Zdjęcia z biegiem czasu mają co raz większą moc, fajnie że dokumentować tak można historię która umknęła jak biczem strzelił i trudno tu się doszukiwać jakiś wartości artystycznych. Na końcu jakaś butelka, dziś jestem ciekawy od czego.
Wracają wspomnienia. W tym roku nie było mnie jeszcze na świecie, ale pamiętam że święta z lat osiemdziesiątych niewiele się różniły. Prawdę mówiąc nie rozumiem dlaczego te szklanki z koszyczkami zniknęły z naszych stołów bo bardzo je lubiłem pomimo tego że też niejednokrotnie oparzyłem sobie któryś z palców. Pamiętam że w czasie świątecznej kolacji u babci herbatę w takim emaliowanym kubku podano mojej kuzynce z którą zawsze był taki problem że odgryzała brzegi szklanek...
Też te spotkania rodzinne przy stole miały moim zdaniem inną rangę. To po prostu było święto. I niecodziennie się jadło. I słodycze były, czasem ekskluzywne cytrusy. I dzieciom więcej wolno było niż zwykle. U mojej babci gromadziła się spora rodzina. Panowie pili wódkę i politykowali. Panie piły ajer koniak. Wędliny własnej produkcji trafiały na stół. Dzieciaki w ciasnocie czasem chowały się pod stołami i tamtędy wędrowały. Wujek (mąż siostry babci) miał tęgie brzuszysko i nosił szelki. Dzieci wychylając się spod stołu czasem go za te szelki ciągnęły i strzelały. Wujek dobrotliwie udawał, że się gniewa... Potem często powroty do domu porą, o której normalnie dzieci już spały. W zimie skrzypiący pod stopami śnieg i cisza (nie jeździły auta praktycznie). Czasem tata ciągnący na sankach. Inny czas.
Było bardziej spokojnie, nie było takiej pogoni za pieniądzem, dlatego niewiele wszyscy mieli. Może było biedniej, ale wszystko było bardziej poukładane, kształcenie czy też leczenie, praca była nawet obowiązkiem. Też mi się wydaje że święta były bardziej rodzinne i bardziej radosne. Aby kupić na tamte czasy taki aparat jak Practica TTL którą to zdjęcie robiłem i to tylko z jednym uniwersalnym obiektywem, zaciągnąłem kredyt którego wartość była wielokrotnością tego co zarabiałem, a który to spłacałem że końca nie mogłem się doczekać tak był dokuczliwy. Samemu się wszystko wywoływało, ważąc odpowiednio chemikalia kupowane w sklepie chemicznym, bo tak było dużo taniej. Warto zwrócić uwagę że na stole stoi metalowy kubek w którym coś tam świątecznego też musiało być.
proste, że wino. Kieliszki tylko czekają :)
Zdjęcia z biegiem czasu mają co raz większą moc, fajnie że dokumentować tak można historię która umknęła jak biczem strzelił i trudno tu się doszukiwać jakiś wartości artystycznych. Na końcu jakaś butelka, dziś jestem ciekawy od czego.
:)
Tak było... Ech...
Wracają wspomnienia. W tym roku nie było mnie jeszcze na świecie, ale pamiętam że święta z lat osiemdziesiątych niewiele się różniły. Prawdę mówiąc nie rozumiem dlaczego te szklanki z koszyczkami zniknęły z naszych stołów bo bardzo je lubiłem pomimo tego że też niejednokrotnie oparzyłem sobie któryś z palców. Pamiętam że w czasie świątecznej kolacji u babci herbatę w takim emaliowanym kubku podano mojej kuzynce z którą zawsze był taki problem że odgryzała brzegi szklanek...
skpt , dokładnie tak :)
Też te spotkania rodzinne przy stole miały moim zdaniem inną rangę. To po prostu było święto. I niecodziennie się jadło. I słodycze były, czasem ekskluzywne cytrusy. I dzieciom więcej wolno było niż zwykle. U mojej babci gromadziła się spora rodzina. Panowie pili wódkę i politykowali. Panie piły ajer koniak. Wędliny własnej produkcji trafiały na stół. Dzieciaki w ciasnocie czasem chowały się pod stołami i tamtędy wędrowały. Wujek (mąż siostry babci) miał tęgie brzuszysko i nosił szelki. Dzieci wychylając się spod stołu czasem go za te szelki ciągnęły i strzelały. Wujek dobrotliwie udawał, że się gniewa... Potem często powroty do domu porą, o której normalnie dzieci już spały. W zimie skrzypiący pod stopami śnieg i cisza (nie jeździły auta praktycznie). Czasem tata ciągnący na sankach. Inny czas.
Jesss, jess! Ilem razy poparzył środkowego palucha chwytając za ten pałączek paluchem wskazującym...! :)
kubek, jak kubek. Dla obecnej młodzieży bardziej intrygujące mogą być "nosidełka do szklanek" :)
Patrzcie no - te babcie są coraz młodsze! :)
_)))
Było bardziej spokojnie, nie było takiej pogoni za pieniądzem, dlatego niewiele wszyscy mieli. Może było biedniej, ale wszystko było bardziej poukładane, kształcenie czy też leczenie, praca była nawet obowiązkiem. Też mi się wydaje że święta były bardziej rodzinne i bardziej radosne. Aby kupić na tamte czasy taki aparat jak Practica TTL którą to zdjęcie robiłem i to tylko z jednym uniwersalnym obiektywem, zaciągnąłem kredyt którego wartość była wielokrotnością tego co zarabiałem, a który to spłacałem że końca nie mogłem się doczekać tak był dokuczliwy. Samemu się wszystko wywoływało, ważąc odpowiednio chemikalia kupowane w sklepie chemicznym, bo tak było dużo taniej. Warto zwrócić uwagę że na stole stoi metalowy kubek w którym coś tam świątecznego też musiało być.
Kawał czasu . Ale tak sobie myślę , że kiedyś te święta były bardziej wyczekiwane i mimo wszystko radośniejsze . Pozdrawiam .