Żem wreszcie mojej zwodzicielce,
Długo nieczułej na pokusy,
I chociaż się droczyła wielce.
Wykradł w zadatku trzy całusy,
Składam ci, Wenus, z róż czerwonych
Misternie uplecione wianki
O pączkach świeżych a stulonych,
Jako są usta mej kochanki,
Których dotknąłem swymi usty
Po trzykroć w słodkim zatraceniu,
Kiedyśmy weszli między chrusty
W liściowym się chowając cieniu...Joachim du Bellay
Żem wreszcie mojej zwodzicielce, Długo nieczułej na pokusy, I chociaż się droczyła wielce. Wykradł w zadatku trzy całusy, Składam ci, Wenus, z róż czerwonych Misternie uplecione wianki O pączkach świeżych a stulonych, Jako są usta mej kochanki, Których dotknąłem swymi usty Po trzykroć w słodkim zatraceniu, Kiedyśmy weszli między chrusty W liściowym się chowając cieniu...Joachim du Bellay
bdb, podoba mi się kadr z góry, i głębokie spojrzenie i w ogóle cała aranżacja :)
Zacnie tu - to grzech takie prace w szufladzie 3mac :)