Poszukuje starego wnętrza ze starymi fajnymi meblami do sesji fotograficznej (odpłatnie)
— 15.12.2007, 22:25:13
Poszukuje fajnego wnetrza w starej kamienicy z fajnymi meblami (może być lekko zagracone) oczywiście do sesji fotograficznej:)
— 6.11.2007, 22:00:52
...
Poszukuje fajnego wnetrza w starej kamienicy z fajnymi meblami (może być lekko zagracone) oczywiście do sesji fotograficznej:)
— 6.11.2007, 22:00:52
...
KOMPLETNIE NIE ROZUMIEM ZASAD KATEGORII "TOP" TO CHYBA JAKAŚ POMYŁKA
— 21.12.2006, 23:30:44
...
SPRZEDAM GŁOWICĘ KULOWĄ MANFROTTO 484RC2
— 8.11.2006, 18:18:13
...
Zawsze przebaczaj swoim wrogom. Nic ich bardziej nie potrafi rozłościć.
— 3.10.2006, 21:57:38
Zawsze przebaczaj swoim wrogom. Nic ich bardziej nie potrafi rozłościć.
— 3.10.2006, 21:57:38
...
SZUKAM MODELEK DO ZDJĘĆ (AKT)
— 31.01.2006, 18:13:45
...
Robię zdjęcia różne, kwadratowe i podłużne. :)
— 22.10.2005, 19:47:00
Robię zdjęcia różne, kwadratowe i podłużne. :)
— 22.10.2005, 19:47:00
...
SZUKAM MODELKI W ZAAWANSOWANEJ CIĄŻY DO AKTÓW ARTYSTYCZNYCH.
— 19.10.2005, 20:30:43
...
SZUKAM DOGA NIEMIECKIEGO DO SESJI ZDJĘCIOWEJ
— 29.07.2005, 11:59:43
...
"ISTNIEJA TYLKO TRZY ZBOCZENIA: -ABSTYNENCJA, -CELIBAT I PÓŹNE MAŁŻEŃSTWO" Alfred C. Kinsey
— 12.04.2005, 11:57:07
"ISTNIEJA TYLKO TRZY ZBOCZENIA: -ABSTYNENCJA, -CELIBAT I PÓŹNE MAŁŻEŃSTWO" Alfred C. Kinsey
— 12.04.2005, 11:57:07
OVUM AETERNITATIS
— 12.11.2004, 14:30:39
...
OVUM AETERNITATIS
— 12.11.2004, 14:30:39
- Dwunasta pięćdziesiąt cztery, dwunasta pięćdziesiąt cztery... - Szczęknęła odkładana słuchawka. Malwinka rozpłakała się na dobre. Nikomu nie należy życzyć takiego wyboru: obowiązek czy uczucie? A piękna Malwinka przeżyła dwie najcięższe minuty swojego życia od godziny dwunastej pięćdziesiąt trzy do dwunastej pięćdziesiąt pięć.
I nie wiadomo, jak by się skończyłacała historia, gdyby nie roztargnienie Fikandra. Zrozpaczony, powtarzając sobie cały czas w myśli: " Cóż mi zostało... odchodzę", wyszedł z budki telefonicznej, zarzucił spakowany uprzednio plecak i ruszył przed siebie. Ponieważ nie wszystkie książki mieściły się w plecaku, niósł także kilka w rękach, a jego długi, romantyczny szal rozwijał się coraz bardziej, wlókł się po ziemi i już wkrótce poeta mógł się przekonać, skąd się wzięło jego odziedziczone po przodkach imię. Fiknął bowiem takiego fikołka, że kiedy oprzytomniał, powtarzał przekręcone słowa: "cóż mi odeszło... zostaję", a nad sobą zobaczył pochyloną Malwinkę, która właśnie zmieniała mu okład na głowie.
Fiknął tak nieszczęśliwie (albo szczęśliwie), że musiał leżeć w łóżku trzy dni i codziennie rano Bromba przychodziła zmierzyć mu temperaturę szklanym termometrem. Malwinka robiła mu kompot ze śliwek. Ponieważ Kajetan Chrumps wynalazł właśnie urządzenie magnetofonowo-zegarowo-telefoniczne, mogła chodzić do pracy, kiedy chciała, nawet już wtedy, kiedy Fikander wyzdrowiał.
Wiewiórkę oboje jeszcze raz przeprosili i odczytali specjalny utwór na przeprosiny pod tytułem "Daremne żale, próżny ogród". Od tej pory rozstają się z sobą bardzo rzadko, ale tę część opowiadania pozostawmy samemu poecie...
— 13.10.2004, 09:46:02
...
- Dwunasta pięćdziesiąt cztery, dwunasta pięćdziesiąt cztery... - Szczęknęła odkładana słuchawka. Malwinka rozpłakała się na dobre. Nikomu nie należy życzyć takiego wyboru: obowiązek czy uczucie? A piękna Malwinka przeżyła dwie najcięższe minuty swojego życia od godziny dwunastej pięćdziesiąt trzy do dwunastej pięćdziesiąt pięć.
I nie wiadomo, jak by się skończyłacała historia, gdyby nie roztargnienie Fikandra. Zrozpaczony, powtarzając sobie cały czas w myśli: " Cóż mi zostało... odchodzę", wyszedł z budki telefonicznej, zarzucił spakowany uprzednio plecak i ruszył przed siebie. Ponieważ nie wszystkie książki mieściły się w plecaku, niósł także kilka w rękach, a jego długi, romantyczny szal rozwijał się coraz bardziej, wlókł się po ziemi i już wkrótce poeta mógł się przekonać, skąd się wzięło jego odziedziczone po przodkach imię. Fiknął bowiem takiego fikołka, że kiedy oprzytomniał, powtarzał przekręcone słowa: "cóż mi odeszło... zostaję", a nad sobą zobaczył pochyloną Malwinkę, która właśnie zmieniała mu okład na głowie.
Fiknął tak nieszczęśliwie (albo szczęśliwie), że musiał leżeć w łóżku trzy dni i codziennie rano Bromba przychodziła zmierzyć mu temperaturę szklanym termometrem. Malwinka robiła mu kompot ze śliwek. Ponieważ Kajetan Chrumps wynalazł właśnie urządzenie magnetofonowo-zegarowo-telefoniczne, mogła chodzić do pracy, kiedy chciała, nawet już wtedy, kiedy Fikander wyzdrowiał.
Wiewiórkę oboje jeszcze raz przeprosili i odczytali specjalny utwór na przeprosiny pod tytułem "Daremne żale, próżny ogród". Od tej pory rozstają się z sobą bardzo rzadko, ale tę część opowiadania pozostawmy samemu poecie...
— 13.10.2004, 09:46:02
- Dwunasta pięćdziesiąt trzy, dwunasta pięćdziesiąt trzy - mówiła właśnie Malwinka, kiedy usłyszała w słuchawce:
- Pod twoim białym domem
stałem jak rażony gromem.
I biło mi serce z łomotem,
ale musiałem iść potem.
Och, co za bolesna wiadomość:
ja zrywam kwiaty, ty naszą znajomość.
- Dwunasta pięćdziesiąt trzy, dwunasta pięćdziesiąt trzy - powtórzyła Malwinka, choć tylko żelazna wola powstrzymywała ją od przekroczenia regulaminu.
- O, gdym cię ujrzał wśród tłumu,
mało nie straciłem rozumu.
Za tobą szedłem skrycie,
mógłbym tak całe życie.
Malwinka znała surowy regulamin zegarynek zakazujący prywatnych rozmów. Łzy napłynęły jej do oczu.
- Dwunasta pięćdziesiąt cztery, dwunasta pięćdziesiąt cztery - mówiła.
- Lecz słodka była ta chwilka,
choć jestem kopnięty jak piłka.
Żegnam cię w bólu i trwodze.
Cóż mi zostało - odchodzę.
— 1.10.2004, 12:41:12
...
- Dwunasta pięćdziesiąt trzy, dwunasta pięćdziesiąt trzy - mówiła właśnie Malwinka, kiedy usłyszała w słuchawce:
- Pod twoim białym domem
stałem jak rażony gromem.
I biło mi serce z łomotem,
ale musiałem iść potem.
Och, co za bolesna wiadomość:
ja zrywam kwiaty, ty naszą znajomość.
- Dwunasta pięćdziesiąt trzy, dwunasta pięćdziesiąt trzy - powtórzyła Malwinka, choć tylko żelazna wola powstrzymywała ją od przekroczenia regulaminu.
- O, gdym cię ujrzał wśród tłumu,
mało nie straciłem rozumu.
Za tobą szedłem skrycie,
mógłbym tak całe życie.
Malwinka znała surowy regulamin zegarynek zakazujący prywatnych rozmów. Łzy napłynęły jej do oczu.
- Dwunasta pięćdziesiąt cztery, dwunasta pięćdziesiąt cztery - mówiła.
- Lecz słodka była ta chwilka,
choć jestem kopnięty jak piłka.
Żegnam cię w bólu i trwodze.
Cóż mi zostało - odchodzę.
— 1.10.2004, 12:41:12
...
ZAPRASZAM NA MOJĄ NOWĄ STRONĘ WWW:)
— 30.09.2004, 01:56:42
...
Malwinka oczywiście wzięła winę na siebie, ale kiedy Fikander przyszedł, żeby ją zabrać na karuzelę, oświadczyła:
- Przepraszam bardzo, ale miałam dziś kłopoty z tego powodu, że nazrywał pan kwiatów w miejskim ogrodzie, i niestety nie będę panu mogła towarzyszyć na karuzeli!
Powiedziała to tak uroczystym tonem, że jej samej zrobiło się przykro, a Fikander znów milczał.
"Stoję jak rażony gromem" - pomyślał. A potem poszedł.
— 21.09.2004, 23:23:36
...
Malwinka oczywiście wzięła winę na siebie, ale kiedy Fikander przyszedł, żeby ją zabrać na karuzelę, oświadczyła:
- Przepraszam bardzo, ale miałam dziś kłopoty z tego powodu, że nazrywał pan kwiatów w miejskim ogrodzie, i niestety nie będę panu mogła towarzyszyć na karuzeli!
Powiedziała to tak uroczystym tonem, że jej samej zrobiło się przykro, a Fikander znów milczał.
"Stoję jak rażony gromem" - pomyślał. A potem poszedł.
— 21.09.2004, 23:06:00
Malwinka oczywiście wzięła winę na siebie, ale kiedy Fikander przyszedł, żeby ją zabrać na karuzelę, oświadczyła:
- Przepraszam bardzo, ale miałam dziś kłopoty z tego powodu, że nazrywał pan kwiatów w miejskim ogrodzie, i niestety nie będę panu mogła towarzyszyć na karuzeli!
Powiedziała to tak uroczystym tonem, że jej samej zrobiło się przykro, a Fikander znów milczał.
"Stoję jak rażony gromem" - pomyślał. A potem poszedł.
— 21.09.2004, 23:06:00
...
- Zabiorę te kwiaty i wstawię do wazonu u siebie w pracy
- powiedziałą Malwinka. Przyjdzie pan do mnie, kiedy skończę pracę? Poszlibyśmy na karuzelę.
- Oczywiście! - powiedział Fikander.
- To do widzenia - powiedziała Malwinka - wrócę koło godziny trzeciej.
- Do widzenia - powiedział Fikander. I znów się uśmiechnął, ale teraz trochę smutniej, bo Malwinka odchodziła.
Malwinka też się zakochała w Fikandrze. Trwało to oczywiście dłużej, bo tylko poeci potrafią tak się skupić, zeby zakochać się na meczu piłki nożnej, ale bądź co bądź idąc do pracy miała głowę pełną rozważań, jaki ten Fikander oryginalny, jakie interesujące pisze wiersze (pożyczyła je sobie zeszłego dnia od Pańci), jakie ma duże oczy, jak sympatycznie się uśmiecha... kiedy usłyszała za sobą głos wiewiórki:
- Tego bym się po tobie, Malwinko, nie spodziewała...
- Dzień dobry pani - przywitała się Malwinka.
- Tego bym się nie spodziewała - powtórzyła wiewiórka. - Jestem odpowiedzialna za stan naszego miejskiego ogrodu i właśnie się zastanawiałam, kto dzisiaj nazrywał tyle kwiatów, a tu się okazuje, że to Malwinka. Mogłaś przecież poprosić, a nie tak brutalnie zrywać, co wpadnie w rękę...
— 17.08.2004, 22:57:59
- Zabiorę te kwiaty i wstawię do wazonu u siebie w pracy
- powiedziałą Malwinka. Przyjdzie pan do mnie, kiedy skończę pracę? Poszlibyśmy na karuzelę.
- Oczywiście! - powiedział Fikander.
- To do widzenia - powiedziała Malwinka - wrócę koło godziny trzeciej.
- Do widzenia - powiedział Fikander. I znów się uśmiechnął, ale teraz trochę smutniej, bo Malwinka odchodziła.
Malwinka też się zakochała w Fikandrze. Trwało to oczywiście dłużej, bo tylko poeci potrafią tak się skupić, zeby zakochać się na meczu piłki nożnej, ale bądź co bądź idąc do pracy miała głowę pełną rozważań, jaki ten Fikander oryginalny, jakie interesujące pisze wiersze (pożyczyła je sobie zeszłego dnia od Pańci), jakie ma duże oczy, jak sympatycznie się uśmiecha... kiedy usłyszała za sobą głos wiewiórki:
- Tego bym się po tobie, Malwinko, nie spodziewała...
- Dzień dobry pani - przywitała się Malwinka.
- Tego bym się nie spodziewała - powtórzyła wiewiórka. - Jestem odpowiedzialna za stan naszego miejskiego ogrodu i właśnie się zastanawiałam, kto dzisiaj nazrywał tyle kwiatów, a tu się okazuje, że to Malwinka. Mogłaś przecież poprosić, a nie tak brutalnie zrywać, co wpadnie w rękę...
— 17.08.2004, 22:57:59
...
Fikander czerwony jak piwonia podał Malwince słuchawkę, ale nie powiedział ani słowa. I kiedy detektyw zaczął tłumaczyć Malwince, że sławny poeta Fikander po prostu, jak to poeta, zamyślił się i trochę niechcący poszedł za nią, ale na pewno... Sławny poeta zamiast grzecznie wyjaśnić sytuację, uciekł z mieszkania Malwinki strasznie zawstydzony i w ponurym nastroju.
Ale na następny dzień Malwinka zobaczyła rano, że Fikander stoi pod jej oknem trzymając w ręku olbrzymi pęk kwiatów. Były tam i bzy, i róże, i goździki, i w ogóle bardzo dużo różnych kwiatów pomieszanych. To było tak wzruszające, że Malwinka, choć przecież powinna mieć żal do Fikandra za wczorajszy dzień, wyszła i powiedziała:
- Dzień dobry! Czy te kwiatki to dla mnie?
- Dzień dobry. Tak - odpowiedział Fikander.
- Bardzo pan miły. Szkoda, że pan wczoraj nie został dłużej.
- Przepraszam - powiedział Fikander i uśmiechnął się chyba po raz pierwszy w życiu, bo zawsze był poważnym i zamyślonym artystą.
— 3.08.2004, 08:09:55
Fikander czerwony jak piwonia podał Malwince słuchawkę, ale nie powiedział ani słowa. I kiedy detektyw zaczął tłumaczyć Malwince, że sławny poeta Fikander po prostu, jak to poeta, zamyślił się i trochę niechcący poszedł za nią, ale na pewno... Sławny poeta zamiast grzecznie wyjaśnić sytuację, uciekł z mieszkania Malwinki strasznie zawstydzony i w ponurym nastroju.
Ale na następny dzień Malwinka zobaczyła rano, że Fikander stoi pod jej oknem trzymając w ręku olbrzymi pęk kwiatów. Były tam i bzy, i róże, i goździki, i w ogóle bardzo dużo różnych kwiatów pomieszanych. To było tak wzruszające, że Malwinka, choć przecież powinna mieć żal do Fikandra za wczorajszy dzień, wyszła i powiedziała:
- Dzień dobry! Czy te kwiatki to dla mnie?
- Dzień dobry. Tak - odpowiedział Fikander.
- Bardzo pan miły. Szkoda, że pan wczoraj nie został dłużej.
- Przepraszam - powiedział Fikander i uśmiechnął się chyba po raz pierwszy w życiu, bo zawsze był poważnym i zamyślonym artystą.
— 3.08.2004, 08:09:55
...
...."Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść/ to przecież dobrze, dobrze o tym wiem/ chciałbym umrzeć przy Tobie...."
— 2.08.2004, 20:07:51
...."Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść/ to przecież dobrze, dobrze o tym wiem/ chciałbym umrzeć przy Tobie...."
...
Poszukuje starego wnętrza ze starymi fajnymi meblami do sesji fotograficznej (odpłatnie)
— 15.12.2007, 22:25:13
Poszukuje fajnego wnetrza w starej kamienicy z fajnymi meblami (może być lekko zagracone) oczywiście do sesji fotograficznej:)
— 6.11.2007, 22:00:52
...
Poszukuje fajnego wnetrza w starej kamienicy z fajnymi meblami (może być lekko zagracone) oczywiście do sesji fotograficznej:)
— 6.11.2007, 22:00:52
...
KOMPLETNIE NIE ROZUMIEM ZASAD KATEGORII "TOP" TO CHYBA JAKAŚ POMYŁKA
— 21.12.2006, 23:30:44
...
SPRZEDAM GŁOWICĘ KULOWĄ MANFROTTO 484RC2
— 8.11.2006, 18:18:13
...
Zawsze przebaczaj swoim wrogom. Nic ich bardziej nie potrafi rozłościć.
— 3.10.2006, 21:57:38
Zawsze przebaczaj swoim wrogom. Nic ich bardziej nie potrafi rozłościć.
— 3.10.2006, 21:57:38
...
SZUKAM MODELEK DO ZDJĘĆ (AKT)
— 31.01.2006, 18:13:45
...
Robię zdjęcia różne, kwadratowe i podłużne. :)
— 22.10.2005, 19:47:00
Robię zdjęcia różne, kwadratowe i podłużne. :)
— 22.10.2005, 19:47:00
...
SZUKAM MODELKI W ZAAWANSOWANEJ CIĄŻY DO AKTÓW ARTYSTYCZNYCH.
— 19.10.2005, 20:30:43
...
SZUKAM DOGA NIEMIECKIEGO DO SESJI ZDJĘCIOWEJ
— 29.07.2005, 11:59:43
...
"ISTNIEJA TYLKO TRZY ZBOCZENIA: -ABSTYNENCJA, -CELIBAT I PÓŹNE MAŁŻEŃSTWO" Alfred C. Kinsey
— 12.04.2005, 11:57:07
"ISTNIEJA TYLKO TRZY ZBOCZENIA: -ABSTYNENCJA, -CELIBAT I PÓŹNE MAŁŻEŃSTWO" Alfred C. Kinsey
— 12.04.2005, 11:57:07
OVUM AETERNITATIS
— 12.11.2004, 14:30:39
...
OVUM AETERNITATIS
— 12.11.2004, 14:30:39
- Dwunasta pięćdziesiąt cztery, dwunasta pięćdziesiąt cztery... - Szczęknęła odkładana słuchawka. Malwinka rozpłakała się na dobre. Nikomu nie należy życzyć takiego wyboru: obowiązek czy uczucie? A piękna Malwinka przeżyła dwie najcięższe minuty swojego życia od godziny dwunastej pięćdziesiąt trzy do dwunastej pięćdziesiąt pięć. I nie wiadomo, jak by się skończyłacała historia, gdyby nie roztargnienie Fikandra. Zrozpaczony, powtarzając sobie cały czas w myśli: " Cóż mi zostało... odchodzę", wyszedł z budki telefonicznej, zarzucił spakowany uprzednio plecak i ruszył przed siebie. Ponieważ nie wszystkie książki mieściły się w plecaku, niósł także kilka w rękach, a jego długi, romantyczny szal rozwijał się coraz bardziej, wlókł się po ziemi i już wkrótce poeta mógł się przekonać, skąd się wzięło jego odziedziczone po przodkach imię. Fiknął bowiem takiego fikołka, że kiedy oprzytomniał, powtarzał przekręcone słowa: "cóż mi odeszło... zostaję", a nad sobą zobaczył pochyloną Malwinkę, która właśnie zmieniała mu okład na głowie. Fiknął tak nieszczęśliwie (albo szczęśliwie), że musiał leżeć w łóżku trzy dni i codziennie rano Bromba przychodziła zmierzyć mu temperaturę szklanym termometrem. Malwinka robiła mu kompot ze śliwek. Ponieważ Kajetan Chrumps wynalazł właśnie urządzenie magnetofonowo-zegarowo-telefoniczne, mogła chodzić do pracy, kiedy chciała, nawet już wtedy, kiedy Fikander wyzdrowiał. Wiewiórkę oboje jeszcze raz przeprosili i odczytali specjalny utwór na przeprosiny pod tytułem "Daremne żale, próżny ogród". Od tej pory rozstają się z sobą bardzo rzadko, ale tę część opowiadania pozostawmy samemu poecie...
— 13.10.2004, 09:46:02
...
- Dwunasta pięćdziesiąt cztery, dwunasta pięćdziesiąt cztery... - Szczęknęła odkładana słuchawka. Malwinka rozpłakała się na dobre. Nikomu nie należy życzyć takiego wyboru: obowiązek czy uczucie? A piękna Malwinka przeżyła dwie najcięższe minuty swojego życia od godziny dwunastej pięćdziesiąt trzy do dwunastej pięćdziesiąt pięć. I nie wiadomo, jak by się skończyłacała historia, gdyby nie roztargnienie Fikandra. Zrozpaczony, powtarzając sobie cały czas w myśli: " Cóż mi zostało... odchodzę", wyszedł z budki telefonicznej, zarzucił spakowany uprzednio plecak i ruszył przed siebie. Ponieważ nie wszystkie książki mieściły się w plecaku, niósł także kilka w rękach, a jego długi, romantyczny szal rozwijał się coraz bardziej, wlókł się po ziemi i już wkrótce poeta mógł się przekonać, skąd się wzięło jego odziedziczone po przodkach imię. Fiknął bowiem takiego fikołka, że kiedy oprzytomniał, powtarzał przekręcone słowa: "cóż mi odeszło... zostaję", a nad sobą zobaczył pochyloną Malwinkę, która właśnie zmieniała mu okład na głowie. Fiknął tak nieszczęśliwie (albo szczęśliwie), że musiał leżeć w łóżku trzy dni i codziennie rano Bromba przychodziła zmierzyć mu temperaturę szklanym termometrem. Malwinka robiła mu kompot ze śliwek. Ponieważ Kajetan Chrumps wynalazł właśnie urządzenie magnetofonowo-zegarowo-telefoniczne, mogła chodzić do pracy, kiedy chciała, nawet już wtedy, kiedy Fikander wyzdrowiał. Wiewiórkę oboje jeszcze raz przeprosili i odczytali specjalny utwór na przeprosiny pod tytułem "Daremne żale, próżny ogród". Od tej pory rozstają się z sobą bardzo rzadko, ale tę część opowiadania pozostawmy samemu poecie...
— 13.10.2004, 09:46:02
- Dwunasta pięćdziesiąt trzy, dwunasta pięćdziesiąt trzy - mówiła właśnie Malwinka, kiedy usłyszała w słuchawce: - Pod twoim białym domem stałem jak rażony gromem. I biło mi serce z łomotem, ale musiałem iść potem. Och, co za bolesna wiadomość: ja zrywam kwiaty, ty naszą znajomość. - Dwunasta pięćdziesiąt trzy, dwunasta pięćdziesiąt trzy - powtórzyła Malwinka, choć tylko żelazna wola powstrzymywała ją od przekroczenia regulaminu. - O, gdym cię ujrzał wśród tłumu, mało nie straciłem rozumu. Za tobą szedłem skrycie, mógłbym tak całe życie. Malwinka znała surowy regulamin zegarynek zakazujący prywatnych rozmów. Łzy napłynęły jej do oczu. - Dwunasta pięćdziesiąt cztery, dwunasta pięćdziesiąt cztery - mówiła. - Lecz słodka była ta chwilka, choć jestem kopnięty jak piłka. Żegnam cię w bólu i trwodze. Cóż mi zostało - odchodzę.
— 1.10.2004, 12:41:12
...
- Dwunasta pięćdziesiąt trzy, dwunasta pięćdziesiąt trzy - mówiła właśnie Malwinka, kiedy usłyszała w słuchawce: - Pod twoim białym domem stałem jak rażony gromem. I biło mi serce z łomotem, ale musiałem iść potem. Och, co za bolesna wiadomość: ja zrywam kwiaty, ty naszą znajomość. - Dwunasta pięćdziesiąt trzy, dwunasta pięćdziesiąt trzy - powtórzyła Malwinka, choć tylko żelazna wola powstrzymywała ją od przekroczenia regulaminu. - O, gdym cię ujrzał wśród tłumu, mało nie straciłem rozumu. Za tobą szedłem skrycie, mógłbym tak całe życie. Malwinka znała surowy regulamin zegarynek zakazujący prywatnych rozmów. Łzy napłynęły jej do oczu. - Dwunasta pięćdziesiąt cztery, dwunasta pięćdziesiąt cztery - mówiła. - Lecz słodka była ta chwilka, choć jestem kopnięty jak piłka. Żegnam cię w bólu i trwodze. Cóż mi zostało - odchodzę.
— 1.10.2004, 12:41:12
...
ZAPRASZAM NA MOJĄ NOWĄ STRONĘ WWW:)
— 30.09.2004, 01:56:42
...
Malwinka oczywiście wzięła winę na siebie, ale kiedy Fikander przyszedł, żeby ją zabrać na karuzelę, oświadczyła: - Przepraszam bardzo, ale miałam dziś kłopoty z tego powodu, że nazrywał pan kwiatów w miejskim ogrodzie, i niestety nie będę panu mogła towarzyszyć na karuzeli! Powiedziała to tak uroczystym tonem, że jej samej zrobiło się przykro, a Fikander znów milczał. "Stoję jak rażony gromem" - pomyślał. A potem poszedł.
— 21.09.2004, 23:23:36
...
Malwinka oczywiście wzięła winę na siebie, ale kiedy Fikander przyszedł, żeby ją zabrać na karuzelę, oświadczyła: - Przepraszam bardzo, ale miałam dziś kłopoty z tego powodu, że nazrywał pan kwiatów w miejskim ogrodzie, i niestety nie będę panu mogła towarzyszyć na karuzeli! Powiedziała to tak uroczystym tonem, że jej samej zrobiło się przykro, a Fikander znów milczał. "Stoję jak rażony gromem" - pomyślał. A potem poszedł.
— 21.09.2004, 23:06:00
Malwinka oczywiście wzięła winę na siebie, ale kiedy Fikander przyszedł, żeby ją zabrać na karuzelę, oświadczyła: - Przepraszam bardzo, ale miałam dziś kłopoty z tego powodu, że nazrywał pan kwiatów w miejskim ogrodzie, i niestety nie będę panu mogła towarzyszyć na karuzeli! Powiedziała to tak uroczystym tonem, że jej samej zrobiło się przykro, a Fikander znów milczał. "Stoję jak rażony gromem" - pomyślał. A potem poszedł.
— 21.09.2004, 23:06:00
...
- Zabiorę te kwiaty i wstawię do wazonu u siebie w pracy - powiedziałą Malwinka. Przyjdzie pan do mnie, kiedy skończę pracę? Poszlibyśmy na karuzelę. - Oczywiście! - powiedział Fikander. - To do widzenia - powiedziała Malwinka - wrócę koło godziny trzeciej. - Do widzenia - powiedział Fikander. I znów się uśmiechnął, ale teraz trochę smutniej, bo Malwinka odchodziła. Malwinka też się zakochała w Fikandrze. Trwało to oczywiście dłużej, bo tylko poeci potrafią tak się skupić, zeby zakochać się na meczu piłki nożnej, ale bądź co bądź idąc do pracy miała głowę pełną rozważań, jaki ten Fikander oryginalny, jakie interesujące pisze wiersze (pożyczyła je sobie zeszłego dnia od Pańci), jakie ma duże oczy, jak sympatycznie się uśmiecha... kiedy usłyszała za sobą głos wiewiórki: - Tego bym się po tobie, Malwinko, nie spodziewała... - Dzień dobry pani - przywitała się Malwinka. - Tego bym się nie spodziewała - powtórzyła wiewiórka. - Jestem odpowiedzialna za stan naszego miejskiego ogrodu i właśnie się zastanawiałam, kto dzisiaj nazrywał tyle kwiatów, a tu się okazuje, że to Malwinka. Mogłaś przecież poprosić, a nie tak brutalnie zrywać, co wpadnie w rękę...
— 17.08.2004, 22:57:59
- Zabiorę te kwiaty i wstawię do wazonu u siebie w pracy - powiedziałą Malwinka. Przyjdzie pan do mnie, kiedy skończę pracę? Poszlibyśmy na karuzelę. - Oczywiście! - powiedział Fikander. - To do widzenia - powiedziała Malwinka - wrócę koło godziny trzeciej. - Do widzenia - powiedział Fikander. I znów się uśmiechnął, ale teraz trochę smutniej, bo Malwinka odchodziła. Malwinka też się zakochała w Fikandrze. Trwało to oczywiście dłużej, bo tylko poeci potrafią tak się skupić, zeby zakochać się na meczu piłki nożnej, ale bądź co bądź idąc do pracy miała głowę pełną rozważań, jaki ten Fikander oryginalny, jakie interesujące pisze wiersze (pożyczyła je sobie zeszłego dnia od Pańci), jakie ma duże oczy, jak sympatycznie się uśmiecha... kiedy usłyszała za sobą głos wiewiórki: - Tego bym się po tobie, Malwinko, nie spodziewała... - Dzień dobry pani - przywitała się Malwinka. - Tego bym się nie spodziewała - powtórzyła wiewiórka. - Jestem odpowiedzialna za stan naszego miejskiego ogrodu i właśnie się zastanawiałam, kto dzisiaj nazrywał tyle kwiatów, a tu się okazuje, że to Malwinka. Mogłaś przecież poprosić, a nie tak brutalnie zrywać, co wpadnie w rękę...
— 17.08.2004, 22:57:59
...
Fikander czerwony jak piwonia podał Malwince słuchawkę, ale nie powiedział ani słowa. I kiedy detektyw zaczął tłumaczyć Malwince, że sławny poeta Fikander po prostu, jak to poeta, zamyślił się i trochę niechcący poszedł za nią, ale na pewno... Sławny poeta zamiast grzecznie wyjaśnić sytuację, uciekł z mieszkania Malwinki strasznie zawstydzony i w ponurym nastroju. Ale na następny dzień Malwinka zobaczyła rano, że Fikander stoi pod jej oknem trzymając w ręku olbrzymi pęk kwiatów. Były tam i bzy, i róże, i goździki, i w ogóle bardzo dużo różnych kwiatów pomieszanych. To było tak wzruszające, że Malwinka, choć przecież powinna mieć żal do Fikandra za wczorajszy dzień, wyszła i powiedziała: - Dzień dobry! Czy te kwiatki to dla mnie? - Dzień dobry. Tak - odpowiedział Fikander. - Bardzo pan miły. Szkoda, że pan wczoraj nie został dłużej. - Przepraszam - powiedział Fikander i uśmiechnął się chyba po raz pierwszy w życiu, bo zawsze był poważnym i zamyślonym artystą.
— 3.08.2004, 08:09:55
Fikander czerwony jak piwonia podał Malwince słuchawkę, ale nie powiedział ani słowa. I kiedy detektyw zaczął tłumaczyć Malwince, że sławny poeta Fikander po prostu, jak to poeta, zamyślił się i trochę niechcący poszedł za nią, ale na pewno... Sławny poeta zamiast grzecznie wyjaśnić sytuację, uciekł z mieszkania Malwinki strasznie zawstydzony i w ponurym nastroju. Ale na następny dzień Malwinka zobaczyła rano, że Fikander stoi pod jej oknem trzymając w ręku olbrzymi pęk kwiatów. Były tam i bzy, i róże, i goździki, i w ogóle bardzo dużo różnych kwiatów pomieszanych. To było tak wzruszające, że Malwinka, choć przecież powinna mieć żal do Fikandra za wczorajszy dzień, wyszła i powiedziała: - Dzień dobry! Czy te kwiatki to dla mnie? - Dzień dobry. Tak - odpowiedział Fikander. - Bardzo pan miły. Szkoda, że pan wczoraj nie został dłużej. - Przepraszam - powiedział Fikander i uśmiechnął się chyba po raz pierwszy w życiu, bo zawsze był poważnym i zamyślonym artystą.
— 3.08.2004, 08:09:55
...
...."Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść/ to przecież dobrze, dobrze o tym wiem/ chciałbym umrzeć przy Tobie...."
— 2.08.2004, 20:07:51
...."Jeśli muszę i wybrać będę mógł jak odejść/ to przecież dobrze, dobrze o tym wiem/ chciałbym umrzeć przy Tobie...."
— 2.08.2004, 20:07:51