Nie wiem doprawdy, kędy się już schronię Przed oczu twoich klęską, bom w obawie, Że ból niezmierny, którym wskroś się trawię, Z wolna zniweczy serce w mojem łonie. Chętnie bym uciekł, ale w jakiejż stronie Ze mną nie będziesz we śnie i na jawie? Toż po piętnastu leciach, tak jak prawie W dniu pierwszym było - tylko cień twój gonię! I tak mi wszędzie pełno twej postaci, Że wzrok mój ani odjąć się nie może, Twym blaskiem ślepnąc, ani ślad twój traci. Zda mi się, z Lauru leśnych puszcz bezdroże, Kędy zwabiony, niby to najprościej Dążę, a błądzę do nieskończoności! Francesco Petrarca
Nie wiem doprawdy, kędy się już schronię Przed oczu twoich klęską, bom w obawie, Że ból niezmierny, którym wskroś się trawię, Z wolna zniweczy serce w mojem łonie. Chętnie bym uciekł, ale w jakiejż stronie Ze mną nie będziesz we śnie i na jawie? Toż po piętnastu leciach, tak jak prawie W dniu pierwszym było - tylko cień twój gonię! I tak mi wszędzie pełno twej postaci, Że wzrok mój ani odjąć się nie może, Twym blaskiem ślepnąc, ani ślad twój traci. Zda mi się, z Lauru leśnych puszcz bezdroże, Kędy zwabiony, niby to najprościej Dążę, a błądzę do nieskończoności! Francesco Petrarca
+++++++
lux :)