Ha! Opowiadałem Wam już, jak Tymon spotkał delfina Howarda? Otóż delfin Howard płynął wtedy do Peos na spotkanie z Leifem Ericssonem, śpiewając po drodze niezwykle złośliwą piosenkę o rekinach. Szło to mniej więcej tak: „…Mózg mikroskopijny, paszcza jak pięć fiordów / W życiu się kieruje żądzą krwi i mordu / Rekin ma w głowie tylko krew i mord / Wygonić takiego z wody na ląd / Gdy rekina zobaczysz, bądź dlań jak sam szatan / Bo do piekła winna trafić taka szmata / Niech je popędzi deszcz, sztorm i tajfun / Niech Wielki Cthulhu napędzi im strachu…”
Cieśnina Beringa w wannie a to dobre. szczerze? OPOWIADANIE lepsze, niż te foty. jak dla mnie lipa. zero naturalności. a ta fotka w lewym dolnym rogu, to chyba miała przedstawiać WOŁAJĄCEGO marynarza, a wyszedł z tego ususzony mim. pozdrawiam
Tymon był kiedyś podobno szyprem, ale pił. Pil tak dużo, ze więcej już nie można. Potem też można, ale już tylko słodkie – no to pił słodkie. Stary Kazach – lekarz – badał go kiedyś, robił sondę, ale nie złapał gruntu. Nie, Tymon z pewnością nie był płytkim facetem. Stary Kazach powiedział, ze Tymon ma cukrzycę, ale Tymon był zdania, ze to suchoty i nawilżał skutecznie… Tymon już nie pływał. Zresztą Tymon to było morze. Jeszcze parę lat temu był tankowcem, jeszcze mógł, ale to było parę lat temu i przez ten czas konsekwentnie powiększał swoją wyporność. Można go było spotkać między knajpą, domem publicznym i portem. To był jego TRÓJKĄT BERMUDZKI… Znikał na całe miesiące, potem wracał nie zmieniony, nie starzał się… Czasem tylko nawalała mu busola i szedł spać do portu, zamiast do dziewczyn, albo nigdzie nie szedł, bo tak Bogiem a prawdą nie bardzo miał gdzie iść, szczególnie gdy miał przypływ i busola kręciła mu się w kółko. Tymon był jak szafa grająca – wystarczyło podejść, postawić szklankę i zaczynał gadać, a mówił dużo i nieskładnie. Miał o czym mówić, tylko ze łgał, strasznie łgał, a do łgania trzeba mieć pamięć. Pamięć Tymona była już zbyt zużyta, więc śmiano się z niego, byli jednak i tacy, którzy znali go wystarczająco długo i ci nie śmiali się nigdy… To było w maju. Tego dnia Tymon przeszedł samego siebie: po pijanemu założył się z marynarzami z jakiegoś trałowca, że przepłynie Cieśninę Beringa w wannie. To był głupi pomysł, tym bardziej ze wanna nie była zakorkowana. Którąś z ostatnich pijanych nocy tej wyprawy przespał w rowie. Pech chciał, że był to Rów Mariański….
fajowy agregat
ciekawy pomysł, interesujący podział kadru
=gadaj dalej ;)=
Opis świetny, jak zwykle mnie setnie ubawił, a fotka w kategorii : "opowieści o Tymonie" na pewno jedyna w swoim rodzaju...
Ha! Opowiadałem Wam już, jak Tymon spotkał delfina Howarda? Otóż delfin Howard płynął wtedy do Peos na spotkanie z Leifem Ericssonem, śpiewając po drodze niezwykle złośliwą piosenkę o rekinach. Szło to mniej więcej tak: „…Mózg mikroskopijny, paszcza jak pięć fiordów / W życiu się kieruje żądzą krwi i mordu / Rekin ma w głowie tylko krew i mord / Wygonić takiego z wody na ląd / Gdy rekina zobaczysz, bądź dlań jak sam szatan / Bo do piekła winna trafić taka szmata / Niech je popędzi deszcz, sztorm i tajfun / Niech Wielki Cthulhu napędzi im strachu…”
Peiter, do pióra! :D Bardzo mi sie podobają tak zilustrowane opowiesci :) pozdrawiam powakacyjnie, bo to juz prawie po... :(
:)
Rewelacja, Dalszych sukcesów, dodałem do ulubionych, podobają mi się twoje zdjęcia.
wiedział co robi, sen w rowie gwarancją braku kaca, he
fajne foty... a opowieść pokręcona je dopełnia.....
Cześć Peiterku - podobno w Rowie Mariańskim można dobrze się śpi ...
no pewnie ze nienaturalne, bo pozowane:)
Cieśnina Beringa w wannie a to dobre. szczerze? OPOWIADANIE lepsze, niż te foty. jak dla mnie lipa. zero naturalności. a ta fotka w lewym dolnym rogu, to chyba miała przedstawiać WOŁAJĄCEGO marynarza, a wyszedł z tego ususzony mim. pozdrawiam
perfidia - na Ciebie nie liczę specjalnie
percepcja czlowieka wspolczesnego nie jest z gumy ............ ani cierpliwosc ......... myslisz ze ktos to przeczyta?
Tymon był kiedyś podobno szyprem, ale pił. Pil tak dużo, ze więcej już nie można. Potem też można, ale już tylko słodkie – no to pił słodkie. Stary Kazach – lekarz – badał go kiedyś, robił sondę, ale nie złapał gruntu. Nie, Tymon z pewnością nie był płytkim facetem. Stary Kazach powiedział, ze Tymon ma cukrzycę, ale Tymon był zdania, ze to suchoty i nawilżał skutecznie… Tymon już nie pływał. Zresztą Tymon to było morze. Jeszcze parę lat temu był tankowcem, jeszcze mógł, ale to było parę lat temu i przez ten czas konsekwentnie powiększał swoją wyporność. Można go było spotkać między knajpą, domem publicznym i portem. To był jego TRÓJKĄT BERMUDZKI… Znikał na całe miesiące, potem wracał nie zmieniony, nie starzał się… Czasem tylko nawalała mu busola i szedł spać do portu, zamiast do dziewczyn, albo nigdzie nie szedł, bo tak Bogiem a prawdą nie bardzo miał gdzie iść, szczególnie gdy miał przypływ i busola kręciła mu się w kółko. Tymon był jak szafa grająca – wystarczyło podejść, postawić szklankę i zaczynał gadać, a mówił dużo i nieskładnie. Miał o czym mówić, tylko ze łgał, strasznie łgał, a do łgania trzeba mieć pamięć. Pamięć Tymona była już zbyt zużyta, więc śmiano się z niego, byli jednak i tacy, którzy znali go wystarczająco długo i ci nie śmiali się nigdy… To było w maju. Tego dnia Tymon przeszedł samego siebie: po pijanemu założył się z marynarzami z jakiegoś trałowca, że przepłynie Cieśninę Beringa w wannie. To był głupi pomysł, tym bardziej ze wanna nie była zakorkowana. Którąś z ostatnich pijanych nocy tej wyprawy przespał w rowie. Pech chciał, że był to Rów Mariański….
Lenin wiecznie żywy ;]