niee, raczej czasem towarzyszę tylko. kiedyś próbowałem, ale więcej czasu spędzałem na rozplątywaniu żyłki niż na łowieniu. a jak się nie daj Boże ryba jakaś trafiła.. trzeba jej było haczyk wyciągać z otworu gębowego.. czasem po prostu wrzucałem pusty haczyk, żeby tylko posiedzieć w spokoju..
myślę, że kwestia przyrządzenia, ale się nie znam. kiedyś przy PKP w Białymstoku był bar rybny. wyśmienitą rybę tam przyrządzali. Ojciec mnie kiedyś tam zabierał przy okazji wizyt w Białymstoku, potem studiując też od czasu do czasu wpadałem, by wsunąć np. miętusa lub dorsza z sałatką z kiszonej kapusty i białostockimi bułeczkami. teraz już tego przybytku nie ma. hamburgery i hot-dogi najwidoczniej zwyciężyły.. szkoda..
niee, raczej czasem towarzyszę tylko. kiedyś próbowałem, ale więcej czasu spędzałem na rozplątywaniu żyłki niż na łowieniu. a jak się nie daj Boże ryba jakaś trafiła.. trzeba jej było haczyk wyciągać z otworu gębowego.. czasem po prostu wrzucałem pusty haczyk, żeby tylko posiedzieć w spokoju..
partiza...wedkujesz ttroche???
drżyjcie, rybki..:)
raz w życiu próbowałam zarzucić :D ale szykuję się...
łowisz czasem?:)
powędkowałabym... :D
myślę, że kwestia przyrządzenia, ale się nie znam. kiedyś przy PKP w Białymstoku był bar rybny. wyśmienitą rybę tam przyrządzali. Ojciec mnie kiedyś tam zabierał przy okazji wizyt w Białymstoku, potem studiując też od czasu do czasu wpadałem, by wsunąć np. miętusa lub dorsza z sałatką z kiszonej kapusty i białostockimi bułeczkami. teraz już tego przybytku nie ma. hamburgery i hot-dogi najwidoczniej zwyciężyły.. szkoda..
Płotek niespecjalnie lubię konsumować. Okonia wolę...
ten akurat zajęty był wyciąganiem płotek.. 80 sztuk wyciągnął..
O! Na przyklad tego trzeba było tam pod mostem usadzić, albo kazać mu z wędką na ramieniu spacerować...