
ha, ha oranzada w proszku to bylo cos. Jezyk szczypal jak sie patrzy. Do tego paczka twardych wojskowych sucharow i juz byla super impreza. Fajny klimacik
Ja, ja pamiętam oranżadę z proszku! Smakowała też wylizywana z torebki. I lody bambino pamietam.... :)))
ja lubię schodzić... chyba stary już jestem... fajny pomysł... pozdrawiam :)
Kurne, znowu tu wrociłem.................
Dziewczyny i chłopaki - kto pamięta oranżadę w proszku, i to, że najlepiej smakowała zlizywana z dłoni?
[Nereis - świetne to o retrospekcji:)) Nereis> Twoja radość pędzi i skacze, a dorosłych - tylko się snuje; wiem to z pewnością.
Hej, ile miłych gości - górników:)
dajesz mi wysoko poprzeczke ..... :-)))))
Ggata jak nic stałaś na bramie i byłaś dzielna prawda?. Jak patrze teraz na swojego chłopaka profesjonalnie ubranego z super piłką....... to aż się wyć chcę , choć on pewnie uważa że wszystko smakuje tak samo.(nie wstawie oceny bo sentymentów nie oceniam)
ja na razie nie schodzę, ale jak widać inni pięknie schodzą.. :))
pieknie, lata dziecinne, pozdrawiam autorke
Już otarłam łzy Rychu; nawet się uśmiecham.Na całe szczęście miałam tylko dwóch braci, no i nie mam już warkoczy ;)Nawet sobie nie potrafisz wyobrazić jak bolało czesanie i zaplatanie ich :)Uśmiechy dla ciebie i czarodziejki-autorki.Pzdr
trzej przyjaciele z boiska.....;-)))
gonitwa za piłką...
Mnie też oczarowałaś tym zdjęciem. Wróciły wspomnienia...
acha! i mam zamiar dzieckiem pozostać
wspomnienia nie są wcale mgliste, jak nas niektórzy usiłują przekonać, tylko Ci którzy usiłują zapomnieć powołują się na niepamięć i zamglenia... moje wspomnienia zaostrzają się, a poprzez zaostrzanie i zwiększanie kontrastu bardziej się utrwalają. Moja pamięć jest jak sny, a jeszcze dodatkowo w kolorze. Tutaj rozumiem cz-b, bowiem tak się zazwyczaj zaznacza retrospekcję :)
no to ja jestem ciągle dzieckiem według klasyfikacji Korczaka...
Na FS, bajecznie...
Nostalgiczny obrazek, umiesz wywoływac nastroje. :)
Powaliłaś mnie tym zdjęciem...pzdr.
:D Wspomnienia, wspomnienia... :)
no patrze i wspominam.... jeszcze tu wroce.....
ggata -> tym razem "So long. Marianne" , zapraszam u RudiDudi ...
Hmm.... scenka fajna i w twoim stylu ale trochę chyba przekontrastowane. ((: Nie zmienia to jednak faktu...
ggata -> no, chyba że - już miałem cię wysłać, na ponowne powąchanie kwiatków :)
RychO> mgliści to ci poza plfoto:)
o, od mglistych nam wymyśla ...
Właśnie kontrasty stanowią sedno dzieciństwa. Korczak pisał: „Dziecko to jak wiosna. Albo słońce, pogoda i już bardzo wesoło i pięknie. Albo nagle burza, błyśnie, zagrzmi i piorun uderzy. A dorosły – jakby we mgle”.
Ireno> pięknie przywołałaś wspomnienia!
Irena -> nie płacz, ciesz się , że ci Twojej piłki nie zabrali i jej nie skopali - ciężki miałaś los ...
b.nastrojowe z tym opisem, bdb, pzdr.
A tam z tyłu za nimi ja się wlekę z włosami w warkoczach i pochlipuję cichutko , bo mnie bracia nie chcą zabrac na boisko ...Podobają mi się kontrasty i przejaskrawienia w słońcu.Czuć na skórze chłód drzew na przemian z ciepłem słońca.Bardzo ładnie przypomniałaś ggatko te chwile, coś w duszy załkało rzewnie.Pzdr
dobra fota, kompozycja mało przekonywająca - trochę mało tego nastroju dziecięcego, może brak dynamiki?
ładna scenka rodzajowa, dobre kontrasty ... pozdr
kontarsty i fota piękne - na więcej mnie narazie nie stać po wczorajszym wiosennym dajvu, ale obiecuję że wrócę - ten park, to jak mój park dzieciństwa ... LB -> piękną fotę dostałeś, w końcu każdy z nas jest wciąż jeszcze chłopcem z obitymi kolanami ...
Fajna, 'normalna' scenka, choć tu wolałbym mniejsze kontrasty. :)) Pzdr.
Bardzo fajne:)
_(..)_
Czy to mecz czy trening, faktu jednak to nie zmieni, że fotograf wszędobylski wszędzie rozsiewa błyski. I utrwala rzec to muszę nie tylko obraz, lecz i duszę. Zwłaszcza na obrazach Ggatki, jak nie skrzaty to gagatki, którzy chyba pięć szyb zbili zanim tu się pojawili. ;))))o
Kto z nas nie błądzi światłem po tych ścianach/ gdzie w czarnych rzeźbach z węgla kamiennego/ pełno odcisków paproci i zwierząt (Grochowiak)