Opis zdjęcia
Im bliżej startu, tym bardziej nasz trening ma być zbliżony do warunków startowych. Na początku okresu treningowego pracujemy nad wszystkimi cechami osobno: ćwiczymy np. siłę rąk i nóg, sprawność, ogólną wytrzymałość, szybkość. Trening jest różnorodny i w gruncie rzeczy nie ma wiele wspólnego z naszym docelowym startem. Ktoś, kto w czerwcu biegnie 45 minut na 10km, czyli w tempie 4:30/km, w styczniu w treningu może robić z jednej strony wolne biegi, np. w tempie 5:30/km, czy nawet 6:00/km, a z drugiej dużo siły na nogi i ręce. Z trzeciej zaś; pracuje nad szybkością i dynamiką, np. biegając bardzo szybkie podbiegi. Żaden trening nie jest ważniejszy od drugiego, wszystkie są ważne, a każdy z osobna ma niewiele wspólnego ze specyfiką szybkiego biegu na 10km. Im bliżej startu, tym trening staje się bardziej specyficzny. To oznacza, że i prędkość, i dystans treningu zaczyna być zbliżony do docelowego dystansu. Nasz zawodnik trenujący do 10km za najważniejszy trening w tygodniu może przyjąć interwał typu: 5x6 minut z intensywnością mniej więcej taką, z jaką czuje, że mógłby w danym momencie przebiec 10km. Czyli trenuje na prędkościach zbliżonych do startowych. Ponieważ jest to bardzo ciężki trening, inne dni w tygodniu stają się mniej ważne. Są na tyle łagodne, żeby pozwolić na dobry odpoczynek przed i po najważniejszym treningu w tygodniu. Jeśli zawodnik trenował zimą mocno siłowo, przed startem ogranicza ten rodzaj treningu. W ostatnich tygodniach wszystko podporządkowuje treningowi specyficznemu. Taki rodzaj treningu pozwala bowiem najlepiej przygotować się do specyfiki danego biegu. Treningiem specyficznym do maratonu będą bardzo długie biegi np. 30km. Do 5km krótsze, szybkie odcinki, typu 5x3min mocno. Do półmaratonu ; długie odcinki w średnim tempie, np. 2x6km. Do biegu na jedną milę bardzo krótkie, bardzo szybkie odcinki, typu 8x300m. Im więc bliżej docelowego biegu, tym bardziej staramy się w treningu symulować warunki startowe, trenować specyficzne zmęczenie, adaptować się do tego rodzaju wysiłku.