jedyn slowa jakie mi sie cisna to slowa uznania dla calej Twej TWORCZOSCI, synteza sztuki !Widac w Twoich pracach , "glebokie " przemyslenia na poly filozoficzne i wspanialy warsztat.I co najwazniejsze , to sa Twoje prace nie, ktore rozponaje sie z daleka.Ciekawy jestem, skad czerpiesz inspiracje tworcza i kto jest Twoim "przewodnikiem" duchowym? Te i inne pytania cisna mi sie za kazdym razem ogladajac mimi wystawke Twoich prac.I jeszcze jedno gdzie mozna zobaczyc Twe dokonania takie "oryginalne" , ze sie tak wyraze "na scianach " jakich galerii?Pozdrawiam i "chapeau"!
Dziś rano zapalę sobie zapałkę, by nie być samotnym.
Będę patrzył, jak leży w ciszy, już niedługo noc się skończy.
Będę stał z rozpostartymi ramionami, udając, że mogę iść gdzie chcę.
Przetrzymam kolejny dzień życia w piekle. Czy sprawi to jakąś różnicę.
Będę trzymał świecę, aż ta spali mi rękę. Będę przyjmował ciosy, aż im się odechce.
Będę gapił się w słońce, aż me oczy oślepną.
Nie zmienię kierunku i nie zmienię strony.
Będe połykał truciznę, aż stanę się odporny.
Wykrzyczę sobie płuca, aż mój krzyk wypełni ten pokój.
Ile to zmieni?..
"Indifference", Pearl Jam
Pierwszy raz zrobiłam to mniej więcej dziesięć dni temu. Stała przy drodze. Nie była pierwszą ani ostatnią stojącą wzdłuż mojej trasy. Ale wydawało mi się, że ma szczególnie dorodne. Zatrzymałam się, wysiadłam i przystąpiłam do negocjacji. Twarda była, ale w szybko zmieniającej się postawie negocjacyjnej wyczułam lekką desperację spowodowaną zapewne niedostatkiem klientów. Potem wszystko odbyło się normalnie. Co prawda nabyty towar nie był może pierwszej jakości i świeżości, ale co tam. Czułam, że muszę. Jak co roku.
I w ten sposób zostaaem właścicielem dwóch kilogramów truskawek.
Od tej chwili robię to codziennie. Jadę, wybieram, wracam, myję i przystępuję do systematycznej konsumpcji. Nogi się pode mną uginają już kiedy pochylam się na miską świeżo umytych owoców. Ten zapach zniewala, otumania, przynosi zapowiedź rozkoszy. A potem ćwiczę wszystkie warianty: solo, ze śmietaną, z cukrem, w całości, krojone, rozgniatane, miksowane. I najpiękniejsze jest to, że mogę się obeżreć niemiłosiernie i nic. Żadnych sensacji gastrycznych. Brzuszek początkowo wydęty powraca dość szybko do swoich normalnych gabarytów i można zabawę rozpocząć od początku.
Rozkoszy trwaj!
Chcialbym zacytowac Mariusza Hermanowicza na temat wystawy ktora odbyla sie w Paryzu W Centrum Pompidu a cytat ten chce dedykowac wszystkim tym ktorzy wypowiadali sie na temat nagosci i donioslosci nagosci i nie tylko nagosci ale samego momentu w zyciu kazdego z nas.
Cyt " Wystawa ma tytuł "Le feu follet". Jak go przetłumaczyć na inny język? Le feu follet - to ognik, wynik samozapalenia się metanu, jaki podobno czasami unosi się nad cmentarzami.
Przed wejściem na wystawę wisi długa lista osób, którym Nan Goldin składa podziękowania. Figurują na niej jej przyjaciele, współpracownicy, realizatorzy wystawy. Zdjęciami z ostatnich lat, eksplorującymi nową tematykę - pejzaż, otwiera się właściwa wystawa. Potem zdjęcia czarno-białe z pierwszych lat fotografowania, gdy Nan była w liceum (alternatywnym), później zdjęcia z "Ballady" i następne, pogrupowane w kolejne cykle i serie.
Dla Nan zdjęcia są jej pamięcią, fotografuje, by nie zapomnieć. Należy do tych fotografów, którzy akumulują tysiące i tysiące zdjęć. Fotografuje przede wszystkim swoich przyjaciół, samą siebie wśród nich. Jej zdjęcia są zatem rodzajem autobiografii poszerzonej o krąg ludzi jej bliskich. "Ballada o seksualnej zależności" to historia jej związku z Brianem, który zakończyła, gdy została strasznie przez Briana pobita. Nan prowadzi fotograficzną kronikę swojego życia. Pokazuje nam np. swoje zdjęcia z pobytu w szpitalu, gdy leczyła się z uzależnienia od narkotyków.
Wielu z przyjaciół i przyjaciółek Nan zmarło na Aids. Poświęconych jest im kilka serii (do tego tematu nawiązuje zapewne tytuł wystawy). Jedna z najbardziej dramatycznych poświęcona jest przyjaciółce Nan - Cookie. Goldin zebrała w "Cookie portfolio" zdjęcia z kilkunastu lat ich znajomośći. Cykl rozpoczyna się krótkim, pisanym ręcznie tekstem. Podobno Nan zapisuje całe zeszyty notatkami. Na podstawie tego krótkiego tekstu podejrzewam, że za ileś tam lat odkryjemy jeszcze Nan Goldin - pisarza. Wsród wybranych zdjęć : ślub Cokkie, potem jej zmarły mąż w trumnie, potem ona sama już po śmierci.
Nan nie ucieka, jak widzimy, od pokazania tego co najbardziej dramatyczne w naszej egzystencji : choroby, śmierci. Ale pokazuje także to co jest najpiękniejsze : miłość, także w jej formie, w jakiej się ona materializuje, czyli w trakcie stosunku. Ostatnie serie, jeszcze ciepłe, zrealizowane w 2001 roku, temu właśnie tematowi są poświęcone. Do tych zdjęć, rzeczywiście bardzo intymnych, pozowali (o ile można tak powiedzieć) przyjaciele Nan (hetero i homoseksualni).
Ale prace Nan Goldin nie są "podglądackie", nie jest ona reporterem, który realizuje zdjęcia na temat choroby Aids na świecie, czy też reportaż z życia narkomanów czy homoseksualistów. Nie można też powiedzieć, aby prowadziła "obserwację uczestniczącą", tematy do swoich zdjęć wybiera ze swojego najbliższego otoczenia. Wiele zdjęć poświęconych jest jej młodej kochance na początku lat 90-tych, Siobhan. Na innych znowu zdjęciach widzimy Nan Goldin w czasie miłości. Na jednym ze zdjęć, wyraźnie pozowanym, leży na łóżku, na brzuchu, patrząc w obiektyw, naga, o pięknym ciele dojrzałej, pełnej kobiety.
Jednym z ostatnich, nowych tematów Nan są także dzieci, którym poświęcone są często dosyć zdumiewające zdjęcia.
Byłem trzy razy na wystawie Nan Goldin, w sumie spędziłem na niej z 5 - 6 godzin. Jest to wystawa z rodzaju tych, bardzo rzadkich, po wyjściu z których inaczej patrzymy na świat wokół nas, na innych ludzi, a nawet na samych siebie.
Szukam w pamięci, ale chyba nie widziałem prac żadnego innego fotografa, o którym mógłbym powiedzieć, że potrafi tak fotografować ludzkie twarze, tak zbliżyć się do naszych najbardziej intymnych przeżyć, tragedii i radości.
Niektóre ze zdjęć Nan Goldin są takie, że mógłby je zrobić każdy (gdyby zdecydował się fotografować to, czego większość ludzi nie fotografuje). Inne znowu są tak piękne, że jedyne co przychodzi do głowy to porównanie do najpiękniejszych obrazów z epoki Renesansu. Tyle tylko, że Matka Boska została zastąpiona przez współczesne nam kobiety.
Nie jest chyba przypadkiem, że autorem tych zdjęć jest ktoś urodzony w Ameryce. W naszej Europie ciężar różnych tradycji, religii, ideologii jest, mimo wszystko, tak silny, że fotografowie często nie potrafią patrzeć na ludzi "takich jakimi oni są", do ich zdjęć przedziera się coś z oceniania ludzi, lub widzą ludzi jako reprezentantów jakiejś klasy lub grupy, czy też fotografują, by znaleźć jakiś "ideał".
Oglądając zdjęcia Nan Goldin myślałem o tym "kościele międzyludzkim", o którym pisał Gombrowicz.
Mariusz Hermanowicz "
Tym cyt chcialbym podziekowac wam za uwage powstrzymuje sie tez od komentarzy, chociaz chetnie wezme udzial w rozmowiez powazaniem Maryola
Rewelacja - kompozycja jak i pomysł jak i klimat jak i modelka jak i gra dłoni jak i kolor, tylko nie rozmar fotografi!!! chciałbym to widziec w wiekszym formacie!!! pozdro
wszystkich co majam cionguty zapraszam na pokaz ogni sztucznych bedzie sie odbywal w konsulacie polskim w NY W OSTATNIA SOBOTE MIESIACA bedzie tam moja fotografija. Zapraszam i pozd
wysmienite
odrobine psychodeliczne ale zakochałem się w tym zdjęciu
jedyn slowa jakie mi sie cisna to slowa uznania dla calej Twej TWORCZOSCI, synteza sztuki !Widac w Twoich pracach , "glebokie " przemyslenia na poly filozoficzne i wspanialy warsztat.I co najwazniejsze , to sa Twoje prace nie, ktore rozponaje sie z daleka.Ciekawy jestem, skad czerpiesz inspiracje tworcza i kto jest Twoim "przewodnikiem" duchowym? Te i inne pytania cisna mi sie za kazdym razem ogladajac mimi wystawke Twoich prac.I jeszcze jedno gdzie mozna zobaczyc Twe dokonania takie "oryginalne" , ze sie tak wyraze "na scianach " jakich galerii?Pozdrawiam i "chapeau"!
WOw 1. fotka 2. komentarze ;)
jak to sie stało że ja o tym zdjęciu tyle czasu nic nie wiem?????Przecież uwielbiam takie!
rewelacja.. do ulubionych
no i ktos usunal fotke
tu prace reczne sie oplacily
JEEEEEEZUUUUUUU!!!
Dziś rano zapalę sobie zapałkę, by nie być samotnym. Będę patrzył, jak leży w ciszy, już niedługo noc się skończy. Będę stał z rozpostartymi ramionami, udając, że mogę iść gdzie chcę. Przetrzymam kolejny dzień życia w piekle. Czy sprawi to jakąś różnicę. Będę trzymał świecę, aż ta spali mi rękę. Będę przyjmował ciosy, aż im się odechce. Będę gapił się w słońce, aż me oczy oślepną. Nie zmienię kierunku i nie zmienię strony. Będe połykał truciznę, aż stanę się odporny. Wykrzyczę sobie płuca, aż mój krzyk wypełni ten pokój. Ile to zmieni?.. "Indifference", Pearl Jam
O widze ze jak sie chce to mozna cos dobrego zrobic...
Pierwszy raz zrobiłam to mniej więcej dziesięć dni temu. Stała przy drodze. Nie była pierwszą ani ostatnią stojącą wzdłuż mojej trasy. Ale wydawało mi się, że ma szczególnie dorodne. Zatrzymałam się, wysiadłam i przystąpiłam do negocjacji. Twarda była, ale w szybko zmieniającej się postawie negocjacyjnej wyczułam lekką desperację spowodowaną zapewne niedostatkiem klientów. Potem wszystko odbyło się normalnie. Co prawda nabyty towar nie był może pierwszej jakości i świeżości, ale co tam. Czułam, że muszę. Jak co roku. I w ten sposób zostaaem właścicielem dwóch kilogramów truskawek. Od tej chwili robię to codziennie. Jadę, wybieram, wracam, myję i przystępuję do systematycznej konsumpcji. Nogi się pode mną uginają już kiedy pochylam się na miską świeżo umytych owoców. Ten zapach zniewala, otumania, przynosi zapowiedź rozkoszy. A potem ćwiczę wszystkie warianty: solo, ze śmietaną, z cukrem, w całości, krojone, rozgniatane, miksowane. I najpiękniejsze jest to, że mogę się obeżreć niemiłosiernie i nic. Żadnych sensacji gastrycznych. Brzuszek początkowo wydęty powraca dość szybko do swoich normalnych gabarytów i można zabawę rozpocząć od początku. Rozkoszy trwaj!
no rzeczywiscie.. .dobre.. pozdr ;)
Maryola, fantastyczne, długo musiałem patrzeć, zanim się zorientowałem jak był ustawiony model. jestem pod wrażeniem.
od rak sie zaczyna i na rekach sie konczy ....
646 319 2878
Chcialbym zacytowac Mariusza Hermanowicza na temat wystawy ktora odbyla sie w Paryzu W Centrum Pompidu a cytat ten chce dedykowac wszystkim tym ktorzy wypowiadali sie na temat nagosci i donioslosci nagosci i nie tylko nagosci ale samego momentu w zyciu kazdego z nas. Cyt " Wystawa ma tytuł "Le feu follet". Jak go przetłumaczyć na inny język? Le feu follet - to ognik, wynik samozapalenia się metanu, jaki podobno czasami unosi się nad cmentarzami. Przed wejściem na wystawę wisi długa lista osób, którym Nan Goldin składa podziękowania. Figurują na niej jej przyjaciele, współpracownicy, realizatorzy wystawy. Zdjęciami z ostatnich lat, eksplorującymi nową tematykę - pejzaż, otwiera się właściwa wystawa. Potem zdjęcia czarno-białe z pierwszych lat fotografowania, gdy Nan była w liceum (alternatywnym), później zdjęcia z "Ballady" i następne, pogrupowane w kolejne cykle i serie. Dla Nan zdjęcia są jej pamięcią, fotografuje, by nie zapomnieć. Należy do tych fotografów, którzy akumulują tysiące i tysiące zdjęć. Fotografuje przede wszystkim swoich przyjaciół, samą siebie wśród nich. Jej zdjęcia są zatem rodzajem autobiografii poszerzonej o krąg ludzi jej bliskich. "Ballada o seksualnej zależności" to historia jej związku z Brianem, który zakończyła, gdy została strasznie przez Briana pobita. Nan prowadzi fotograficzną kronikę swojego życia. Pokazuje nam np. swoje zdjęcia z pobytu w szpitalu, gdy leczyła się z uzależnienia od narkotyków. Wielu z przyjaciół i przyjaciółek Nan zmarło na Aids. Poświęconych jest im kilka serii (do tego tematu nawiązuje zapewne tytuł wystawy). Jedna z najbardziej dramatycznych poświęcona jest przyjaciółce Nan - Cookie. Goldin zebrała w "Cookie portfolio" zdjęcia z kilkunastu lat ich znajomośći. Cykl rozpoczyna się krótkim, pisanym ręcznie tekstem. Podobno Nan zapisuje całe zeszyty notatkami. Na podstawie tego krótkiego tekstu podejrzewam, że za ileś tam lat odkryjemy jeszcze Nan Goldin - pisarza. Wsród wybranych zdjęć : ślub Cokkie, potem jej zmarły mąż w trumnie, potem ona sama już po śmierci. Nan nie ucieka, jak widzimy, od pokazania tego co najbardziej dramatyczne w naszej egzystencji : choroby, śmierci. Ale pokazuje także to co jest najpiękniejsze : miłość, także w jej formie, w jakiej się ona materializuje, czyli w trakcie stosunku. Ostatnie serie, jeszcze ciepłe, zrealizowane w 2001 roku, temu właśnie tematowi są poświęcone. Do tych zdjęć, rzeczywiście bardzo intymnych, pozowali (o ile można tak powiedzieć) przyjaciele Nan (hetero i homoseksualni). Ale prace Nan Goldin nie są "podglądackie", nie jest ona reporterem, który realizuje zdjęcia na temat choroby Aids na świecie, czy też reportaż z życia narkomanów czy homoseksualistów. Nie można też powiedzieć, aby prowadziła "obserwację uczestniczącą", tematy do swoich zdjęć wybiera ze swojego najbliższego otoczenia. Wiele zdjęć poświęconych jest jej młodej kochance na początku lat 90-tych, Siobhan. Na innych znowu zdjęciach widzimy Nan Goldin w czasie miłości. Na jednym ze zdjęć, wyraźnie pozowanym, leży na łóżku, na brzuchu, patrząc w obiektyw, naga, o pięknym ciele dojrzałej, pełnej kobiety. Jednym z ostatnich, nowych tematów Nan są także dzieci, którym poświęcone są często dosyć zdumiewające zdjęcia. Byłem trzy razy na wystawie Nan Goldin, w sumie spędziłem na niej z 5 - 6 godzin. Jest to wystawa z rodzaju tych, bardzo rzadkich, po wyjściu z których inaczej patrzymy na świat wokół nas, na innych ludzi, a nawet na samych siebie. Szukam w pamięci, ale chyba nie widziałem prac żadnego innego fotografa, o którym mógłbym powiedzieć, że potrafi tak fotografować ludzkie twarze, tak zbliżyć się do naszych najbardziej intymnych przeżyć, tragedii i radości. Niektóre ze zdjęć Nan Goldin są takie, że mógłby je zrobić każdy (gdyby zdecydował się fotografować to, czego większość ludzi nie fotografuje). Inne znowu są tak piękne, że jedyne co przychodzi do głowy to porównanie do najpiękniejszych obrazów z epoki Renesansu. Tyle tylko, że Matka Boska została zastąpiona przez współczesne nam kobiety. Nie jest chyba przypadkiem, że autorem tych zdjęć jest ktoś urodzony w Ameryce. W naszej Europie ciężar różnych tradycji, religii, ideologii jest, mimo wszystko, tak silny, że fotografowie często nie potrafią patrzeć na ludzi "takich jakimi oni są", do ich zdjęć przedziera się coś z oceniania ludzi, lub widzą ludzi jako reprezentantów jakiejś klasy lub grupy, czy też fotografują, by znaleźć jakiś "ideał". Oglądając zdjęcia Nan Goldin myślałem o tym "kościele międzyludzkim", o którym pisał Gombrowicz. Mariusz Hermanowicz " Tym cyt chcialbym podziekowac wam za uwage powstrzymuje sie tez od komentarzy, chociaz chetnie wezme udzial w rozmowiez powazaniem Maryola
Niewiem dlaczego ale TYTUŁ tego obrazka powinien być .. sztuka rodzenia .. to tylko propozycja pa,
fajne !!!
dla mnie bomba..:)
Mary: mam nadzieje, ze teraz juz nie wywalisz tej foty...
ojej, czad efekt...
no i nie spóźniłam się na szczęście
CO TO JEST? :-)))
ciekawe
mjut
Rewelacja - kompozycja jak i pomysł jak i klimat jak i modelka jak i gra dłoni jak i kolor, tylko nie rozmar fotografi!!! chciałbym to widziec w wiekszym formacie!!! pozdro
piękne, pomysłowe,
swietne
Wzbudza mały niepokój i brzydkie uczucie zazdrości ;)))
super. bardzo mi sie podoba.
Pomysl bomba. Bym ciut inaczej komponowal ale i tak jest znakomite. Gratu. Pzdr.
łał, świetne
Mnie zatkało...
Patrzy sie.
SCHIZM :p
ale czad. Zaskakujacy akt! gratule maryolo!
Supcio! Bardzo sie podoba. zskakujace, witalne...
niczego sobie
lo reeeety ale kompozycje. tam jest noga! to jest akt!
OJ BIERZESZ mnie zywcem i bez sztucznych przynet
no to trzeba bedzie poszukac :)
Dla Ciebie to bym zrobil i w Warszawie ale gdzie takie miejsce wyczaic co by takie fotki pokazali
pewnie, juz lece do USA... oj MARY nie masz litosci :(
Powinno byc sobote i niedziele
wszystkich co majam cionguty zapraszam na pokaz ogni sztucznych bedzie sie odbywal w konsulacie polskim w NY W OSTATNIA SOBOTE MIESIACA bedzie tam moja fotografija. Zapraszam i pozd
OLA, Ty tez nie wywalaj!!!! :)
Mary: nie wywalaj tego!
a ja chce zobaczyc oz\ryginal
wkurrzam sie tylko, ze iles tych wspanialych wgladow w rzeczywistosc by MARYOLA przechodzi mi olo nosa
lubie takie, moze mniej rozu byloby fajniejsze, ale i tak jest super
tez za bardzo zszopowane
a co ja tu bede pisac i tak zniknie :(