Ten zbudowano krótko przed pierwszą wojną światową, w miejsce poprzedniego z 1888 roku. Tamten jednak był niestabilny z racji na stałe podmywanie w sztuczny sposób usypanego wału ziemnego.
Czytam sobie pomału \"Tragarza duchów\" i buduje mi się obraz mazurskich wierzeń i demonologii. Opowiadanka dosyć suche - raczej jak relacja etnografa niż opowieść bajarza przy wieczornym ognisku, ale w sumie jestem zadowolony z zakupu i lektury. Jest inspiracja do dalszych poszukiwań...
T-moth - warunki nie były jakieś bardzo trudne. Przynajmniej te fotograficzne, bo mróz istotnie dochodził do minus 20 stopni. Ale przynajmniej bezpiecznie się czułem łażąc po tym lodzie.
Małgosiu - nie słyszałaś o Lędzianach albo Lędzicach? Nawet w mojej szkole, gdzie historia była pod zdechłym azorkiem hasło się pojawiło (na równi z Bobrzanami czy innymi Łęczycanami)... Jakbyś gdzieś natrafiła na termin Chorwaci-Lachowie to też, daj znać proszę - zdaje się w literaturze międzywojennej się taki termin pojawiał - znam go tylko ze słyszenia z ust pewnego profesora, natomiast nigdy nie natrafiłem w literaturze.
Dobrej nocy. Na razie powiem tylko, że łączy się to z inną legendą - a może nie legendą? Bo są tacy, co twierdzą, że to prawda co stare pruskie kroniki prawą. Są tacy, co szukają a i tacy są, co twierdzą, że widzieli...
Refleksja druga - motyw germański się w tej legendzie przewija. Garnce złota zakopywały krasnoludy w mitologii mazurskiej nazywane z polska podziomkami - a to z racji na zamiłowanie do życia pod ziemią. Do tej pory nikt nie zadał pytania skąd w opisie słowo pogranicze, skoro od Ełku do granicy droga daleka. Ale słusznie, bo dawna granica leży raptem kilkanaście kilometrów stąd - między Prostkami a wsią Bogusze. I jak na każdym pograniczu, tak i tu mieszają się kultury, języki, wyznania...
I mam tylko taką cichą nadzieję, że znajdą się dziś nauczyciele w szkołach, którzy te historie będą dziciom na lekcjach opowiadać. Nawet jeśli to nie jest wprost ich dziedzictwo, to jednak wciąż nieodłączny element ich małej ojczyzny...
Pierwsza - wychowałem się w Ełku - całe dzieciństwo - do siódmej klasy podstawówki włącznie tam spędziłem a żeby usłyszeć legendę musiałem po latach wielu wrócić i nabyć książeczkę. Nikt tego w szkołach nie uczył, nikt nie opowiadał. Może dlatego, że autochtonów po wojnie niewielu zostało: ksiądz który chrzcił moją mamę, pediatra który mnie leczył i nauczyciel niemieckiego i PO w szkole - to nieliczni, których znam...
Na to żebrak: a widzisz pan, mi zaś śniło się, że tu przy tym moście pod krzakiem skarb zakopany leży. Nawet szpadel wziąłem, ale jak mam kopać, kiedy nóg nie mam?
Albo w drugą stronę: http://plfoto.com/756848/zdjecie.html
Na ten przykład: http://plfoto.com/785151/zdjecie.html
Bholzer - tam jest pięknie całorocznie :)
Beatko i mi się marzy. Może dlatego z szuflady wyciągnąłem :)
Ten zbudowano krótko przed pierwszą wojną światową, w miejsce poprzedniego z 1888 roku. Tamten jednak był niestabilny z racji na stałe podmywanie w sztuczny sposób usypanego wału ziemnego.
A ostatnio zawstydził mnie znajomością historii Polski, pewien Grek z Cypru, właściciel knajpki, w której czasami jadam obiad.
Nie, no ja też - najpierw mat.-fiz., a na studiach ekonomia. Zainteresowanie historią przyszło dopiero w trakcie studiów.
Czytam sobie pomału \"Tragarza duchów\" i buduje mi się obraz mazurskich wierzeń i demonologii. Opowiadanka dosyć suche - raczej jak relacja etnografa niż opowieść bajarza przy wieczornym ognisku, ale w sumie jestem zadowolony z zakupu i lektury. Jest inspiracja do dalszych poszukiwań...
T-moth - warunki nie były jakieś bardzo trudne. Przynajmniej te fotograficzne, bo mróz istotnie dochodził do minus 20 stopni. Ale przynajmniej bezpiecznie się czułem łażąc po tym lodzie.
Małgosiu - nie słyszałaś o Lędzianach albo Lędzicach? Nawet w mojej szkole, gdzie historia była pod zdechłym azorkiem hasło się pojawiło (na równi z Bobrzanami czy innymi Łęczycanami)... Jakbyś gdzieś natrafiła na termin Chorwaci-Lachowie to też, daj znać proszę - zdaje się w literaturze międzywojennej się taki termin pojawiał - znam go tylko ze słyszenia z ust pewnego profesora, natomiast nigdy nie natrafiłem w literaturze.
Dorotanna - dzięki i wzajemnie - a winka nie brakuje - na grzańca zapraszam i dziś :)
Ale Wiślanie to nie po dobroci - tylko siłą...
Karolu jedyna obróbka to odszumienie, lekkie kadrowanie, zmniejszenie i ostrzenie po zmniejszeniu. Innych ingerencji tu nie ma.
Dobrej nocy. Na razie powiem tylko, że łączy się to z inną legendą - a może nie legendą? Bo są tacy, co twierdzą, że to prawda co stare pruskie kroniki prawą. Są tacy, co szukają a i tacy są, co twierdzą, że widzieli...
Nie - to jest ten, który mi do historii pasował z racji na swą bajkowość. To jest most na jeziorze. Niefotogeniczny jest na rzece.
Jest i trzeci powód, ale o nim, może już pod kolejnym zdjęciem?
Refleksja druga - motyw germański się w tej legendzie przewija. Garnce złota zakopywały krasnoludy w mitologii mazurskiej nazywane z polska podziomkami - a to z racji na zamiłowanie do życia pod ziemią. Do tej pory nikt nie zadał pytania skąd w opisie słowo pogranicze, skoro od Ełku do granicy droga daleka. Ale słusznie, bo dawna granica leży raptem kilkanaście kilometrów stąd - między Prostkami a wsią Bogusze. I jak na każdym pograniczu, tak i tu mieszają się kultury, języki, wyznania...
Zieliński?
Czyjego autorstwa i o których władcach mowa?
Mam jeszcze przezacną naleweczkę z pigwy...
Agieszko - ja grzańca galicyjskiego, a Małgośka z Galicji - mołdawskie :)
Małgoś - nie mogę być mniej surowy w stosunku do swoich niż jestem w stosunku do innych.
I mam tylko taką cichą nadzieję, że znajdą się dziś nauczyciele w szkołach, którzy te historie będą dziciom na lekcjach opowiadać. Nawet jeśli to nie jest wprost ich dziedzictwo, to jednak wciąż nieodłączny element ich małej ojczyzny...
Pierwsza - wychowałem się w Ełku - całe dzieciństwo - do siódmej klasy podstawówki włącznie tam spędziłem a żeby usłyszeć legendę musiałem po latach wielu wrócić i nabyć książeczkę. Nikt tego w szkołach nie uczył, nikt nie opowiadał. Może dlatego, że autochtonów po wojnie niewielu zostało: ksiądz który chrzcił moją mamę, pediatra który mnie leczył i nauczyciel niemieckiego i PO w szkole - to nieliczni, których znam...
No więc jeszcze garść refleksji...
A ja się cieszę, że się podoba. Właśnie chyba niezasłużenie trafiło na TOP-a
To zróbmy tak, mówi chłop. Ja wykopię, a skarbem się podzielimy.
józek - żadnego kombinowania z WB ni mo, bo to z analoga jest nie z syfry.
Na to żebrak: a widzisz pan, mi zaś śniło się, że tu przy tym moście pod krzakiem skarb zakopany leży. Nawet szpadel wziąłem, ale jak mam kopać, kiedy nóg nie mam?
Rewik - już polewam. Mamutku witam po urlopie :)
Chętnie podialoguję, jeśli tylko interlokutor się znajdzie :) A polewać już nie trzeba, bom sobie właśnie grzańca zapodał.
- a bo przyśniło mi się, że w noc świętojańską znajdę szczęście na tym moście, więc znowu przychodzę...
Przepraszam za rwaną narrację, ale najmłodszy przychówek musiałem uspać...
Jak utopione? Lód jest gruby na jeziorze. Ciężko się utopić...
Nie, no zaraz jeszcze uwierzę, że to wybitne zdjęcie jest...
kolory zimy...
Niemożliwe, krzyżyk jest jeszcze na prawo od wybitnych. Skali by zabrakło a przecież zdjęcie jest bardzo średnio :)
Malczer - o Lotto Ci chodzi? U mnie jak kliknę w krzyżyk to znika. U Ciebie nie?
No dobra. Co trzeba policzone - nawet sprawnie poszło. No to teraz można wrócić do zdjęcia i do historyjki.
Oj nie wiem, czy dam radę dzisiaj, bo właśnie dostałem duży załadunek na taczkę od szefa. Nie wiem kiedy się uda obrobić...
piękna zima.
Mineralną w mróz taki? To już lepiej grzańca zapodam...
Rewik - nie szalej tak z ocenami, bo Ci skali zabraknie na naprawdę dobre zdjęcia :)
A most w Lyck jest...
Też tu jutro wrócę. Cześć!
Agnieszko - ta zima to z głębokiej szuflady i sprzed pięciu lat :)