Opis zdjęcia
Długo się zastanawiałem co tu wrzucić po tak miłym przyjęciu "Epitafium" Stefci, to niezwykle trudne zadanie. Hmm, no tak, może "Opowieść rzewna o bąku, co miał...z drewna" ?- nie, odpada- zbyt okrutne (podobnie jak ballada o babie zamienionej w grabie). Z kolei "O karaluchu z glutem w uchu" zbyt obrzydliwe... Pozostała więc wzruszająca historia ślimaczka Kłaczka ( zwanego tak z racji spiralnych wycięć na skorupce, jakie wydrapał mu, w pijackim szale, ojciec tyran). Ten biedny maluch, pochodzący z patologicznej, wieloślimaczej rodziny, od wielu dni i nocy tuła się tu i tam po roślinnych ostępach i chaszczach w poszukiwaniu strawy i schronienia, po tym jak jego rodzice zginęli w pożarze na melinie u pijawki Flamy. Zwracam się więc do Was z apelem - kto może, niech zaopiekuje się Kłaczkiem -mimo niewesołego dzieciństwa, jest dobrze ułożony, nie chlapie śluzem na prawo i lewo, a jeśli chodzi o menu, to zadowoli się byle jakim kawałkiem nadgniłego zielska... Okażcie mu trochę ciepła i przygarnijcie Kłaczka...:)
[komentarz usunięty]