Opis zdjęcia
od niedawna ponownie jeździ tędy szynobus; dwa razy na dzień - tam i z powrotem...maj 2015; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, z ręki, czas 1/125 sek., f22.0, ISO 400 (Ilford HP5+), wywołanie negatywu i opracowanie obrazu: obróbka własna (Rodinal: 1+50, 11 min.)
:) miło się czytało całą dyskusję :) @Skot - cieszę się, że książka "doszła" :) Każdy kolejny wielbiciel tej książki to dla mnie miód na serce :))))
Książka dotarła. Póki co mogę powiedzieć, że jest śliczna i pachnie przygodą :) Lektura z dzieciakami pewnie w weekend :)
Bdb kadr
jeśli coś jeździ to cieszy
:-)... prowizorki są najpewniejsze!... ha ha...
Żeby trochę zniwelować pesymizm płynący z rozważań o przyszłości naszych latorośli (choć niekoniecznie kolei polskich), pozwolę sobie na jeszcze jedną opowieść. Kilka już ładnych lat temu zabrałem mojego pierworodnego na lokalno-torową ekskursję jurajską. W zasadzie podróż z założenia miała być sentymentalna – renesans pociągowego wędrowania z dzieciństwa, wyglądania za okno, rozmów wagonowych, wpatrywania się w krople deszczu płynące po szybach. Pomysł udał się przednio, wędrówka również, natomiast w drodze powrotnej spotkały mnie nieoczekiwane emocje. Otóż tuż po zaokrętowaniu postanowiłem skorzystać z dzieckiem z toalety. Pociąg był typu tramwaj. Odjazd z Zawiercia w kierunku Katowic. Weszliśmy do WC, zatrzasnąłem drzwi i w tym momencie uświadomiłem sobie, iż wszystko dobrze, ale w środku zamiast klamki sterczy tylko kikut rdzenia, na którym jest ona normalnie osadzona. Bez szans na otwarcie rękami. Hałas, zero ludzi w pobliżu, gardło można zdzierać do woli bez skutku. Minęła jedna stacja. Lustruję otoczenie i dumam. Mały się zaczyna dziwić. I w tym momencie wpadłem na plan - odezwał się we mnie praprzodek MacGyvera. Posługując się wydobytym z nosidła scyzorykiem odkręciłem śrubę mocującą pokrętło kranu umywalki. Krótka przymiarka – średnica odpowiednia. Uff, udało się wydostać. W międzyczasie kolejna stacja minęła. W trosce o innych „potrzebujących” udałem się na poszukiwanie konduktora, żeby rzecz zgłosić. Ten wysłuchał mnie stoicko, po czym wszedł do opisanej toalety i zatrzasnął drzwi. Chwila ciszy, po czym ze środka rozległ się kilkukrotny rytmiczny łomot. ŁUP! ŁUP! ŁUP! Jeszcze moment i konduktor wyłonił się ze środka jednocześnie oświadczając: „No, to teraz ta Pana prowizorka już działać będzie”...
Te poważniejsze wiersze chłonąłem bardziej intuicją niż pamięcią... A po torach w wyobraźni Marka (i mojej) jeździła Lux-Torpeda Amerykańska, piętrowa, która się składała przed wjazdem do tunelu. Miłego wyjazdu, jutro pogoda ma się poprawić.
@Rupercie - mnie się trzyma ten o nie wyrastaniu z marzenia... "Ty nie wyrastaj z marzenia"... Na zakończenie - z mojej strony bo chwilowo wyjeżdżam poza łatwy dostęp do internetu - zajrzyj proszę (innych też zapraszam) pod zdjęcie: [_ http://plfoto.com/zdjecie,inne,stacja-nigdy-w-zyciu-4,1753531.html _]. Kiedyś trafiłem na - jak się to teraz mówi - wizualizację swoich wyobrażeń o wyglądzie Stacji Nigdy w Życiu. Oczywiście już po tym, gdy Tata, Inka, Alek i Marek w niej zamieszkali... dzięki za rozmowę - kontynuujcie proszę :)
Oj, wierszyk zaostrzył apetyt, a tu trzeba dłuższą chwilę poczekać, aż wrota paczkomatu się uchylą :)
Właśnie ten wierszyk miałem na myśli. Trzyma się głowy blisko 50 lat ;)
@Poganko - wiem coś o tym - podobna historia zdarzyła się i w moim otoczeniu... ---- Od wielu lat namawiam (na Targach) przedstawicieli wydawnictwa "Dwie Siostry" do wznowienia "Stacji...". Wydają świetną serię książek dla dzieci, gdzie kluczem są wspaniali ilustratorzy (polscy) - "Babcia na jabłoni". "Klementyna lubi kolor czerwony"... ale - podobno - "Stacja... " jest za długa jak na możliwości współczesnych rodziców... :)
""Pan zawiadowca, Kudłaty jak owca, Siedzi bez pokrowca, Pod krzakiem jałowca" - taki wierszyk wymyślił sobie Tata (czyi ojciec trójki głównych bohaterów "Stacji...". Spacerował wzdłuż nasypu (o którym nie wiedział, że to nasyp jeszcze) i na głos powtarzał ten wierszyk. I pod krzakiem jałowca rzeczywiście kogoś spotkał... :)
Barszczonie..., naprawdę miały łatwiej, nie "łatwiej" te starsze pokolenia..., w stawaniu się człowiekiem wartościowym i z wyobraźnią... ( współczesną sieczkę obserwuję u rodziny: duże dziecko z lat 80-tych kiepsko wychowane wychowuje swoje dziecko jeszcze gorzej..., do tego fatalnie karmi śmieciami...:-( )
:) Tym razem nie dotarłem... - natomiast w zeszłym roku na Targach Książki miałem przyjemność i zaszczyt poznać p. Kulmową. :)
A w krzaczorach za wiaduktem ani chybi czai się Pan Zawiadowca w czerwonej czapeczce. Stacja w Jedlinie, z zarośniętymi trawą peronami, chyba czeka na Pana z aparatem...
:) starsze pokolenia miały "łatwiej"... telewizja "dla dzieci" była dwa razy w tygodniu (poniedziałek: "Zwierzyniec", czwartek: "Ekran z bratkiem") plus oczywiście dobranocka - czyli JEDEN odcinek (max 10 minut) przygód Bolka i Lolka, Jacka i Agatki, Balbiny i Ptysia. W "Zwierzyńcu" były jeden-dwa odcinki "Psa Huckelberry" albo "Misia Yogi"... "Ekran z bratkiem" - dla młodzieży starszej - na zakończenie odcinek jakiegoś serialu młodzieżowego (polskiego lub zagranicznego: "Stawiam na Tolka Banana, czy "Rycerz Ivenhoe" :). Zanim dzieci poszły do przedszkola, szkoły - wyobraźnie kształtowała lektura książek, opowiadania. Bohaterów "trzeba było" sobie wyobrazić. Co jakiś czas można było trafić w komisie, albo na bazarze komiks - ale przeważnie był w obcym języku :)). ---- Ostatnio - ukazał się zbiór esejów Terry'ego Pratchetta pt. "Kiksy klawiatury". Między innymi opisuje w nich w jaki sposób powstał cykl o Nomach - czyli skrzatach zamieszkujących wielki dom towarowy. Opisywał "świat" oczyma dziecka - pięcio-sześcioletniego. :) Oczywiście - bez dostępu do telewizora czy komputera. Bez dostępu do "zabijaczy wyobraźni" :)
oj, tak, Skpt..., myślę, że te szyny mówią do nas podobnie..., "bratnia dusza" - nie można lepiej...:-)
Pozdrawiam również :) Fascynujące i budzące nadzieję jest, że wśród bełkotu i miałkości czasem człowiek nagle i przypadkowo odkrywa "bratnią duszę" - szukałem innego zwrotu (biorąc pod uwagę Twój nick Poganko), ale nie dałem rady :-D Ten jest zbyt mocno kulturowo osadzony - niezastępowalny :)
romantyczna kupa żelastwa, fajne foto!... czytam rozmowę tu o książkach, wychowaniu..., z przyjemnością czytam.... - skpt[ 2015-05-23 12:18:25 ] - "...silne embargo na telewizyjną papkę"...:-), pięknie powiedziane!- pozdrówka wszelkim myślącym wędrownikom!
:)
To jest temat na dłuższą dyskusję i chyba jednak nie elektroniczną :) Napiszę tylko tyle, że jeden z intensywniejszych momentów radości ojcowskiej był taki: Zalegliśmy całą piątką na łące, na dość malowniczo odludnym pagórku jurajskim. Skwar, który dokuczał niżej, był tam chłodzony delikatnymi podmuchami wiatru. Widok przyjemnie rozległy. Po kilku minutach błogiego wylegiwania się w trawie spojrzałem na trójkę łobuzów, które z pełnym zapałem oddawały się jakiejś zabawie. Ponieważ skupienie było duże, a akcesoriów jakichkolwiek brak, przyturlałem się kilka kroków bliżej do dzieciarni i zapytałem sakramentalnie, ojcowsko: "Co robicie? :)". Na co uzyskałem następującą odpowiedź: "Ciii, nie przeszkadzaj tata. Mosty dla biedronek budujemy." Poczułem się naprawdę bardzo spełniony i zadowolony z wielu życiowych decyzji, spośród których za jedną z bardziej udanych uważam silne embargo na telewizyjną papkę.
Na wewnętrznych stronach okładki jest "mapa" - pamiętam, z jakim zapałem sam sporządzałem podobną, bo - oczywiście - "przeżywałem" podobne przygody na wakacjach :). Żyjemy w zupełnie innym Świecie, nasze dzieci wychowują się/są wychowywane zupełnie inaczej - ale mogę z całą pewnością stwierdzić, że ta właśnie książka przeczytana przez 7-8 latka miała na niego :) ogromny wpływ. I stary facet ten wpływ cały czas zauważa :)
cieszę się, że udało mi się pomóc... kilka lat temu, gdy szukałem tej książki dla znajomych - przez ponad rok nie pojawiała się w żadnych aukcyjnych - polskich - portalach :). Książkę ilustrował Bogdan Butenko, a pomysł na to, że akcja odbywająca się w nocy - drukowana jest na czarnych kartkach (białą czcionką) - w połowie lat 60-tych XX wieku był naprawdę nowatorski :)
Błąd, nie błąd, gratka, nie gratka, dzieciakom poczytam z przyjemnością, którą z nimi z pewnością podzielę. Bardzo dziękuję za ekspresowy namiar i polecenie książki w ogóle :) Z bibliotekami, z racji trybu pracy, ciężko mi się bardzo spotykać :)
@Szarado - dzięki :) masz rację, tu "element ludzki" zdecydowanie by psuł "nastrój" :); @Skpt - :) będzie ciężko. Być może w bibliotece szkolnej, z pewnością w Narodowej (bo tam powinny być wszystkie książki). Można próbować kupić na Allegro - ale bywa niezwykle rzadko... ps. wiadomość z ostatniej chwili :) = jest jedna na Allegro [_ http://allegro.pl/kulmowa-stacja-nigdy-w-zyciu-il-bohdan-butenko-i5374446079.html _] z skromne 65 złotych. Dla bibliofilów ta książka jest niezwykłą gratką jeszcze z jednego powodu (poza tym, że nie była wznawiana od pierwszego wydania (pomyliłem się - było ono nie w 1964 roku, ale w 1967). Otóż "stopka redakcyjna" zawiera błąd - co zresztą widać na tym ogłoszeniu na Allegro. Zecer pomylił daty, a korekta nie wychwyciła. Data wydania widniejąca na ostatniej karcie książki to 1996 rok!!! Choć poniżej wyraźnie jest napisane, że oddano do składania w 1964, podpisano do druku w 1966, a druk ukończono w 1967... To tak jak mieć rzadki znaczek pocztowy i to w dodatku z błędem :)
Akurat tej książki nie miałem okazji pochłonąć. Muszę nadrobić, da się ją gdzieś zdobyć? :)
Malowniczo "odrapane". I wiesz co Barszczonie? bardzo mi się podoba, że nie ma człowieka w kadrze, poważnie. Po prostu nie zawsze sztafaż jest potrzebny, niejednokrotnie psuje mi odbiór scenerii.
bardzo dziękuję :)
bdb skrojone
ps. książka kończy się wspaniałym wierszem (zresztą każdy rozdział również zaczyna się wierszem). A ostatnia zwrotka tegoż kończącego wiersza brzmi: " Jedźmy torem, który wiedzie w nieznane, przesiadajmy się do coraz innych pociągów, omijajmy za przystankiem przystanek - i nie znajmy dalszego ciągu".... czego sobie i wszystkim w dniu dzisiejszym życzę :)
@Renato :); @Skpt - być może znasz "Stację Nigdy w Życiu" p. Joanny Kulmowej... Przeczytałem tę książkę - jako jedną z pierwszych w swoim życiu (wyd. 1964, dotychczas jedyne). I od tamtego czasu "przepadłem"... Prawie tytułowy "tęskny gwizd lokomotywy nad ranem" - to klucz do przygód wszelakich... :)
...jutro pooglądam, sen wzywa...
... wymowny tytul i świetnie ulożone ujecie...
Fajne. W ogóle spacery niecznynnymi lub mało uczęszczanymi liniami kolejowymi mają coś magicznego w sobie. Zapach charakterystyczny, mosty, kładki wzdłuż tych mostów, roślinność starająca się wedrzeć w wykarczowaną przestrzeń, linki zwrotnic i cała towarzysząca im "mechanika"... Mnie to cofa w przeszłość jakoś samo zawsze :)
+
@Matyldo :))); @Peiterze - okolice Głuszycy - Nowej Rudy. Kotlina Kłodzka generalnie :)
po katakliżmie....klimat. super
gdzie to jest?