Ja ze swej strony mogę powiedzieć, że u nas bardzo sie przestrzega tego, by 2 sierpnia, a więc na Lijasza (Eliasza, Ilji) nie pracować, bo Ilja - Groznyj, Ilja się gniewa, gdy ktoś pracuje w ten dzień. Słyszałem o sytuacjach, że np. piorun tego dnia trafiał w furę z sianem..
Kres działalności Ilji położył jednak wybuch wojny. Po wkroczeniu krasnoarmiejców został on natychmiast wskazany NKWD przez miejscowych agitatorów komunistycznych. Aresztowano go i wywieziono w nieznane miejsce. Nikt już później o nim nie słyszał. Zaginął bez wieści. Niewykluczone, że spoczywa gdzieś w bezimiennej, może nawet zbiorowej mogile.
Natomiast wyznawcy długo jeszcze czekali na powrót proroka. A Bartosz Wojciechowski ma nawet zdjęcia niektórych z nich :)
I to by było na tyle historii o jednej z barwniejszych postaci Podlasia. Dziw mnie bierze, żeś Partizanie nic wcześniej o tym nie słyszał...
Kiedy jednak Judasz zbliżył się do kandydata na drugiego Chrystusa - ten zamiast przyjąć zdradziecki pocałunek trzasnął apostoła pięścią w twarz, aż zebrani zobaczyli podeszwy butów jego. A następnie uchodząc pogoni zdesperowanych wyznawców zdołał się ukryć w dole na kartofle przykrytym słomą. Przesiedział tam według przekazów trzy dni, po czym "zmartwychwstał"...
No dobrze. Jakoś tak się składało, że zapowiadany koniec świata nie przychodził i nie przychodził, co niektórych skłoniło do rozważań - czemu tak się dzieje. I pewnego dnia uradzili, że jest na to rada. Ano trzeba na nowo kogoś ukrzyżować - a trudno o lepszego kandydata niż Ilja.
Przygotowano więc ciężki drewniany krzyż. Zebrała się cała procesja, w której role zostały podzielone. Był między innymi i Judasz, który miał pocałunkiem przywitać Eliasza. Wszyscy ruszyli w stronę Wierszalina. Na spotkanie wyszedł im prorok.
Skąd znam? - ano pierwszy raz natrafiłem na wzmiankę o Klimowiczu dość nietypowo - bo w jakimś miesięczniku poświęconym zabytkom. Cały numer był o Podlasiu i w rzeczy samej nie tylko zabytków dotyczył. Potem było szperanie po przewodnikach, nastawianie ucha w Radio Białystok a ostatnio nawet w TVP - bo nakręcono film fabularny oparty na historii Eliasza. JEst też reportaż pisany, którego nie udało mi się póki co zdobyć - publikowany był w niszowym pisemku "Kartki"
A historii to jeszcze nie koniec. Jeśli nie nudzi to mogę dokończyć...
I zgodnie z oczekiwaniami wyznawców - w okolicy pojawili się kolejni samozwańczy prorocy. Niektóre kobiety zaczęły się uważać za Matkę Bożą, pojawiło się kilku św. Janów i paru innych apostołów, a nawet dwóch carów Mikołajów i syn cesarza Wilhelma. Ale nikt z nich takiej sławy jak Ilja nie zdobył. W tym czasie Ilja już nie odprawiał nabożeństw w cerkwi w Grzybowszczyźnie - tę oddał katolikom na kościół. Misteria odbywały się za chatą w Wierszalinie - w tzw. dolinie Jozafata, czyli w stolicy świata. Zapowiadany przez Eliasza koniec świata, mimo coraz tłumniejszych zgromadzeń jakoś nie nadchodził. I to o mały włos nie doprowadziło do końca - ale samego Eliasza Klimowicza.
Podobno Eliasz zaczął pobierać jakieś nauki od owego duchownego z Kronsztadu i miał sam zostać prawosławnym księdzem - ale z nieznanych powodów od tego zamysłu odstąpił i założył własną sektę. Ogłosił, że wzniesie nową stolicę świata. Miała ona stanąć w Wierszalinie, w którym Ilja mieszkał w starej chacie z dwiema kobietami. Mimo tego, że niektórzy mu zarzucali że pod jednym dachem z dwiema kobietami żyje, wyznawców miał wielu, a są i tacy, co powiadają, że niektórzy z nich żyją do dziś. Jeszcze niedawno tak twierdzących miałem okazję spotkać. Wyznawcy mieli go za proroka Eliasza, który zstąpił na ziemię. Wszyscy oczekiwali, że wkrótce na ziemi zjawią się ponownie Jan Chrzciciel, Matka Boża a w końcu i sam Chrystus...
Z czasem sława Ilji zaczęła w okolicy rosnąć. Zyskał miano świętego męża. Z całego Podlasia ciągnęły do niego pielgrzymki chorych na ciele i duszy a on ich podobno uzdrawiał. Przy pomocy prawosławnego duchownego z Kronsztadu, który uchodził wcześniej za cudotwórcę i do którego Eliasz się udał - bodaj czy nie w celu załatwienia sprawy tego zbira co to wieś nękał, udało mu się zdobyć pierwsze pieniądze na budowę cerkwi. Kolejne popłynęły prawdopodobnie od wdzięcznych uleczonych z rozmaitych utrapień - dość, że z czasem udało mu się wybudować murowaną cerkiew w Grzybowszczyźnie. A że chłop był prosty, niepiśmienny to i trudno było dać wiarę, że sam tego dokonał i powstała legenda, jakoby za sprawą Ilji cerkiew sama z błota wyrosła...
Chodzi o niejakiego Eliasza Klimowicza - prostego chłopa wyznania prawosławnego. Wszystko zaczęło się od jakiegoś znienawidzonego we wsi człowieka, który wielu sąsiadom krwi napsuł i wiele zła uczynił. Tak, że ludzie ponoć modlili się o jego śmierć - a zaczepić sami się go bali, bo raptus był i rękę miał ciężką a do bitki był pierwszy. No i pewnego dnia spotkało go nieszczęście - zginął, zdaje się w jakiś tragiczny sposób. Nie pamiętam już w jaki, tak jak i nie pomnę dlaczego ludzie zaczęli wiązać tę śmierć z Ilją. Czy ten rozbójnik zaczepił Ilję wcześniej, czy też ktoś się o wstawiennictwo Ilji prosił i pomoc w załatwieniu sprawy - nie wiem. Dość, że ludzie zaczęli przypisywać Eliaszowi jakieś ponadludzkie zdolności. Od tego się wszystko zaczęło...
"I był Beskid i były słowa, zanurzone po pępki w cerkwi baniach rozłożyście złotych, smagających się wiatrem do krwi..." skojarzyło mi się to zdjęcie z tą piosenką.... miło się je ogląda...
Przepiękne.
O widzisz - a tego ja z kolei nie wiedziałem. Zawsze się czegoś ciekawego można dowiedzieć :)
Ja ze swej strony mogę powiedzieć, że u nas bardzo sie przestrzega tego, by 2 sierpnia, a więc na Lijasza (Eliasza, Ilji) nie pracować, bo Ilja - Groznyj, Ilja się gniewa, gdy ktoś pracuje w ten dzień. Słyszałem o sytuacjach, że np. piorun tego dnia trafiał w furę z sianem..
super
nie chcę Cię zamęczać. musiałbyś pisać i pisać..:)
Nie ma za co. Rozmaitymi historiami z Wschodniej Polski mógłbym chyba zanudzić na śmierć. Tak więc lepiej nie prowokować :)))
sam się dziwię:) dziękuję Ci za tą opowieść.
Kres działalności Ilji położył jednak wybuch wojny. Po wkroczeniu krasnoarmiejców został on natychmiast wskazany NKWD przez miejscowych agitatorów komunistycznych. Aresztowano go i wywieziono w nieznane miejsce. Nikt już później o nim nie słyszał. Zaginął bez wieści. Niewykluczone, że spoczywa gdzieś w bezimiennej, może nawet zbiorowej mogile. Natomiast wyznawcy długo jeszcze czekali na powrót proroka. A Bartosz Wojciechowski ma nawet zdjęcia niektórych z nich :) I to by było na tyle historii o jednej z barwniejszych postaci Podlasia. Dziw mnie bierze, żeś Partizanie nic wcześniej o tym nie słyszał...
Kiedy jednak Judasz zbliżył się do kandydata na drugiego Chrystusa - ten zamiast przyjąć zdradziecki pocałunek trzasnął apostoła pięścią w twarz, aż zebrani zobaczyli podeszwy butów jego. A następnie uchodząc pogoni zdesperowanych wyznawców zdołał się ukryć w dole na kartofle przykrytym słomą. Przesiedział tam według przekazów trzy dni, po czym "zmartwychwstał"...
No dobrze. Jakoś tak się składało, że zapowiadany koniec świata nie przychodził i nie przychodził, co niektórych skłoniło do rozważań - czemu tak się dzieje. I pewnego dnia uradzili, że jest na to rada. Ano trzeba na nowo kogoś ukrzyżować - a trudno o lepszego kandydata niż Ilja. Przygotowano więc ciężki drewniany krzyż. Zebrała się cała procesja, w której role zostały podzielone. Był między innymi i Judasz, który miał pocałunkiem przywitać Eliasza. Wszyscy ruszyli w stronę Wierszalina. Na spotkanie wyszedł im prorok.
absolutnie nie nudzi. dawaj dawaj:)
Skąd znam? - ano pierwszy raz natrafiłem na wzmiankę o Klimowiczu dość nietypowo - bo w jakimś miesięczniku poświęconym zabytkom. Cały numer był o Podlasiu i w rzeczy samej nie tylko zabytków dotyczył. Potem było szperanie po przewodnikach, nastawianie ucha w Radio Białystok a ostatnio nawet w TVP - bo nakręcono film fabularny oparty na historii Eliasza. JEst też reportaż pisany, którego nie udało mi się póki co zdobyć - publikowany był w niszowym pisemku "Kartki" A historii to jeszcze nie koniec. Jeśli nie nudzi to mogę dokończyć...
Ale z tym wujkiem trafiłeś - mój najlepszy Wujek w Białymstoku mieszka, więc na Podlasiu takoż :), pozdrawiam
mmm. naprawde ciekawe.... kontrast budowli z tlem zieleni i delikatna ich harmonia kolorystyczna z niebem.....
Raals, skad znasz historie Ilji z Grzybowszczyzny? faaajny fot :)
Faktycznie, nie widzę rufina od jakiegoś czasu :)...
Dzięki, nie słyszałem ani tej historii, ani tej piosenki:) (odbanować jedu_jedu!)
piosenka pt Pejzaże harasymowiczowskie spiewana przez WGB a słowa Wojciecha Bellona... :)
O rety - zauważyłem, że chyba przynudzam...
I zgodnie z oczekiwaniami wyznawców - w okolicy pojawili się kolejni samozwańczy prorocy. Niektóre kobiety zaczęły się uważać za Matkę Bożą, pojawiło się kilku św. Janów i paru innych apostołów, a nawet dwóch carów Mikołajów i syn cesarza Wilhelma. Ale nikt z nich takiej sławy jak Ilja nie zdobył. W tym czasie Ilja już nie odprawiał nabożeństw w cerkwi w Grzybowszczyźnie - tę oddał katolikom na kościół. Misteria odbywały się za chatą w Wierszalinie - w tzw. dolinie Jozafata, czyli w stolicy świata. Zapowiadany przez Eliasza koniec świata, mimo coraz tłumniejszych zgromadzeń jakoś nie nadchodził. I to o mały włos nie doprowadziło do końca - ale samego Eliasza Klimowicza.
Podobno Eliasz zaczął pobierać jakieś nauki od owego duchownego z Kronsztadu i miał sam zostać prawosławnym księdzem - ale z nieznanych powodów od tego zamysłu odstąpił i założył własną sektę. Ogłosił, że wzniesie nową stolicę świata. Miała ona stanąć w Wierszalinie, w którym Ilja mieszkał w starej chacie z dwiema kobietami. Mimo tego, że niektórzy mu zarzucali że pod jednym dachem z dwiema kobietami żyje, wyznawców miał wielu, a są i tacy, co powiadają, że niektórzy z nich żyją do dziś. Jeszcze niedawno tak twierdzących miałem okazję spotkać. Wyznawcy mieli go za proroka Eliasza, który zstąpił na ziemię. Wszyscy oczekiwali, że wkrótce na ziemi zjawią się ponownie Jan Chrzciciel, Matka Boża a w końcu i sam Chrystus...
Z czasem sława Ilji zaczęła w okolicy rosnąć. Zyskał miano świętego męża. Z całego Podlasia ciągnęły do niego pielgrzymki chorych na ciele i duszy a on ich podobno uzdrawiał. Przy pomocy prawosławnego duchownego z Kronsztadu, który uchodził wcześniej za cudotwórcę i do którego Eliasz się udał - bodaj czy nie w celu załatwienia sprawy tego zbira co to wieś nękał, udało mu się zdobyć pierwsze pieniądze na budowę cerkwi. Kolejne popłynęły prawdopodobnie od wdzięcznych uleczonych z rozmaitych utrapień - dość, że z czasem udało mu się wybudować murowaną cerkiew w Grzybowszczyźnie. A że chłop był prosty, niepiśmienny to i trudno było dać wiarę, że sam tego dokonał i powstała legenda, jakoby za sprawą Ilji cerkiew sama z błota wyrosła...
Chodzi o niejakiego Eliasza Klimowicza - prostego chłopa wyznania prawosławnego. Wszystko zaczęło się od jakiegoś znienawidzonego we wsi człowieka, który wielu sąsiadom krwi napsuł i wiele zła uczynił. Tak, że ludzie ponoć modlili się o jego śmierć - a zaczepić sami się go bali, bo raptus był i rękę miał ciężką a do bitki był pierwszy. No i pewnego dnia spotkało go nieszczęście - zginął, zdaje się w jakiś tragiczny sposób. Nie pamiętam już w jaki, tak jak i nie pomnę dlaczego ludzie zaczęli wiązać tę śmierć z Ilją. Czy ten rozbójnik zaczepił Ilję wcześniej, czy też ktoś się o wstawiennictwo Ilji prosił i pomoc w załatwieniu sprawy - nie wiem. Dość, że ludzie zaczęli przypisywać Eliaszowi jakieś ponadludzkie zdolności. Od tego się wszystko zaczęło...
Sorry - tak zaraz nie mogłem, bo miałem spotkanie. Ale już nadrabiam.
a cóż to za piosenka?:)
"I był Beskid i były słowa, zanurzone po pępki w cerkwi baniach rozłożyście złotych, smagających się wiatrem do krwi..." skojarzyło mi się to zdjęcie z tą piosenką.... miło się je ogląda...
Małgosiu, pozdrawiam:)
Raals, nie słyszałem. Tylko szybko, bo zaraz znowu wybywam na wesele. Tym razem rodzona siostrzyczka:)
Ojej - naprawdę nie słyszałeś tej historii???
Ciepło tu u Ciebie, ciekawie pokazane
a na miejsce ze zdjęcia kombinuję pojechać, gdy zboże będzie już dojrzałe i o takiej porze, by niebo było niebieskie
Nie słyszałem o Grzybowszczyźnie.. jakbyś miał któregoś razu czas, to poproszę o krótkie info:)
Dosyć to ciekawe - wygląda jakby dopiero z ziemi wyrastała - jak u "proroka" Ilji w Grzybowszczyźnie :)
bdb kadr
hmmm... mniej lubię ciasno kadrowane cerkwie - chociaż są i wyjątki...... :] ale to tylko moje odczucia a nie próba oceny ;)
a jakich nie lubisz? śmiało:)
no i takie Twoje lubię :)
boskie ujęcie :{)
ekstra światełko... pieknie wypatrzone
ladnie
nono bardzo dobrze wypatrzone, brawo brawo ++
Piękne i spokojne mimo różnic, pozdrawiam:)
Piękny ciepły kadr, pozdrawiam
bardzo ładne
fajny kadr i kolorki
fajne
świetne
dobre! :)
ok
Bardzo ładne.
ciepło mi od takich zdjęć ;)