Kolego Wojtku, rozmowy niedokończone. Pal licho pogodę, względność. Jednak chcąc nie chcąc znów moglibyśmy od początku. Ważny czasownik. "Zauważać". Wraz z kilkoma jego synonimami. Też sztuka ;) Pozdrawiam.
W pełni się z Tobą zgadzam Kowalu. Tak więc, żeby nagle nie znaleźć się w sytuacji, którą klasyk Kargul określił słowami: ot i my popadli w kałabanię, zmieńmy dyskretnie kierunek rozmowy, może nikt nie zauważy i zachowamy, nawet jeśli to tylko iluzja, kontrolę nad sytuację. Idąc za słowami, zmieniam wektor... ładna dziś pogoda, prawda?... gładko poszło, nikt nie zauważył :)
Za chwilę kolego Wojtku zabrniemy w ślepą, kocimi łbami wyłożoną wykładnię, z której to - może się zdarzyć - rakiem wycofać się nie będzie można. Imho, obserwatorem jesteś dobrym, a że przyjumjesz w dobrej intencji kolej rzeczy (ścieżkę) jako aksjomat, cóż, jak napisałeś, rzeczywistość umowna. Samo podłoże (chodnik, lina, bruk) ma znaczenie drugorzędne. Pierwszorzędną sprawą jest chyba to, kto i w jaki sposób porusza się po tych dróżkach, co jest celem, a co tylko pozorem. I tu być może wracamy do złudzeń :)
Jakim wyzwaniem potrafi być BRUK(szeroko pojęty) widać nazbyt chyba często w czymś, co umownie nazwaliśmy rzeczywistością. Co do poprzedniego wpisu założeniem defaultowym była łączność przepaścianej liny ze zwykłym chodnikiem, dotarcie więc do już wspomnianej liny wiąże się z zaliczonym wcześniej już, choćby podstawowym, chodnikowaniem. Poszerzając temat, zdarzało mi się zaobserwować(czasem poniewczasie) w jak wredny i niezauważalny sposób chodnik potrafi się przepoczwarzyć w przepaścianą linę, ale to może również świadczyć o tym, że jestem d..a nie obserwator :)
Sęk w tym kolego Wojtku, że aby chodzić po linie - tak mi się przynajmniej wydaje - warto najpierw nauczyć się stąpać pewnie i z godnością po zwykłym chodniku. Bruk bywa już wyzwaniem ;) A już gdy sięga sztuki, robi się gorąco.
Kowalu, ale jakimż wyzwaniem jest chodzenie po linie nad przepaścią(brak nawiązań do czerwonego paska i ambiwalencji z nim związanych :) Wiem, wiem... można upaść na linę okrakiem i nie będzie to koniec niespodzianek... ale jakie emocje :))
Kolego Wojtku, nie prowokuj dyskusji, gdyż imho może ona doprowadzić nas do bardzo smutnych i bezwzględnych wniosków. Na przykład do rozważań na temat tzw. czerwonego paska i związanych z nim ambiwalencji ;)
Potrzeba kontroli? Złudzenie kontroli? Skłonności ludzkiej natury oblicza mają różne, a najciekawszym imho aspektem jest w tej fotografii wrażenie, że dzierżącemu smycz i palcat może tylko zdawać się, że sam nie chodzi na pasku. Świetna praca.
3 razy dziennie ??? Tylko??? Relacje mogą się zmienić, piesek zaskomli, poliże więc x 2. Jakaż okrutna bestia z tego krawaciarza:)))))))). Wcale mi się nie podoba...Jestem feministką:))))))))))))))))....10
Kolego Wojtku, rozmowy niedokończone. Pal licho pogodę, względność. Jednak chcąc nie chcąc znów moglibyśmy od początku. Ważny czasownik. "Zauważać". Wraz z kilkoma jego synonimami. Też sztuka ;) Pozdrawiam.
W pełni się z Tobą zgadzam Kowalu. Tak więc, żeby nagle nie znaleźć się w sytuacji, którą klasyk Kargul określił słowami: ot i my popadli w kałabanię, zmieńmy dyskretnie kierunek rozmowy, może nikt nie zauważy i zachowamy, nawet jeśli to tylko iluzja, kontrolę nad sytuację. Idąc za słowami, zmieniam wektor... ładna dziś pogoda, prawda?... gładko poszło, nikt nie zauważył :)
Za chwilę kolego Wojtku zabrniemy w ślepą, kocimi łbami wyłożoną wykładnię, z której to - może się zdarzyć - rakiem wycofać się nie będzie można. Imho, obserwatorem jesteś dobrym, a że przyjumjesz w dobrej intencji kolej rzeczy (ścieżkę) jako aksjomat, cóż, jak napisałeś, rzeczywistość umowna. Samo podłoże (chodnik, lina, bruk) ma znaczenie drugorzędne. Pierwszorzędną sprawą jest chyba to, kto i w jaki sposób porusza się po tych dróżkach, co jest celem, a co tylko pozorem. I tu być może wracamy do złudzeń :)
Jakim wyzwaniem potrafi być BRUK(szeroko pojęty) widać nazbyt chyba często w czymś, co umownie nazwaliśmy rzeczywistością. Co do poprzedniego wpisu założeniem defaultowym była łączność przepaścianej liny ze zwykłym chodnikiem, dotarcie więc do już wspomnianej liny wiąże się z zaliczonym wcześniej już, choćby podstawowym, chodnikowaniem. Poszerzając temat, zdarzało mi się zaobserwować(czasem poniewczasie) w jak wredny i niezauważalny sposób chodnik potrafi się przepoczwarzyć w przepaścianą linę, ale to może również świadczyć o tym, że jestem d..a nie obserwator :)
Sęk w tym kolego Wojtku, że aby chodzić po linie - tak mi się przynajmniej wydaje - warto najpierw nauczyć się stąpać pewnie i z godnością po zwykłym chodniku. Bruk bywa już wyzwaniem ;) A już gdy sięga sztuki, robi się gorąco.
Kowalu, ale jakimż wyzwaniem jest chodzenie po linie nad przepaścią(brak nawiązań do czerwonego paska i ambiwalencji z nim związanych :) Wiem, wiem... można upaść na linę okrakiem i nie będzie to koniec niespodzianek... ale jakie emocje :))
Kolego Wojtku, nie prowokuj dyskusji, gdyż imho może ona doprowadzić nas do bardzo smutnych i bezwzględnych wniosków. Na przykład do rozważań na temat tzw. czerwonego paska i związanych z nim ambiwalencji ;)
Kowalu, dokładnie tak, albowiem smycz ma dwa końce, a względność jest zjawiskiem szeroko występującym :)
Potrzeba kontroli? Złudzenie kontroli? Skłonności ludzkiej natury oblicza mają różne, a najciekawszym imho aspektem jest w tej fotografii wrażenie, że dzierżącemu smycz i palcat może tylko zdawać się, że sam nie chodzi na pasku. Świetna praca.
3 razy dziennie ??? Tylko??? Relacje mogą się zmienić, piesek zaskomli, poliże więc x 2. Jakaż okrutna bestia z tego krawaciarza:)))))))). Wcale mi się nie podoba...Jestem feministką:))))))))))))))))....10
super, też trzeba wychodzić na spacer 3x dziennie?
Byla taka scenka w filmie Killer z tym ze tam dziewczyna byla z biczykiem i prowadzila na smyczy :)