Opis zdjęcia
Nie moje. Mnie jeszcze wtedy nie było. Na zdjęciu (od lewej) osoby już nieżyjące: Gaździna - Rozalia Morduła, moja siostra Aleksandra, mama. Z tyłu dom. Jak na góralski to nietypowy - murowany, z cegły. Ale połączony z oborą. W późniejszych latach, podczas wakacji (juz moich) wracaliśmy po burzy, pieszo z Zakopanego do Poronina. Wtedy walnął ostatni piorun. Wiecie jak brzmi piorun w górach. Doszliśmy do domu. Gaździna niosła miskę przykrytą fartuchem. Nie chciała pokazać co tam ma. Po krótkich naleganiach okazało się, że szybę. Szybę z okna, którą wybił piorun, po czym przebił się przez mur do obory. Tam rozwalił drzwi i wyleciał na zewnątrz. Bała się kobieta, że więcej do niej nie przyjedziemy.... Dzisiaj wokół jest dużo nowych domów. Ten jednak stoi, już jako ruina... Dzieci do dzisiaj się procesują o schedę...
świetnie opowiedziane :)
ech...
opis mnie wzruszył..
znakomita opowieść :)
zdjęcie + opowieść = gratka :)
widze, że "retro" to strzał w dziesiątke był. :) a zdjęcie mi się podoba. historia ciekawa. a zakończenie raczej typowe (w sensie tego procesowania).
wedle głowy to do kina chodziłem ;-)
czy ja dobrze dostrzegam tam w tle glowe lenina znad pianina?
Zsiadłe mleko było. Cały czas - takie, które kroiło się nożem. Woda ze źródła przy torach. I lampa naftowa bo prądu już nie :-)
a później w misce gotowała się dobra kwaśnica:)
wzruszające, a z opowieścią szczególnie