Opis zdjęcia
2008-12-07. Czy do tego zdjęcia jest historia? Naturalnie, że jest! Tym razem jednak historia dodana będzie jutro. Na razie pozostawiam Was z samym zdjęciem. Napiszcie mi, jak się Wam widzi. Tylko szczerze. Miłej niedzieli :) Dodane 2008-12-09: Znowu się spóźniam. Jak zwykle. Na własną operację też się zresztą spóźniłem. No cóż, przynajmniej mieliście więcej czasu na pozostawanie z samym zdjęciem. Historia do tej fotografii jest trochę banalna, trochę zabawna, a trochę pouczająca. Przed tygodniem spotkałem się z moim przyjacielem, niewidzianym od prawie dwóch lat. W dawniejszych czasach bywaliśmy w różnych miejscach i trzeba przyznać, że niewiele jest knajp w Warszawie, w których byśmy nie byli. Poprosił, bym tym razem ja wybrał miejsce, interesujące, a zarazem takie, w którym żaden z nas jeszcze nie był. Tak się złożyło, że od dobrych kilkunastu miesięcy niewiele bywałem na mieście. Postanowiłem zasięgnąć opinii godnych zaufania znajomych. Wybrałem. Poprowadzono nas do stolika. Otrzymaliśmy karty i standardowe pytanie – „a może, zanim panowie się zdecydują, podać coś do picia?”. „Naturalnie, że tak” – zgodnie odpowiedzieliśmy. „Wodę, piwo, jakis sok?” – indagował kelner. „Wolelibyśmy wódkę” – odrzekliśmy. „Po kieliszku?”. „Nieee, butelkę poprosimy”. To była trafna decyzja. Już samo przedyskutowanie wyboru wprawiło nas w świetny nastrój. Absolut, zgodnie we trzech uznaliśmy za nazbyt aptekarski i ascetyczny w posmaku. Kilka gatunków wódek ukraińskich – za nazbyt słodkawe. Stoliczną – za wybór nie dość patriotyczny. Chopin, jak wynikało z rozmowy, po pierwsze nie pozbył się kartoflanego posmaku, po drugie zaś ma tę przywarę wzorniczą, że po opróżnieniu części butelki, Wielki Kompozytor paskudnie wykrzywia twarz. Odruch litości nad skrzywiona twarzą Mistrza, skłania zaś do zwiększania tempa picia, co nie przystoi ludziom poważnym. Chwilę zatrzymaliśmy się nad kandydaturą Belvedere, ale nie chcieliśmy być podejrzewani o ambicje polityczne. Polonez, brzmiał atrakcyjnie, Artur, „nasz” kelner zapewniał, że nie piekący, nie słodkawy, o delikatnym posmaku – ale nam nazbyt kojarzył się z odrzuconym już Chopinen. W ten sposób doszliśmy do…. , tak, naturalnie – do Wyborowej. Od Artura dowiedzieliśmy się, że Wyborowa od kilkudziesięciu lat jest flagową marką polskiego eksportu i jedyną polską marką globalną - obecną na 80 rynkach świata na większości kontynentów. Nie bez znaczenia była też okoliczność, że zdjęcia do promocyjnej kampanii Wyborowej robił Tomasz Sikora. Kończyliśmy spotkanie przy flaszce wódki orkiszowej, bardziej piekącej, ale też dobrej. Artur tak plastycznie opisał nam widok łanów orkiszowych gdzieś w Kieleckiem, że nie byliśmy w stanie się oprzeć, chociaż oparcia w tym momencie chyba już trochę potrzebowaliśmy. Wielu tych pouczających informacji, którymi się z Wami dziele teraz, dowiedzieliśmy się od Artura, który dla mnie jest wzorem profesjonalizmu. Dlatego ma pewne miejsce nie tylko w mojej pamięci, ale także w moim portfolio. Proszę popatrzeć zresztą jak profesjonalnie pozuje do zdjęcia. Robionego bez statywu, pod wpływem i na ½ sekundy. (Przyjaciel wyrażał wątpliwości, czy rekę mam nadal tak pewną jak przed laty). Jest dla mnie w tym zdjęciu coś z ducha Augusta Sandera – chociaż technika wykonania jest o niebo gorsza. A element dydaktyczny, który zapowiadałem na początku ? Jeśli ktoś sam nie wpadł, ujmę to następująco – picie wódki może dostarczać przyjemności i wiedzy – pod warunkiem, że pije się w dobrym miejscu i odpowiednim towarzystwie. Panowie, Mirku i Arturze – z podziękowaniem za ten niezapomniany wieczór. I z ukłonami dla pani Gessler, że takie miejsce stworzyła. Wielkie podziękowania dla Madame Bovary, która to nieporuszone, ale dość mydlaste zdjęcie (uśredniałem pomiar, żeby nie wyżarło zanadto świateł) doprowadziła do stanu nadającego się do publicznej prezentacji. I to by było na tyle. Dziękuje za uwagę i polecam się na przyszłość