Mamutku...pójdżmy zatem na kompromis... wlejmy w siebie... nalewki wiele - myślę - że już tylko to...wywoła zjawisk wszelakich mnogość... :)) A i Raals nam nie ochrypnie od pedałowania...co ma niemałe znaczenie dla dalszego ciągu opowieści... :))
No właśnie. Pół biedy jak by na tę wodnicę trafić, bo taka to przynajmniej jakim śpiewem wabiła nieszczęśnika, czy innymi wdziękami, więc jakieś znieczulenie było. Ale tego Tracewskiego pod Świętym Wiązem to bym spotkać nie chciał...
Rewiku, kobieto, bój się Boga waćpani... w Borki, po zmierzchu??? Wiele nalewki musiałabym w siebie wlać przed taką eskapadą, a wiele nalewki nie sprzyja obserwacjom zjawisk wszelakich. Lepiej już poprzestańmy na słuchaniu Raalsowych opowieści :))
Mamutku :) trza nam sprawdzić...i zapuścić się w one Borki... po zmierzchaniu... ;) Raalsie, miło by na było (i mniej straszno...), jakbyś tam czem przyświecił... :)
I tak się w istocie stało. Co się las do Bobry zbliżył, to ta uciekała, meandrując i odsuwała się od lasu i trzeba było paru wieków, żeby Tracewski z Syruciówną spotkać się mogli - a jak do tego doszło, to i na zdjęciu widać...
Rewiku - ano tak było - rzucił na Mazura przekleństwo, że ten po śmierci zamieni się w demona i żyć będzie w tym lesie, w którym poznał Syruciównę. A ona z kolei zamieni się w wodnicę i będzie przed nim umykać ilekroć ten się do niej zbliży...
Ból wielki ogarnął Tracewskiego na wieść o śmierci ukochanej. Ukrył się na uroczysku - w świętym gaju, pod wiązem i tam dopadł starego Syrucia. Ten jednak, nim skonał, zdołał rzucić na napastnika przekleństwo...
Córka więzienia zdzierżyć nie mogła ani ojcowej woli przeciwstawić nie śmiała i zamiast po ucieczce udać się do młodego Tracewskiego, utopiła się w Bobrze...
A że Mazowszanin gładki był i mężny to i pięknej Syruciównie obojętnym nie był. Stary Syruć jednak bronił córce widywania się z obcym i jął ją w domu więzić. Butnemu młodzieńcowi zaś orzekł, że jeśli jeno waży się ją tknąć choćby to go straszna kara dopadnie...
A było to tak... Wiele stuleci temu, zamieszkiwał tu poganin Syruć z piękną córką. Ta wpadła w oko niejakiemu Tracewskiemu, osadnikowi z Mazowsza, któren chrzczonem był.
Tuberozo - historyjek się zachciewa, jeno o czem tu bajać? Ot, miejsce jakich wiele na skraju Europy (tej przynajmniej, która rości sobie wyłączne prawo do nazywania się Europą) - kilkanaście kilometrów stąd do Niemna, niewiele więcej w linii prostej do Grodna. Dobra tutejsze przez XVI i XVII wiek należały do litewskich bojarów, z których po kądzieli wywodzi się Czesław Miłosz a teraz tu Polska...
miło mi :)
podoba mi się :)
gdzieś mam... i jeszcze parę innych by się znalazło... ehh wspomnienia :-) Dzięki Raals za dzisiejszą opowieść... dobranocka
Ha! A ja się wybieram do biblioteki po Klechdy Domowe - dawno nie czytałem...
pewnie tak.. lubię takie opowieści.... bajki z dzieciństwa mi się przypomniały :-)
Pewno lepiej by było ni z jednym ni z drugim się nie spotykać :)
nie wiem co gorsze... wodnica czy Tracewski...
Bo tu nie o Bóbr a o Bobrę chodzi, czyli po tutejszemu - Biebrzę. Zresztą do jej źródeł już z tego miejsca niedaleko...
Raalsie, czy Ty nie widzisz, że my z Mamutkiem mało już widzimy...tylko... zjawiskowo... więc nie dziwi nas nic, ale pytamy a jakże, pytamy.. :))
I nikt nie pyta jak to osadnik z Mazowsza z litewskim poganinem i o Bobrze mowa? Przeca Bóbr na Szląsku i to Dolnem pływie...
Jam ugodowa niewiasta, nie będę protestować... zwłaszcza w kwestii nalewki :))
Mamutku...pójdżmy zatem na kompromis... wlejmy w siebie... nalewki wiele - myślę - że już tylko to...wywoła zjawisk wszelakich mnogość... :)) A i Raals nam nie ochrypnie od pedałowania...co ma niemałe znaczenie dla dalszego ciągu opowieści... :))
No właśnie. Pół biedy jak by na tę wodnicę trafić, bo taka to przynajmniej jakim śpiewem wabiła nieszczęśnika, czy innymi wdziękami, więc jakieś znieczulenie było. Ale tego Tracewskiego pod Świętym Wiązem to bym spotkać nie chciał...
Rewiku, kobieto, bój się Boga waćpani... w Borki, po zmierzchu??? Wiele nalewki musiałabym w siebie wlać przed taką eskapadą, a wiele nalewki nie sprzyja obserwacjom zjawisk wszelakich. Lepiej już poprzestańmy na słuchaniu Raalsowych opowieści :))
Chyba bym umarł, jak bym po stu kilometrach jazdy musiał jeszcze kręcąc opór dynama pokonywać...
uf, przeczytałem "dymano kijów"... :D
Dynamo Kijów?;
Raalsie...to Ty nie masz dynama... :D
Gazetom, albo innym papierem ;P :)...
No oczami chyba, bo lampka rowerowa zaczęła mi przygasać już pod Nowym Dworem...
Mamutku :) trza nam sprawdzić...i zapuścić się w one Borki... po zmierzchaniu... ;) Raalsie, miło by na było (i mniej straszno...), jakbyś tam czem przyświecił... :)
Żebym to ja wiedział czy mają. Zmierzchać się zaczęło, to w te pędy się oddaliłem :)))
Czy te obawy mają jakieś konkretniejsze powody? Postrasz nas jeszcze troszkę :)
Co ciekawe las do dzisiaj miejscowi zwą Tracewskim Borkiem a po zmierzchu boją się tam wchodzić...
Znaczy się dopiero kiedy zbudowano młyn i spiętrzono wodę na Bobrze rzeka znowu się do lasu zbliżyła, łącząc na dobre parę kochanków.
... choć jeszcze chyba lepiej widać to tu: http://plfoto.com/1796234/zdjecie.html
I tak się w istocie stało. Co się las do Bobry zbliżył, to ta uciekała, meandrując i odsuwała się od lasu i trzeba było paru wieków, żeby Tracewski z Syruciówną spotkać się mogli - a jak do tego doszło, to i na zdjęciu widać...
Rewiku - ano tak było - rzucił na Mazura przekleństwo, że ten po śmierci zamieni się w demona i żyć będzie w tym lesie, w którym poznał Syruciównę. A ona z kolei zamieni się w wodnicę i będzie przed nim umykać ilekroć ten się do niej zbliży...
Pomi - mam nadzieję, że Ci nogi nie zdrętwiały w tym przycupnięciu :)
mało nieszczęścia uczynił, to jeszcze przekleństwo.... opowiadaj..:)
przycupnęłam i słucham.
Ból wielki ogarnął Tracewskiego na wieść o śmierci ukochanej. Ukrył się na uroczysku - w świętym gaju, pod wiązem i tam dopadł starego Syrucia. Ten jednak, nim skonał, zdołał rzucić na napastnika przekleństwo...
Córka więzienia zdzierżyć nie mogła ani ojcowej woli przeciwstawić nie śmiała i zamiast po ucieczce udać się do młodego Tracewskiego, utopiła się w Bobrze...
A że Mazowszanin gładki był i mężny to i pięknej Syruciównie obojętnym nie był. Stary Syruć jednak bronił córce widywania się z obcym i jął ją w domu więzić. Butnemu młodzieńcowi zaś orzekł, że jeśli jeno waży się ją tknąć choćby to go straszna kara dopadnie...
A było to tak... Wiele stuleci temu, zamieszkiwał tu poganin Syruć z piękną córką. Ta wpadła w oko niejakiemu Tracewskiemu, osadnikowi z Mazowsza, któren chrzczonem był.
... ale historię swoją i owszem ma to miejsce, a jakże :)
Tuberozo - historyjek się zachciewa, jeno o czem tu bajać? Ot, miejsce jakich wiele na skraju Europy (tej przynajmniej, która rości sobie wyłączne prawo do nazywania się Europą) - kilkanaście kilometrów stąd do Niemna, niewiele więcej w linii prostej do Grodna. Dobra tutejsze przez XVI i XVII wiek należały do litewskich bojarów, z których po kądzieli wywodzi się Czesław Miłosz a teraz tu Polska...
Mamutku - co obracał? Parędziesiąt kilometrów na południe byłoby to stawiło, trochę bliżej pierepust a tutaj chyba jednak przepust to będzie...
by ciapek - a po co prostować?
W ładne tryby nas wkręcasz :)
tym razem trybiki, a historie będą?
Konkretny ten trybik, ciekawe co obracał...
dobra faza :) tylko bym wyprostował :)