Przed stu laty i wcześniej, na terenach gdzie zimy były srogie, radzono sobie z robactwem wszelkim (karaluchy, pluskwy itp.) wymrażając domy. Polegało to na tym, że przy minus trzydziestu stopniach nie ogrzewało się chaty, czy też dworu, przez trzy do pięciu dni. Wszyscy mieszkańcy przenosili się w tym czasie do sąsiadów. Po powrocie dom był wolny od insektów. Potem w ramach rewanżu przyjeżdżali sąsiedzi, aby wymrozić swój dom... I tak dożyliśmy we względnej higienie do czasów współczesnych. Niestety okazało się się, że gnidy przeżyły. Zanczy srogi mróz gnidom nie zaszkodzł ani dawnymi czasy, ani nie szkodzi dzisiaj... :{(
przyjemne
e, siwis, nieprawda. Robactwo ukryje się przed mrozem. Gdyby mróz był taki skuteczny to na Syberii nie byłoby tyle insektów.
:D Siwis!!! :))))))))))
Masz rację Siwisie - gnidy pozostają gnidami. Pocieszające jest jedynie to, że w tzw. realu, też można tych ludzi traktować jak insekty...
Przed stu laty i wcześniej, na terenach gdzie zimy były srogie, radzono sobie z robactwem wszelkim (karaluchy, pluskwy itp.) wymrażając domy. Polegało to na tym, że przy minus trzydziestu stopniach nie ogrzewało się chaty, czy też dworu, przez trzy do pięciu dni. Wszyscy mieszkańcy przenosili się w tym czasie do sąsiadów. Po powrocie dom był wolny od insektów. Potem w ramach rewanżu przyjeżdżali sąsiedzi, aby wymrozić swój dom... I tak dożyliśmy we względnej higienie do czasów współczesnych. Niestety okazało się się, że gnidy przeżyły. Zanczy srogi mróz gnidom nie zaszkodzł ani dawnymi czasy, ani nie szkodzi dzisiaj... :{(
Zmienił się kąt padania światła i śladów przybyło :-)