Tak widzę , gdyby źyli w takim miejscu...choć teraż juź puste i tylko wiatr wieje w szczelinach...warto przypomnieć :)....Był sobie dziad i baba
Bardzo starzy oboje
Ona kaszląca słaba
On skurczony we dwoje
Mieli chatkę maleńką
Tak starą jak oni
Jedno miała okienko
I jeden był wchód do niéj
Żyli bardzo szczęśliwie
Spokojnie jak w niebie
Czemu ja się nie dziwię
Bo przywykli do siebie
Tylko smutno im było
Że umierać musieli
Że się kiedyś mogiłą
Długie życie rozdzieli
I modlili się szczerze
Żeby Bożym rozkazem
Jeśli śmierć ich zabierze
Brała oboje razem
„Razem to być nie może
Ktoś choć chwilę wprzód skona"
„Byle nie ty nieboże"
„Byle tylko nie ona"
„Wprzód umrę woła baba
Jestem starsza od ciebie
Co chwila bardziej słaba
Zapłaczesz na pogrzebie"
„Ja wprzódy moja miła
Ja kaszlę bez ustanku
I zimna mnie mogiła
Przykryje lada ranku"
„Mnie wprzódy" „Mnie kochanie"
„Mnie mówię" „Dość już tego
Dla ciebie płacz zostanie"
„A tobie nie dlaczego"
I tak daléj i daléj
Jak zaczęli się kłócić
Tak się z miejsca porwali
Chatkę chcieli porzucić
Aż do drzwi puk powoli
„Kto tam" „Otwórzcie proszę
Posłuszna waszéj woli
Śmierć jestem skon przynoszę"
„Idź babo drzwi otworzyć"
„Ot to Idź sam ja słaba
Ja pójdę się położyć"
Odpowiedziała baba
„Fi śmierć na słocie stoi
I czeka tam nieboga"
„Idź otwórz z łaski swojéj"
„Idź otwórz moja droga"
Baba za piecem z cicha
Kryjówki sobie szuka
Dziad pod ławę się wpycha
A śmierć stoi i puka
I byłaby lat dwieście
Pode drzwiami tak stała
Lecz znudzona nareszcie
Kominem wleźć musiała
Dzięki wszystkim za odwiedziny. Dzięki, Matyldo, za przypomnienie. Mistrz JIK zgrabnie to napisał.
Tak widzę , gdyby źyli w takim miejscu...choć teraż juź puste i tylko wiatr wieje w szczelinach...warto przypomnieć :)....Był sobie dziad i baba Bardzo starzy oboje Ona kaszląca słaba On skurczony we dwoje Mieli chatkę maleńką Tak starą jak oni Jedno miała okienko I jeden był wchód do niéj Żyli bardzo szczęśliwie Spokojnie jak w niebie Czemu ja się nie dziwię Bo przywykli do siebie Tylko smutno im było Że umierać musieli Że się kiedyś mogiłą Długie życie rozdzieli I modlili się szczerze Żeby Bożym rozkazem Jeśli śmierć ich zabierze Brała oboje razem „Razem to być nie może Ktoś choć chwilę wprzód skona" „Byle nie ty nieboże" „Byle tylko nie ona" „Wprzód umrę woła baba Jestem starsza od ciebie Co chwila bardziej słaba Zapłaczesz na pogrzebie" „Ja wprzódy moja miła Ja kaszlę bez ustanku I zimna mnie mogiła Przykryje lada ranku" „Mnie wprzódy" „Mnie kochanie" „Mnie mówię" „Dość już tego Dla ciebie płacz zostanie" „A tobie nie dlaczego" I tak daléj i daléj Jak zaczęli się kłócić Tak się z miejsca porwali Chatkę chcieli porzucić Aż do drzwi puk powoli „Kto tam" „Otwórzcie proszę Posłuszna waszéj woli Śmierć jestem skon przynoszę" „Idź babo drzwi otworzyć" „Ot to Idź sam ja słaba Ja pójdę się położyć" Odpowiedziała baba „Fi śmierć na słocie stoi I czeka tam nieboga" „Idź otwórz z łaski swojéj" „Idź otwórz moja droga" Baba za piecem z cicha Kryjówki sobie szuka Dziad pod ławę się wpycha A śmierć stoi i puka I byłaby lat dwieście Pode drzwiami tak stała Lecz znudzona nareszcie Kominem wleźć musiała