Opis zdjęcia
Na kwadratowym, wcale nie po pszenicznemu niezłotym poletku pojawiły się gęsto, mniej więcej w równych odstępach, jakieś postacie. Tak, właśnie postacie, a nie zwyczajne strachy na wróble, o jakich mowa w zapamiętanej z dzieciństwa piosence zaczynającej się od słów \\"jadą, jadą dzieci drogą, siostrzyczka i brat, i nadziwić się nie mogę, jaki piękny świat\\", w której gdzieś w końcowej strofce występował dostrzeżony przez spostrzegawczą parę \\"strach w konopiach\\". Wtedy musiał to być zapewne nieruchomy zwyczajny kij w strzępach starej zrudziałej kapoty i dziurawym kapeluszu na głowie. A tu? W rannym, ciepło-mokrym, smużącym od ziemi wilgotnym zapachem zgnilizny powietrzu zaroiło się od czegoś, co przypominało wręcz sennie poruszający się balet, jakby na scenie teatralnej. Albo jak sen - pomyślała - sen z tych niedobrych nad samym ranem, kiedy po uspokajającej pigułce śni się wreszcie coś natrętnie, nierealistycznie, dziwacznie i kolorowo. Strachy na wróble, które skomponował gospodarz - kiedy to zdążył zrobić? - były rozmaite i dalekie od tradycyjnego sposobu płoszenia wróbli. [skotnicka]