jeżeli chodzi o kompozycję to właśnie ta podoba mi się bardzo. Mówię to, dlatego, że sprawdziłam pomysł Rykosza, rozumiem, że każdy w tym względzie ma swoją koncepcję. Dla mnie ta jest ciekawsza. Idąc w kierunku obcięcia dołu powodujemy utratę 4 planów i kadr dzieli nam linia horyzontu na 2 równe części, gdzie linia horyzontu przebiega środkiem/ chyba najmniej ciekawe rozwiązanie przyznasz?/. Można, by tego uniknąć podcinając jeszcze niebo, ale wtedy - tracimy głębię wynikającą z ciemniejszych chmur i zdjęcie robi się płaskie. Maleńka fala, która się wybrzuszyła staje się bohaterem/bo automatem robi się większa/ – miejsce pod nią należy do najmniej ciekawych, bo jak zwykle każdy piękny krajobraz ma również jakiś mankament, który lepiej nie uwydatniać. Są jeszcze inne – powstały łuk wody niestety też słońce nie wybarwiło najpiękniej – zbliżenie go jest niekorzystne, bo wzrok, by się tam skupił. Nio to tyle z grubsza w obronie tej właśnie kompozycji. Oczywiście. Każdy mógłby wymyślić różne inne wyjścia np. pokazanie wszystkiego do góry nogami/hi, hi narciarzy/, kto wie muszę jeszcze to sprawdzić – może spodoba mi się bardziej. Ja te zdjęcia robiłam z jachtu – gdzie możliwości ustawiania się do wyboru lepszego kadru są naprawdę bardzo ograniczone, linkami, poziomem, z którego można robić, w końcu niemożnością przemieszczenia się właściwie nawet o pół metra. Wyglądało to tak, że o zachodzie rzucaliśmy kotwicę w najciekawszym względem słońca miejscu i mój kapitan modlił się, żeby nas nie znosiło. Były jeszcze dwa psy, które też miały różne pomysły i w kadrze bywały częściej niż mewy. Fajnie jednak Witku, że masz jakieś zdanie – dzięki ;)
+++
jeżeli chodzi o kompozycję to właśnie ta podoba mi się bardzo. Mówię to, dlatego, że sprawdziłam pomysł Rykosza, rozumiem, że każdy w tym względzie ma swoją koncepcję. Dla mnie ta jest ciekawsza. Idąc w kierunku obcięcia dołu powodujemy utratę 4 planów i kadr dzieli nam linia horyzontu na 2 równe części, gdzie linia horyzontu przebiega środkiem/ chyba najmniej ciekawe rozwiązanie przyznasz?/. Można, by tego uniknąć podcinając jeszcze niebo, ale wtedy - tracimy głębię wynikającą z ciemniejszych chmur i zdjęcie robi się płaskie. Maleńka fala, która się wybrzuszyła staje się bohaterem/bo automatem robi się większa/ – miejsce pod nią należy do najmniej ciekawych, bo jak zwykle każdy piękny krajobraz ma również jakiś mankament, który lepiej nie uwydatniać. Są jeszcze inne – powstały łuk wody niestety też słońce nie wybarwiło najpiękniej – zbliżenie go jest niekorzystne, bo wzrok, by się tam skupił. Nio to tyle z grubsza w obronie tej właśnie kompozycji. Oczywiście. Każdy mógłby wymyślić różne inne wyjścia np. pokazanie wszystkiego do góry nogami/hi, hi narciarzy/, kto wie muszę jeszcze to sprawdzić – może spodoba mi się bardziej. Ja te zdjęcia robiłam z jachtu – gdzie możliwości ustawiania się do wyboru lepszego kadru są naprawdę bardzo ograniczone, linkami, poziomem, z którego można robić, w końcu niemożnością przemieszczenia się właściwie nawet o pół metra. Wyglądało to tak, że o zachodzie rzucaliśmy kotwicę w najciekawszym względem słońca miejscu i mój kapitan modlił się, żeby nas nie znosiło. Były jeszcze dwa psy, które też miały różne pomysły i w kadrze bywały częściej niż mewy. Fajnie jednak Witku, że masz jakieś zdanie – dzięki ;)
Na pierwszy rzut oka myślałem; dlaczego taki tytuł. Ale już wiem :) A co by pani powiedziała, żeby ci narciarze byli bliżej? Ja dałbym punkt więcej.
horyzont wyprostować, dół przyciąć ... Poza tym fajnie