Opis zdjęcia
Wieś Gryżyna, okolice Kościana. Kępa leśna, ok. 1,5 km od wsi \\"właściwej\\". W kępie leśnej - ruiny kamiennego kościoła. Miejscowa wersja pochodzenia tegoż głosi, że w tamtym miejscu była niegdyś wieś Gryżyna, jednak w wyniku wielkiego pożaru wszystkie zabudowania (drewniane) spłonęły, ocalały jedynie mury kościoła. Wieś (i kościół) odbudowano 1,5 km dalej, ruiny obrosły drzewami i stoją po dziś dzień. Z miejscem tym związana jest, nieco makabryczna, legenda: W powiecie kościańskim leży nad rzeka Obrą wieś Gryżyna. Za dawnych czasów, lat temu dwieście bez mała, mieszkała tam wdowa z małym synkiem Antosiem. Matka poza jedynakiem nie widziała świata i rozpieściła go. Nie było rzeczy, której by chłopcu nie było wolno, a że nie czuł nad sobą surowej ręki dawno już nieżyjącego ojca, więc też zaczął wszystkich lekceważyć, nawet swą rodzoną matkę. Gdy chłopiec miał lat dziesięć, zachorował nagle i umarł. Zrozpaczona matka pochowała go na miejscowym cmentarzu koło kościoła Św. Marcina. I teraz zaczęły się dziać rzeczy niesłychane. Któregoś dnia kościelny blady jak trup, przybiegł do proboszcza z niesłychaną wieścią, że z jednaj świeżej mogiły wystaje ręka dziecięca. Ksiądz przybył na cmentarz i stwierdził, że istotnie, ponad żółtym, świeżo usypanym piaskiem mogiły sterczy biała dłoń dziecka. Kazał więc natychmiast grabarzowi schować rączkę do ziemi, a mogiłę poświęcił. Nazajutrz jednak ręka znów wystawała z mogiły. Zawiadomiony proboszcz przybył ponownie na grób, polecił rękę przykryć ziemią, odprawił specjalne egzekwie za zmarłych i jeszcze raz pokropił grób święconą wodą. Lecz i to nic nie pomogło: następnego dnia dziecięca znowuż tkwiła nad mogiła. Wówczas ksiądz wezwał na cmentarz wszystkich mieszkańców wioski, a wywoławszy matkę zmarłego Antosia, tak to niej przemówił: - Z dzieckiem twoim jest związana jakaś tajemnica, wobec której modlitwy moje i woda święcona są bezsilne. Jeśli chcesz, by dziecię twe zostało zbawione, musisz tę tajemnicę wyjawić. Wtedy wdowa wyznała z płaczem, że zbyt rozpieściła swego syna i ten pewnego dnia uderzył ją w twarz. - Straszne to przestępstwo dziecka wobec matki! I nie ukarałaś za to syna swego?- zapytał surowo duszpasterz. - Nie, nie ukarałam - odrzekła wdowa łkając - nie mogłam, zbyt kochałam swego jedynaka. - Teraz rozumiem- rzekł proboszcz do zebranych - oto zmarłe dziecię dopomina się kary ziemskiej, której nie otrzymało za życia. Rzekłszy to ułamał wic brzozową z sąsiedniego drzewa i wetknął ją w dłoń matki. - Idź i schłostaj martwą dłoń syna swego! Matka zalała się łzami i padła na kolana. - Litości, księżę, nie mogę, sama pierwej padnę trupem! - Musisz, jeśli chcesz, by dziecię twoje nie cierpiało wiecznych mąk - odezwał się proboszcz surowo. Wzdrygnęła się na te słowa biedna matka. Zakrywszy twarz chustką, przyczołgała się do synowskiej mogiły i uderzyła brzozową rózgą w mar-twą dłoń dziecka. I oto stał się cud niesłychany: blada rączka dziecka skryła się w piasku. Osłupiały lud padł na kolana i modlił się długo i żarliwie za duszę Antosia. A ksiądz wyjął brzozową wić z rąk nieszczęśliwej matki i wetknął ją w mogiłę dziecka. - Niechaj tkwi tu na pamiątkę cudu i jako przestroga dla matek i dzieci! Gdy nadeszła wiosna, brzozowa rózga puściła zielone listki i wyrosło z niej piękne drzewo. Nazwano je „brzozą gryżyńską”. Wieść o cudzie rozniosła się po całej Wielkopolsce i liczne pielgrzymki odwiedzały Gryżynę, a poeta Franciszek Morawski poświęcił nawet temu drzewu specjalny wiersz. Brzoza gryżyńska rosła i potężniała z wiekiem, przewyższając wszystkie okoliczne drzewa. Jej pień w obwodzie liczył - według dawnej miary - pięć i pół łokcia. Wkrótce straszliwa pożoga wojenna doszczętnie zniszczyła wieś Gryżynę, a stary kościółek Św. Marcina całkiem podupadł. Wieś, co prawda, znów odbudowano, ale już w innym miejscu. Została tylko brzoza gryżyńska, za dawnych czasów. I na nią jednak przyszedł kres. W roku 1875 przez okolicę przeszła ogromna burza i przerwała sędziwy żywot brzozy. Pamięć o niej wszakże nie zaginęła, przetrwała w podaniach ludu do dziś. Źródło http://szkola.interklasa.pl/m034/pl/podania_legendy/legendy.htm
Kadr bardzo ładny, ale chyba trochę za dużo HDR.
Się naczytałem... ;-) Zdjęcie, na szczęście, też na chwilę zatrzymało.
bardzo ciekawa leganda a i fotografie niczego sobie podoba się pozdrawiam :)