Opis zdjęcia
Autor: nieznany. Wyd.: być może atelier A. Osieckiego w Płocku. Datowanie: 1905. Fotografia czarno-biała. Wymiary fotografii: 8,2 cm / 12,5 cm. Obcięta krawędzie górna, dolna i lewa. Rewers: odręczny wpis piórem: 9/VIII.1905. Źródło: zbiór własny (0032/2011). Oto Rodzina. Na pierwszy rzut oka jedna z tych, w której dbano o wzajemne dobre relacje, w której kultywowano tradycje rodzinne i szanowano się wzajemnie. Na pierwszy rzut oka Rodzina reprezentująca średnią klasę społeczną, przyzwoicie ubrana. Rodzina rozumiejąca rolę fotografii, która w ówczesnym czasie rozwijała się nadzwyczaj intensywnie. Zadaję sobie pytanie - zatem przy jakiej okazji wykonano tę fotografię? Cóż takiego skłoniło Rodzinę do wizyty w atelier? Czy była to jedynie chęć wykonania zdjęcia pamiątkowego, kolejnego do pięknie oprawionego rodzinnego albumu? Czy może była to inna okazja? Odkładam tę kwestią na bok. Moja uwaga skupia się na Nim. On, pan domu, głowa rodziny o czym może świadczyć jego centralna pozycja w kadrze, dumnie wyprostowany a jednocześnie opiekuńczy, podtrzymujący najmłodszą córeczkę siedzącą na podwyższeniu. Jako jedyny patrzący w obiektyw. Być może urzędnik, być może kupiec zarządzający własnym sklepem. Następnie moja uwaga skupia się na Niej. Ona, siedząca, w pięknej a zarazem skromnej długiej sukni zdobionej koronką. Ona, patrząca gdzieś w martwy punkt, skupiona, nieruchoma bo tak chciał fotograf, bo takie były (i są) wymagania, wstrzymać oddech, znieruchomieć na chwilę. Spoglądam na dziecko siedzące tuż przy jej kolanach. Pierwsze skojarzenie - dziewczynka. Łagodne rysy twarzy, krótko ścięte jasne włosy, bardzo podobnie jak u młodszej siostry, tej siedzącej na podwyższeniu. Jednak po chwili uwagę zwracają krótkie spodenki i skórzane buciki, identyczne z tymi jakie posiada stojący po lewej stronie kadru chłopczyk. Buciki nie mogą być tu jednak wyznacznikiem w sprawie rozróżniania płci, wówczas kupowano to co było, co nadawało się do użytkowania. Stąd spotykamy dziewczynki w chłopięcych bucikach a chłopców w dziewczęcych, choćby na zdjęciach komunijnych. Przyjmuję więc, że ów młody człowiek to dziewczynka. Chłopczyk stojący obok ma na sobie odświętny komplecik jednolitego wzoru w postaci pionowych pasków, z krótkimi spodenkami sięgającymi pod kolana. Na pierwszy rzut oka zwyczajna Rodzina. A jednak jest coś, co mnie niepokoi. Jest jakaś obawa o los tej rodziny. Moje spojrzenie kieruję ponownie na Nią. W pewnym momencie nie dostrzegam już nieruchomej pozy narzuconej przez fotografa. W jej oczach widzę strach, obawę... Coś jest nie tak. Odnoszę wrażenie, że Ona wie o czymś, o czym ja nie wiem. Wie o czymś, co sprawia, że ta pięknie odegrana fotografia staje się jakby zasłoną dla rzeczywistości. Natychmiast zmienia się mój sposób postrzegania. Wzrok biegnie ku Niemu. Już nie jest taki dumny choć nadal jest głową rodziny. Stara się nie okazywać uczuć? Teraz widzę, że nie do końca to się udało. Coś jest nie tak. Coś wisi w powietrzu... Dzieci. Teraz dostrzegam, że na ich twarzach nie ma uśmiechu, radości. Dokąd zmierzają myśli dziewczynki siedzącej obok kobiety? O czym rozmawiali przed przyjściem do atelier? O czym rozmawiają w domu? Jaki był prawdziwy powód wykonania tej fotografii? Cóż takiego sprawiło, że poczułem ten niepokój... Odkładam zdjęcie. Zwykła Rodzina. 9 sierpnia 1905. Sięgam po kolejną fotografię.
:)
klasa
Stawiam jednak na niewykończoną ścianę w dopiero co otworzonym atelier. Co do dzieci - myślę, że mama nie miała żadnych problemów z ustawieniem aniołków :)
zastanawia mnie tło, to chyba mur w ogrodzie
świetne zdjęcie, opis klasa jak zwykle, choć jakoś nie wyczuwam tego niepokoju w twarzach tej rodziny, Mama ma już pewnie dość ustawiania tej trójki :), siedzące dziecko to jednak chyba chłopczyk, w tamtych czasach dziewczynki nie nosiły krótkich spodenek
świetne !!!
zachwyca mnie nie tylko fotografia, ale także opis...