Niektórzy mylą śnieg z lodem (Tatry z Alpami), być może ten gość do nich należy...swoja drogą będąc w Alpach nazywałem (przez pomyłke) alpinistów,... taternikami i potem zastanawiałem się czy im czasem nie ubliżyłem :)...
Mój punkt widzenia jest następujący: to ja wędrując samotnie po Tatrach zimą świadomie ryzykuje i robię wszystko żeby to ryzyko ograniczyć. Ten typ podchodzi już pod ryzykanctwo, bo samotne przemierzanie lodowca to jak chodzenie po polu minowym. Mało istotne jest doświadczenie i wiedza (vide śp. Piotr Morawski) zawsze może zapaść się mostek, otworzyć szczelina. Nie liczyłbym przy tym, będąc na miejscu tego gościa, że będę miał tyle szczęścia, co Joe Simpson. I jeszcze mała dygresja – czytałem o pewnym wydarzeniu na Mont Blanc. Otóż pewne małżeństwo podchodziło pod szczyt (?) z małym, kilkuletnim dzieckiem, które w nosidełku było już niemal sine z zimna. Podobno służby ratunkowe długo negocjowały zejście rodziny do bezpiecznego i ciepłego miejsca. Oszołomy są wszędzie. Pzdr!
FitzRoy: myślę, że nie; tam chodzą świadomi ludzie, podejmujący ryzyko (to nie Kasprowy z kolejką, tłum ludzi, podpalenie się niektórych na widok szerokiego traktu na Świnicę, a potem zjazd po płacie śniegu..........) na początku maja lodowiec był jeszcze dobrze zmarznięty... choć zobaczyć szczelinę od środka można było...
rany, jaki on malutki ! Ludek pozwala odpowiednio odebrać skalę proporcji
Andrzej: myślę, że każdy z nas wie o czym pisze; a granice ryzyka są zależne od wielu czynników, nie tylko w górach... pzdr :)
Niektórzy mylą śnieg z lodem (Tatry z Alpami), być może ten gość do nich należy...swoja drogą będąc w Alpach nazywałem (przez pomyłke) alpinistów,... taternikami i potem zastanawiałem się czy im czasem nie ubliżyłem :)...
Mój punkt widzenia jest następujący: to ja wędrując samotnie po Tatrach zimą świadomie ryzykuje i robię wszystko żeby to ryzyko ograniczyć. Ten typ podchodzi już pod ryzykanctwo, bo samotne przemierzanie lodowca to jak chodzenie po polu minowym. Mało istotne jest doświadczenie i wiedza (vide śp. Piotr Morawski) zawsze może zapaść się mostek, otworzyć szczelina. Nie liczyłbym przy tym, będąc na miejscu tego gościa, że będę miał tyle szczęścia, co Joe Simpson. I jeszcze mała dygresja – czytałem o pewnym wydarzeniu na Mont Blanc. Otóż pewne małżeństwo podchodziło pod szczyt (?) z małym, kilkuletnim dzieckiem, które w nosidełku było już niemal sine z zimna. Podobno służby ratunkowe długo negocjowały zejście rodziny do bezpiecznego i ciepłego miejsca. Oszołomy są wszędzie. Pzdr!
...+
FitzRoy: myślę, że nie; tam chodzą świadomi ludzie, podejmujący ryzyko (to nie Kasprowy z kolejką, tłum ludzi, podpalenie się niektórych na widok szerokiego traktu na Świnicę, a potem zjazd po płacie śniegu..........) na początku maja lodowiec był jeszcze dobrze zmarznięty... choć zobaczyć szczelinę od środka można było...
Wariat!
iglasta: wielki mz...; Radosław: góry chyba nie, gór tak...; FitzRoy: sam... pozdrawiam :)
Dobra fota. Sam po lodowcu zapyla?
więcej góry...
:D Człek maluczki jest i basta! :))
Marcych: zapraszam :)
w porzo Marku.. w wolnej chwili poczytam relacje bo widziałem iż zamieściłeś.. :]
pzdr :)
fajne ujęcie ...