<p><span style="font-family: Verdana; font-size: large;"><font size="2"> I've been alone with you<br /> Inside my mind<br /> And in my dreams I've kissed your lips<br /> A thousand times<br /> I sometimes see you<br /> Pass outside my door<br /> Hello!<br /> Is it me you're looking for?<br /> I can see it in your eyes<br /> I can see it in your smile<br /> You're all I've ever wanted<br /> And my arms are open wide<br /> Because you know just what to say<br /> And you know just what to do<br /> And I want to tell you so much<br /> I love you<br /> <br /> I long to see the sunlight in your hair<br /> And tell you time and time again<br /> How much I care<br /> Sometimes I feel my heart will overflow<br /> Hello!<br /> I've just got to let you know<br /> Because I wonder where you are<br /> And I wonder what you do<br /> Are you somewhere feeling lonely?<br /> Or is someone loving you?<br /> Tell me how to win your heart<br /> For I haven't got a clue<br /> But let me start by saying I love you<br /> <br /> Hello!<br /> Is it me you're looking for?<br /> Becuase I wonder where you are<br /> And I wonder what you do<br /> Are you somewhere feeling lonely?<br /> Or is someone loving you?<br /> Tell me how to win your heart<br /> For I haven't got a clue<br /> But let me start by saying I love you</font></span></p>
— 8.07.2008, 02:52:29
jej jak sie ciesze wreszcie wygralem i zostane opublikowany, w magazynie fotograficznym. jak male dziecko jestem podjarany. normalne zdjecie czlowieka z tym moim wymyslonym off momentem, w odroznieniu od Decisive Moment. ah i oh. nie mam sie komu pochwalic to moge tutaj. prowadzilem dialog z miszczem i zostalem zauwazony!!! hura i chura i chuja jakby wykrzyknela osoba bez mozliwosci wymowienia r. bo po cos sie robi te zdjecie by wlasnie je pokazywac. shalenstwo ide na rower. zycze wam tych 5 min szczescia. z powazaniem kjujik.
— 25.06.2008, 04:58:51
The following page contains mature subject matter and is suitable for adults only. If you have a weak constitution or are easily offended by frank language, ...
— 15.06.2008, 06:21:00
i wona majn mak bak. ps saks.
— 15.06.2008, 06:19:26
Germany, Germany above all * Above everything in the world * When, always, for protection and defense Brothers stand together. From the Maas to the Memel From the Etsch to the Belt, Germany, Germany above all Above all in the world.
— 13.06.2008, 02:35:58
Fotografista 2007-12-05 15:24:50 Józef i Marianna znali się od dziecka. Razem się bawili, uczyli w szkole, paśli gęsi i krowy za wsią etc. Gdy dorośli zapałali do siebie miłością wielką, namiętną... Ale nie dane było im się z tego cieszyć, ponieważ rodzice Józefa - dosyć bogaci jak na przedwojenne czasy - kategorycznie nie zgadzali się na ślub syna z piękną, mądrą lecz biedną Marianną. Młodzi przez 10 lat spotykali się za wsią ukradkiem, zawsze w największej tajemnicy przed swymi rodzinami. Po jakimś czasie przyszło na świat ich nieślubne dziecko, które wkrótce po urodzeniu - zmarło. "Skoro zmarło - nie musisz się już żenić z Marianną, poszukaj sobie innej ! " - rzekli rodzice do Józefa. Młodzi pomimo nieszczęścia jakie ich spotkało jeszcze bardziej związali się ze sobą, wszystkim na przekór. Pewnego razu na Wielkanoc Józef poszedł tuż po mszy do księdza kanonika w pobliskim Łopusznie by wyjawić mu swą boleść. "A ile ty masz lat synku ?" - zapytał ksiądz dobrodziej - " Trzydzieści" - odparł Józef. Ksiądz na to: " A to już nie musisz się pytać rodziców o zgodę, udzielę Wam ślubu ! Gdzie Twoja wybranka ? " - " Za drzwiami zakrystii" - odparł Józef. "To ją tu przyprowadź i świadków" - wydał polecenie kanonik. Uradowany Józef wybiegł na rynek, sprowadził dwóch przypadkowych świadków i ksiądz udzielił młodej parze ślubu po czym małżonkowie rozeszli się do swych domów, nikomu nic o swym ślubie nie mówiąc. Jednak pewna kumoszka doniosła niebawem rodzicom Józefa - " A wiecie, że was Józek się właśnie łozenił ? " A wówczas... " nałapano kur, kaczków, gęsi, nagotowano grochu z kapustą i ziemniaków, posłano z koszykiem po gorzałkę do Żyda, bryczkę po matkę i brata Marianny /jej ojciec już nie żył/, a później po kapelę ! Wyprawiono niespodziewane wesele, na którym prawie cała wieś się bawiła ! " To było w 1935 roku. Później była budowa domu, wojna / Józef kilka razy cudem uniknął na niej śmierci - miał mobilizację do Przemyśla, zanim dotarł, byli już tam Niemcy.../ ciężkie czasy okupacji, komuna ... Żyli biednie lecz szczęśliwie, mieli życie wypełnione pracą, dzieci własnych już potem nie mieli, ale bardzo pomagali w wychowaniu licznej gromadki dzieci brata Józefa, który przedwcześnie odszedł z tego świata w pierwszych dniach wojny / na grypę/. Byli pełni humoru i cnót wszelakich. Po ich śmierci rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy wspominali ich zawsze jak najlepiej. Marianna zmarła tydzień przed Wielkanocą w 2002 r. w wieku 96 lat. Było zimno, śnieg, wiatr, deszcz... Józefowi wyperswadowano, by nie odprowadzał żony na cmentarz bo "złapie jakiego zapalenia". Od naocznego świadka Andrzeja – syna bratanka Józefa - usłyszałem, że w dniu pogrzebu żony, gdy rodzina i wiejskie kumoszki odmawiały w pokoju przy zwłokach różaniec - Józef wszedł z zewnątrz do kuchni obok, położył się w poprzek łóżka opierając swe plecy o ścianę i ... z całej siły prasnął czapką o podłogę, aż wzbił się kurz, po czym rzekł: " Dziś ją, a za tydzień - mnie pochowacie!" Mariannę złożono w sobotę w mogile, a w Poniedziałek Wielkanocny wystraszona tymi słowami rodzina posłała po doktora Germana do miasteczka, by Józefa przebadał. Okazało się, że ten nieco osłabł rozbity przeżyciami, ale poza tym nic mu nie dolegało ! Dostał zastrzyk na wzmocnienie i tyle. Przez kilka dni Józef żył osowiały, niby gasł z każdym dniem, ale siły fizyczne nie opuszczały go nadal. Spacerował po podwórku, czasem z kimś zagadał i wciąż rozmyślał.. Tu mała dygresja: gdy byłem tam wcześniej i spytałem go o receptę na długowieczność i tak świetną kondycję, odparł, że to zasługa codziennej porannej szklaneczki siemienia lnianego, marynowanego czosnku, naleweczki ziołowej własnej roboty a także jazdy na rowerze ! Miał doskonałą pamięć i wzrok, wciąż czytał "Zielony Sztandar", po który jeździł do miasteczka nawet w zimie. Za kilka zdjęć z mojej poprzedniej "sesji" chciał koniecznie zapłacić: całe 50 zł. Długo musiałem go przekonywać aby tego nie robił. We czwartek po Wielkanocy wieczorem nazbierał gałązek, usmażył jajecznicę i poszedł spać., a rankiem w piątek o 4.3o gdy syn bratanka zaglądnął do niego do domu w drodze do pracy - Józef żył, spokojnie oddychał przez sen. Ale gdy zaledwie pół godziny później zaglądnięto tam ponownie - już nie żył. Zabiła go zgryzota po ukochanej. Nikt we wsi nie miał co do tego wątpliwości. Ja także.
— 24.12.2007, 03:29:20
kjujik - samozwańczy MOD na PLgnioto ;P
a i owszem oczytana że aż strach.. pozdro
to nie moja opowiesc, to "Fotografista" w jego folio sa zdjecia ich, zobacz.
Piękna ta Twoja opowieść o Józefie i Mariannie. Na prawdę piękna, chciałbym tak umrzeć jak on. Odejść razem z ukochaną osobą, ot po prostu tak zadecydować.
Dzieki za odwiedziny!
no dobra mozem nie ale i tak kocham ciem