czasy się trochę ociepliły..., dziś gąska dostałaby raczej kąt na dożywocie, sama płaciłabym jej rentę na utrzymanie :-), niestety, nie było mnie jeszcze wtedy...
tu opowieść o gęsi mojej babci: ... żyła ta gąska u babci 17 lat i dwa razy do roku znosiła jaja i wysiadywała piękne gąsięta, potem dzielnie je broniła, chroniła i w ogóle, wspaniała była...; to nie wszystko: gęś ta nie miała w obejściu ojca dla swych pociech, więc babcia nosiła ją przez rok, czy dwa do dalszego sąsiada (ok.1km) do jego przystojnego gąsiorka, któren tam harem miał, ale i tę obsługiwał chętnie. Ptaki się polubiły i babcina gęś wzięła sprawy w swoje skrzydła: - gdy czuła wolę rozmnażania, krzyknęła z pastwiska do partnera, tamten odkrzyknął, gęś poszybowała, na noc grzecznie wróciła do domu, nazajutrz powtórka i wszystkie jajeczka gąseczkami się stawały...; z czasem gąska posiwiała, starutka była, dogrzać jaj już nie mogła ..., co z nią zrobili? ano zjedli..., nie sami, sprzedali komuś bez sentymentów, no bo wiadomo, chłop żywemu nie przepuści... :-( ; koniec
:-)
a i ZUS pewnie by się dołączył ze wsparciem i Greenpeace też jak nic ..
czasy się trochę ociepliły..., dziś gąska dostałaby raczej kąt na dożywocie, sama płaciłabym jej rentę na utrzymanie :-), niestety, nie było mnie jeszcze wtedy...
no fakt.. trochę jak w bajkach braci G. - tam też same "optymistyczne" zakończenia.. takie z życia :) pzdr
cóż..., żałuję, że taki prozaiczny koniec miała...:-), pzdr!
u_poganki - bardzo romansowa historia.. bardzo :) pzdr
o, to nie wiedziałam..., w łódzkiem, skąd pochodzę, dawniej była wersja " choj no tu! " a teraz " chodź no tu", dość częste w użyciu...
u_poganki[ 2012-12-03 01:20:44 ]...piękna przypowieść...a Ho No Tu, to bardzo poznańskie...
tu opowieść o gęsi mojej babci: ... żyła ta gąska u babci 17 lat i dwa razy do roku znosiła jaja i wysiadywała piękne gąsięta, potem dzielnie je broniła, chroniła i w ogóle, wspaniała była...; to nie wszystko: gęś ta nie miała w obejściu ojca dla swych pociech, więc babcia nosiła ją przez rok, czy dwa do dalszego sąsiada (ok.1km) do jego przystojnego gąsiorka, któren tam harem miał, ale i tę obsługiwał chętnie. Ptaki się polubiły i babcina gęś wzięła sprawy w swoje skrzydła: - gdy czuła wolę rozmnażania, krzyknęła z pastwiska do partnera, tamten odkrzyknął, gęś poszybowała, na noc grzecznie wróciła do domu, nazajutrz powtórka i wszystkie jajeczka gąseczkami się stawały...; z czasem gąska posiwiała, starutka była, dogrzać jaj już nie mogła ..., co z nią zrobili? ano zjedli..., nie sami, sprzedali komuś bez sentymentów, no bo wiadomo, chłop żywemu nie przepuści... :-( ; koniec
ja jeszcze na urlopie :)
to facet odporny na przekaz podprogowy nazwy sklepu......! - a ja... , niestety..., już od wczoraj tam siedzę...( " HoNoTu" - dżesss normalnie...:-) )
Tej zakładki nie zamykam od wczoraj, spozieram co trochę. I mimo tego "ho no tu", zatrzymuje mnie to zdjęcie. Jak tego pana obok ławki :)
nazwa sklepu super :)
mój dziadek chodził do knajpy z kaczką :)
Honotu ! :)