Żyję, umieram: chłoną mnie ogień i woda. Trawią mnie upałami zimy przecierpiane: Życie czuli się do mnie i zadaje ranę. Z wielkim moim frasunkiem miesza się pogoda. Mój niepokój zabawom się dwornym nie podda, W jednej chwili wybucham radością i łzami: Ulotne moje szczęście niedługie ma trwanie, Schnąć mi i kwitnąć każe jedna chwila zwodna. Tak mnie wiodą niestałe Miłości zaklęcia I kiedy się na nowe gotuję strapienia, Lekko się z moich żalów wyrywam objęcia. Lecz gdy wierzę, że nic już szczęścia nie odstręcza I na wysokiej staję wyżynie pragnienia, Los zawracać mi każe ku źródłom cierpienia. Luiza Labé
Żyję, umieram: chłoną mnie ogień i woda. Trawią mnie upałami zimy przecierpiane: Życie czuli się do mnie i zadaje ranę. Z wielkim moim frasunkiem miesza się pogoda. Mój niepokój zabawom się dwornym nie podda, W jednej chwili wybucham radością i łzami: Ulotne moje szczęście niedługie ma trwanie, Schnąć mi i kwitnąć każe jedna chwila zwodna. Tak mnie wiodą niestałe Miłości zaklęcia I kiedy się na nowe gotuję strapienia, Lekko się z moich żalów wyrywam objęcia. Lecz gdy wierzę, że nic już szczęścia nie odstręcza I na wysokiej staję wyżynie pragnienia, Los zawracać mi każe ku źródłom cierpienia. Luiza Labé