Popróbuję. Chociaż mam wątpliwość, czy udało mi się poprawnie ten film założyć. Czy ktoś wie może czy oryginalne kasety Leica miały takie same wymiary jak współczesne?
Malczer - konstrukcja jest rzeczywiście bardzo prosta, przez co daje dużą niezawodność. Ale wciąż wymaga dużej precyzji przy wykonaniu. W ramach testu spróbuję też wykonać jakieś zdjęcie portretowe, Ciekaw jestem, czy uda się wyostrzyć na źrenicę oka...
rstag - tak to właśnie wygląda - na zabrudzenie tych szkiełek w wizjerze, a może i jakieś pyłki na tym minipryzmacie są. W każdym razie nie jest łatwo precyzyjnie ustalić kiedy obraz przestaje być podwójny.
Koziołrogacz - z plenerku niestety nic nie wyszło. Dużo roboty było w domu i się zamysł nie udał, ale na Święta jadę do starego pruskiego miasta i myślę, że budynki pruskich koszar mogą być dobrym tematem dla tego staruszka...
To, o czym tak długo dyskutowaliście, to się nazywa dalmierz artyleryjski i chyba nie wymyślono lepszej, a zarazem bardziej niezawodnej konstrukcji. Działa zawsze, nie potrzebuje zasilania, i nawet jak jest ciemnawo to zawsze można znaleźć fragment obrazu, na który można ostrzyć. No i zawsze pozostaje hiperfokalna. Ja za pomocą takiego dalmierza robiłem portrety zarówno Zorką jak i Kijewem i nie zdarzyło się, żeby ostrość poszła w las. Dół trochę ciemny ;)...
Natomiast przetestowałem to ustawianie ostrości. Działa! To znaczy na razie nie wiem, jak na filmie, ale jak sobie wyreguluję lewy wizjer, to odczyt odległości na obiektywie pokrywa się z faktyczną odległością przedmiotu, na który się ostrzy. Z tym, że widoczność w tym okularze już nienajlepsza, bo trochę zapylony jest i przez to ciemny...
A teraz coś z zupełnie innej....... Przeczytaj mnie to rozwaliło (ja też gdzieś tam jestem w pewnym sensie) http://www.noaf.info/index.php?option=com_content&task=view&id=61
Cholera - chyba mnie wciągnęło - coraz większą mam ochotę na spróbowanie się z tym cudem. Boję się jednak, że coś tam może byc jednak zepsute. Sprzedawca na pytanie czy sprawny? tylko wzruszył ramionami i powiedział, że niczego nie gwarantuje...
No dobrze, ale skąd swastyki w 1923? Czy wtedy już istniała NSDAP? Bo jeśli tak, to może jakaś specjalna seria dla funkcjonariuszy partyjnych? Widziałem podobne do mojego modele przeznaczone dla różnych rodzajów wojsk. Dla pancerniaków były w czarnych okładzinach, Kriegsmarine miały wygrawerowaną sylwetkę U-boota, itp.
A jak dlatego pierścień ostrości MUSI być precyzyjny. W 1923 to oni już byli starymi wyjadaczami (10 lat praktyki). Jest też potencjalne niebezpieczeństwo, że jest to poprostu Zorka. Tfu tfu puk puk słychać, że niemalowane?
Kurczę nie spodziewałem się takiego rozwiązania w tak starym modelu. Na korpusie ma w ogóle wytłoczoną datę 1923 - ale może to data założenia firmy, bo skąd by wtedy hitlerowskie orły?
patrzysz przez lewe okienko i kręcisz pierścieniem ostrości dotąd aż zgrasz obrazy! Prawe jest do kadrowania i odpowiada ok f50. P.S. Równie dobrze można po prostu zamknąć jedno oko ;)
Dzięki za link do instrukcji. Nie mam teraz co prawda czasu się wgryzać, ale wieczorkiem spróbuję poczytać. Po pobieżnym przekartkowaniu nie widzę jednak, żeby miał jakiś pomiar odległości wbudowany. Ale może się mylę. Oby.
Cholera - to nawet może być zoom. Teraz zaczynam rozumieć po co są dwa celowniki. Jeden ma szerokie pole widzenia - drugi widzi wąsko. Może to z myślą o zbliżeniach zostało zrobione właśnie?
Może to Zooom ;) Ups mam złe wspomnienia w jednym z moich rupieci brakowało soczewki rysującej tfuuuu puk puk w niemalowane już odczyniłem w Twoim będzie dobrze :)
A z ciekawostek to odkryłem, że wartości przysłony wygrawerowane przy suwaku który służy do jej otwierania i zamykania są inne niż na pierścieniu który pokazuje uzyskiwaną GO. Nie bardzo to rozumiem...
Nie ma co wzdychać, najwyżej nie wyjdzie. Co gorsza stwierdziłem, że może być jeszcze problem z ustawianiem ostrości. Dopiero teraz zauważyłem, że brakuje jednej mikroskopijnej śrubeczki, która mocuje zewnętrzny pierścień obiektywu, przez co niestety nie wiem do końca na ile powinien on być wysunięty a na ile dociśnięty do korpusu. Rusza się z nim soczewka, więc wpływ na optykę będzie to miało niestety. Na szczęście GO nawet przy najszerszej przysłonie 3,5 daje trochę tolerancji, więc coś tam się zawsze w ostrość załapie.
Chyba nie będę inwestował w ten sprzęt, bo go w charakterze ozdoby/ciekawostki nabyłem. No chyba, że się zarażę, albo zawezmę po pierwszym nieudanym filmie...
Ano tak wyszło. Na początku nie szło mi zakładanie filmu, bo tam się tylna ścianka nie otwiera, jeno spód należy odkręcić. I dość się ciężko manipuluje - ale wziąłem się na odwagę i rozkręciłem pokrętło do nawijania filmu i wydobyłem rolkę - teraz spróbuję założyć film i skręcić toto ponownie. Cała mechanika wydaje się być dość precyzyjnie wykonana - ale z ostrzeniem, zwłaszcza przy zbliżeniach nie będzie łatwo. Z metrem krawieckim chyba trzeba będzie biegać ;)
A żeby Cię pokręciło!!! :) Jeszcze nie sprawdzony??? Uważaj pierścień ostrości mimo wieku pewnie precyzyjny jak śruba mikrometryczna! nie to co dzisiejszy plastik....
No po pierwsze czy toto sprawne jeszcze, a po drugie czy w dobie wszechobecnej cyfroatomatyki ktoś jeszcze potrafi takim zabytkiem dobre zdjęcia robic...
Nie no - nic nie przepadnie. Nie zamierzam go używać na codzień. Zakupiłem raczej w charakterze ozdobno-wystawowym. Dopiero potem przyszedł mi pomysł do łba, żeby spróbować tym wykonać parę fotografii... A jakąż to ciekawość mam zaspokoić?
Dlatego też proponuję nie czekac na specjalne okazje tylko szybko zrobic jakiś plenerek krajobrazowy, i na spokojnie wybadac co i jak.. po co masz potem rwac włosy z głowy jak jakaś ciekawa akcja przepadnie..? A przy okazji zaspokoisz moją ciekawośc..
No obiektyw może nie za jasny, nie mam też pewności czy te czasy migawkowe w rzeczywistości działają jak napisane. Na słuch mogę tylko rozpoznać, że jak nastawię B - to zamyka dopiero jak puszczę spust :)
A aparat jest bardzo podobny do tego tutaj:
http://leica.boom.ru/Leica_III.jpg tylko mój nie ma tego pokrętła na froncie i okładziny na korpusie ma drewniane. Sam korpus jest mosiężny. No i jak mówiłem grawer ma taki trochę inny...
A póki co, to nawet nie mam pewności, czy aparat jest sprawny. Mechanika wydaje się działać, choć przy przesuwaniu pokrętła naciągu migawki i przesuwania filmu czasami słychać, że coś przeskakuje. Sam jestem bardzo ciekaw efektów, tylko jeszcze tematu sobie nie wymyśliłem. Pasowaloby poczekać do września przyszłego roku i do Brochowa się wybrać na inscenizację Bitwy nad Bzurą...
Chodzi mi o wypróbowanie aparatu, który nabyłem w sumie już kilka miesięcy temu, ale jakoś nie było czasu podziałać z nim. To jest leica - dokładnej daty produkcji nie znam, ale musi być między 1933 a 1945 rokiem, bo ma na deklu i na korpusie wygrawerowane orły ze swastykami. Jakoś mi nie pasowało pakować do niej kolorowego filmu...
Znaczy się slajd..? kiedyś za moich analogowych czasów różnych badziewi próbowałem (raczej negatywy) i wyszło mi na to że Fuji jest najlepszy, tak pod względem kolorów jak i pod względem dymamiki...
Moja "profesjonalna" rehabilitacja to tak wyglą że na codzień dźwigam po 40kg (czasem nawet po schodach) i szczerze mówiąc wszystko jest OK, dopuki na rower nie wsiądę.. ale już się z tym pogodziłem... zresztą za młodu dużo jeździłem rowerkiem to może mój limit kilometrów już się wyczerepał...
A profesjonalna rehabilitacja? Próbowałeś takich bezinwazyjnych metod? Mi bardzo kiedyś pomogło po którymś tam upadku na bark. Miałem już tak, że nie mogłem rzucać kamieniem bez bardzo ostrego bólu. Dziś nawet trochę daję radę. Może nie pełną parą, ale zawsze...
Kiedyś miałem ropień w tym kolanie (wskutek urazu) i prawdopodobnie jakieś zrosty się porobiły... na rowerku jest większy zakres zginania stawu i pomimo mniejszego obciążenia źle to znoszę.. a skalpelem to nie chcę naprawiac, bo skutek trudny do przewidzenia...
Byłeś u jakiegoś lekarza sportowego? Oni się najlepiej na takich sprawach znają. Mi się zdarzało, że prawe kolano odmawiało trochę współpracy. Pierwszy raz to było na zejściu z Kilimandżaro, a drugi raz gdzieś tak przy 120 kilometrze przejechanym jednego dnia. Ale to był tylko ból. Iść i jechać jeszcze dawałem radę.
Kolano padło... to znaczy tak dziwnie padło, bo chodzic mogę; 20km po górkach w kilka godzin to dla mnie nic, natomiast po takim dystansie na rowerze to jedną nogą ciągnę... a fachowcy od tych spraw twierdzą, że powinno byc odwrotnie...
No akurat wtedy to miał dosyć pechowy odcinek. Lało okrutnie. Z planowanej trzydniowej wyprawy udało się przejechać zaledwie nieco ponad 90 km - tylko jeden dzionek. A czemu nie możesz rowerem? Kontuzja jakaś?
o czytaniu i słuchaniu ze zrozumieniem coś wiem, bo właśnie się przedzieram przez radosna twórczość własną braci studenckiej ...szkoda słów:-) a o pograniczu ... Krzemieniec byłam ale widoki z stamtąd raczej nieciekawe były.... za to z ciekawostek kiedy tam byliśmy jakaś para z szampanem świętowała zaręczyny ;-) a wschody na pograniczu właściwe 3 by sie znalazły : turecko-armeńsko-irański innymi słowy Ararat w całej okazałości; jordańsko-izraelsko-egipski; a trzeci to fakt mołdawsko-rumuńsko-ukraiński
Rower jest optymalny. Samochodem, czy motocyklem za dużo się przemierza jednego dnia i potem nie sposób wszystko spamiętać. Pieszo byłoby stosunkowo najlepiej, najdokładniej, ale czasu by to zabrało, że hej. Chociaż w sumie spotkałem w ubiegłym roku w Jałówce na Podlasiu takiego człeka, który cztery lata wcześniej wyruszył pieszo z Wiżajn. Oczywiscie nie szedł ciurkiem cztery lata, bo dawno już by zaszedł - robił to w wakacje. Do tego samotnie...
Nie inaczej. Do tej pory udało się przejechać od Przemyśla do Janowa Podlaskiego, prawie całą litewską granicę plus małe kółko po Suwalskim Parku Krajobrazowym (to głównie ze względu na Staroobrzędowców w Wodziłkach) i odcinek białowieski - od Białowieży na północ aż do Kruszynian.
Ale w przeciągu najbliższych dwóch lat myślę, że będę. Do ukończenia projektu przejechania całej wschodniej granicy brakuje mi jeszcze Pogórza Przemyskiego, Bieszczadów, Beskidu Niskiego, odcinka Puszcza Augustowska i jeszcze kawałek Podlasia - ciągle sporo, ale jak się sprężę to dałoby się w dwa lata zrobić...
Nie tylko, oj nie tylko. Byłem na dwóch stykach kombinacji Rosja, Litwa, Polska. Na styku Ukraina, Białoruś, Polska. Na wiosnę wybieram się na styk Litwa, Białoruś, Polska. A u Małgośki to może być Rumunia-Ukraina-Mołdawia albo inna Syria-Jordania Irak
Lepiej się czuję w takich chłodniejszych tonacjach...
Tutaj znacznie chłodniej, ale przyciąga:))))
Popróbuję. Chociaż mam wątpliwość, czy udało mi się poprawnie ten film założyć. Czy ktoś wie może czy oryginalne kasety Leica miały takie same wymiary jak współczesne?
Na źrenicę oka może się nie uda wyostrzyć, ale... na rzęsy można spróbować ;)...
Cieszę się :)
Mnie sie podoba,ładnie jest...
Malczer - konstrukcja jest rzeczywiście bardzo prosta, przez co daje dużą niezawodność. Ale wciąż wymaga dużej precyzji przy wykonaniu. W ramach testu spróbuję też wykonać jakieś zdjęcie portretowe, Ciekaw jestem, czy uda się wyostrzyć na źrenicę oka...
rstag - tak to właśnie wygląda - na zabrudzenie tych szkiełek w wizjerze, a może i jakieś pyłki na tym minipryzmacie są. W każdym razie nie jest łatwo precyzyjnie ustalić kiedy obraz przestaje być podwójny.
Koziołrogacz - z plenerku niestety nic nie wyszło. Dużo roboty było w domu i się zamysł nie udał, ale na Święta jadę do starego pruskiego miasta i myślę, że budynki pruskich koszar mogą być dobrym tematem dla tego staruszka...
Malczer :) Jestem pod wrażeniem jakości, precyzji wykonania starych "gratów" i od jakiegoś czasu uprawiam pewnego rodzaju zbieractwo....
To, o czym tak długo dyskutowaliście, to się nazywa dalmierz artyleryjski i chyba nie wymyślono lepszej, a zarazem bardziej niezawodnej konstrukcji. Działa zawsze, nie potrzebuje zasilania, i nawet jak jest ciemnawo to zawsze można znaleźć fragment obrazu, na który można ostrzyć. No i zawsze pozostaje hiperfokalna. Ja za pomocą takiego dalmierza robiłem portrety zarówno Zorką jak i Kijewem i nie zdarzyło się, żeby ostrość poszła w las. Dół trochę ciemny ;)...
Może to tylko zewnętrzne zabrudzenie tych dwu małych szybek???
No to pogodnego plenerku życzę i czekam na rezultaty...
Nie martwię się. Jak pisałem na początku do ozdoby miał on głównie służyć. Natomiast mam w planach jutro spróbować jednak naświetlić nim kliszę...
Raals - nie martw sie na zapas.. nawet jak to podróbka to Zorka też niezły aparat... :)
ładnie :) pzdr.
No tak - ale to w tym lewym jest gorzej z widocznością...
W sumie prawy dla tego obiektywu jest Ci niepotrzebny ;)
Natomiast przetestowałem to ustawianie ostrości. Działa! To znaczy na razie nie wiem, jak na filmie, ale jak sobie wyreguluję lewy wizjer, to odczyt odległości na obiektywie pokrywa się z faktyczną odległością przedmiotu, na który się ostrzy. Z tym, że widoczność w tym okularze już nienajlepsza, bo trochę zapylony jest i przez to ciemny...
Jeżeli te zakresy numerów są prawdziwe, to mój egzemplarz może być podróbą.
Tu znajdziesz jak rozszyfrować numer seryjny:) http://www.allegro.pl/item278679385_leica_aparat_oryginal_niemcy1937r_.html
A teraz coś z zupełnie innej....... Przeczytaj mnie to rozwaliło (ja też gdzieś tam jestem w pewnym sensie) http://www.noaf.info/index.php?option=com_content&task=view&id=61
Cholera - chyba mnie wciągnęło - coraz większą mam ochotę na spróbowanie się z tym cudem. Boję się jednak, że coś tam może byc jednak zepsute. Sprzedawca na pytanie czy sprawny? tylko wzruszył ramionami i powiedział, że niczego nie gwarantuje...
No dobrze, ale skąd swastyki w 1923? Czy wtedy już istniała NSDAP? Bo jeśli tak, to może jakaś specjalna seria dla funkcjonariuszy partyjnych? Widziałem podobne do mojego modele przeznaczone dla różnych rodzajów wojsk. Dla pancerniaków były w czarnych okładzinach, Kriegsmarine miały wygrawerowaną sylwetkę U-boota, itp.
Jeśli dobrze pamiętam, to ten model wyszedł w 23-cim.
A jak dlatego pierścień ostrości MUSI być precyzyjny. W 1923 to oni już byli starymi wyjadaczami (10 lat praktyki). Jest też potencjalne niebezpieczeństwo, że jest to poprostu Zorka. Tfu tfu puk puk słychać, że niemalowane?
Kurczę nie spodziewałem się takiego rozwiązania w tak starym modelu. Na korpusie ma w ogóle wytłoczoną datę 1923 - ale może to data założenia firmy, bo skąd by wtedy hitlerowskie orły?
Znaczy ma jednak jakiś mały pryzmacik zgrany z obiektywem?
patrzysz przez lewe okienko i kręcisz pierścieniem ostrości dotąd aż zgrasz obrazy! Prawe jest do kadrowania i odpowiada ok f50. P.S. Równie dobrze można po prostu zamknąć jedno oko ;)
Te dwa okienka! Późniejsze dalmierze np. Fed miały dwa w jednym
Dzięki za link do instrukcji. Nie mam teraz co prawda czasu się wgryzać, ale wieczorkiem spróbuję poczytać. Po pobieżnym przekartkowaniu nie widzę jednak, żeby miał jakiś pomiar odległości wbudowany. Ale może się mylę. Oby.
Raals poszedł w plener oj będzie się działo :)
I co? To jest pomiar odległości! A twierdziłeś, że niema :)
http://www.butkus.org/chinon/leica/leica_c_f_g/leica_c_f_g.htm
Cholera - to nawet może być zoom. Teraz zaczynam rozumieć po co są dwa celowniki. Jeden ma szerokie pole widzenia - drugi widzi wąsko. Może to z myślą o zbliżeniach zostało zrobione właśnie?
To nawet jak zoom wygląda, bo daje się dość daleko wysunąć...
Może to Zooom ;) Ups mam złe wspomnienia w jednym z moich rupieci brakowało soczewki rysującej tfuuuu puk puk w niemalowane już odczyniłem w Twoim będzie dobrze :)
A z ciekawostek to odkryłem, że wartości przysłony wygrawerowane przy suwaku który służy do jej otwierania i zamykania są inne niż na pierścieniu który pokazuje uzyskiwaną GO. Nie bardzo to rozumiem...
Nie ma co wzdychać, najwyżej nie wyjdzie. Co gorsza stwierdziłem, że może być jeszcze problem z ustawianiem ostrości. Dopiero teraz zauważyłem, że brakuje jednej mikroskopijnej śrubeczki, która mocuje zewnętrzny pierścień obiektywu, przez co niestety nie wiem do końca na ile powinien on być wysunięty a na ile dociśnięty do korpusu. Rusza się z nim soczewka, więc wpływ na optykę będzie to miało niestety. Na szczęście GO nawet przy najszerszej przysłonie 3,5 daje trochę tolerancji, więc coś tam się zawsze w ostrość załapie.
ech..
No, udało się założyć film, ale nie wiem, czy do końca dobrze, bo mechanizm przesuwu nie działa poprawnie...
Hiperfokalna z przysłoną 8 w zasadzie w większości przypadków załatwia sprawę :)
Ja przy mojej Erconie mam inną metodę: 1. Najczęściej ustawiam hiperfokalną 2. Jak nie, to odległość mierzę lustrzanką :)
Chyba nie będę inwestował w ten sprzęt, bo go w charakterze ozdoby/ciekawostki nabyłem. No chyba, że się zarażę, albo zawezmę po pierwszym nieudanym filmie...
Czasem bywają na allegro (jest wersja dla kilku obiektywów) a i kilka Obiektywów widziałem :)
No tak, tylko dalmierza nie mam więc na razie zostaje metoda odmierzania krokami a przy krótszych odległościach - metr krawiecki :)
gdyby moja śruba mikrometryczna zobaczyła tą podpięto pierścienia ostrości, to sama zmieniła by nazwę na metr krawiecki :)
Dalmierz to dalmierz ma wady i ZALETY :)
Ano tak wyszło. Na początku nie szło mi zakładanie filmu, bo tam się tylna ścianka nie otwiera, jeno spód należy odkręcić. I dość się ciężko manipuluje - ale wziąłem się na odwagę i rozkręciłem pokrętło do nawijania filmu i wydobyłem rolkę - teraz spróbuję założyć film i skręcić toto ponownie. Cała mechanika wydaje się być dość precyzyjnie wykonana - ale z ostrzeniem, zwłaszcza przy zbliżeniach nie będzie łatwo. Z metrem krawieckim chyba trzeba będzie biegać ;)
A żeby Cię pokręciło!!! :) Jeszcze nie sprawdzony??? Uważaj pierścień ostrości mimo wieku pewnie precyzyjny jak śruba mikrometryczna! nie to co dzisiejszy plastik....
A no.. niezłe by było..
http://plfoto.com/1412534/zdjecie.html - o coś takiego by pasowało nim zrobić. Właśnie się pokazało na plfoto :)
No tego sam jestem ciekaw. Na razie tylko pomysłu mi brakuje na tematy. Ale coś pokombinujemy.
No po pierwsze czy toto sprawne jeszcze, a po drugie czy w dobie wszechobecnej cyfroatomatyki ktoś jeszcze potrafi takim zabytkiem dobre zdjęcia robic...
Nie no - nic nie przepadnie. Nie zamierzam go używać na codzień. Zakupiłem raczej w charakterze ozdobno-wystawowym. Dopiero potem przyszedł mi pomysł do łba, żeby spróbować tym wykonać parę fotografii... A jakąż to ciekawość mam zaspokoić?
Dlatego też proponuję nie czekac na specjalne okazje tylko szybko zrobic jakiś plenerek krajobrazowy, i na spokojnie wybadac co i jak.. po co masz potem rwac włosy z głowy jak jakaś ciekawa akcja przepadnie..? A przy okazji zaspokoisz moją ciekawośc..
Dlatego nie ma innej metody, jak tylko wypróbować jak to wszystko chodzi.
No obiektyw może nie za jasny, nie mam też pewności czy te czasy migawkowe w rzeczywistości działają jak napisane. Na słuch mogę tylko rozpoznać, że jak nastawię B - to zamyka dopiero jak puszczę spust :)
No to nieźle, z tego zdjęcia trudno odczytac czasy, tyle tylko że jasnośc obiektywu niewielka..
Ma migawkę 1/500 więc przy dobrej pogodzie powinien dać sobie radę i ze scenami w ruchu...
Z tego co mi się udało odszyfrowac to wygląda że do dynamicznych scen to on nie bardzo się nadaje..
No właśnie nie wiem czy prozaiczne portrety dzieciakom wypada tym robić...
A aparat jest bardzo podobny do tego tutaj: http://leica.boom.ru/Leica_III.jpg tylko mój nie ma tego pokrętła na froncie i okładziny na korpusie ma drewniane. Sam korpus jest mosiężny. No i jak mówiłem grawer ma taki trochę inny...
O matko! a ten swoje... a to już nic innego tą Leicą sfotografowac się nie da..?
A jest jakaś inscenizacja ofensywy styczniowej? ;)
Ilford jak ulał na zimę pasuje.. po co czekac do lata..?
No to też pewnie do września nie będę czekał. W końcu w czerwcu zapewne będzie inscenizacja bitwy o Przemyśl z 1941 roku ;)
Do września?! To mnie by chyba pokręciło....
A póki co, to nawet nie mam pewności, czy aparat jest sprawny. Mechanika wydaje się działać, choć przy przesuwaniu pokrętła naciągu migawki i przesuwania filmu czasami słychać, że coś przeskakuje. Sam jestem bardzo ciekaw efektów, tylko jeszcze tematu sobie nie wymyśliłem. Pasowaloby poczekać do września przyszłego roku i do Brochowa się wybrać na inscenizację Bitwy nad Bzurą...
Sam się zastanawiałem wielokrotnie nad tym, co ten aparat widział...
No to będą zdjęcia z charakterem... (faszystowskim..?)
Chodzi mi o wypróbowanie aparatu, który nabyłem w sumie już kilka miesięcy temu, ale jakoś nie było czasu podziałać z nim. To jest leica - dokładnej daty produkcji nie znam, ale musi być między 1933 a 1945 rokiem, bo ma na deklu i na korpusie wygrawerowane orły ze swastykami. Jakoś mi nie pasowało pakować do niej kolorowego filmu...
Jakaś specjalna sesja się szykuje..?
Mam podobne odczucia. Dzisiaj używam najczęściej Superii i Sensii a w ubiegłym tygodniu kupiłem na spróbowanie Ilforda...
Znaczy się slajd..? kiedyś za moich analogowych czasów różnych badziewi próbowałem (raczej negatywy) i wyszło mi na to że Fuji jest najlepszy, tak pod względem kolorów jak i pod względem dymamiki...
Tak. Od kilku lat robię wyłącznie na Fuji. Tutaj Sensia.
No pejzażyk, ale te kolorki na niebie mi podeszły.. to na Fuji robione..?
Mimo wszystko warto spróbować. Sam nie wierzyłem, że jakimś azotem czy laserem niewiele da się zdziałać. Potem byłem zaskoczony efektami.
Moja "profesjonalna" rehabilitacja to tak wyglą że na codzień dźwigam po 40kg (czasem nawet po schodach) i szczerze mówiąc wszystko jest OK, dopuki na rower nie wsiądę.. ale już się z tym pogodziłem... zresztą za młodu dużo jeździłem rowerkiem to może mój limit kilometrów już się wyczerepał...
Fakt - może medyczne tematy na bok. Ale o fotografii to już więcej się chyba nie da gadać. Bo i o czym? Pejzażyk i tyle.
A profesjonalna rehabilitacja? Próbowałeś takich bezinwazyjnych metod? Mi bardzo kiedyś pomogło po którymś tam upadku na bark. Miałem już tak, że nie mogłem rzucać kamieniem bez bardzo ostrego bólu. Dziś nawet trochę daję radę. Może nie pełną parą, ale zawsze...
No ale tu fotografi miało byc, a nie o medycynie..
Kiedyś miałem ropień w tym kolanie (wskutek urazu) i prawdopodobnie jakieś zrosty się porobiły... na rowerku jest większy zakres zginania stawu i pomimo mniejszego obciążenia źle to znoszę.. a skalpelem to nie chcę naprawiac, bo skutek trudny do przewidzenia...
Byłeś u jakiegoś lekarza sportowego? Oni się najlepiej na takich sprawach znają. Mi się zdarzało, że prawe kolano odmawiało trochę współpracy. Pierwszy raz to było na zejściu z Kilimandżaro, a drugi raz gdzieś tak przy 120 kilometrze przejechanym jednego dnia. Ale to był tylko ból. Iść i jechać jeszcze dawałem radę.
Kolano padło... to znaczy tak dziwnie padło, bo chodzic mogę; 20km po górkach w kilka godzin to dla mnie nic, natomiast po takim dystansie na rowerze to jedną nogą ciągnę... a fachowcy od tych spraw twierdzą, że powinno byc odwrotnie...
Ha! To jeden przypadkiem trafiłem...
No akurat wtedy to miał dosyć pechowy odcinek. Lało okrutnie. Z planowanej trzydniowej wyprawy udało się przejechać zaledwie nieco ponad 90 km - tylko jeden dzionek. A czemu nie możesz rowerem? Kontuzja jakaś?
o czytaniu i słuchaniu ze zrozumieniem coś wiem, bo właśnie się przedzieram przez radosna twórczość własną braci studenckiej ...szkoda słów:-) a o pograniczu ... Krzemieniec byłam ale widoki z stamtąd raczej nieciekawe były.... za to z ciekawostek kiedy tam byliśmy jakaś para z szampanem świętowała zaręczyny ;-) a wschody na pograniczu właściwe 3 by sie znalazły : turecko-armeńsko-irański innymi słowy Ararat w całej okazałości; jordańsko-izraelsko-egipski; a trzeci to fakt mołdawsko-rumuńsko-ukraiński
Taki to dopiero jest szczęśliwym człowiekiem.. :)
Rower jest optymalny. Samochodem, czy motocyklem za dużo się przemierza jednego dnia i potem nie sposób wszystko spamiętać. Pieszo byłoby stosunkowo najlepiej, najdokładniej, ale czasu by to zabrało, że hej. Chociaż w sumie spotkałem w ubiegłym roku w Jałówce na Podlasiu takiego człeka, który cztery lata wcześniej wyruszył pieszo z Wiżajn. Oczywiscie nie szedł ciurkiem cztery lata, bo dawno już by zaszedł - robił to w wakacje. Do tego samotnie...
No to zazdroszczę! ja już niestety o rowerku muszę zapomniec.. :(
Nie inaczej. Do tej pory udało się przejechać od Przemyśla do Janowa Podlaskiego, prawie całą litewską granicę plus małe kółko po Suwalskim Parku Krajobrazowym (to głównie ze względu na Staroobrzędowców w Wodziłkach) i odcinek białowieski - od Białowieży na północ aż do Kruszynian.
I to wszystko rowerkiem..?
Ale w przeciągu najbliższych dwóch lat myślę, że będę. Do ukończenia projektu przejechania całej wschodniej granicy brakuje mi jeszcze Pogórza Przemyskiego, Bieszczadów, Beskidu Niskiego, odcinka Puszcza Augustowska i jeszcze kawałek Podlasia - ciągle sporo, ale jak się sprężę to dałoby się w dwa lata zrobić...
Ja też...niestety...
Wieki całe tam nie byłem...
Znając Małgośkę to pewnie tak... a mnie tak Kremenaros na myśl przyszedł bo raz że w moim regionie, a dwa że dośc widowiskowo to wygląda..
Nie tylko, oj nie tylko. Byłem na dwóch stykach kombinacji Rosja, Litwa, Polska. Na styku Ukraina, Białoruś, Polska. Na wiosnę wybieram się na styk Litwa, Białoruś, Polska. A u Małgośki to może być Rumunia-Ukraina-Mołdawia albo inna Syria-Jordania Irak
małgośka - trzy państwa to na Kremenarosie w Bieszczadach się schodzą.. znaczy się z tamtąd będzie...?
A tu, żeby nie być gołosłownym: http://www.gazetawyborcza.pl/1,75478,4733457.html