poszukuje jakiegokolwiek sprzętu... może kiedyś znajdę...?
— 5.05.2007, 20:22:52
poszukuje jakiegokolwiek sprzętu... może kiedyś znajdę...?
— 5.05.2007, 20:22:52
Dziwnie było w szkole. Siedział w kwadratowej, brązowej ławce, takiej samej jak wszystkie inne, i wyobrażał sobie, że powinna być czerwona. Klasa też była kwadratowa, pomalowana na brązowo, jak wszystkie pozostałe klasy. Było w niej ciasno i duszno. Nie znosił tego, że musiał trzymać ołówek albo kredę w sztywnej ręce, stopy postawić płasko na podłodze, a nauczycielka patrzyła i patrzyła. Kazali mu pisać cyfry. A one nic nie znaczyły. Jeszcze gorzej niż litery, które można było przynajmniej jakoś poskładać. Cyfry były sztywne i kwadratowe, a on tego wszystkiego nienawidził. Nauczycielka powiedziała mu, że powinien nosić krawat, tak jak inni chłopcy. Odparł, że nienawidzi krawatów, a ona stwierdziła, że to nikogo nie obchodzi. A potem rysowali. Zamalował całą kartkę na żółto, bo tak jakoś odczuwał ten poranek. Bardzo to ładnie wyglądało. Nauczycielka podeszła i spojrzała na jego rysunek. "A co to takiego? Dlaczego nie rysujesz tak jak Ken? Czy jego rysunek nie jest piękny?". I to były wszystkie pytania. Potem matka kupiła mu krawat i rysował już zawsze samoloty i statki. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Fragment utworu "O szkole", który wręczono nauczycielce angielskiego w dwunastej klasie, w miasteczku Regina, w kanadyjskiej prowincji Saskatchewan. Chociaż nie ma pewności, czy tamten uczeń naprawdę go napisał, wiadomo, że dwa tygodnie później popełnił samobójstwo.
— 5.05.2006, 01:07:50
Dziwnie było w szkole. Siedział w kwadratowej, brązowej ławce, takiej samej jak wszystkie inne, i wyobrażał sobie, że powinna być czerwona. Klasa też była kwadratowa, pomalowana na brązowo, jak wszystkie pozostałe klasy. Było w niej ciasno i duszno. Nie znosił tego, że musiał trzymać ołówek albo kredę w sztywnej ręce, stopy postawić płasko na podłodze, a nauczycielka patrzyła i patrzyła. Kazali mu pisać cyfry. A one nic nie znaczyły. Jeszcze gorzej niż litery, które można było przynajmniej jakoś poskładać. Cyfry były sztywne i kwadratowe, a on tego wszystkiego nienawidził. Nauczycielka powiedziała mu, że powinien nosić krawat, tak jak inni chłopcy. Odparł, że nienawidzi krawatów, a ona stwierdziła, że to nikogo nie obchodzi. A potem rysowali. Zamalował całą kartkę na żółto, bo tak jakoś odczuwał ten poranek. Bardzo to ładnie wyglądało. Nauczycielka podeszła i spojrzała na jego rysunek. "A co to takiego? Dlaczego nie rysujesz tak jak Ken? Czy jego rysunek nie jest piękny?". I to były wszystkie pytania. Potem matka kupiła mu krawat i rysował już zawsze samoloty i statki. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Fragment utworu "O szkole", który wręczono nauczycielce angielskiego w dwunastej klasie, w miasteczku Regina, w kanadyjskiej prowincji Saskatchewan. Chociaż nie ma pewności, czy tamten uczeń naprawdę go napisał, wiadomo, że dwa tygodnie później popełnił samobójstwo.
— 5.05.2006, 01:07:50
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego: - Wierzysz w życie po porodzie? - Jasne. Coś musi tam być. Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to, co będzie potem. - Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wygladać? - No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią... - No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina. - No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, i ona się będzie o nas troszczyć. - Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest? - No przecież jest wszędzie wokól nas... Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było. - Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma... - No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz... Ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później.
— 19.03.2006, 14:50:12
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego: - Wierzysz w życie po porodzie? - Jasne. Coś musi tam być. Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to, co będzie potem. - Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wygladać? - No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią... - No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina. - No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, i ona się będzie o nas troszczyć. - Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest? - No przecież jest wszędzie wokól nas... Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było. - Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma... - No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz... Ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później.
— 19.03.2006, 14:50:12
Ten autor nie ma jeszcze komentarzy.