Pierwszy raz trafił tam zupełnie przypadkiem. Zła pogoda zmusiła ich do skrócenia marszu i zejścia ze szlaku. Przemoczeni wleźli na chwilę w gęsty zagajnik by schronić się przed ulewą. W krzakach leżała wielka betonowa płyta, więc ucieszyli się, że mają gdzie zrzucić plecaki nie narażając ich na ubłocenie. Mogli też na niej przysiąść jako tako osłonięci przed desz-czem, zjeść czekoladę, napić się. Wyjął papierosa.
Długo nie przestawało padać. Zapalił drugiego, trzeciego. Chętnie by już wyszedł, ale niektórzy z nich gwałtownie prote-stowali, gdy ktokolwiek proponował podjąć wędrówkę w deszczu. Z nudów zaczął rozglądać się po zaroślach. Betonowa płyta oka-zała się nie być jedyną. Głębiej zobaczył następne. Wszedł w gąszcz kolczastych, zdrewniałych jeżyn. Po kilku krokach zoba-czył, że rozłożyli się na ruinach czegoś w rodzaju fortu wo-jennego. Był tam głęboki i stromy rów, za rowem z jeszcze gęstszych zarośli wystawały fragmenty ścian, jakieś ciemne dziury, sterty ceglanego miału.
Postanowił wrócić się po aparat. W soczystej, mokrej zie-leni ruina wyglądała bardzo malowniczo. Kiedy dotarł do reszty grupy i swojego plecaka spojrzał na pokaleczone, podrapane no-gi. Z niechęcią pomyślał o konieczności ponownego przedziera-nia się przez kłujące zasieki. Poza tym wciąż siąpiło – a on miał najnowszą profesjonalną cyfrową lustrzankę, zbyt piękną i nową, by teraz wystawiać ją na zagrożenie. Wieczorem, w pokoiku gospodarstwa agroturystycznego, już suchy i najedzony, przypomniał sobie znalezisko i postanowił sprawdzić, co o nim jest napisane w przewodniku. Owszem, znalazł ową twierdzę, lecz tylko wymienioną z nazwy. Ani słowa opisu.
Zatem więc ponownie podróż sentymentalna...
znajomo wyglada ;-) mam podobne ujecie.
Fajna fota...
warto, warto... zdecydowanie warto... tylko nie wszędzie już się da dojść... zwłaszcza od południowej strony miasta
warto
Wybieram się tam od dawna i jakoś nie mogę.... Twierdzę Kraków znam na pamięć a do Przemyśla coś trafić nie mogę... Pozdrawiam
fort w Siedliskach
Twierdza Przemyśl
salis soglio, niedaleko przemyśla... nr 1 pierścienia zewnętrznego Twierdzy Przemyśl
jaka to twierdza?
Siedliska. ładne
Pierwszy raz trafił tam zupełnie przypadkiem. Zła pogoda zmusiła ich do skrócenia marszu i zejścia ze szlaku. Przemoczeni wleźli na chwilę w gęsty zagajnik by schronić się przed ulewą. W krzakach leżała wielka betonowa płyta, więc ucieszyli się, że mają gdzie zrzucić plecaki nie narażając ich na ubłocenie. Mogli też na niej przysiąść jako tako osłonięci przed desz-czem, zjeść czekoladę, napić się. Wyjął papierosa. Długo nie przestawało padać. Zapalił drugiego, trzeciego. Chętnie by już wyszedł, ale niektórzy z nich gwałtownie prote-stowali, gdy ktokolwiek proponował podjąć wędrówkę w deszczu. Z nudów zaczął rozglądać się po zaroślach. Betonowa płyta oka-zała się nie być jedyną. Głębiej zobaczył następne. Wszedł w gąszcz kolczastych, zdrewniałych jeżyn. Po kilku krokach zoba-czył, że rozłożyli się na ruinach czegoś w rodzaju fortu wo-jennego. Był tam głęboki i stromy rów, za rowem z jeszcze gęstszych zarośli wystawały fragmenty ścian, jakieś ciemne dziury, sterty ceglanego miału. Postanowił wrócić się po aparat. W soczystej, mokrej zie-leni ruina wyglądała bardzo malowniczo. Kiedy dotarł do reszty grupy i swojego plecaka spojrzał na pokaleczone, podrapane no-gi. Z niechęcią pomyślał o konieczności ponownego przedziera-nia się przez kłujące zasieki. Poza tym wciąż siąpiło – a on miał najnowszą profesjonalną cyfrową lustrzankę, zbyt piękną i nową, by teraz wystawiać ją na zagrożenie. Wieczorem, w pokoiku gospodarstwa agroturystycznego, już suchy i najedzony, przypomniał sobie znalezisko i postanowił sprawdzić, co o nim jest napisane w przewodniku. Owszem, znalazł ową twierdzę, lecz tylko wymienioną z nazwy. Ani słowa opisu.