" ... Lecz człowiek jest mocny; potęga jego hartuje się w klęskach. Poszedłem "Pod kandelabry"; byłem juz coraz głodniejszy i chciałem coś zjeść. Wszedłem na salę. Znacie tę salę? Jak wam wiadomo nasi, architekci wnętrz wypracowali pewien swoisty styl, polegający na harmonijnym łączeniu elementów dna basenu i remizy straży pożarnej; na tej sali można było grać w piłkę nożną i latać samolotem. Zamówiłem kolację; orkiestra grałą tango, zacząłem już pomału odzyskiwać równowagę - lecz na estradę wyszła śpiewaczka. Styl jej śpiewu był równie daleki od artyzmu, wdzięku i prostoty, jak dalekie było to wszytsko co dane mi było potem przeżyć. I przykro mi było gdy patrzyłem na tę młodą i ładną dziewczynę, jak usiłowała robić z siebie dziwkę. Czułem sie jakoś przykro upokorzony. Kocham śpiew tak i wy, kocham dobre wzruszenia, lecz coż to miało wspólnego ze śpiewem, z pięknym wzruszeniem? Skończyła. Teraz było tango z kastanietami w wykonaniu jakiejś pani, która zapowiedziana była jako "tancerka" Potem młodziutki chłopiec z drugą tancerką wykonał tango hiszpańskie. Skończyli, rozległy sie ogłuszające brawa i dzikie okrzyki; klaskała już połowa sali , ulegli nawet najniewinniejsi; wszak oto publicznie bezczeszczono to wszystko, co nazywa sie pięknem i sztuką - czyż można było nie wyć z zachwytu? Wtedy pomyślałem sobie: wiem już teraz, dlaczego oficerowie kiedyś popełniali samobójstwa w lokalach. Dlatego, iż były tam artystyczne występy. POtem ugryzłem, rozbiłem, szczekałem... . . . Mamy parwo bić sie o to, aby wszystko, co nazywa sie w naszym karju sztuką - było piękne i czyste; mamy prawo dobijać szmirę; szmira, która rozpleniła się dzisiaj jak fałszywe grzyby po deszczu, która wyje z plakatów, okładek książkowych, filmów i rozmaitych tego rodzaju występów artystycznych. " - Podróż do kresu szmiry
— 28.07.2004, 04:28:25
" ... Lecz człowiek jest mocny; potęga jego hartuje się w klęskach. Poszedłem "Pod kandelabry"; byłem juz coraz głodniejszy i chciałem coś zjeść. Wszedłem na salę. Znacie tę salę? Jak wam wiadomo nasi, architekci wnętrz wypracowali pewien swoisty styl, polegający na harmonijnym łączeniu elementów dna basenu i remizy straży pożarnej; na tej sali można było grać w piłkę nożną i latać samolotem. Zamówiłem kolację; orkiestra grałą tango, zacząłem już pomału odzyskiwać równowagę - lecz na estradę wyszła śpiewaczka. Styl jej śpiewu był równie daleki od artyzmu, wdzięku i prostoty, jak dalekie było to wszytsko co dane mi było potem przeżyć. I przykro mi było gdy patrzyłem na tę młodą i ładną dziewczynę, jak usiłowała robić z siebie dziwkę. Czułem sie jakoś przykro upokorzony. Kocham śpiew tak i wy, kocham dobre wzruszenia, lecz coż to miało wspólnego ze śpiewem, z pięknym wzruszeniem? Skończyła. Teraz było tango z kastanietami w wykonaniu jakiejś pani, która zapowiedziana była jako "tancerka" Potem młodziutki chłopiec z drugą tancerką wykonał tango hiszpańskie. Skończyli, rozległy sie ogłuszające brawa i dzikie okrzyki; klaskała już połowa sali , ulegli nawet najniewinniejsi; wszak oto publicznie bezczeszczono to wszystko, co nazywa sie pięknem i sztuką - czyż można było nie wyć z zachwytu? Wtedy pomyślałem sobie: wiem już teraz, dlaczego oficerowie kiedyś popełniali samobójstwa w lokalach. Dlatego, iż były tam artystyczne występy. POtem ugryzłem, rozbiłem, szczekałem... . . . Mamy parwo bić sie o to, aby wszystko, co nazywa sie w naszym karju sztuką - było piękne i czyste; mamy prawo dobijać szmirę; szmira, która rozpleniła się dzisiaj jak fałszywe grzyby po deszczu, która wyje z plakatów, okładek książkowych, filmów i rozmaitych tego rodzaju występów artystycznych. " - Podróż do kresu szmiry
— 28.07.2004, 04:28:25
Ten autor nie ma jeszcze komentarzy.