Były to włosy złote, rozpuszczone
W tysiącu słodkich loków, krętych, jasnych,
Światło wspaniałe drgało rozelśnione
W oczach przepięknych, które dziś przygasły.
Twarz była pełna współczucia; czy szczera?
Twarz się zmieniła w barwie; czy być może?
Cóż więc dziwnego w tym, że gdy otwieram
Powieki, czuję nagle w piersiach pożar?
Stąpanie jej nie było rzeczą ziemską,
Lecz anielskiego ducha, a jej słowa
Brzmiały inaczej niźli ludzka mowa.
To blask niebiański, to słońce zwycięskie –
Tak ją widziałem. I choć tak dziś nie jest,
Gdy łuk oddalą, rana nie zdrowieje. F. Petrarka
Subtelnie.
Były to włosy złote, rozpuszczone W tysiącu słodkich loków, krętych, jasnych, Światło wspaniałe drgało rozelśnione W oczach przepięknych, które dziś przygasły. Twarz była pełna współczucia; czy szczera? Twarz się zmieniła w barwie; czy być może? Cóż więc dziwnego w tym, że gdy otwieram Powieki, czuję nagle w piersiach pożar? Stąpanie jej nie było rzeczą ziemską, Lecz anielskiego ducha, a jej słowa Brzmiały inaczej niźli ludzka mowa. To blask niebiański, to słońce zwycięskie – Tak ją widziałem. I choć tak dziś nie jest, Gdy łuk oddalą, rana nie zdrowieje. F. Petrarka