Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu obserwowała doktora Buchadło ospale oprawiającego parujący jeszcze świeży zwłok jętki mżygłódnicy, podrzuconej onemu konowałowi przez dzieciarnię z sąsiedniej wsi Bałtyk. Promieniotwórczość wszelkich pasm była jednak tego dnia zbyt dokuczliwa jak na robotę, przeto doktor patroszył żarło bez entuzjazmu, a w końcu rozeźlony, cisnął je w mrowisko. Patrząc na to, Lamantyna ułożyła nie bez wysiłku poem krótkotrwały: „Onomatę jenopełzło snadź pobruczyć mu kazało / z wiadra gardła się wylawszy niedochcenia tego róbta / Nasz dobry doktór spać się do nas bieży / miast igrać kulinarnie z niezdarnym płazem”
Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu kontemplowała sielską i spokojną łączkę pośród lasu, rozśpiewaną ptactwem w porannym słonku i pszczółkami brzęczącą a i pasikonikami szemrzącą…Nagle… z dala dał się słyszeć głuchy pomruk, umilkły ptaki.. Niebo pociemniało naelektryzowanym powietrzem w oczekiwaniu na COŚ… Pomruk niby grzmot złowieszczy zbliżał się.. Zadrżała ziemia.. Nadciągało coś strasznego i nieubłaganego. Las ożył – przerażone zwierzęta w popłochu uciekały. Ziemia drżała coraz mocniej i mocniej, olbrzymi obłok kurzawy i pyłu, tratując drzewa na swej drodze, dudniąc tętentem setek stóp zbliżał się ku polanie! Wśród huku i grzmotów wtargnął na otwartą przestrzeń! Nagle cała rozpędzona masa zatrzymała się na środku polany. Wszystko ucichło.. opadł pył... Oczom Lamentyny ukazało się olbrzymie stado jeży! Na ich czele stał Jeż Wasyl! Ochłonąwszy po szarży, ryknął z uznaniem: „KURWA!! . . JAK KONIE!!”
Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu wertowała „Przewodnik Rowerowy Po Polsce” PASCALA z 2002 r i dumała nad ludzką ignorancją i indolencją. Lamantynę zafascynował rozdział poświęcony Kotlinie Kłodzkiej i trasom rowerowym wokół Międzygórza. Oprócz niezbyt czytelnego i nie pozbawionego błędów opisu podjazdu na Igliczną znalazła się tam także wzmianka o Ogrodzie Bajek – założonym przez leśnika i botanika Izydora Kriestena, jednym z ciekawszych punktów w Sudetach, o ponad 80 letniej, pełnej dramatów historii, bardzo atrakcyjnym etnograficznie i botanicznie. Otóż KRETYN nazwiskiem Miłosz Kędracki opisał to fascynujące miejsce jako „skupisko kiczu o dużym stężeniu (…) stworzone najprawdopodobniej przez dziecko zadręczone wizją świata z opowieści braci Grimm”. Mądra Sowa zasępiła się jeszcze bardziej nad oddziaływaniem słowa pisanego, zwłaszcza gdy idiota przewodniki pisze...
Peiter :) Przez rok zrobiłem jedną rolkę filmu i nawet jeszcze nie wywołałem :) Nie ma co wrzucać - będę przychodził do was :) Poza tym nie ma czasu :( A gdzie jest trzpla??
Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu słuchała relacji królika Paszeki. Paszeko opowiadał o pijatycę, którą sobie zafundował zeszłego wieczora z organistą Suzukiem i homoseksualnym niedźwiedziem Alonso. W środku nocy i igraszek ukazała im sie zjawa i głosem jeza Wasyla wychrypiała "Siać pora! Puśćcie mine tu do kaplicy! puśćcie mnie choć na dwa kroki!". Wystrachali się pijacy i czmychnęli z Alonsowego barłoga. Paszekę nadal trzęsło i nie wiedział co robić.Lamentyna przymkneła swe madre wszechwiedzace oczy na 2 pacierze i rzekła uroczyscie: "Paszeko! Paszeko! W imię naszego Pana Rozgwiazda Abdullacha nakazuje ci - dont eat the yellow snow!"
Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu obserwowała doktora Buchadło ospale oprawiającego parujący jeszcze świeży zwłok jętki mżygłódnicy, podrzuconej onemu konowałowi przez dzieciarnię z sąsiedniej wsi Bałtyk. Promieniotwórczość wszelkich pasm była jednak tego dnia zbyt dokuczliwa jak na robotę, przeto doktor patroszył żarło bez entuzjazmu, a w końcu rozeźlony, cisnął je w mrowisko. Patrząc na to, Lamantyna ułożyła nie bez wysiłku poem krótkotrwały: „Onomatę jenopełzło snadź pobruczyć mu kazało / z wiadra gardła się wylawszy niedochcenia tego róbta / Nasz dobry doktór spać się do nas bieży / miast igrać kulinarnie z niezdarnym płazem”
schiz
Ach i Och!
Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu obserwowała doktora Buchadło ospale oprawiającego parujący jeszcze świeży zwłok jętki mżygłódnicy, podrzuconej onemu konowałowi przez dzieciarnię z sąsiedniej wsi Bałtyk. Promieniotwórczość wszelkich pasm była jednak tego dnia zbyt dokuczliwa jak na robotę, przeto doktor patroszył żarło bez entuzjazmu, a w końcu rozeźlony, cisnął je w mrowisko. Patrząc na to, Lamantyna ułożyła nie bez wysiłku poem krótkotrwały: „Onomatę jenopełzło snadź pobruczyć mu kazało / z wiadra gardła się wylawszy niedochcenia tego róbta / Nasz dobry doktór spać się do nas bieży / miast igrać kulinarnie z niezdarnym płazem”
ddddddddddddddd
ale o jezach to juz kiedys slyszalem... ;)
:)))
poplakalem sie...
... jak konie - oj, bo zdechnę :)
wiedźmowate to stworzenie
o żesz... zaczyna się dziać :D ...
Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu kontemplowała sielską i spokojną łączkę pośród lasu, rozśpiewaną ptactwem w porannym słonku i pszczółkami brzęczącą a i pasikonikami szemrzącą…Nagle… z dala dał się słyszeć głuchy pomruk, umilkły ptaki.. Niebo pociemniało naelektryzowanym powietrzem w oczekiwaniu na COŚ… Pomruk niby grzmot złowieszczy zbliżał się.. Zadrżała ziemia.. Nadciągało coś strasznego i nieubłaganego. Las ożył – przerażone zwierzęta w popłochu uciekały. Ziemia drżała coraz mocniej i mocniej, olbrzymi obłok kurzawy i pyłu, tratując drzewa na swej drodze, dudniąc tętentem setek stóp zbliżał się ku polanie! Wśród huku i grzmotów wtargnął na otwartą przestrzeń! Nagle cała rozpędzona masa zatrzymała się na środku polany. Wszystko ucichło.. opadł pył... Oczom Lamentyny ukazało się olbrzymie stado jeży! Na ich czele stał Jeż Wasyl! Ochłonąwszy po szarży, ryknął z uznaniem: „KURWA!! . . JAK KONIE!!”
nie każdy Miłosz to od razu idiota ;) he he
PM_Senser - cześć, trafiłeś bez pudła :) ... no Peiter ale miałeś nocne pogaduchy... serdecznie pozdrawiam...
Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu wertowała „Przewodnik Rowerowy Po Polsce” PASCALA z 2002 r i dumała nad ludzką ignorancją i indolencją. Lamantynę zafascynował rozdział poświęcony Kotlinie Kłodzkiej i trasom rowerowym wokół Międzygórza. Oprócz niezbyt czytelnego i nie pozbawionego błędów opisu podjazdu na Igliczną znalazła się tam także wzmianka o Ogrodzie Bajek – założonym przez leśnika i botanika Izydora Kriestena, jednym z ciekawszych punktów w Sudetach, o ponad 80 letniej, pełnej dramatów historii, bardzo atrakcyjnym etnograficznie i botanicznie. Otóż KRETYN nazwiskiem Miłosz Kędracki opisał to fascynujące miejsce jako „skupisko kiczu o dużym stężeniu (…) stworzone najprawdopodobniej przez dziecko zadręczone wizją świata z opowieści braci Grimm”. Mądra Sowa zasępiła się jeszcze bardziej nad oddziaływaniem słowa pisanego, zwłaszcza gdy idiota przewodniki pisze...
trzpla nazywa sie teraz obrazki
Peiter :) Przez rok zrobiłem jedną rolkę filmu i nawet jeszcze nie wywołałem :) Nie ma co wrzucać - będę przychodził do was :) Poza tym nie ma czasu :( A gdzie jest trzpla??
zabawne i ... fajne foto. :-)))
Peiter świetnie ilustrujesz swoje opowieści :) Nie tylko sie czyta, ale i ogląda z zapartym tchem.
cześć chlopaki:) Witaj Sensero - świetnie, ze wróciłeś! teraz czekam na Twoje zdjecia:):):)
pełna psychodelia ... ;)
Jeśli mowa o zaspie, to powinno to być zdjęcie zimowe ;) Pozdrawiam znowu :)
Che, che - właśnie przed chwila pokazałem komuś zaufanemu mój wpis nt. Alonso i Wasyla, a ten Ktosik powiedział: 'o, jeżu...!' :-))
dąt it de jelloł snoł :D
o jeżu co się w sowę przepoczwarzył ;)
Che, che, zleję się ze śmiechu, gdy homoseksualny niedźwiedź Alonso przez pomyłkę wytrze sobie tyłek Wasylem...! :-)) Pzdr.
Kurcze - podoba mi się ta seria (: z niecierpliwością wyczekuję następnych ((:
zrzeszenie artystów scen polskich
oj, Peiter, ty to masz wyobraźnię :) tylko pozazdrościć ;) świetne są te zdjęcia. czy oby na pewno 16 wystarczy? :) a co to ZASP?
Mądra Sowa Lamentyna w zamyśleniu słuchała relacji królika Paszeki. Paszeko opowiadał o pijatycę, którą sobie zafundował zeszłego wieczora z organistą Suzukiem i homoseksualnym niedźwiedziem Alonso. W środku nocy i igraszek ukazała im sie zjawa i głosem jeza Wasyla wychrypiała "Siać pora! Puśćcie mine tu do kaplicy! puśćcie mnie choć na dwa kroki!". Wystrachali się pijacy i czmychnęli z Alonsowego barłoga. Paszekę nadal trzęsło i nie wiedział co robić.Lamentyna przymkneła swe madre wszechwiedzace oczy na 2 pacierze i rzekła uroczyscie: "Paszeko! Paszeko! W imię naszego Pana Rozgwiazda Abdullacha nakazuje ci - dont eat the yellow snow!"
bo ją Jeż Wasyl zdenerwował
a czemu ponura i patrzy spode łba ?
sam sklejasz te postaci?
to sowa z trzema pesniami
skoro nie makro to... co ?
to nie makro. to sowa .
no nie wiem czy to makro ale bardzo mi sie podoba
wybacz! inne foty masz rewelacyne ale ta jak dla mnie jest bez wyrazu ale to moje zdanie!!
hirohito toyota matsumi to nie makro
Mądra Sowa Lamantyna w zamyśleniu obserwowała doktora Buchadło ospale oprawiającego parujący jeszcze świeży zwłok jętki mżygłódnicy, podrzuconej onemu konowałowi przez dzieciarnię z sąsiedniej wsi Bałtyk. Promieniotwórczość wszelkich pasm była jednak tego dnia zbyt dokuczliwa jak na robotę, przeto doktor patroszył żarło bez entuzjazmu, a w końcu rozeźlony, cisnął je w mrowisko. Patrząc na to, Lamantyna ułożyła nie bez wysiłku poem krótkotrwały: „Onomatę jenopełzło snadź pobruczyć mu kazało / z wiadra gardła się wylawszy niedochcenia tego róbta / Nasz dobry doktór spać się do nas bieży / miast igrać kulinarnie z niezdarnym płazem”
ładne makro