Któryż kąt serca zwabił mą kochankę młodą — Duszę, co pąsy kwiatów chłonie twarzą tkliwą? Jakimż pokarmem syci dziewiczość żarliwą, Że tak jaśnieje, śpiąca, swą żeńską urodą? Westchnień, marzeń, milczenia hartowna pogodo, Ciszo nad szloch upartsza! Ujarzmiasz, o dziwo, Wysokie fale snu, co zmową niegodziwą Grożąc wrogiej im piersi, od wewnątrz ją bodą. O śpiąca! Kłębie mroków i wyrzeczeń złoty! Twój spoczynek tak groźne objawia przymioty — Łanio, co u gron słodkich znojną pełni wartę — Że choć dusza w otchłani, twoja forma żywa, Z łonem krągłym, przez które ramię w skos przepływa, Czujnie wciąż trwa... Ja także oczy mam otwarte. Paul Valéry
Któryż kąt serca zwabił mą kochankę młodą — Duszę, co pąsy kwiatów chłonie twarzą tkliwą? Jakimż pokarmem syci dziewiczość żarliwą, Że tak jaśnieje, śpiąca, swą żeńską urodą? Westchnień, marzeń, milczenia hartowna pogodo, Ciszo nad szloch upartsza! Ujarzmiasz, o dziwo, Wysokie fale snu, co zmową niegodziwą Grożąc wrogiej im piersi, od wewnątrz ją bodą. O śpiąca! Kłębie mroków i wyrzeczeń złoty! Twój spoczynek tak groźne objawia przymioty — Łanio, co u gron słodkich znojną pełni wartę — Że choć dusza w otchłani, twoja forma żywa, Z łonem krągłym, przez które ramię w skos przepływa, Czujnie wciąż trwa... Ja także oczy mam otwarte. Paul Valéry