Mariusz: to Kubuś...:) Firdausi:) Unaon: akurat w tym miejscu była śnieżna breja, co widać w LD, gdzie ktoś z kolegów już przeszedł... chodzenie po lodowcu zawsze dzielę na kilka etapów; od dołu wchodzimy na kamienno-skalny rumosz, idzie się ciężko po głazach i kamulcach większych i mniejszych, generalnie każdy obiera swoją ścieżkę... następnie kamienie stają się mniejsze pojawia się pod nimi twardy lód, szczeliny, po wszystkim spływa woda, jest ślisko... następnie wchodzimy w etap widoczny, a więc na lodzie leży śnieg, jak jest ciepło to breja, do tego latem dużo spływającej wody, jest mokro i trzeba brodzić w śniegu nierzadko po kolona... wyżej śnieg w sprzyjających warunkach (mróz) twardnieje i idziemy po w miarę twardej skorupie, zaczynają się pojawiać głębsze i szersze szczeliny, nadal jest w miarę bezpiecznie... dochodzimy wreszcie do progu lodowca z zamiarem wejścia na widoczna przełęcz, i tutaj zaczyna się dopiero zabawa, nie ma raczej miejsca na pomyłkę, szczeliny są szerokie i głębokie, przesłonięte śnieżnymi mostkami potrafiącymi zniknąć po dwóch dniach cieplejszej pogody... zawsze mnie wiążą do liny jako pierwszego tłumacząc, że jestem najlżejszy...:)) PawłP: miło :)
:)
Ładnie
+
pzdr:)
Tylu szczęśliwych powrotów, ile wypraw :)
++/
bardzo kolegom dziękuję za wyjaśnienia :)
A fakt, jakoś nie poznałem Kuby,
Unaon: to jest śnieg, dobrze było ja trafiło się na twardy odcinek, przeważnie prawie do kolna zapadało się.
Mariusz: to Kubuś...:) Firdausi:) Unaon: akurat w tym miejscu była śnieżna breja, co widać w LD, gdzie ktoś z kolegów już przeszedł... chodzenie po lodowcu zawsze dzielę na kilka etapów; od dołu wchodzimy na kamienno-skalny rumosz, idzie się ciężko po głazach i kamulcach większych i mniejszych, generalnie każdy obiera swoją ścieżkę... następnie kamienie stają się mniejsze pojawia się pod nimi twardy lód, szczeliny, po wszystkim spływa woda, jest ślisko... następnie wchodzimy w etap widoczny, a więc na lodzie leży śnieg, jak jest ciepło to breja, do tego latem dużo spływającej wody, jest mokro i trzeba brodzić w śniegu nierzadko po kolona... wyżej śnieg w sprzyjających warunkach (mróz) twardnieje i idziemy po w miarę twardej skorupie, zaczynają się pojawiać głębsze i szersze szczeliny, nadal jest w miarę bezpiecznie... dochodzimy wreszcie do progu lodowca z zamiarem wejścia na widoczna przełęcz, i tutaj zaczyna się dopiero zabawa, nie ma raczej miejsca na pomyłkę, szczeliny są szerokie i głębokie, przesłonięte śnieżnymi mostkami potrafiącymi zniknąć po dwóch dniach cieplejszej pogody... zawsze mnie wiążą do liny jako pierwszego tłumacząc, że jestem najlżejszy...:)) PawłP: miło :)
śledzę, podziwiam, pozdrawiam :)
Autorze, jak się po tym lodzie łazi? ja bym chyba leżał co drugi krok :-)
Nieźle zaorał i poradził sobie bez konia, zuch :)
Faktycznie Wiesław wgląda jakby po wzburzonym morzu stąpał.
Anka: spokojnie, jeszcze wejdziemy... jest plan :)) Unaon:ciągle idziemy po lodowcu...:) asiasido :)
ładnie w kadrze
fajne ujęcie :) jakby stąpał po falach :-)
no, wreszcie :)..ile można chodzić wokół ? :)))