Opis zdjęcia
Miałem wrzucić to zdjęcie 14 lat temu, ale się zawieruszyło w otchłani folderów/ Nepalczycy uwielbiają grać w karty wszędzie i przy każdej okazji, oczywiście grałem z nimi wielokrotnie. Sama gra nieco podobna do naszego "pana". W KATHMANDU w jednej spelunce w karciany hazard z surowymi twarzami grała gangsterka, wystające kabury spod koszuli, coś wisiało w powietrzu... eh gdzie ja nie byłem... W stolicy Nepalu w podejrzane miejsce zaciągnał mnie naganiacz prostytutek, poszedłem z ciekawości... żelazną bramkę w ślepej uliczce zamknął za mną na gruby jak palec łancuch opasły wysoki koleś w obdartej i poplamionej koszulce na ramiączkach. Wchodziłem po schodach korytarzem z odpadającym tynkiem ze ścian na piętro. W ciągu minuty zjawił się młodociany alfons, który zawołał 5 nastolatek, dwie z nich były już mocno naćpane. Wybierz- powiedział... Po wyborze jednej ze "studentek", która miała ślady na ciele po przypalaniu papierosami przyszła pora na interesy. Oczywiście cały czas blefowałem i nawet nie przyszło mi do głowy wyciągać aparat. Cena, o której mówisz jest poza moim zasięgiem, muszę wrócic do bankomatu. Tak się wymigałęm z bandycko-menelskiej sytuacji. Widziałem też śmierdzące moczem pokoje, ale tego nie da się opisać słowami.../ Na zdjęciu etniczny Taru lub nawet Bramin z Saurahy w Chitwanie. @ Styczeń 2010
Świetna historia. Dobry, prawdziwy portret. Bardzo dobrze się czyta Twoje opowieści. Szkoda, że znikasz, bo dla takich jak Ty (i paru jeszcze innych osób) ja zdecydowałem się tu wrócić... Właśnie ostatnio zaczęło się coś dziać tutaj, jakieś ożywienie nastąpiło, ale masz rację, że nadal ludzie nie specjalnie się wysilają w komentarzach, mało jest reakcji pod zdjęciami. Sporo ciekawych prac się pojawia, a przechodzą bez echa. W każdym bądź razie będzie mi brakować Twoich opowieści. Pozdrawiam i życzę spełnienia w filmowaniu i scenariuszach.
Pomału zwijam żagle, wrzucę może z 3 foty, po 1 na tydzień i zajrzę tu dopiero późną jesienią. Dziękuję wszystkim za odwiedziny i Wasze prace. Miło było wrócić :)
Big Don Ovich- nadal lubię :) życie jest nieprzewidywalne... kiedyś odwoziłem kumpla z Niemiec ode mnie z wyspy (Bere Island) do Killarney. Była zima , oblodzone drogi, śnieg, letnie opony a moje auto z zerwaną linką od ręcznego. Zajechaliśmy do Killarney wciskam hamulec... i nic... pękł przewód metalowy, wyciekł płyn. Kumpel wysiadł, poszedłem na zakupy do polskiej hurtowni i wróciłem górami 90km w tych warunkach i bez hamulców do domu. Myślę, że każde zdjęcie ma swoją hitorię. Ubolewam, że jest tendencja robienie opisów na lenia czyli w tzw. minimum: miejsce i data. Amerykanie opowiadają o zdjęciach i to zatrzymuje na dłużej. Chciałbym czytać historię pod fotami, a nie tylko je oglądać. Backstage to real bez obróbek :) Ogólnie mało robię zdjeć od 7 lat, poszdłem w filmowanie i pisanie scenariuszy. Pasja, która zżera czas.
Widze, ze lubiles troche zyc na krawedzi ryzyka. Fajnie opisales to zdarzenie. Dobry portret.
Ciekawa historia, fajne zdjęcie :-)