Wstęp No i stało się - w końcu wypracowane z mozołem fundusze ruszę, by łechtać mą duszę... ale od początku. Otwieram drzwi od mieszkania w celu znalezienia się na zewnątrz bałaganu. Zbiegam po schodach (kłamię, by nadać dynamiki - tak naprawdę, to wołam windę... WINDAAAA!!!), by po paru chwilach odetchnąć świerzym powietrzem jesiennej metropolii. Jeszcze tylko rzut okiem do skrzynki pocztowej - same raklamy: szynka raz myta 7,99 pln/kg, mydło o zapachu dworcowej ubikacji 0,99 pln/szt., cyfrowa lustrzanka znanej firmy 2699 pln/szt, karp świąteczny do zabaw w wannie z możliwością przycięcia co do grama 14,99 pln/kg... Zaraz! Cyfrowa lustrzanka ZNANEJ FIRMY za mniej niż 3000 pln!!! Świat włączył pauzę - szybki przegląd zainteresowań: - gry koputerowe - jak najbardziej - programowanie gier - trochę mniej, bo to jednak praca - fkm (film/książka/muzyka), czyli standardowy pakiet zainteresowań przyszłej Miss Polonii z wyłączeniem ratowania fok - fotografia - nie bardzo - kiedyś kilka prób z kamerą w ręku, ale kiedy to było... Odetchnąłem z ulgą i wyszedłem by zająć się tym, czym zająć się miałem. I tu pojawił się problem. Właściwie, to co ja mam robić? Równie dobrze mógłbym sterczeć pod klatką i gapić się w niebo od czasu do czasu szturchnięty "Dzień dobry" sąsiada. Druga rewizja powyższej listy natchnęła mnie do działania. Miałem kiedyś lustrzankę - starego Zenita 12XP z takimi dwiema diodami w środku, co to jedna błyskała, że za jasno, a druga że za ciemno. Dostałem ją od chrzestnego na pierwszą komunię w komunie. Chrzestnego nie bardzo znam/pamiętam (niepotrzebne skreślić, bo nie wiem, czy jeszcze dycha), ale Zenit po długoletnim leżakowaniu w szufladzie z bielizną, celem zminimalizowania interferencji przedmiotów ciężkich z kruchą optyką, przydał mi się bardzo. Mniej więcej od końcówki liceum, przez kilka lat studiów zabierałem go na dwutygodniowe wakacje i pstrykałem. Potem szło się te zdjęcia wywołać z zastrzeżeniem, że tylko "te dobre" i z ciekawoscią przeglądało się co też udało się uchwycić. Osiemdziesiąt pięć procent zdjęć było przeciętnych - Marcin nad morzem, Marcin w knajpie, Marcin w górach, Marcin rano, Marcin wieczorem - w sam raz, by pomęczyć znudzonych gości. Dziesięć procent to były te złe z "tych dobrych", czyli grzebanie palcem w obiektywie, liczenie fałd tłuszczu na brzuchu partnerki (która gruba nie była), czy też "gdzie się podziała głowa?" vel inny narząd dość ważny. Ale pozostałe pięć procent... Pozostałe pięć procent zdecydowało o ciężkiej nerwicy pażdziernikowo-listopadowych dni bieżącego roku... Dobry vyber Ile ja się testów naczytałem... Ile zdjęć źle doświetlonego paznokcia porównywałem, by zobaczyć który z aparatów mniej szumi przy ISO 6400. Nie miałem kogo spytać (mój kontakt z fotografem ograniczał się do machnięcia czterech paszportówek z uchem odkrytym raz na jakiś czas i pewnej nieudanej próby zaciągnięcia pani fotograf do łóżka), ale widziałem też, że nie jestem sam. Jest masa takich jak ja - zagubionych przez złą politykę cenową producentów sprzętu - tylko obniżki, obniżki, obniżki... DZYŃ! Stać mnie! Ludzie ci straszą gdzieś na forach z obłędem (i niejednokrotnym błędem) w klawiaturze zastukując tzw. profesjonalistów - Kasiu radź, co wybrać? - wklejonymi (dawno już wygasłymi) linkami z allegro. A potem to już z górki - tworzą się dwa warowne obozy tych spod wielkiego N i tych spod wielkiego C. I co? I nic. Absolutnie nic z tego nie wynika, poza zawężeniem dylematu do wyboru Nikon d5000, czy Canon 500d (tylko te dwa ze względu na przyjęty pułap cenowy). Nikon d5000 vs Canon 500d I tu powinna być długa lista in plus i in minus dla każdego z body, umiejętnie wykorzystująca słownictwo techniczne, tak by każdy poczuł się jak laik otwierający grubą, opasłą księgę z której nic nie rozumie, ale czyta do końca. Chrzanić technikalia - pomyślał Marcin. Jak pomyślał, tak zrobił. Poszedł do sklepu i wziął Nikona do ręki. Potem Canona. Potem jeszcze raz Nikona... trochę to trwało. Główna różnica, to odchylana matryca w Nikonie. Kojarzyłem, że to przydatne jak się chce zrobić zdjęcie na wiecu wyborczym, gdy całość kadru zasłaniają cudze plecy - wystawia się wtedy rękę z aparatem do góry z obróconym ekranem i już za chwilę mamy na karcie pamięci wyszczerzonego Tuska, czy innego Kaczora... może niektórych to kręci - mnie nie za bardzo. Olałem więc odchylany ekran i przyglądam się dalej. Nikon ma 12MPx, Canon 15MPx - wbrew pozorom, róznica żadna. Canon nagrywa filmy w Full HD, Nikon w 720p - u kogoś może to być znaczące, u mnie nie bardzo. Canon jest w promocji, Nikon już nie... Tadam! Zatem Canon - a co! W społeczeństwie zakupowym wpasowałem się do wzorca. I od tej pory Canon jest u mnie w domu (jakiś tydzień). Podsumowanie Od około tygodnia mam body męskie - Canona 500d w zestawie z obietktywem kitowym 18-55mm. W tym czasie udało mi się wyładować baterię na pstrykaniu własnego pokoju i kawałka nogi z róznymi ustawieniami. W pracy bałagan (końcówka projektu), więc pracuję do późna i nie mogłem jeszcze wyjść porobić zdjęć. Jak porobię i uznam, że mogę je tu wrzucić, to wrzucę. Aaaa i obiecuję, że w Początkach napiszę jeszcze o wyborze zestawu akcesoriów. A co - nie ma tak łatwo!
— 14.11.2009, 12:23:36
Ten autor nie ma jeszcze komentarzy.