a mi się podoba powalająca głebia przedstawionej ciemności, co w połączeniu z przedesnem nadaje niezwykłej ulotnej dynamiki obrazu. bo przecież wystarczy wsunąć szufladę aby pozostać w zupełnym mroku.. mroku pozornym, bo po zamknieciu powiek w sennym marzeniu pojawić się może dosłownie wszystko..
Niezwykle subtelna ontoligiczna polemika z cyklem "noktowizorowych" obrazów T. Ruffa. Prowadzona z żelazną konsekwencją. Ruff próbuje zadać nam pytanie o wartość obrazu w ogóle, o jego prawdziwość. Czy fotografia jest jeszcze zapisem tego co realne? Jaka jest rozpiętość znaczeniowo symboliczna między tym co widzimy, a tym co było pierwotnie obiektem fotografii? Tu mamy do czynienia z manifestem symulakrum jako ostatecznego obrazu - to co widzimy jest kopią oryginału, którego nie znamy i którego nigdy nie zobaczymy. To rzuca nas w galaktyczny wir wielości interpretacji, tylko czy estetyczny i znaczeniowy radykalizm autora nie będzie gwoździem do trumny zaqinteresowania jego twórczościa? Moim zdaniem już jest. Portfolio autora jest jednym z rych które zrozumiane i docenione będzie dopiero przez następne pokolenia, co nie umniejsza jego wartości, raczej oddala ją w czasie. Wybitny oczywiście.
a mi się podoba powalająca głebia przedstawionej ciemności, co w połączeniu z przedesnem nadaje niezwykłej ulotnej dynamiki obrazu. bo przecież wystarczy wsunąć szufladę aby pozostać w zupełnym mroku.. mroku pozornym, bo po zamknieciu powiek w sennym marzeniu pojawić się może dosłownie wszystko..
lal guarang mnie powalil! a cos mi mowilo ze te foty sa rewelacyjne..
ja niestety jestem zbyt ograniczony, wole mniej wysublimowane opcje, jak zaczniesz jakis nowy cykl to daj znac.
nareszcie ktos zrozumiał...
Niezwykle subtelna ontoligiczna polemika z cyklem "noktowizorowych" obrazów T. Ruffa. Prowadzona z żelazną konsekwencją. Ruff próbuje zadać nam pytanie o wartość obrazu w ogóle, o jego prawdziwość. Czy fotografia jest jeszcze zapisem tego co realne? Jaka jest rozpiętość znaczeniowo symboliczna między tym co widzimy, a tym co było pierwotnie obiektem fotografii? Tu mamy do czynienia z manifestem symulakrum jako ostatecznego obrazu - to co widzimy jest kopią oryginału, którego nie znamy i którego nigdy nie zobaczymy. To rzuca nas w galaktyczny wir wielości interpretacji, tylko czy estetyczny i znaczeniowy radykalizm autora nie będzie gwoździem do trumny zaqinteresowania jego twórczościa? Moim zdaniem już jest. Portfolio autora jest jednym z rych które zrozumiane i docenione będzie dopiero przez następne pokolenia, co nie umniejsza jego wartości, raczej oddala ją w czasie. Wybitny oczywiście.
wynalazek interpolu