Opis zdjęcia
Czy czujesz, że ktoś na ciebie patrzy? A może przypominasz sobie, jak patrzyłaś na innych? Nie miałaś wtedy wrażenie, że plecy, które śledzisz, tak naprawdę śledzą ciebie? Nigdy nie zdradziłaś mi, dokąd cię wtedy zaprowadziły. Nie wierzę, że zdradzisz to teraz, ale mam nadzieję, że pamiętasz drogę, którą szłaś, bo tak często, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo dlaczego, one się krzyżuję - a potem, jeszcze bardziej nie wiadomo dlaczego, się rozstają, zupełnie jak drogi, którymi biegliśmy. Skoro tak bardzo lubiłaś się przyglądać, dlaczego nie powiedziałaś, że jest ktoś jeszcze? Ten drugi też mnie śledził. Nie opuszczał na krok. Słyszał wszystkie słowa, a czasem, wydawać by się mogło, że myśli. Nie wierzę, że zamknęłaś oczy, kiedy szedł za mną. Nie mogłaś nie słyszeć rytmu kroków, które wystukiwały identyczne bieguny życia. O tym mężczyźnie nie dowiedziałem się z twoich usta, ale z ciszy, którą zostawiają odchodzący ludzie. To ona zawsze zostaje po ich odejściach, zupełnie jak ślady na kubku po kawie, którą piliśmy i zupełnie jak cukier, który w nim się nie rozpuścił i już nigdy nie zdąży udowodnić, jak bardzo był słodki. Są jeszcze inne ślady. Ten rodzaj nie został nazwany. Prowadzą one w głęboko podskórne miejsca. I to właśnie tam przechowuję drobiazgi o ludziach, których już nie ma. Często myślę, że właśnie z tych drobiazgów się składam. Czasem porównuję je do tego samego porcelanowego kubka, którego dotykaliśmy. Czasem w naszych dłoniach kruszy się coś więcej niż tylko ten kubek - czasem kruszy się nasz cały świat... Właśnie wtedy, kiedy zbierałem rozbite kawałki naszego świata, zobaczyłem, że nie jestem sam. On też zbierał kawałki świata, który rozbił. Później zrozumiałem, że ten mężczyzna był moim przyjacielem. Jedynym, jakiego miałem. Nie od razu nim został. On się nim po prostu stawał. Najbardziej stawał się nim wtedy, gdy nie dało się już posklejać małych kawałków życia. Były niczym puzzle, które nie pasują, bo przedstawiają małą cząstkę świata, który odszedł na zawsze i już nigdy nie zostanie przywołany z powrotem. Właśnie wtedy jego widok, jego milczenie uświadomiło mnie, że nigdy nie zostajemy zupełnie sami. Nawet nocą, bo kiedy gasną światła i nie widzimy naszych przyjaciół, wciąż wierzymy w ich istnienie. Kiedyś długo przypatrywałem się mojemu przyjacielowi i wtedy zrozumiałem, że był on ze mną zawsze, bo był to tylko mój cień, który nie potrafił być nigdzie indziej niż ja. Ale którego ranka zobaczyłem, że nie mam już przyjaciela. Coś znowu jakby się skończyło. Wyszedłem na ulicę, stanąłem tyłem do słońca i nie miałem już cienia. Od tego czasu przyszło wiele pór roku, wiele razy słońce stawało za mną, ale nigdy nie odnalazłem swojego przyjaciela. Podobno tamtego dnia niektórzy obserwatorzy widzieli uciekający cień przed zachodzącym słońcem, podobno niektóry widzieli wyraźniej, dlatego mówią, że nie był sam: Uciekał z czyimś cieniem - dziś wiem, że z twoim.
papajedi: znaczy sztukę? :-)
sztukie widzę.