Opis zdjęcia
Czlowiek- legenda kajakarstwa, wieloletni komandor i organizotor spływów kajakowych na Brdzie i nie tylko - Jerzy Korek. Ten zimowy, organizowany do dziś, nosi nawet Jego imię - Międzynarodowy Zimowy Spływ na Brdzie im. Jerzego Korka._http://www.zimowa-brda.8h.pl/?sh= Pod Korkiem - jakkolwiek humorystycznie by to brzmiało - może więc pod Komandorem Jerzym Korkiem, miałem honor pływać kilka razy, w tym raz zimą. A tak wspominają Komandora Korka na stronie spływu Jego imienia: Jerzy Korek, śp. Pomysłodawca zimowych spływów kajakowych. Główny organizator i komandor wszystkich spływów do 2000 roku. Człowiek - instytucja. MZSKnB to spływ „Korka”, spływ niepodobny do innych, wyróżnia go: silne przywództwo, dobra, oparta na wieloletnim doświadczeniu organizacja, imprezy programowe i prywatne, niepowtarzalna atmosfera. Tu zawsze możesz możesz liczyć, że spotkasz dawnych znajomych, że razem spędzicie kilka intensywnych, niezapomnianych dni. Spływ „Korka” jest b. „zaraźliwy”, zawsze większość uczestników to „recydywiści”. Wszystko, co dobre na tym spływie, to w 80%-tach zasługa Korka. Prawnicze przygotowanie bardzo pomagało Korkowi w organizacji imprezy, był rzeczowy, pewny swych racji, zdecydowany. Jurek potrafił (i lubił) krzyknąć, uwielbiał jak wszyscy płynęli gęsiego i w kapokach, „czuwał” nad nami dniem i nocą, nigdy nie wypadał z roli Komandora. Jak nikt inny potrafił opanować każdy „żywioł”, to chyba dzięki jego niezłomnej postawie zawdzięczamy, że przez 35 lat pływaliśmy zimą bezwypadkowo. Korek to jednocześnie niezawodny przyjaciel, organizator i łącznik spływowej rodziny. W organizację spływu Korek zaangażował całą rodzinę, żonę Ewę i syna Krzysztofa, jego dom był biurem spływu czynnym 12 miesięcy. Jako kajakarz pływał wyjątkowo szczęśliwie, przez 35 spływów zaliczył tylko bodajże tylko 2 „zamaczania” i ani jednej prawdziwej wywrotki. W latach 2001 – 2003 Korka na spływie zabrakło, uczestnictwo uniemożliwiła mu ciężka choroba. 30 września 2003 roku dowiedzieliśmy się o jego śmierci. Spoczywaj w spokoju przyjacielu, Twoje wiosło przekażemy następnym pokoleniom, idea zimowego kajakowania, którą w nas zaszczepiłeś trwa i będzie trwała.
Twoje opowieści i towarzyszące im zdjęcia (bo nie można powiedzieć tego odwrotnie) są najlepszą rzeczą jaka przydarza się człowiekowi na tym forum. Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję. Cieszę się, że chcecie oglądać i czytać takie mało medialne historie. I z tego, że Komandor, przynajmniej w ten sposób, nadal żyje, podobnie jak trwają spływy Jego imienia. Zapomniałem dopisać, że zdjęcie wykonane zostało 16 lutego 1989 roku podczas zimowego spływu na Brdzie. Canon New F1, HP5, 36 DIN, czyli 3200 ASA.
hmm...twarda ręka to podstawa na takich wyprawach..z przerażeniem obserwuję ,,zdziczenie,, sporego odsetku tzw spływowiczów, który z piwkiem w ręku zakłócają spokój na kajakowych akwenach..
Czasem ktoś po prostu jest. I tyle, bez wielkich słów :)...
świetny portret!!!
jak przedpiścy...i już.
Szlachetność i dobroć, trudno uwierzyć, że lubił krzyczeć...i tak gęsiego, w kapokach..., skoro jednak autor- kajakarz potwierdza - pewnie towarzystwo inaczej by się potopilo...Ten opis to prawdziwy hołd!
od jakiegoś czasu nie mogę się zdecydować czy bardziej wolę oglądać Twoje zdjęcia czy czytać opisy. Ale tak sobie myślę że u ciebie 1 bez 2 nie miałoby prawa bytu - i dobrze :)
dobrze opowiedziana historia, niesamowity człowiek :))
Czekałem na Twoją kolejną historię. Nie zawiodłem się po raz kolejny.