Natenczas baba chwyciła nad nią zagięty.
Chłopa róg siermiężny, długi pręgowany, kręty.
Jak wąż boa oburącz do ust jej go wcisnął.
Wydęła policzki jak banie, gdy przed oczami jej błysnął.
Zacisnęła powieki. Wciągnęła w głąb pół brzucha.
I do tyłka wysłała z niego cały zapas ducha.
I zagrała. Dźwięk jak wicher wirowatym echem.
Niesie w świat muzykę potęgowaną ludzkim śmiechem.
Umilkli ludkowie, stali wszyscy zadziwieni.
Mocą, czystością i dziwną harmoniją pieni.
Ona cały kunszt. jakim niegdyś niegdyś niegdyś w wiosce słynęła.
Jeszcze raz przed uszami chłopa rozwinęła.
Napełniła trzewia, wzięła w płuca dech nowy.
I wydała dźwięk gruby, jak mruczenie krowy.
W tym graniu była ulgi historyja krótka.
Zrazu bączek dźwięczny, małego zwiastun glutka.
Potem pruk wstydliwy, to grochówki granie,
Której za dużo zjadła dziś na śniadanie.
daj głodującym :-)
pomidory mi się skończyły, niczym nie rzucę
koncertowe,profilowe trzeba jednak wiedzieć jak kadrować ;-) na NIE !!!
Natenczas baba chwyciła nad nią zagięty. Chłopa róg siermiężny, długi pręgowany, kręty. Jak wąż boa oburącz do ust jej go wcisnął. Wydęła policzki jak banie, gdy przed oczami jej błysnął. Zacisnęła powieki. Wciągnęła w głąb pół brzucha. I do tyłka wysłała z niego cały zapas ducha. I zagrała. Dźwięk jak wicher wirowatym echem. Niesie w świat muzykę potęgowaną ludzkim śmiechem. Umilkli ludkowie, stali wszyscy zadziwieni. Mocą, czystością i dziwną harmoniją pieni. Ona cały kunszt. jakim niegdyś niegdyś niegdyś w wiosce słynęła. Jeszcze raz przed uszami chłopa rozwinęła. Napełniła trzewia, wzięła w płuca dech nowy. I wydała dźwięk gruby, jak mruczenie krowy. W tym graniu była ulgi historyja krótka. Zrazu bączek dźwięczny, małego zwiastun glutka. Potem pruk wstydliwy, to grochówki granie, Której za dużo zjadła dziś na śniadanie.