\"Już od dawna miałem dość tej mętnej wody, która niosła mnie bezwolnego ku znanej mecie. Jeśli próbowałem co jakiś czas wyłączyć moją łódź z szalonej gonitwy, to nie dlatego, bym chciał odwlec kres podróży – pragnąłem po prostu zawrócić, raz jeszcze zanurzyć dłoń w chłodnym, rwącym nurcie, raz jeszcze nasycić wzrok soczystymi barwami, jakie nas otaczały na początku drogi, odnaleźć dźwięki, obrazy, zapachy, które cichły, blakły i wietrzały w mej niedoskonałej, choć widocznie trwalszej niż u innych, pamięci. Chciałem na krótko przynajmniej znaleźć się tam, gdzie sny miały realność jawy, a jawa zwiewność snu, gdzie wszystko posiadało urok niespodzianki i moc olśnienia, gdzie zadziwiały, budziły zachwyt lub niepokój najprostsze rzeczy pod słońcem: kolorowy kamyk, przejrzystość wody, ogromne oczy sowy. Słowem – chciałem wrócić do źródła.\"
Zbigniew Batko