prawda jest taka, Andrzeju, że ostatnimi seriami ostatecznie wyrąbałeś sobie u mnie medal. pięknie działasz w tych rejonach klasycznego, eleganckiego aktu. najbliższa fotoerotika powinna być juz tylko Twoja :)
“był sen, był listopad. utuczone kasztany spadały z drzew i pękały jak serca. podczas jednej z najbardziej deszczowych nocy, na dnie srebrnej sadzawki, długowłosa ona całuje czerwonowłosą ją. księżyc opadł tak nisko, że można gładzić go ręką. ona, słyszysz? ktoś w parku rzuca zaklęcia. ktoś podpatruje, jak pragną się dwie dziewczyny opadnięte na dno wody. dwie drobne topielice, w sukienkach wyszywanych złotymi płetwami welonek, od których razi w oczy. dziewczyny w skórach cienkich jak kożuszki z mleka. nie bój się, ona. te odgłosy to tylko zamrożone ptaki i kasztany, które wiatr zrzuca z drzew. nie wychodź z sadzawki, bo on wciąż tu jest. czeka na ciebie. ma długi płaszcz, pod który przygarnia kamienie z śpiącymi pod nimi pająkami. ma złe dłonie pełne zaklęć, od których zapomina się swojego imienia i drogi do domu. ona, jesteś tam? śniłaś mi się taka. zaklęta na zawsze w kwiatach paproci. tak bardzo chciałam się wtedy obudzić. listopad dobiegał końca i nasz dom znikał powoli pod ciężką warstwą śniegu. przez okno widać było tylko biel, jakby ktoś ułożył w całym mieście stos z ludzkich kości. brakowało powietrza, przestałam pisać wiersze i czekać na miłość. byłam tak bardzo zmarznięta i znudzona, że zapomniałam o czesaniu włosów i przebieraniu sukienek. żeby przestać śnić o martwej tobie zaczęłam malować rysunki, na których się śmiejesz i biegasz boso po trawie pełnej pszczół. potem, żeby nie zwariować, zaczęłam malować kolorowe kurki od gazu, których nie dało się odkręcić naprawdę. myślałam, że już do mnie nie wrócicie. pamiętam, że całym wrzątkiem przygotowywanym dla was na herbatę, podlewałam nasze łóżko. na smutnym prześcieradle wyrósł wtedy las, w który mogę zabierać cię teraz na spacer. ona, proszę cię, nie biegnij tak szybko. dlaczego już się nie uśmiechasz? dlaczego, jak szalona szukasz między paprociami swojej srebrnej sadzawki? księżyc nie zniknął, gdy przestałaś go głaskać po wodzie.”
dopiero dogorywa wodząc wzrokiem po kształtnych kuprach okolicznych czapli.
Maestro czy to koniec sesji, czy ona nie żyje ? ;)
klasa
dla komentarza toma.łąckiego musiałem tutaj zajrzeć ;)
max
ladne
No ta fota jest super! Pozdrawiam ;)
!!!
bdb
bardzo dobre,świetne historie w kolejnych slajdach
wyśmienite :)
Super:)
ło matko... Ewcia się napisała... :) Fetish [2009-07-31 11:17:26] Ja to bym chciał się tam męczyć nie umierając w takim towarzystwie :)
:)
fajne jest...fana...cała seria.
+++
No Panie... to żeś pojechał... na całego! No i... wyszło.. jak wyszło :)
Bardzo dobre. Pozdrawiam
!!!!!!!!!!!!!
pobudza wyobraźnię...
:))))) +
bdb
gdyby nie tytul to nie wiedzialbym o czym to jest. Na przekor gawiedzi.
Ahh, co tu duzo mówić, krolujesz na tym portalu.
prawda jest taka, Andrzeju, że ostatnimi seriami ostatecznie wyrąbałeś sobie u mnie medal. pięknie działasz w tych rejonach klasycznego, eleganckiego aktu. najbliższa fotoerotika powinna być juz tylko Twoja :)
uczucia
suuuperrrr!!! ;-)
cała seria rewelacyjna
zdrowe dziewczyny
Ewcia - ślicznie pasi :) .... Tom - zajarasz ?? :P Wsiem innym dzięki za miłe słowa :) Pozdrawiam :)
POPRZEDNIE ladne ale bez zachwytu. to slicznie. brawo.
czuła ta seria jest :))
No miód normalnie, tylko pora nie ta. Normalni ludzie ponoć są w pracy i teraz nie będą się mogli skupić ;)...
więcej dramaturgii by się przydało :) albo mina w stylu : pogrzeb pogrzeb pogrzeb - mimo to łaaaaaadne :)
dziś nie wiem jak zinterpretować powyższy obrazek, więc ograniczę się do lapidarnego: fajne cycki :)
Cudowne zdjecie. Piekny kadr
“był sen, był listopad. utuczone kasztany spadały z drzew i pękały jak serca. podczas jednej z najbardziej deszczowych nocy, na dnie srebrnej sadzawki, długowłosa ona całuje czerwonowłosą ją. księżyc opadł tak nisko, że można gładzić go ręką. ona, słyszysz? ktoś w parku rzuca zaklęcia. ktoś podpatruje, jak pragną się dwie dziewczyny opadnięte na dno wody. dwie drobne topielice, w sukienkach wyszywanych złotymi płetwami welonek, od których razi w oczy. dziewczyny w skórach cienkich jak kożuszki z mleka. nie bój się, ona. te odgłosy to tylko zamrożone ptaki i kasztany, które wiatr zrzuca z drzew. nie wychodź z sadzawki, bo on wciąż tu jest. czeka na ciebie. ma długi płaszcz, pod który przygarnia kamienie z śpiącymi pod nimi pająkami. ma złe dłonie pełne zaklęć, od których zapomina się swojego imienia i drogi do domu. ona, jesteś tam? śniłaś mi się taka. zaklęta na zawsze w kwiatach paproci. tak bardzo chciałam się wtedy obudzić. listopad dobiegał końca i nasz dom znikał powoli pod ciężką warstwą śniegu. przez okno widać było tylko biel, jakby ktoś ułożył w całym mieście stos z ludzkich kości. brakowało powietrza, przestałam pisać wiersze i czekać na miłość. byłam tak bardzo zmarznięta i znudzona, że zapomniałam o czesaniu włosów i przebieraniu sukienek. żeby przestać śnić o martwej tobie zaczęłam malować rysunki, na których się śmiejesz i biegasz boso po trawie pełnej pszczół. potem, żeby nie zwariować, zaczęłam malować kolorowe kurki od gazu, których nie dało się odkręcić naprawdę. myślałam, że już do mnie nie wrócicie. pamiętam, że całym wrzątkiem przygotowywanym dla was na herbatę, podlewałam nasze łóżko. na smutnym prześcieradle wyrósł wtedy las, w który mogę zabierać cię teraz na spacer. ona, proszę cię, nie biegnij tak szybko. dlaczego już się nie uśmiechasz? dlaczego, jak szalona szukasz między paprociami swojej srebrnej sadzawki? księżyc nie zniknął, gdy przestałaś go głaskać po wodzie.”
chyba woda była chłodna i dobrze :), miło się patrzy
oj podoba sie :)
też ta brew unoszę ;) misie