Dziś rano zapalę sobie zapałkę, by nie być samotnym.
Będę patrzył, jak leży w ciszy, już niedługo noc się skończy.
Będę stał z rozpostartymi ramionami, udając, że mogę iść gdzie chcę.
Przetrzymam kolejny dzień życia w piekle. Czy sprawi to jakąś różnicę.
Będę trzymał świecę, aż ta spali mi rękę. Będę przyjmował ciosy, aż im się odechce.
Będę gapił się w słońce, aż me oczy oślepną.
Nie zmienię kierunku i nie zmienię strony.
Będe połykał truciznę, aż stanę się odporny.
Wykrzyczę sobie płuca, aż mój krzyk wypełni ten pokój.
Ile to zmieni?..
"Indifference", Pearl Jam
Chcialbym zacytowac Mariusza Hermanowicza na temat wystawy ktora odbyla sie w Paryzu W Centrum Pompidu a cytat ten chce dedykowac wszystkim tym ktorzy wypowiadali sie na temat nagosci i donioslosci nagosci i nie tylko nagosci ale samego momentu w zyciu kazdego z nas.
Cyt " Wystawa ma tytuł "Le feu follet". Jak go przetłumaczyć na inny język? Le feu follet - to ognik, wynik samozapalenia się metanu, jaki podobno czasami unosi się nad cmentarzami.
Przed wejściem na wystawę wisi długa lista osób, którym Nan Goldin składa podziękowania. Figurują na niej jej przyjaciele, współpracownicy, realizatorzy wystawy. Zdjęciami z ostatnich lat, eksplorującymi nową tematykę - pejzaż, otwiera się właściwa wystawa. Potem zdjęcia czarno-białe z pierwszych lat fotografowania, gdy Nan była w liceum (alternatywnym), później zdjęcia z "Ballady" i następne, pogrupowane w kolejne cykle i serie.
Dla Nan zdjęcia są jej pamięcią, fotografuje, by nie zapomnieć. Należy do tych fotografów, którzy akumulują tysiące i tysiące zdjęć. Fotografuje przede wszystkim swoich przyjaciół, samą siebie wśród nich. Jej zdjęcia są zatem rodzajem autobiografii poszerzonej o krąg ludzi jej bliskich. "Ballada o seksualnej zależności" to historia jej związku z Brianem, który zakończyła, gdy została strasznie przez Briana pobita. Nan prowadzi fotograficzną kronikę swojego życia. Pokazuje nam np. swoje zdjęcia z pobytu w szpitalu, gdy leczyła się z uzależnienia od narkotyków.
Wielu z przyjaciół i przyjaciółek Nan zmarło na Aids. Poświęconych jest im kilka serii (do tego tematu nawiązuje zapewne tytuł wystawy). Jedna z najbardziej dramatycznych poświęcona jest przyjaciółce Nan - Cookie. Goldin zebrała w "Cookie portfolio" zdjęcia z kilkunastu lat ich znajomośći. Cykl rozpoczyna się krótkim, pisanym ręcznie tekstem. Podobno Nan zapisuje całe zeszyty notatkami. Na podstawie tego krótkiego tekstu podejrzewam, że za ileś tam lat odkryjemy jeszcze Nan Goldin - pisarza. Wsród wybranych zdjęć : ślub Cokkie, potem jej zmarły mąż w trumnie, potem ona sama już po śmierci.
Nan nie ucieka, jak widzimy, od pokazania tego co najbardziej dramatyczne w naszej egzystencji : choroby, śmierci. Ale pokazuje także to co jest najpiękniejsze : miłość, także w jej formie, w jakiej się ona materializuje, czyli w trakcie stosunku. Ostatnie serie, jeszcze ciepłe, zrealizowane w 2001 roku, temu właśnie tematowi są poświęcone. Do tych zdjęć, rzeczywiście bardzo intymnych, pozowali (o ile można tak powiedzieć) przyjaciele Nan (hetero i homoseksualni).
Ale prace Nan Goldin nie są "podglądackie", nie jest ona reporterem, który realizuje zdjęcia na temat choroby Aids na świecie, czy też reportaż z życia narkomanów czy homoseksualistów. Nie można też powiedzieć, aby prowadziła "obserwację uczestniczącą", tematy do swoich zdjęć wybiera ze swojego najbliższego otoczenia. Wiele zdjęć poświęconych jest jej młodej kochance na początku lat 90-tych, Siobhan. Na innych znowu zdjęciach widzimy Nan Goldin w czasie miłości. Na jednym ze zdjęć, wyraźnie pozowanym, leży na łóżku, na brzuchu, patrząc w obiektyw, naga, o pięknym ciele dojrzałej, pełnej kobiety.
Jednym z ostatnich, nowych tematów Nan są także dzieci, którym poświęcone są często dosyć zdumiewające zdjęcia.
Byłem trzy razy na wystawie Nan Goldin, w sumie spędziłem na niej z 5 - 6 godzin. Jest to wystawa z rodzaju tych, bardzo rzadkich, po wyjściu z których inaczej patrzymy na świat wokół nas, na innych ludzi, a nawet na samych siebie.
Szukam w pamięci, ale chyba nie widziałem prac żadnego innego fotografa, o którym mógłbym powiedzieć, że potrafi tak fotografować ludzkie twarze, tak zbliżyć się do naszych najbardziej intymnych przeżyć, tragedii i radości.
Niektóre ze zdjęć Nan Goldin są takie, że mógłby je zrobić każdy (gdyby zdecydował się fotografować to, czego większość ludzi nie fotografuje). Inne znowu są tak piękne, że jedyne co przychodzi do głowy to porównanie do najpiękniejszych obrazów z epoki Renesansu. Tyle tylko, że Matka Boska została zastąpiona przez współczesne nam kobiety.
Nie jest chyba przypadkiem, że autorem tych zdjęć jest ktoś urodzony w Ameryce. W naszej Europie ciężar różnych tradycji, religii, ideologii jest, mimo wszystko, tak silny, że fotografowie często nie potrafią patrzeć na ludzi "takich jakimi oni są", do ich zdjęć przedziera się coś z oceniania ludzi, lub widzą ludzi jako reprezentantów jakiejś klasy lub grupy, czy też fotografują, by znaleźć jakiś "ideał".
Oglądając zdjęcia Nan Goldin myślałem o tym "kościele międzyludzkim", o którym pisał Gombrowicz.
Mariusz Hermanowicz "
Tym cyt chcialbym podziekowac wam za uwage powstrzymuje sie tez od komentarzy, chociaz chetnie wezme udzial w rozmowiez powazaniem Maryola
Dziś rano zapalę sobie zapałkę, by nie być samotnym. Będę patrzył, jak leży w ciszy, już niedługo noc się skończy. Będę stał z rozpostartymi ramionami, udając, że mogę iść gdzie chcę. Przetrzymam kolejny dzień życia w piekle. Czy sprawi to jakąś różnicę. Będę trzymał świecę, aż ta spali mi rękę. Będę przyjmował ciosy, aż im się odechce. Będę gapił się w słońce, aż me oczy oślepną. Nie zmienię kierunku i nie zmienię strony. Będe połykał truciznę, aż stanę się odporny. Wykrzyczę sobie płuca, aż mój krzyk wypełni ten pokój. Ile to zmieni?.. "Indifference", Pearl Jam
no rzeczywiscie.. .dobre.. pozdr ;)
Maryola, fantastyczne, długo musiałem patrzeć, zanim się zorientowałem jak był ustawiony model. jestem pod wrażeniem.
od rak sie zaczyna i na rekach sie konczy ....
Chcialbym zacytowac Mariusza Hermanowicza na temat wystawy ktora odbyla sie w Paryzu W Centrum Pompidu a cytat ten chce dedykowac wszystkim tym ktorzy wypowiadali sie na temat nagosci i donioslosci nagosci i nie tylko nagosci ale samego momentu w zyciu kazdego z nas. Cyt " Wystawa ma tytuł "Le feu follet". Jak go przetłumaczyć na inny język? Le feu follet - to ognik, wynik samozapalenia się metanu, jaki podobno czasami unosi się nad cmentarzami. Przed wejściem na wystawę wisi długa lista osób, którym Nan Goldin składa podziękowania. Figurują na niej jej przyjaciele, współpracownicy, realizatorzy wystawy. Zdjęciami z ostatnich lat, eksplorującymi nową tematykę - pejzaż, otwiera się właściwa wystawa. Potem zdjęcia czarno-białe z pierwszych lat fotografowania, gdy Nan była w liceum (alternatywnym), później zdjęcia z "Ballady" i następne, pogrupowane w kolejne cykle i serie. Dla Nan zdjęcia są jej pamięcią, fotografuje, by nie zapomnieć. Należy do tych fotografów, którzy akumulują tysiące i tysiące zdjęć. Fotografuje przede wszystkim swoich przyjaciół, samą siebie wśród nich. Jej zdjęcia są zatem rodzajem autobiografii poszerzonej o krąg ludzi jej bliskich. "Ballada o seksualnej zależności" to historia jej związku z Brianem, który zakończyła, gdy została strasznie przez Briana pobita. Nan prowadzi fotograficzną kronikę swojego życia. Pokazuje nam np. swoje zdjęcia z pobytu w szpitalu, gdy leczyła się z uzależnienia od narkotyków. Wielu z przyjaciół i przyjaciółek Nan zmarło na Aids. Poświęconych jest im kilka serii (do tego tematu nawiązuje zapewne tytuł wystawy). Jedna z najbardziej dramatycznych poświęcona jest przyjaciółce Nan - Cookie. Goldin zebrała w "Cookie portfolio" zdjęcia z kilkunastu lat ich znajomośći. Cykl rozpoczyna się krótkim, pisanym ręcznie tekstem. Podobno Nan zapisuje całe zeszyty notatkami. Na podstawie tego krótkiego tekstu podejrzewam, że za ileś tam lat odkryjemy jeszcze Nan Goldin - pisarza. Wsród wybranych zdjęć : ślub Cokkie, potem jej zmarły mąż w trumnie, potem ona sama już po śmierci. Nan nie ucieka, jak widzimy, od pokazania tego co najbardziej dramatyczne w naszej egzystencji : choroby, śmierci. Ale pokazuje także to co jest najpiękniejsze : miłość, także w jej formie, w jakiej się ona materializuje, czyli w trakcie stosunku. Ostatnie serie, jeszcze ciepłe, zrealizowane w 2001 roku, temu właśnie tematowi są poświęcone. Do tych zdjęć, rzeczywiście bardzo intymnych, pozowali (o ile można tak powiedzieć) przyjaciele Nan (hetero i homoseksualni). Ale prace Nan Goldin nie są "podglądackie", nie jest ona reporterem, który realizuje zdjęcia na temat choroby Aids na świecie, czy też reportaż z życia narkomanów czy homoseksualistów. Nie można też powiedzieć, aby prowadziła "obserwację uczestniczącą", tematy do swoich zdjęć wybiera ze swojego najbliższego otoczenia. Wiele zdjęć poświęconych jest jej młodej kochance na początku lat 90-tych, Siobhan. Na innych znowu zdjęciach widzimy Nan Goldin w czasie miłości. Na jednym ze zdjęć, wyraźnie pozowanym, leży na łóżku, na brzuchu, patrząc w obiektyw, naga, o pięknym ciele dojrzałej, pełnej kobiety. Jednym z ostatnich, nowych tematów Nan są także dzieci, którym poświęcone są często dosyć zdumiewające zdjęcia. Byłem trzy razy na wystawie Nan Goldin, w sumie spędziłem na niej z 5 - 6 godzin. Jest to wystawa z rodzaju tych, bardzo rzadkich, po wyjściu z których inaczej patrzymy na świat wokół nas, na innych ludzi, a nawet na samych siebie. Szukam w pamięci, ale chyba nie widziałem prac żadnego innego fotografa, o którym mógłbym powiedzieć, że potrafi tak fotografować ludzkie twarze, tak zbliżyć się do naszych najbardziej intymnych przeżyć, tragedii i radości. Niektóre ze zdjęć Nan Goldin są takie, że mógłby je zrobić każdy (gdyby zdecydował się fotografować to, czego większość ludzi nie fotografuje). Inne znowu są tak piękne, że jedyne co przychodzi do głowy to porównanie do najpiękniejszych obrazów z epoki Renesansu. Tyle tylko, że Matka Boska została zastąpiona przez współczesne nam kobiety. Nie jest chyba przypadkiem, że autorem tych zdjęć jest ktoś urodzony w Ameryce. W naszej Europie ciężar różnych tradycji, religii, ideologii jest, mimo wszystko, tak silny, że fotografowie często nie potrafią patrzeć na ludzi "takich jakimi oni są", do ich zdjęć przedziera się coś z oceniania ludzi, lub widzą ludzi jako reprezentantów jakiejś klasy lub grupy, czy też fotografują, by znaleźć jakiś "ideał". Oglądając zdjęcia Nan Goldin myślałem o tym "kościele międzyludzkim", o którym pisał Gombrowicz. Mariusz Hermanowicz " Tym cyt chcialbym podziekowac wam za uwage powstrzymuje sie tez od komentarzy, chociaz chetnie wezme udzial w rozmowiez powazaniem Maryola
Mary: mam nadzieje, ze teraz juz nie wywalisz tej foty...
Pomysl bomba. Bym ciut inaczej komponowal ale i tak jest znakomite. Gratu. Pzdr.
łał, świetne
SCHIZM :p
Supcio! Bardzo sie podoba. zskakujace, witalne...
lo reeeety ale kompozycje. tam jest noga! to jest akt!
OJ BIERZESZ mnie zywcem i bez sztucznych przynet
Dla Ciebie to bym zrobil i w Warszawie ale gdzie takie miejsce wyczaic co by takie fotki pokazali
Powinno byc sobote i niedziele
a ja chce zobaczyc oz\ryginal
wkurrzam sie tylko, ze iles tych wspanialych wgladow w rzeczywistosc by MARYOLA przechodzi mi olo nosa
tez za bardzo zszopowane