Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu dobierała karty do pokera, rżnąc w tę grzeszna grę już pół nocy u jeża Wasyla… W powietrzu oprócz swądu niemytych nóg organisty Suzuka unosił się słodki zapach dymu z cygar i skrętów grassujacej rusałki Anoreksji. Robiło się sennie… nagle Sowa wrzasnęła „Gwałtu! Rety! Chata Maradony się pali!!!!” Rzucili się tedy wszyscy z wężami, wiadrami, kieliszkami, naparstkami i inną logistyką pędem przez las do gaszenia pożaru – a trzeba Wam wiedzieć, ze smolarz Maradona mieszkał na drugim końcu kniei – dobre dwa strzały z pershinga! Gdy nad ranem zziajana hałastra dotarła na miejsce okazało się, że chałupa Maradonowa stoi jak stała, ani śladu ognia… Wracając, całe towarzystwo cmokało w zachwycie: „Co tam pożar nie pożar, nieważne! Ale zobaczcie, jaki dobry i dalekosiężny wzrok ma nasza Mądra Lamentyna!”
Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu krążyła nad plebanią wielebnego Jesiotra, któren w tym czasie ponownie bawił z wyprawą łupieskoo - duszpasterską u Senegalów z Czarnego Rowu. Zima była przepotezna i śnieg biały jak ser chudy JANA pokrył knieje... nagle wprawnym okiem dostrzegła tłum szybkobiegaczów i innych sportowców uciekajacychc z fotmsmowego portfolija... niezgrabisze owi podeptali ów snieg przeczysty, z takim trudem utrzymywany w formie zimowej przez gajowego Glapioka wraz z zającem Rychem i mrówkojadoma... "Tak być nie moze" - zawyrokowała w myślach - "Zeby jakieś nasterydowane stado zniszczylo nasza białą pierzynkę!" Jeszcze tego samego wieczora odbyło sie zebranie, padalo wiele pomysłów, głównie głupich... na końcu z radą Mądrej Lamentyny uzgodniono, że w czasie następnej ucieczki - aby nie skalać cudnej snieżnej powloki - każdego biegacza poniesie na swych barkach dwóch silnych nieźwiedzi.
kultura fizyczna to sie naprawde chwali, nie obraz sie ale uzywajac formy drogi przyjacielu nie chodzilo mi o ciebie. ale teraz kiedy sie poznalismy kto wie.
Jutro drugi alpejski etap z trzema słynnymi wspinaczkami:
Col de la Madeleine (kat. HC; 55 km; 2000 m; 25,4 km przy 6,1 %) .
Col du Telegraphe (kat. 1; 110 km; 1566 m; 12 km przy 6,7 %) .
Col du Galibier (kat. HC; 133 km; 2645 m; 17,5 km przy 6,9 % . . Jeżeli Vinokourow dojdzie do siebie i sie wkurzy, to jutro przewiduję niezłą jatkę...
Po dzisiejszym etapie jestem pełen podziwu dla Francisco Mancebo... Obserwowałem go juz kilka lat temu, kiedy jeszcze był mlodzieżowcem w BANESTO, solidny góral, zawsze kręcący w okolicach pierwszej 10tki czy to na Vuelcie, czy na TdF.. troszke pechowiec, zawsze przydarzył mu sie słabszy dzień, źle jeździ na czas - stąd zawsze brak "kropki nad I" czyli zwyciestwa w klasyfikacji generalnej. Czyli wypisz wymaluj - następca wspaniałego walecznego Fernando Escartina z KELME, który tez zawsze był drugi.. czwarty... Jeszcze jedno obaj panowie maja wspólnego - zawsze na podjeździe ta wykrzywiona sylwetka i agonalny wyraz twarzy, jakby zaraz mieli spaść z roweru... ILLES BALEARES maja jeszcze jednego jokera - Alejandro Valverde - zobaczycie, on może być drugi na tegorocznym TdF! Pierwszy to powiedziałem!
Mądra Sowa Lamantyna zeżarła dwa kilo czereśni (za 3.68 kilo w sklepiku wiejskim, bo chłopi strajkowali i nie prowadzili normalnej sprzedaży przydrożnej) i spadła z płota nadziawszy się na wbite w ziemię widły. Powiadali ludzie, że Sowa dziurę wielką w płucu miała, ale że miast krwią i pęcherzykami powietrza, pestkami czereśniowymi pluła przez miesiąc
Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu grzebała szponami w ciele mrówkokocura kaspijskiego, świeżo rozjechanego przez smolarza Maradonę. Postanowiła wnieść swój wkład do gramatykografii języka polskiego. „Cóż tu nowego wynaleźć?” - dumała – „Przecinki są.. średniki są.. Wiem – nie ma znaku, który by oznaczał zdanie bezsensowne!”. Podumała… pomyślała.. i wymyśliła b e z m y ś l n i k.
Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu kontemplowała sielską i spokojną łączkę pośród lasu, rozśpiewaną ptactwem w porannym słonku i pszczółkami brzęczącą a i pasikonikami szemrzącą…Nagle… z dala dał się słyszeć głuchy pomruk, umilkły ptaki.. Niebo pociemniało naelektryzowanym powietrzem w oczekiwaniu na COŚ… Pomruk niby grzmot złowieszczy zbliżał się.. Zadrżała ziemia.. Nadciągało coś strasznego i nieubłaganego. Las ożył – przerażone zwierzęta w popłochu uciekały. Ziemia drżała coraz mocniej i mocniej, olbrzymi obłok kurzawy i pyłu, tratując drzewa na swej drodze, dudniąc tętentem setek stóp zbliżał się ku polanie! Wśród huku i grzmotów wtargnął na otwartą przestrzeń! Nagle cała rozpędzona masa zatrzymała się na środku polany. Wszystko ucichło.. opadł pył... Oczom Lamentyny ukazało się olbrzymie stado jeży! Na ich czele stał Jeż Wasyl! Ochłonąwszy po szarży, ryknął z uznaniem: „KURWA!! . . JAK KONIE!!”
Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu obserwowała doktora Buchadło ospale oprawiającego parujący jeszcze świeży zwłok jętki mżygłódnicy, podrzuconej onemu konowałowi przez dzieciarnię z sąsiedniej wsi Bałtyk. Promieniotwórczość wszelkich pasm była jednak tego dnia zbyt dokuczliwa jak na robotę, przeto doktor patroszył żarło bez entuzjazmu, a w końcu rozeźlony, cisnął je w mrowisko. Patrząc na to, Lamantyna ułożyła nie bez wysiłku poem krótkotrwały: „Onomatę jenopełzło snadź pobruczyć mu kazało / z wiadra gardła się wylawszy niedochcenia tego róbta / Nasz dobry doktór spać się do nas bieży / miast igrać kulinarnie z niezdarnym płazem”
z tytułem i opisem - czadowe
eeeeeeeeeeeeeee
oj :)
Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu dobierała karty do pokera, rżnąc w tę grzeszna grę już pół nocy u jeża Wasyla… W powietrzu oprócz swądu niemytych nóg organisty Suzuka unosił się słodki zapach dymu z cygar i skrętów grassujacej rusałki Anoreksji. Robiło się sennie… nagle Sowa wrzasnęła „Gwałtu! Rety! Chata Maradony się pali!!!!” Rzucili się tedy wszyscy z wężami, wiadrami, kieliszkami, naparstkami i inną logistyką pędem przez las do gaszenia pożaru – a trzeba Wam wiedzieć, ze smolarz Maradona mieszkał na drugim końcu kniei – dobre dwa strzały z pershinga! Gdy nad ranem zziajana hałastra dotarła na miejsce okazało się, że chałupa Maradonowa stoi jak stała, ani śladu ognia… Wracając, całe towarzystwo cmokało w zachwycie: „Co tam pożar nie pożar, nieważne! Ale zobaczcie, jaki dobry i dalekosiężny wzrok ma nasza Mądra Lamentyna!”
co, fotmsm też Ci truje? :)
Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu krążyła nad plebanią wielebnego Jesiotra, któren w tym czasie ponownie bawił z wyprawą łupieskoo - duszpasterską u Senegalów z Czarnego Rowu. Zima była przepotezna i śnieg biały jak ser chudy JANA pokrył knieje... nagle wprawnym okiem dostrzegła tłum szybkobiegaczów i innych sportowców uciekajacychc z fotmsmowego portfolija... niezgrabisze owi podeptali ów snieg przeczysty, z takim trudem utrzymywany w formie zimowej przez gajowego Glapioka wraz z zającem Rychem i mrówkojadoma... "Tak być nie moze" - zawyrokowała w myślach - "Zeby jakieś nasterydowane stado zniszczylo nasza białą pierzynkę!" Jeszcze tego samego wieczora odbyło sie zebranie, padalo wiele pomysłów, głównie głupich... na końcu z radą Mądrej Lamentyny uzgodniono, że w czasie następnej ucieczki - aby nie skalać cudnej snieżnej powloki - każdego biegacza poniesie na swych barkach dwóch silnych nieźwiedzi.
co kto wie? najpierw musisz przejśc przez wielkie miziu smyku, potem zaliczyć Diskordjanizm u niedxwiedzia Alonso, potem pogadamy... adieu jeżu!
te dysputy to wina upału... już wiem skąd niektóre narody takie bitne są... upał Panie Dzieju, upał... ;) ...
kultura fizyczna to sie naprawde chwali, nie obraz sie ale uzywajac formy drogi przyjacielu nie chodzilo mi o ciebie. ale teraz kiedy sie poznalismy kto wie.
tak - napisałeś o mnie "drogi przyjacielu", skąd agresja - jestem kierownikiem siłowni! wstep tylko dla sunnitów!
a czy ja napisalem ze jestem twoim przyjacielem, nie. z kad u was taka agresja.
totmsm - nie jestem ITwoim przyjacielem, jestem anfant terrible Rewolucji Islamskiej
drogi przyjacielu, a co ja innego napisalem jak nie to ze mi tez sie bardzo podoba.
dobre danie nie jest złe :P
Bez dwóch zdań! Czekajcie cierpliwie a będzie Wam dane:)
czy aby na pewno?
mizianie bedzie. czekam wiec.
a ja wiem co będzie w następnym odcinku ;]]]]]] tararaaaaraaa ;]
Peiterowski wiklino-hardkorrr - luubie
Grek z Torbą powiadasz Hanni ;]
Grek Zorba z tą sową... tzn. kręćka można dostać od tych opowieści :) ... pozdrawiam...
ciekawa kompozycja, pozdrawiam
Jutro drugi alpejski etap z trzema słynnymi wspinaczkami: Col de la Madeleine (kat. HC; 55 km; 2000 m; 25,4 km przy 6,1 %) . Col du Telegraphe (kat. 1; 110 km; 1566 m; 12 km przy 6,7 %) . Col du Galibier (kat. HC; 133 km; 2645 m; 17,5 km przy 6,9 % . . Jeżeli Vinokourow dojdzie do siebie i sie wkurzy, to jutro przewiduję niezłą jatkę...
Po dzisiejszym etapie jestem pełen podziwu dla Francisco Mancebo... Obserwowałem go juz kilka lat temu, kiedy jeszcze był mlodzieżowcem w BANESTO, solidny góral, zawsze kręcący w okolicach pierwszej 10tki czy to na Vuelcie, czy na TdF.. troszke pechowiec, zawsze przydarzył mu sie słabszy dzień, źle jeździ na czas - stąd zawsze brak "kropki nad I" czyli zwyciestwa w klasyfikacji generalnej. Czyli wypisz wymaluj - następca wspaniałego walecznego Fernando Escartina z KELME, który tez zawsze był drugi.. czwarty... Jeszcze jedno obaj panowie maja wspólnego - zawsze na podjeździe ta wykrzywiona sylwetka i agonalny wyraz twarzy, jakby zaraz mieli spaść z roweru... ILLES BALEARES maja jeszcze jednego jokera - Alejandro Valverde - zobaczycie, on może być drugi na tegorocznym TdF! Pierwszy to powiedziałem!
w mordę ;)
...i sprawiał, że wszystko w promieniu kilometra szło na zatracenie ;]
a wielki megalityczny bąk co jakiś czas unosił w górę jej fantazyjny mysliwski kapelusik
:D:DD:D:D:D:DD:D:D
Peiter -> Królestwo za bezmyślnik ! Dostajesz "OSCARA Bezmyślnego"
Mądra Sowa Lamantyna zeżarła dwa kilo czereśni (za 3.68 kilo w sklepiku wiejskim, bo chłopi strajkowali i nie prowadzili normalnej sprzedaży przydrożnej) i spadła z płota nadziawszy się na wbite w ziemię widły. Powiadali ludzie, że Sowa dziurę wielką w płucu miała, ale że miast krwią i pęcherzykami powietrza, pestkami czereśniowymi pluła przez miesiąc
bedzie na nastepnymRozgwiazd Abdullah rozpęta wojne ze smerfami!
mocarne widły ;] Brak mi kolorowych fajerwerków i łuny poatomowej ;]
Peiter... opatentuj :) "Bezmyślnik" jest fantastyczny! i jak rozpowszechniany ;)))
genialne !!!
Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu grzebała szponami w ciele mrówkokocura kaspijskiego, świeżo rozjechanego przez smolarza Maradonę. Postanowiła wnieść swój wkład do gramatykografii języka polskiego. „Cóż tu nowego wynaleźć?” - dumała – „Przecinki są.. średniki są.. Wiem – nie ma znaku, który by oznaczał zdanie bezsensowne!”. Podumała… pomyślała.. i wymyśliła b e z m y ś l n i k.
łojacie:)
Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu kontemplowała sielską i spokojną łączkę pośród lasu, rozśpiewaną ptactwem w porannym słonku i pszczółkami brzęczącą a i pasikonikami szemrzącą…Nagle… z dala dał się słyszeć głuchy pomruk, umilkły ptaki.. Niebo pociemniało naelektryzowanym powietrzem w oczekiwaniu na COŚ… Pomruk niby grzmot złowieszczy zbliżał się.. Zadrżała ziemia.. Nadciągało coś strasznego i nieubłaganego. Las ożył – przerażone zwierzęta w popłochu uciekały. Ziemia drżała coraz mocniej i mocniej, olbrzymi obłok kurzawy i pyłu, tratując drzewa na swej drodze, dudniąc tętentem setek stóp zbliżał się ku polanie! Wśród huku i grzmotów wtargnął na otwartą przestrzeń! Nagle cała rozpędzona masa zatrzymała się na środku polany. Wszystko ucichło.. opadł pył... Oczom Lamentyny ukazało się olbrzymie stado jeży! Na ich czele stał Jeż Wasyl! Ochłonąwszy po szarży, ryknął z uznaniem: „KURWA!! . . JAK KONIE!!”
smieszne
Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu obserwowała doktora Buchadło ospale oprawiającego parujący jeszcze świeży zwłok jętki mżygłódnicy, podrzuconej onemu konowałowi przez dzieciarnię z sąsiedniej wsi Bałtyk. Promieniotwórczość wszelkich pasm była jednak tego dnia zbyt dokuczliwa jak na robotę, przeto doktor patroszył żarło bez entuzjazmu, a w końcu rozeźlony, cisnął je w mrowisko. Patrząc na to, Lamantyna ułożyła nie bez wysiłku poem krótkotrwały: „Onomatę jenopełzło snadź pobruczyć mu kazało / z wiadra gardła się wylawszy niedochcenia tego róbta / Nasz dobry doktór spać się do nas bieży / miast igrać kulinarnie z niezdarnym płazem”